#11
"Przeciętny człowiek nie jest specjalnie ciekaw świata. Ot, żyje, musi jakoś się z tym faktem uporać, im będzie go to kosztowało mniej wysiłku- tym lepiej. A przecież poznawanie świata zakłada wysiłek, i to wielki, pochłaniający człowieka. Większość ludzi raczej rozwija w sobie zdolności przeciwne, zdolność, aby patrząc- nie widzieć, aby słuchając- nie słyszeć." Ryszard Kapuściński "Podróże z Herodotem"
Promienie słoneczne, które przedostały się przez mury dotarły do pokoju brunetki, wdzierając się przez nie zasłonięte okna i padały wprost na jej bladą twarz. Kobiecie zajęło chwilę by przyzwyczaić się względnie do tego nieoczekiwanego światła i dopiero po kilku minutach była w stanie uchylić swoje ociężałe powieki.
Była dość zdziwiona, gdyż nie mogła za nic sobie przypomnieć jakim cudem znalazła się w łóżku. Dała by sobie przecież rękę uciąć, że zasnęła przy drzwiach balkonowych obserwując rozgwieżdżone niebo. Mogła obstawiać dwie sytuacje; albo ktoś tutaj przyszedł i był na tyle łaskawy, że ją tutaj przyniósł, albo lunatykowała i sama się tu jakoś dostała.
Dziewczyna usiadła na krawędzi posłania w lekkim otępieniu, zrzucając z siebie jakiś materiał. Przetarła oczy i spojrzała na tkaninę leżącą na umytej przez nią wieczór wcześniej podłodze, niedowierzając w to co widzi. Schyliła się i podniosła jak to się potem okazało białą, męską koszulę. Jak to się mogło wydarzyć? Co tu się w ogóle wydarzyło?! Nie miała o tym pojęcia — była wtedy nieświadoma i w tym momencie ją ten fakt mocno przytłaczał. W tej chwili Kastner mogła liczyć na to, że osobnik który zostawił tutaj swoją własność, jedynie co z nią zrobił to przeniósł na łóżku.
Dzięki tej niepozornej koszuli, nie zmarzła w nocy — było jej w miarę ciepło.
Nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć. Odłożyła materiał na bok, uprzednio ładnie go składając, po czym wstała i zaczęła ćwiczyć. Nina była zdania, że zdrowe ciało zapewnia zdrowie również umysłowi. Poranny trening stał się więc jej codzienną rutyną. Może i zmieniał swoje podpunkty w zależności od otoczenia, jednak zawsze pozostawał obecny.
Po treningu kobieta miała zamiar wziąć coś czystego z szafy i iść się wykąpać — jak to jej zdaniem nakazywał z góry nałożony przez nią porządek. Istniała jednak pewna liczba przeszkód, której nie dało się obejść, a mianowicie jej szafa była pusta, a łazienka była Bóg wie gdzie.
— Cholera, przeklęte wojsko...— palnęła, zaciskając w zdenerwowaniu zęby.
Nie mogła zostać w tym stanie, nie w tych ubraniach, w których została przywieziona, nie bez kąpieli, która pozwoli jej zmyć z siebie brud miejsca, w którym żyła, smród potu. Spojrzała na złożony na jej łóżku biały materiał, a w jej głowie pojawił się nieoczekiwany plan.
Podeszła do pryczy chwytając w drobne dłonie koszulę i odruchowo przyciskając ją do nozdrzy. Zszokowana rozszerzyła oczy. Ponownie krochmal — koszulę również ktoś wykrochmalił, aż miło było wąchać. Prócz cudownego zapachu czystości, wyczuwalna była również nuta wody kolońskiej. Tak to na 100% musiał być mężczyzna, no chyba że jakaś kobieta z korpusu używa męskiej wody kolońskiej. W głowie brunetki szybko pojawił się obraz rumianej okularnicy, zacierającej dłonie. W tamtym momencie brunetka wiedziała, że Hanji rzeczywiście mogła być do tego zdolna.
Jakoś nie zapowiadało się na to, że ktoś zbyt szybko pofatyguje się do niej na górę i zaprowadzi wszędzie oraz da to co potrzeba, więc Nina postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Skoro ta koszula była w stanie ją okryć i zapewnić ciepło, to była również na tyle długa, by brunetka mogła wykorzystać ją jako tymczasową sukienkę.
Upewniwszy się, że nikt się nie zbliża 22-latka zdjęła z siebie wszystkie zniszczone ubrania, pozostając jedynie w samych butach. Wzdrygnęła się czując na swoim ciele zimne powiewy wiatru docierające do niej przez nieszczelności w konstrukcji tego miejsca. Potarła odruchowo ramiona, by lekko się ogrzać, po czym sięgnęła po biały materiał.
