20
**Oczami Louisa**
- Stary, zróbmy coś z tym - Styles upił kolejną szklankę whiskey.
- Ale co?! Co my możemy? To już przesądzone - załamałem ręce. Jeszcze nigdy nie byłem w tak beznadziejnej sytuacji.
- Nie wiem kurwa. Pozabijajmy ich wszystkich!
- Dobra, tobie już wystarczy tej wódki, bredzisz - zabrałem mu szklankę i dopiłem resztę.
- Kelner, jeszcze raz to samo! - krzyknął donośnie do barmana.
Pokręciłem tylko głową ze zrezygnowaniem. Biedny chłopak, przeżywa to jeszcze bardziej ode mnie.
Dziś ostatecznie podejmujemy decyzję.
*** Trzy godziny później ***
- Ja powiem Evie, jak będziemy już na miejscu - upiłem trochę drinka.
- Ja... Ja nie wiem. Zadzwoń do mnie zanim jej powiesz - powiedział niewyraźnie, gdyż jego głowa leżała swobodnie na jego ręcach. - Tak bardzo się boję, że zostawi mnie po tym wszystkim...
- Chodź Harry, odwiozę cię do domu - wziąłem go pod ramię.
- Mój kierowca czeka... Tam pod klubem - powiedział. Grunt, że nie będę musiał prowadzić.
Udało mi się wyprowadzi go z budynku i wcisnąć do auta.
Jedziemy już kilka minut, gdy Harry odzywa się:
- Ona mnie zostawi. Louis, ona mnie zostawi - powiedział łamiącym głosem, a po chwili już płakał.
Rozumiem go. Też czasem mam taki dzień, że usiadłbym sobie i po prostu sobie poryczał.
Takie uroki biznesu kurwa są.
- Harry, uspokój się. Nie możemy się poddać. Powiemy im szybko, bo gdy zaczniemy zwlekać, nic z tego nie będzie. Tylko gorzej.
- Masz rację.
- Panie Tomlinson, jesteśmy pod pana domem - usłyszałem głos kierowcy.
- Dzięki Riley. Trzymaj się Styles - poklepałem go po ramionach.
- Może ja też powinienem gdzieś z nią wyjechać - wybełkotał ledwie zrozumiale.
- To nie jest zły pomysł Harry.
Samochód odjechał a ja powoli skierowałem się do domu. Ciekawe czy Eva znalazła bilety? Pomogła mi w tym jej koleżanka z którą pracuje w kawiarni, Stacy. A przy okazji napiłem się świeżej kawy.
Ale... Co jeśli nie będzie chciała jechać? Rzuci mi tymi biletami w twarz i powie, że ma tego dość i, że mnie zostawia.
Nawet bym się nie zdziwił. Przecież całkiem ją olewałem, zbywałem głupimi tekstami.
Otworzyłem drzwi kluczem (znów nie wiedziałem który to klucz). W domu światła pogaszone, pewnie jest jeszcze w pracy. Muszę z nią pogadać na ten temat, nie chcę żeby pracowała. Wszedłem do kuchni i zobaczyłem dużą kartkę złożoną na pół. Chwyciłem ją, zobaczyłem pismo Evy i przeczytałem:
" JESTEM W PRACY, BĘDĘ PÓŹNO"
Żadnych uczuć w tej kartce. To smutne. Mnie jest smutno. Przez moje głupie zachowanie poczuła się urażona.
Trzeba to zmienić.
**Oczami Evy**
Zmęczona, weszłam do domu i zdjęłam buty i płaszcz. Poczułam, że z kuchni wydobywają się jakieś cudowne zapachy. Weszłam tam powoli i cicho, by zobaczyć Louisa siedzącego smutno przy stole, patrzącego w palącą się świecę. Zrobił romantyczną kolację!
Zrobiło mi się go żal jak tak sobie siedział i podeszłam do niego. Nie obchodziło mnie to, że kolacja stygnie, czy co tam jeszcze. Podeszłam do niego i przytuliłam do siebie. Nic nie mówiąc, głaskałam go po głowie jak małe dziecko, ale on to lubi. Objął mnie mocno w talii.
- Przepraszam - wyszeptał.
- Nie masz za co.
- Mam. Nie powonienem Ci tak olewać, nie zasłużyłaś na takie traktowanie z mojej strony.
