13
** Oczami Liama **
Usłyszałem jak ktoś zamknął drzwi, ale jakoś się tym nie przejąłem. Mamy dozorcę, który wie, kogo ma wpuszczać, a kogo nie.
- Ekhem - usłyszeliśmy.
Odwróciłem głowę od telewizora i zobaczyłem Louis'a i Evę. No tak, ona wyszła dziś ze szpitala! Wszyscy nagle zerwaliśmy się z kanapy i podlecieliśmy do naszej pary.
- Eva! - krzyknął Zayn z Niallem i dosłownie się na nią rzucili.
- Ej, ej, ostrożnie! Ona ledwo stoi! - krzyknął Lou, podtrzymując dziewczynę, gdy ta się lekko zachwiała.
- Cześć chłopaki, cześć, ale puśćcie mnie! Moje żebra jeszcze nie wydobrzały!
- Przepraszamy - powiedział ze skruchą Niall.
- No już - ustała na jednej nodze. - Chodź -przytuliła go.
- A ja? - zapytał smutny Zayn, nieśmiało wyciągając w jej stronę ręce.
No jak dzieci. Gdy dziewczyna go puściła, kolejno podeszła Marlena, Harry i na końcu ja.
- Liaś - przytuliła mnie mocno.
- Cześć Eva - od dnia poznania się, mówimy tak do siebie.
W końcu puściłem dziewczynę i razem z Tomlinsonem usiedli na kanapie przed nami. No, teraz mam na nich świetny widok.
Wszyscy tutaj widzimy, jak oni na siebie patrzą. Trzeba być ślepym, żeby tego nie widzieć. Już samo to, jak zachował się względem niej po tym wypadku mówi samo za siebie.
- Jak się czujesz? - postanowiłem zapytać, ale i tak widać, że przy Louisie promienieje.
- W miarę dobrze. Żebra jeszcze mnie bolą, ale tak to okej - posłała mi uśmiech.
Nie wiem ile tak siedzieliśmy, ale na pewno długo, bo już się ściemniło i nasza para musiała się zbierać.
- No to do zobaczenia, wpadniemy tam do was - powiedział Zayn i znów po kolei przytuliliśmy ich i odprowadziliśmy do drzwi. Zamknąłem za drzwi i odetchnąłem.
To był ciężki dzień.
- Myślałem, że będzie wyglądała jak pierwszego dnia w szpitalu - powiedział Harry, za co dostał od Marleny po głowie.
- Ej, dobrze wyglądała, jak po czymś takim.
- Racja - zgodziłem się i poszedłem do kuchni coś zjeść.
- To kiedy do nich idziemy? - zapytał Niall.
- Niall, stary, to była przenośnia - Zayn uderzył się w czoło ręką.
- Co?
- Nie zrozumiałeś aluzji? - zapytałem i wróciłem do obserwowania ich spod oka.
- No chyba nie.
- Przecież oni muszą być razem, a to mieszkanie ze sobą ma ich tylko do siebie zbliżyć idioto - powiedział Zayn.
- Ahaaa - pokapował się Niall. - Wy to wymyśleliście?
- Paul, ale wiesz, czysto zawodowo według niego. A my widzimy same plusy, nie?-zapytałem i popatrzyłem na nich.
- Uhm.
- No, to teraz trzeba tylko czekać - zatarł z uśmiechem ręce Zayn.
**Oczami Marleny**
Poszliśmy na górę do pokoju Harry'ego. Kurczę, spędzam tu zdecydowanie za dużo czasu. Ale tak mi tu dobrze przy nim...
- Jutro idziemy do galerii - poinformował mnie chłopak.
- Po co?
- Kupimy parę ciuchów, pochodzimy, pokażemy się reporterom i w ogóle.
A ja myślałam, że to nasza randka. GŁUPIA IDIOTKA. Za dużo sobie wyobrażasz, dziewczynko.
Pierwsza była lipna. Czemu? Bo następnego dnia przeczytałam w gazecie:
" Harry Styles i jego nowa dziewczyna na randce".
A pod tym jakże cudownym nagłówkiem było kilka zdjęć z tej romantycznej kolacji.