Odpięła szybko górne guziki w ten sposób by zmieścić w otwór głowę i wsunęła go na siebie. Tak jak zakładała była ona na tyle mała, że koszula sięgała jej do połowy uda, zasłaniając dokładnie to co trzeba. Jedynie co mogło ją denerwować w tym momencie to brak inwestycji w stanik, którego prawie przez całe życie nie używała. W tym przypadku żałowała, że go nie kupiła i przeklinała się za swoją przesadną oszczędność. Nie dość, że oszczędzała pieniądze to i tak nie miała szans ich wykorzystać — wojsko wszystko jej zabrało, gdyż była to gotówka zdobyta w pełni poprzez kradzieże. Poprawiła na sobie biały materiał, zapinając guziki, aż pod samą szyję, rozczesała potargane oraz przetłuszczone włosy palcami, zakładając ich pasma za uszy i przetarła spoconą twarz.
Wychodząc z pokoju musiała liczyć się z tym, że nie da rady przemknąć korytarzem tak, by pozostać niezauważoną. Musiała w tym momencie włączyć swoją pewność siebie i honor, który mimo wszystko zawsze pozwalał jej wychodzić z każdej sytuacji z podniesioną głową. Zamknęła za sobą białe drzwi i zaczęła schodzić po schodach w dół. Z każdym krokiem Nina zaczynała mieć wrażenie, że to wszystko to zły pomysł, jednak wizja ciepłej kąpieli była zbyt kusząca by się poddać i zawrócić.
Nieoczekiwanie zza zakrętu wieżyczki wyłonił się dobrze znany jej mężczyzna. W tym momencie brunetka chciała tylko zapaść się pod ziemię. Dlaczego teraz musiała spotkać akurat niego?! Akurat tego pieprzonego kurdupla?!
— A gdzie ty się do diabła wybierasz Kastner? — spytał, mierząc ją chłodnym wzrokiem.
Nie wybierałby się do niej tak wcześnie, gdyby nie ta pieprzona okularnica, która dopadła go na stołówce, karząc zanieść nowej kadetce jej uszyty przez nią mundur. A że było to jego obowiązkiem i rozkazem od dowódcy to musiał to wykonać. W życiu jednak wchodząc po tych stromych schodach nie spodziewał się zastać przed sobą takiego widoku— widoku brunetki w jego koszuli, tylko jego koszuli, która na dodatek przez zawstydzenie nim widocznie próbuje się z całych sił zakryć białym materiałem jaki ma na sobie.
— Może przestaniesz wydziwiać i wreszcie mi odpowiesz. — odparł zaostrzając wzrok.
— W..wybierałam się właśnie na poszukiwania łazienki. — powiedziała, lekko się jąkając.
Czarnowłosego bardzo zdziwiła odpowiedź Niny. W całym korpusie o higienę dbały tylko trzy osoby; on, Erwin i okularnica, którą swoją drogą do tego zmuszał. Już wczoraj dziewczyna zdziwiła go swoim zachowaniem, jednak dzisiaj była w stanie nieświadomie wywrzeć na nim nie okazywane wrażenie.
— Nikt cię jeszcze nie oprowadził po kwaterze jak miewam?— spytał, domyślawszy się odpowiedzi.
22-latka tylko kiwnęła na potwierdzenie głową. Levi westchnął. Jak zwykle same upierdliwe rzeczy spadają na niego. Odwrócił się do dziewczyny plecami i zaczął schodzić na dół, jednak zobaczywszy, iż dziewczyna dalej stoi w miejscu, lekko się zdenerwował.
— To chcesz się wykąpać, czy nie?! Ja nie mam całego dnia! — krzyknął zbliżając się do półpiętra.
Nina ocknęła się z chwilowego letargu w jaki wprawił ją czarnowłosy. Przez cały ten czas była zatopiona w swoich myślach, pogrążając się w tej zawstydzającej sytuacji. W duchu przyrzekała sobie, że wykombinuje jeszcze dzisiaj jakiś porządny stanik. Stojąc przed nim w tym stanie i czując na sobie jego kobaltowe tęczówki poczuła się identycznie jak na placu, gdy zręcznie zapinał na jej nogach pasy do manewru, czyli innymi słowy dziwnie. W takich momentach zaczynała odczuwać do osoby tego kurdupla jakiś dziwny rodzaj sympatii. Miała w tamtym momencie nadzieję, że przejdzie jej to z czasem i nie będzie występować zbyt często. Przyrzekła sobie, że postara się już nigdy nie dopuszczać do tak niezręcznych sytuacji.
— Ja też nie mam całego dnia... — odparła na tyle cicho, by tylko ona mogła to usłyszeć.
Zaczęła szybko schodzić po schodach, by dogonić mężczyznę, a gdy nareszcie dostrzegła jego plecy przystanęła. Zdziwił ją fakt, że mimo swoich wcześniejszych słów Levi postanowił jednak na nią zaczekać.
— Skoro już jesteś to idziemy. — odrzekł chłodno ruszając przed siebie.
Zawstydzona brunetka ruszyła natychmiast za nim poprawiając materiał podciągający się do góry przy jej ruchach.
W tym momencie rozbawiona Zoe, która widziała tą dziwną scenę z prowizorycznej jadalni uśmiechnęła się szeroko do siebie. Trzymała za tą dwójkę kciuki, ściskając je tak mocno, że aż pobielały.
cdn.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top