- Już dobrze BooBear.
- Mów tak do mnie.
- Mój BooBear - złączyliśmy nasze usta w delikatnym pocałunku. Pociągnął mnie na swoje kolana i dalej przez jakiś czas całowaliśmy się.
- A kolacja?
- Możemy zjeść - oderwałam się od niego i popatrzyłam w jego oczka. Są takie błękitne. Zeszłam z jego kolan i usiadłam na przeciw niego i spojrzałam w swój talerz. Mam w nim sałatkę, ziemniaki polane ciemnym sosem. Wygląd dość apetycznie. - Wygląda apetycznie.
- Spróbuj - polecił. Tak też zrobiłam i wzięłam kęs z tego dania. Pyszne. Świetnie doprawione.
- To jest pyszne - zobaczyłam wielki uśmiech na jego twarzy i zaraz zrobiło mi się ciepło na sercu.
- Cieszę się - powiedział.
- Nie wiedziałam, że tak świetnie gotujesz.
- Taka moja ukryta pasja.
- Widzę,że jesz ze wielu rzeczy o tobie nie wiem - spojrzałam na niego ukradkiem.
- Tak, ale dowiesz się - znów ten olśniewający uśmiech, przez który nie mogę się nie uśmiechnąć.
- Boże Lou, ja muszę się jeszcze spakować! - zerwałam się z jego kolan. On tylko zaśmiał się i poszedł za mną do pokoju.
- Weź tylko kilka rzeczy.
- Okej.
Wyciągnęłam walizkę i włożyłam dp niej najpotrzebniejsze rzeczy.
- Już - powiedziałam po kilku minutach. - A ty?
- Ja już jestem spakowany. Chodź tutaj do mnie - pociągnął mnie tak, że wylądowałam na nim na łóżku. Trzyma mnie za dłonie i uśmiecha się słodko.
- Mówiłem ci kiedyś, że cię kocham?
- No słyszałam coś...
Nie pozwolił mi dokończyć, bo wpił się w moje wargi na chwilę by zaraz powiedzieć:
- Kocham cię, kocham cię, kocham cię, kocham...
Tym razem to ja przerwałam jemu, bo tak to by se gadał i gadał pewnie do rana. Pocałowałam go lekko i powiedziałam:
- Przecież wiem. Ja ciebie też.
*** Następnego dnia - wyjazd ***
- Możemy już iść?! - usłyszałam wołanie z dołu.
- Jasne - rzuciłam się po torebkę i zleciałam na dół. - Okej, możemy już iść.
Louis zapakował torby do samochodu i wsiadł zaraz po mnie na miejsce kierowcy i ruszyliśmy na lotnisko.
Eva zasnęła, a ja mogę teraz w spokoju pomyśleć.
Jak ja mam jej to powedzieć? Przecież odejdzie, żadna dziewczyna na to nie pójdzie. Harry dobrze powiedział, zostawią nas, obie.
Dla mnie to strasznie ciężkie.
Czy wy też byliście w takiej sytuacji, że musieliście powiedzieć drugiej osobie, najważniejszej osobie w swoim życiu coś co ją złamie?
Jeśli tak to znacie mój ból, a jeśli nie to się cieszcie i współczujcie mi.
Ja to niedługo zrobię, ale za cholerę nie wiem jak.
Zabrać ją gdzieś? Ale gdzie? Spacer? Nie, odpada. Kolacja? Nawet niezły pomysł, ale jak powiedzieć?!
Tak, totalny tchórz ze mnie. Strasznie zakochany w niej tchórz.
***Dwie godziny później***
Właśnie wylądowaliśmy i z walizkami udaliśmy się do mojego domku w tymże mieście. Tak mam tu dom, ale ciii żeby nikt się nie dowiedział.
- Zapraszam - wpuściłem ją do środka.
I tak, znowu ten problem z zamkiem ;).
- Wow, ładnie tu - powiedziała i rozejrzała się po każdym kącie. - Nie wiedziałam, że masz dom w Paryżu.
- Nikt nie wiedział. Tylko najbliżsi.
- Aha - wróciła do mnie.
- Chcesz spać ze mną w jednym pokoju? - postanowiłem zapytać, no bo co mi teraz już szkodzi?
