#15

"Poza tym jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. Nie mogąc przybrać żadnego kształtu, osiada cicho na dnie serca jak śnieg podczas bezwietrznej nocy." — Haruki Murakami

— Czas wstawać młoda! — krzyczała Zoe szturchając ręką brunetkę. 

Od dobrych 15 minut nie mogła jej dobudzić, a godzina szósta zbliżała się wielkimi krokami.  Na szczęście chwilę potem dziewczyna uniosła powieki i wstała gwałtownie.

— Co jest...Hanji? — spytała dopiero co kontaktując. 

Zawsze potrzebowała chwili, by przyzwyczaić się do panującego światła i sytuacji, żeby przysłowiowo się ogarnąć. Gdy tylko spostrzegła, która godzina wstała jak poparzona. Informacja ta zadziałała na nią jak kubeł zimnej wody. Nie mogła dopuścić do tego, żeby się spóźnić.

— No dobra to ja cie zostawiam. — powiedziała okularnica i wyszła kierując się w tylko sobie znanym kierunku. 

Dzisiaj zapewne znowu będzie prowadzić jakieś próby doświadczalne na schwytanych specjalnie na jej polecenie tytanach. Nikt poza nią, Erwinem oraz Moblitem nie miał do nich dostępu.

Ubieranie się szło Ninie dość sprawnie — do momentu. 

Gdy zaczęła zabierać się za zakładanie pasów natrafiła na duże problemy, nie miała pojęcia od czego zacząć. Jak ta głupia, zamiast przypatrywać się jak Levi to robił, to ona tylko odwracała wzrok i czerwieniła się. Karciła siebie za to jak nieodpowiedzialna była. Jednym co jej teraz pozostało, było udanie się na plac bez tych pasów, w mundurze zwiadowcy do manewru. Upokorzenie to za mało, jednak spóźnienie się w takiej sytuacji byłoby chyba jeszcze gorsze. 

Zostało jej już tylko pięć minut do zbiórki, a droga w wyznaczone jej miejsce była o wiele za długa — musiała biec żeby zdążyć. Gdy dotarła na miejsce, większość żołnierzy była już na miejscu. Jedni siedzieli pod drzewem głośno o czymś dyskutując, inni stali w swoich grupkach śmiejąc się. W tamtym momencie poczuła się dość odosobniona — spodziewała się, że wzbudzi większe zainteresowanie, a wręcz będzie się musiała odganiać od ludzi którzy będą nią zaintrygowani. Punktualnie na miejscu pojawił się czarnowłosy, a wraz z nim przybył także Smith. Wkoło nasiliły się rozmowy, jakby rzadkością było, że ktoś prócz Levi'ego nadzoruje trening.

— W szeregu stanąć! — krzyknął blondyn. 

W ciągu paru sekund, wszyscy stali już w równych rzędach salutując mu. Musiało to wyglądać naprawdę dostojnie z ich perspektywy. Nina czuła podekscytowanie, będąc częścią tego, czegoś większego. Może i była tylko jedną z wielu jednostek w tłumie, jednak w tamtym momencie czuła się jakby bez niej ta całość nie miała prawa istnieć.

Po chwili do pierwszego rzędu podszedł czarnowłosy i z ogromnym skupieniem zaczął przyglądać się zwiadowcom. W pewnym momencie przystanął przy jednym z nich i zmierzył zimnym spojrzeniem. Chłopak się spiął, to było widać nawet przez te zasłaniające wszystko peleryny.

— A ty co odstawiasz Jaeger? — warknął. Nie wiem z kim rozmawiał jednak był w tamtym momencie widocznie wyprowadzony z równowagi.

— Przepraszam Kapitanie, jednak dzisiaj zaspałem i tak jakoś wyszło, że...wie pan...— jego tłumaczenie przerwał prawy sierpowy wyprowadzony przez Ackermana.

— Na tłumaczenie się będziesz miał mnóstwo czasu sprzątając dzisiaj damską toaletę na piętrze. — odparł odwracając się i odchodząc powoli w kierunku Erwina. 

Brunetka odetchnęła z ulgą. Nie wiedziała czym ten chłopak zawinił, jednak była w dość podobnej sytuacji co on i nie chciała ryzykować. 

— Acha i Kastner nie myśl, że o tobie zapomniałem. Pomożesz temu gówniarzowi. — krzyknął by dziewczyna go usłyszała. 

Teraz mogła być pewna, stu procentowo chodziło o to, że nie udało jej się założyć tych przeklętych pasków.

— Jasna cholera...— szepnęła pod nosem, tak by nikt szczególny nie mógł jej usłyszeć, jednak na marne.

— Spokojnie, tak jest za każdym razem. Zawsze musi być ktoś odstający od reszty, który za swoją odmienność będzie płacił sprzątaniem siedziby. Takie już są treningi z Kapitanem. — usłyszała obok siebie.

