75
*** Oczami Louisa ***
Gdy dotarłem do kościoła, do trzeciej było jeszcze kilka minut. Przywitałem się z gośćmi stojącymi przed kościołem. Nie było ich dużo, większość była już w kościele, z racji zimowej pory. Zayn i Harry przyjadą razem z moimi rodzicami i ukochaną. Liam był ze mną, jako świadek, a Niall jeszcze nie dotarł. Spóźnił się na wcześniejszy lot z Irlandii i został mi prywatny samolot, więc będzie za kilka minut.
- Panie Tomlinson, wejdźmy do środka, panna młoda zaraz się pojawi.
- Tak, tak. Za moment - Ksiądz kiwnął głową w zrozumieniu. Nie stresowałem się bynajmniej.
- Przepraszam - przede mną pojawił się chłopak. Brunet może w moim wieku.
- Tak?
- Jestem kierowcą waszego auta. Kiedy zakończy się ślub? Nie wiem, czy opłaca się zaparkować gdzieś dalej, czy zostawić auto tutaj.
- No myślę, że półtorej godziny. Jeśli chcesz, możesz wejść do środka, ogrzać się na czas ślubu, co ty na to? - zapytałem.
- Dobrze.
Weszliśmy oboje po chwili do kościoła. Brunet bez imienia stanął w ostatniej ławce, a ja podążyłem do ołtarza, gdzie czekał już Liam. Przywitaliśmy się ze sobą, klepiąc po plecach i rozmawiąc chwilkę, zanim rozbrzmiała muzyka, oznajmiająca, że panna młoda zaraz się pojawi. Na samą myśl, że zaraz ją zobaczę, serce zaczęło szybciej bić. Drzwi wejściowe otworzyły się szeroko. Najpierw pojawił się Zayn z Dianą, potem szedł Harry z Marleną, za nimi szły moja mama i mama Evy pod rękę.
W końcu pojawiła się moja piękności. Szła powoli, prowadzona przed Daniela. Wyglądała cudownie w tej sukni. Doskonale opinała ją w tali, a koronka na ramionach pokazała delikatność mojej kobiety. Tak, zdecydowanie trafny wybór. Nareszcie dotarła do mnie. Daniel przekazał mi dłoń dziewczyny, a ja ująłem je obie, całując je.
- Zgromadziliśmy się tutaj, by połączyć tą oto parę związkiem małżeńskim. Jeśli ktoś zna powód dlaczego tych dwojga nie powinni się pobrać niech wstanie, lub zamilknie na wieki. - powiedział Kapłan, a w całej sali zapadła grobowa cisza, co wywołało u mnie wielki uśmiech. - Proszę podajcie sobie prawe dłonie. - kontynuował, a my z Evą momentalnie wykonaliśmy polecenie. - Louis proszę powtarzaj za mną.
- Ja Louis...
- Biorę Ciebie Evo za żonę.... - Kontynuował ksiądz.
- Biorę Ciebie Evo za żonę.
- I ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską - mówił dalej ksiądz.
- I ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską - powtarzałem dalej patrząc jej w oczy.
- Oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci.
- Oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci - jej oczy cały czas patrzyły prosto w moje.
- Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy święci.
- Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy święci - zakończyłem, puszczając jej oczko, co wywołało u niej wielki uśmiech.
- Teraz ty Evo powtarzaj za mną. Ja Eva...
- Ja Eva... - patrzyła cały czas w oczy. Głos trochę jej się złamał przy pierwszym słowie.
- Biorę Ciebie Louisie za męża...
- Biorę Ciebie Louisie za męża... - Jak to dobrze brzmi, mąż.... Jej mąż.
- I ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską - mówił dalej ksiądz.
- I ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską.
- Oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci.
- Oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci - powiedziała, a mój uśmiech cały czas się powiększał.
- Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy święci.
- Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy święci. - zakończyła.
Liam podał obrączki na specjalnie przeznaczonej do tego poduszeczce. Wziąłem jedną i zacząłem mówić po księdzu:
- Evo, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego - powiedziałem i założyłem na jej serdeczny palec złotą obrączkę. Po chwili dziewczyna chwyciła większą obrączkę.
- Louis, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego - powiedziała lekko drżącym głosem, zakładając obrączkę na moim palcu i przyłożyła pod oko jedną rękę by zahamować łzę.
- Oficjalnie ogłaszam was mężem i żoną! - powiedział radosny ksiądz. - Możesz pocałować pannę młodą.
Zwrócił się do mnie, momentalnie chwyciłem ją za biodra i przyciągnąłem do siebie, łącząc nasze usta ze sobą, a w całym kościele zapadł gwar. Wszyscy zaczęli klaskać i pogwizdywać, przez co uśmiechnęłam się przez pocałunek.
- Kocham cię - szepnąłem w jej usta, na co również się uśmiechnęła.
- Ja ciebie też kocham.
Odsunęliśmy się od siebie. Nasze mamy porwały nas do siebie, przytulając i płacząc jednocześnie. Udało nam się jakoś wydostać z kościła. Na zewnątrz czekało na nas dwóch fotografów wynajętych specjalnie na dzisiaj i tłum reporterów za ogrodzeniem kościoła i fanów. Staliśmy przed kościołem bite pół godziny, zanim wszyscy nas wyściskali i wycałowali.
- Dobrze. Teraz wszyscy goście pojadą za naszym autem, a para młoda w tym czasie uda się na sesję zdjęciową - usłyszałem głos Dana. Uśmiechnąłem się lekko, gdy wszyscy goście zaczęli powoli znikać z naszego pola widzenia.
- Zostaliśmy sami - powiedziałem sześliwy szeptem do mojej już żony.
- Tak - również powiedziała cicho. - Czuję się, jak nastolatka!
- A ja czuję, że mam w ramionach cały świat - na te słowa obijąłem ją w pasie, przybliżając do siebie i skradając kilka całusów. - Ślicznie pani wygląda, pani Tomlinson.
- Ale słodzisz - szepnęła, uroczo się uśmiechając z opartym czołem o moje. Nagle zobaczyliśmy błysk i odgłos zrobionego zdjęcia.
- Najlepsze zdjęcia robi się z zaskoczenia - spojrzeliśmy oboje w stronę damskiego głosu.
- Jestem Alison, zrobimy razem sesję - oznajmiła. - A teraz zapraszam już do samochodu.
Gdy dotarliśmy do auta, otworzyłem Evie drzwi, by mogła wsiąść pierwsza. W ciepłym wnętrzu limuzyny, dostaliśmy szampana of pani fotograf. Wznieśliśmy mini toast za naszą miłość i wspólne życie.
- Do której zostajemy na weselu? - zapytałem dziewczynę. Opierała głowę o oparcie.
- Nie wiem... Głowa zaczyna mnie boleć - złapała się za wspomnianą część ciała, zamykając oczy. - Coraz bardziej.
I ja poczułem się gorzej. Zawroty głowy, mimo, iż siedziałem, nieprzyjemne ściskanie w żołądku. Nie wiem co się dzieje, a co gorsze, moja kobieta prawie traci mi przytomność.
- Panie kierowco, jedź do szpitala, z moją żoną jest źle - powiedziałem, zanim ja sam opadłem bezsilnie na siedzienie. I zanim całkiem straciłem świadomość, usłyszałem:
- Bardzo dobrze.
******
Cztery części do końca!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top