-Okej - zgodziła się. Chcę zapamiętać te cudowne chwile u boku najwspanialszej dziewczyny na świecie.
- Co chcesz zwiedzić? - zapytałem, gdy jedliśmy obiad w jakiejś francuskiej restauracji.
- Wszystko, ale przede wszystkim wieżę Eiffla... - rozmarzyła się.
- Dobrze - ukradkiem spojrzałem w okno i ujrzałem to, czego jak zwykle mogłem się spodziewać. Paparazzi.
- Ale super! - ucieszyła się jsk dziecko z upragnionej zabawki.
- Uhm.
- Czemu się nie cieszysz?
- Spójrz dyskretnie w szybę - zrobiła to o co ją poprosiłem.
- Oh...
- Właśnie poznałaś odpowiedź.
I nasz świetny humor poszedł się jebać. Jej na pewno, bo mojego nie ma już od dość długiego okresu czasu.
Wróciliśmy do domu i Eva włączyła jakiś program telewizyjny. Akurst na wiadomościach.
- ... Jak podaje nasz reporter, Louus Tomlinson wraz ze swoją uroczą dziewczyną, udali się na krótkie wakacje do romantycznego Paryża. Para spędzi tam kilka dni. Czyżby chłopak planował zaręczyny? Dokładna data powrotu naszej pary jest nieznana...
- Wyłącz to, proszę - powiedziałem i po chwili w pokoju nastąpiła cisza. Zemdliło mnie przez słowa tej prezenterki.
- Już wiedzą... Ja nie mogę... To jest okropne.
- Takie są uroki bycia gwiazdą. Zero prywatności. Jakby mogli to by do łóżka by nam weszli sprawdzić czy przypadkiem nie robimy nic co byłoby świetnym dka nich materiałem pod tytułem: " jak bzyka Louis Tomlinson" - zrobiłem cudzysłów w powietrzu. Zaśmialiśmy się z mioch słów. - Taka jest prawda kotku. Chodź tu do mnie - usiadła mi na kolanach i wtuliła w moje ramię.
- Będzie dobrze?
- Musi być.
Chociaż wiedziałem, że nie będzie.
**Oczami Evy**
To jest już piąty dzień naszego pobytu w Paryżu. Cudownie tu! Louis zabrał mnie na wieżę Eiffla i do kawiarenki na ciastko i w wiele różnych miejsc.
Cudownie.
Z nim każdy moment w tym miejscu jest jeszcze bardziej cudowniejszy.
Ale już jutro wracamy do Londynu. Znowu sprawy związane z trasą.
- Eva? - Louis podszedł do mnie od tyłu, objął w pasie i pocałował w szyję. Przeszły mnie ogromnie przyjemnie ciary.
- Co tam Louis? - odwróciłam się i zawiesiłam ręce na jego szyi.
- My chyba musimy porozmawiać - puścił mnie, a jego twarz przybrała smutny wyraz.
- O czym? - pociągnął mnie na łóżko, na którym usiadłam obok niego.
- Tylko proszę, nie odbieraj tego co powiem w ten... Zły sposób - spojrzał na mnie z bólem w oczach.
O co chodzi?
- Louis, powiedz o co chodzi.
- Ufasz mi?
- Ufam ci. O co chodzi?
- Obiecujesz, że nie wyciągniesz pochopnych wniosków po tym co ci powiem? - trzymał moje dłonie w swoich. Czułam jak jego drżą.
- Louis, powiedz mi.
- Bo ja... Muszę...
- Louis, uspokój się. - Uspokój się i powoli powiedz o co chodzi.
- Ale ja... Nie mogę tego zrobić! - wstał gwałtownie z łóżka i zaczął nerwowo chodzić po pokoju.
- Nie możesz mi powiedzieć czy co? - podeszłam do niego i odwróciłam w swoją stronę.
- Nie mogę ci tego zrobić - spojrzał na mnie bezradnie. Czy on powie o co chodzi, czy tylko będzie w kółko powtarzał jedno zdanie?!
- Czego? Powiedz mi do cholery! - zdenerwowałam się.
Wetstchnął, schował twarz w dłoniach, po czym prawą ręką przejechał po włosach, by w końcu powiedzieć:
- Muszę od ciebie odejść.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top