- Okej.
- Co tak smutno? - spojrzał na mnie tymi swoim zielonymi oczkami.
- A nic, zmęczona jestem. Chyba pójdę do siebie.
- Przecież możesz spać tutaj - powiedział pan najoczywistrza rzecz na świecie!
- Moje łóżko jest wygodniejsze - powiedziałam, a co on przerwał składanie koszulki i spojrzał na mnie z iskierkami w oczach. Jakoś mnie to nie rusza...
- Sugerujesz, że moje łóżko jest niewygodne? Chcesz się przekonać? - podszedł do mnie bliżej.
- Wiesz, raczej nie - odepchnęłam go od siebie lekko.
- A może jednak?
- Może jednak nie. Dobranoc Harry - podeszłam do drzwi i szybko złapałam za klamkę i wyszłam na korytarz opierając się o ścianę. Westchnęłam.
Weszłam do swojego pokoju i poszłam na balkon. Oparłam się o barierkę i zaciągnęłam się chłodnym powietrzem.
- Kochasz go? - usłyszałam nagle głos po mojej prawie stronie, przez co się wzdrygnęłam. Spojrzałam tam i zobaczyłam Zayn'a palącego fajkę.
- Czemu pytasz? - chcę przeciągnąć moment odpowiedzi, ale i tak wiem, że on wie.
- Bo myślisz o nim.
- Skąd ta pewność?
- Błagam cię Marlena. Nie rób ze mnie idioty. Mam w domu trzy siostry i wiem jak zachowuje się zakochana dziewczyna.
- Jakiś ty mądry - zadrwiłam lekko, na co on zaśmiał się się. Zapadła cisza po której w końcu to powiedziałam: - Kocham go jak cholera.
Spojrzałam na niego, szukając wsparcia.
- On ciebie też - zgasił papierosa.
- Skąd wiesz? Powiedział ci?
- Nie Marlena. Stoi za tobą i uśmiecha się jakby zobaczył cycki - Zayn poszedł sobie, a ja zamarłam.
Ile usłyszał?!
Odwróciłam się i zobaczyłam, że Harry faktycznie tam stoi i patrzy na mnie tak jak powiedział Zayn. Tyle, że nie wiem jak to nazwać.
Czyli słyszał wszystko.
**Oczami Evy***
Gdy wyszliśmy z domu chłopaków było już ciemno. Louis uparł się, że teraz za każdym razem będzie mnie odprowadzał do domu.
Idziemy powolutku, bo przez te kule i chorą mogę inaczej się nie da.
- Jak ty ze mną wytrzymasz? - zapytałam go retorycznie na co się uśmiechnął.
- Sprawdzimy, ale sądzę, że nie będzie aż tak źle.
- To ty mnie w takim razie nie znasz.
- E tam. Bedzie dobrze, mówię ci. Chyba się nie pozabijamy, co?
Podeszliśmy pod moje drzwi.
- No to dzięki - posłałam mu uśmiech.
- Nie ma za co. I pamiętaj - dzwoń zawsze i o każdej porze - powiedział poważne.
- Okej - uśmiechnęłam się.
Chłopak cmoknął mnie w policzek i poszedł sobie a ja weszłam do domu. Dawno tu nie byłam. Torbę zostawiłam obok drzwi.
Weszłam do pokoju, wzięłam piżamę i wykąpałam się jakoś. Wczołgałam się na łóżko i wzięłam telefon do ręki. Wybrałam numer do mojej mamy i czekam na połączenie.
- Halo?
- Cześć mamuś - powiedziałam i od razu się uśmiechnęłam.
- Eva córeczko, jak ci tam jest?
- Dobrze, wiesz? Znalazłam pracę, więc nie musisz przysyłaćmi więcej pieniędzy.
- A tam, gadanie.
- Nie mamo. Ty masz swoje wydatki i w ogóle. Najwyżej jak chcesz odkładać to na wesele.
- Masz chłopaka? - wiedziałam, że tak zareaguje.
- Nie mamo, ale zanim co do czego to zbierzesz niezłą sumę - zaśmiałam się.
- Możesz mi coś powiedzieć? Tylko bez kłamania?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top