Prolog
"Kiedy usiłujemy ukryć nasze najskrytsze uczucia, zdradzamy się całym sobą." — Frank Herbert —"Diuna"
Czułam się podle. Znowu nie wszystko zostało mi wyjaśnione, uczucia pozostały w zawieszeniu, krążąc po moim ciele i czekając na jakąkolwiek reakcję od drugiej strony. I choć wiedziałam już co to jest, zdałam sobie z tego sprawę tak naprawdę już na samym początku, to tępo oszukiwałam siebie, że jest inaczej.
I owszem, w pełni zgadzałam się z jego słowami. Wiedziałam, że nie powinniśmy, ponieważ on jest Kapitanem, a ja jego podwładną. Nasz związek, czy jakiekolwiek połączenie, mogłoby wywołać wiele szkód oraz wpłynąć na logiczne podejmowanie decyzji podczas wypraw.
Zdawałam sobie sprawę też, że Ackerman nie należy do osób prostych i nie pójdzie mi z nim łatwo. Znałam jednak jego mowę ciała oraz odruchy, by jakoś to obejść. Nawet nie zauważyłam jak często zaczęłam zwracać uwagę na to co robi, jak się przy tym porusza. Było to czystą poezją.
A najbardziej ponad wszystko byłam pewna, że znowu zrobi to samo. Dopóki on też nie odnajdzie się w tym uczuciu, nie nazwie go i nie zaakceptuje — nie będzie nawet dla nas szansy. Pragnęłam, by za wszelką cenę zorientował się o co w tym tak naprawdę chodzi. By odważył się nareszcie wpuścić mnie na stałe do swojego życia, a nie tylko momentami jak to miało dotychczas miejsce.
Czuł to samo co ja. Wiedziałam to bardziej niż wszyscy inni wokół, choć mój umysł tak starannie wydawał się temu zaprzeczać. Chciał być blisko mnie, trzymając się daleko. Chciał ze mną rozmawiać, choć uciekał od konwersacji, zaszywając się w swoim biurze. Pragnął napić się ze mną herbaty i wymienić elektryzujące spojrzenia, ale pozostawał ślepy. Wciąż sobie zaprzeczał choć tak samo chciał tylko pocałunków oraz drobnych gestów. Powstrzymywał się.
By udowodnić mu jak irracjonalne i raniące jest dla mnie jego zachowanie, postanowiłam go złamać. Erwin nie nałożył oficjalnego zakazu na spotkania towarzyskie pomiędzy żołnierzami. Nie miał prawa tego robić. Łamałoby to pewien system wartości człowieka i doprowadziło z całą pewnością do protestów. Każdy był tutaj tylko dlatego, że coś lub ktoś było dla niego ważne. Walczył o to, a ta osoba dawała mu motywację. Jedynym argumentem dla czarnowłosego było więc to, że jestem od niego niższa stopniem oraz należę do przydzielonego mu oddziału. Zaślepiony był pozycją oraz błędami w podejmowaniu ważnych na polu bitwy decyzji.
Co więc jeżeli sama zostanę Kapitanem i wyrwę się spod jego ochrony? Co jeżeli stanę się na tyle silna by Smith nie bał się powierzyć mi pod opiekę kilku osób? Czy wtedy Levi nareszcie nie będzie miał oporów, by cokolwiek zrobić? Nie miałam pojęcia. Niczego nie mogłam być co do jego osoby pewna. Był nieprzewidywalny, wybuchowy i zewnętrznie zimny. Ale był też najbardziej ukochaną przeze mnie osobą na świecie i nie było opcji, żebym chociaż nie spróbowała. Dla niego warto było spróbować.
Z nadejściem wiosny, wraz z najważniejszą dla dowódcy korpusu wyprawą, okaże się czy jestem godna tego tytułu. Muszę się więc postarać oraz wyprowadzić stosowną prośbę do blondyna, którego pozwolenie miało być moją szansą na zaznanie choć szczypty szczęścia na tym świecie, otoczonym murami. Bo o kogoś takiego jak Levi Ackerman trzeba było walczyć. Nawet jeżeli nie jestem w stanie wyrazić swoich uczuć słowami, to zrobię to czynami i tego będę się trzymać.
Ad sepulcrum tabula...
cdn.
*Ad sepulcrum tabula... — (łac. Aż do grobowej deski...)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top