Dostrzegła po prawej uśmiechającą się do niej dziewczynę. Jej spięte w kucyk włosy w tym świetle wpadały w ciemny odcień rudego, a rozpromieniona twarz prosiła o przychylność. Kobieta była dość naturalna, a wcześniejszym komentarzem zapewne pragnęła rozluźnić napiętą atmosferę.

— Jestem Sasha. Miło mi poznać. — przedstawiła się, wyciągając w jej kierunku rękę.

— Nina.— odpowiedziała podejrzliwie mierząc ją wzrokiem. 

Nie potrafiła od razu zaufać nowo poznanej osobie nawet wtedy gdy mogła być pewna, że  osobistość ta  nie ma w stosunku do niej złych zamiarów. W Podziemiach takiego rodzaju zdystansowanie dawało jej szansę na przetrwanie, na obronę przy niespodziewanym ataku. Jej rozmyślania przerwał głos przełożonego.

— 100 okrążeń! — krzyknął na tyle głośno by wszyscy go zrozumieli. 

Część osób rozpoczęła bieg, odpowiednio dostosowując tempo. 22- latka ruszyła za nimi, dostrzegając już tylko plecy nowo poznanej kobiety.

W tym samym czasie Ackerman wraz z dowódcą stali pod drzewem, obserwując poczynania żołnierzy. Czarnowłosy był strasznie rozkojarzony,  dryfował gdzieś w swoich myślach, raz to wracając do przeszłości, a raz zastanawiając się nad jego obecną sytuacją.

Przypatrywał się truchtającej dziewczynie, która wydawała się z każdym kolejnym okrążeniem nie męczyć, całkiem jakby była maszyną dla której taki dystans to nic wielkiego. Pod tym kątem mógł przyznać, że przypominała trochę jego samego. Wysportowana, walcząca o przetrwanie, próbująca ukryć swoje emocje, będącą tak naprawdę od środka rozbitą.

— Erwin, skąd ona jest?— spytał w końcu, nie mogąc wytrzymać tej denerwującej niewiedzy.

— Co ty tak nagle?— zerknął na niego zdziwiony blondyn. 

Czarnowłosy zwykle nie zadawał aż tak spersonalizowanych pytań. Oznaczało to, że brunetka musiała go naprawdę mocno zaintrygować.

— Nie zadawaj głupich pytań tylko odpowiadaj do cholery.— warknął. 

Nienawidził jak ktoś tak jak Smith bawił się w owijanie bawełny. Jeżeli zwiadowcy będą biegnąć takim tempem, a blondyn w taki sposób będzie mu odpowiadał to w życiu się czegoś sensownego nie dowie.

- Urodziła się w stolicy, jednak wychowała w Mitras. — powiedział spokojnie obserwując go spod zmrużonych brwi. 

Levi w geście zdziwienia lekko otworzył usta. Ta informacja mocno go zaskoczyła. Do tej pory był przekonany, że zachowuje się ona jak rozwydrzona dziewczynka, która po raz pierwszy doświadczyła zła tego świata. Informacja, którą teraz dysponował całkowicie zmieniała postać rzeczy. Dobrze wiedział, że w tamtym miejscu albo było się sprytnym albo się po prostu umierało.

— Yhm. — mruknął w geście zrozumienia i ponownie skupił swój wzrok na kadetach. Zostało im już tylko jedno okrążenie.

— Złapali ją na powierzchni, gdy zakłócała spokój jakiemuś małżeństwu. Podawała się za ich córkę, oni jednak zaprzeczali. — kontynuował dalej. 

Dobrze zdawał sobie sprawę, że mężczyzna chce wiedzieć o kobiecie więcej, jednak sam ma zbyt duże opory by samodzielnie o nie zapytać.

— Według jej wersji wydarzeń, została porwana przez jednego z ludzi nadzorcy schodów,  który prowadził nielegalny biznes w Podziemiu. Była zmuszają do różnych akcji samozwańczych i kradzieży.— na tym blondyn skończył, gdyż pierwszy z żołnierzy zakończył wyścig. Zaraz po nim na mecie pojawiła się tez 22-latka wraz z nowo poznaną znajomą.

— Pora na 50 pompek! — krzyknął doniosłym głosem.

Dzisiejszy trening miał polegać tylko na polepszeniu sprawności fizycznej i wydajności płuc. Nie potrzebne dzisiaj były sprzęty do manewru ani dobieranie się w pary do potyczek, chodziło jedynie o wyczerpanie fizyczne. Smith sam do końca nie wiedział dlaczego postanowił pojawić się na tak prymitywnych ćwiczeniach, jednak dostrzegając niecodzienną nieobecność Levi'a uznał, że to nie była zła decyzja. Coś zaczynało się u jego przyjaciela dziać, a on był aż nazbyt ciekaw jak to się skończy.

cdn. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top