34
Ważna notka pod rozdziałem!!!!!
*** Następnego dnia, rano ***
Po tym wszystkim co miało miejsce wczoraj, nie mam ani siły ani ochoty wstać.
Otworzyłam oczy. W pokoju jestem tylko ja. Leżałam na plecach nieruchomo wpatrzona w baldachim.
Nagle rozbrzmiał dzwonek telefonu. Złapałam go i spojrzałam najpierw na godzinę - 8:39. Fajnie.
- Halo?
- No wreszcie! Co wyście w nocy robili, że się dodzwonić do was nie mogę?! - Harry od razu na powitanie na mnie nawrzeszczał.
- Mi też miło cię słyszeć Harry.
- Cześć.
- Więc po co dzwonisz? - zapytałam.
- Dzwonię na komórkę Louisa od godziny, a on nie odbiera. Co się stało?
- Cóż, jego telefon leży w kawałkach pod drzwiami łazienki.
- Co?
- Normalnie. Nie mam ochoty ci teraz o tym teraz opowiadać. Co mam mu przekazać? - zapytałam i usiadłam na łóżku.
- Powiedz mu, że o 12 jest spotkanie w studiu i żeby przyszedł.
- Dobra, powiem mu.
- Dzięki, pa!
- Pa.
Rozłączyłam się z nim i odłożyłam telefon na stolik. Chwilę później znowu rozległ się mój dzwonek.
- Tak?
- Eva? Z tej strony Nicole. Ty dziś do nas wracasz? - usłyszałam po drugiej stronie głos szefowej.
- Tak, proszę pani.
- To dobrze, to dobrze. To przyjdź na 11, okej?
- Dobrze. Będę.
- No to do zobaczenia.
- Dowidzenia.
Kobieta się rozłączyła, a ja westchnęłam i spowrotem opadłam na łóżko.
Już mam dość.
Wstałam z łóżka. Zastanawiając się, czy Louis jest w domu, wzięłam prysznic i założyłam jakieś wygodne ciuchy.
Zeszłam na dół do kuchni, a tam zastał mnie niespodziewany ale za razem przyjemny widok. Louis zrobił śniadanie. Ale nie byle jakie! Takie słodkie...
- Już wstałaś?.- zapytał i podszedł do mnie łapiąc w talii i całując w usta.
- Tak, już wstałam.
- A więc zapraszam panią na śniadanie - pociągnął mnie do stołu, ale nie pozwolił usiąść na krześle jak zawsze, tylko pociągnął mnie na swoje kolana.
- Louis... Jak ty masz zamiar jeść?
- Normalnie.
Wziął jedną z kanapek i przysunął do ust, bym ugryzła kawałek. Tak też zrobiłam. Następnie ja zrobiłąm tak samo.
Spędziliśmy tak z pół godziny, karmiąc siebie nawzajem.
- O właśnie! - przypomniało mi się.
- Tak?
- Dzwonił Harry i dobrze by było gdybyś poskładał swoją komórkę w jedną całość, bo nikt nie może się do ciebie dodzwonić.
- Co chciał?
- Powiedział, że o 12 jest spotkanie w studiu.
- Aha - zgodził się.
-.A ja mam na 11 do kawiarni.
- Zostawisz mnie? - zapytał i zrobił smutną minkę.
- Przeżyjesz. A poza tym... Wrócę, bo muszę zabrać swoje rzeczy... - ledwo wypowiedziałam to.
- Wiem... Ale pożegnamy się?
- Oczywiście!
- Przyjadę po ciebie. O której skończysz?
- O 20.
- No to będę czekać.
- Idę Louis! - założyłam płaszcz i poprawiłam pasek torebki.
- Chodź tu jeszcze do mnie - przytulił mnie do siebie. Podniosłam głowę do góry i zetknęliśmy się ustami.
- Idę - niechętnie się od niego oderwałam.
- Do 20 kotku! - powiedział jeszcze, gdy wychodziłam.
- Pa!
Przedostałam się przez tłum paparazzi, którzy zasypywali mnie masą pytań, związanych z wczorajszym " zajściem ".
Wsiadłam do taksówki i podałam adres kierowcy i ruszyliśmy do zamierzonego celu.
- Cześć Stacy! - powitałam moją koleżankę, od progu, gdy zobaczyłam, jak przciera wolne stoliki.
- Eva! - rzuciła wszystko i podbiegła do mnie, rzucając się z przytulasami.
- Jak tam? Trzymasz się jakoś?
- Tak tak. Jest dobrze.
- Chodź. Musisz mi wszystko opowiedzieć i w ogóle, ja też mam ci tyle do opowiadnia, że głowa mała!
Szczęśliwa dziewczyna pociągnęła mnoe za ladę na zaplecze, bym mogła założyć fartuszek.
- ...No i tak właśnie wyszło, że po nowym roku będziemy mieli nowego szefa.- zakończyła relację.
- Aha. A wiadomo coś na jego temat?
- Dziewczyny słyszały, że ma 25 lat!- ucieszyła się.
- Czemu tak się cieszysz?
- Bo będzie do kogo zarywać!
- Chcesz podrywać własnego szefa?!- nie poznaję jej.
- No. Jeśli się okaże w porządku...
Czyli wiemy już kto tutaj będzie największym lizusem od nowego roku...
- Jasne - powiedziałam i poszłam do kolejnego klienta, wszedł do kawiarni.
- Co dla pana?
*** Oczami Louisa ***
Wszedłem do pomieszczenia i usiadł na kanapie obok Zayna.
- Cześć Zayn.
- No hej.
- Co tam? Perrie już pojechała?
- Jedzie wieczorem.
- Aha.
- Widziałem gazety. Aż huczy od tego, że zrywacie.
- Tak. Też to widziałem. Po co Paul w ogóle nas tu ściągnął?
- Nie wiem. Sam chciałbym to wiedzieć.
Do pomieszczenia weszli kolejno: Liam, Niall i Harry.
- Hej, cześć - powitali nas i usiedli na kanapie na przeciw nas.
- Hej.
Po chwili wszedł sam Paul.
- No, cieszę się, że jesteście wszyscy.
- A, i Louis, zostań jeszcze moment - zawołał mnie menager.
Zatrzymałem się ze zrezygnowaniem. Siedzieliśmy tu bite pięć godzin i wymyślaliśmy jakieś głupie rzeczy. Nawet nie wiem co to było, bo nie interesowało mnie to za bardzo.
- Co chcesz? - zapytałem i odwróciłem się do niego.
- Twoja kolejna ustawka jest z Dianą.
- Jaką znowu Dianą?
- Ta dziewczyna od nas z biura. Ta co stoi na recepcji.
Aż mnie zatkało. Nie wierzę w to co on gada!
- Jaja sobie ze mnie robisz?! - jestem wściekły niego i to bardzo.
- Co w tym złego? Spotkacie się raz czy dwa u się poznacie, czy ja cię o dużo proszę?
- Zdecydowanie.
Po tym wyszedłem, trzaskając za sobą drzwiami przed jego nosem.
Przeszedłem powoli przez hall, by przyjrzeć się cytatej blondynkę, która wstała nas biustem za każdym razem.
Nic w niej prawdziwego. Sam botoks i te różne takie. Jest nawet ładna i miła, ale nikt nie zastąpi miejsca mojej Evuni.
Do odebrania Evy z pracy zostało mi jeszcze trzy godziny. Wróciłem do domu i rzuciłem się na kanapę.
****
Chcielibyście dzisiaj wieczorem maraton no control? Zaczęłabym o godzinie 18 i kolejno 19, co godzinę.
Co wy na to???????
Piszcie w komentarzach! :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top