Bonus
Siedziałam na taborecie, trzymając w ręku gazę i płyn do dezynfekcji. W pełnym skupieniu patrzyłam na posmarowane maścią rozcięcie. Powietrze było gęste i ciężkie, a nasze oddechy mieszały się ze sobą. Taehyung siedział przodem, ukazując zranione ramię, a jego klatka piersiowa unosiła się miarowo. Jednak znałam go na tyle, by być pewna — nie był spokojny. Adrenalina, która jeszcze niedawno krążyła w żyłach, wydawała się opuszczać nasze ciała. Próbowałam zapanować nad drżeniem rąk, w końcu byłam lekarzem.
Onyksowe oczy wierciły we mnie dziurę, choć ich właściciel nie odezwał się nawet słowem. Wiedziałam, że V toczy w sobie wewnętrzny bój i choćbym chciała, nie mogłam mu w niczym więcej pomóc.
— Gotowe — powiedziałam, odwracając się na krześle. Nim jednak zdążyłam wstać, silna ręka przytrzymała mnie za łokieć.
— Nie uciekaj ode mnie — basowy głos, przesiąknięty był obawą. — Doskonale wiem, że to nie powinno się wydarzyć.
Nie patrzyłam na niego, możliwe, że obawiałam się tego, co zobaczyłyby moje oczy. Jego smutną minę, żal i strach. Jeszcze dwadzieścia cztery godziny temu w posiadłości walczyliśmy o życie, a teraz ukrywaliśmy się w pewnym mieszkaniu, wynajętym na taką sytuację.
Busan powitało nas deszczem i wiatrem. Jednak o godzinie drugiej w nocy, ciężko było zwracać na to większą uwagę. Gdy już zdążyłam uspokoić bliźniaków, a Hyejin w końcu zasnęła, wróciłam do sypialni z apteczką w ręce. Drzwi do łazienki były otwarte, a Taehyung pochylał się nad umywalką i obmywał twarz zimną wodą.
Teraz skończyłam opatrywać jego ranę, odniesioną w walce o swoją rodzinę. Choć od kilku lat byliśmy małżeństwem, a w swoim życiu widziałam niejedno, wciąż bolał mnie ten widok. W głowie kołatał mi strach i pustka. Podświadomie starałam się wypierać możliwość ataku na posiadłość. A jednak ponownie zostaliśmy zaatakowani.
— To musi się skończyć — powiedziałam tonem nieznoszącym sprzeciwu.
— Wiem — odpowiedział ze skruchą. — Naprawdę nie wiem, co bym zrobił, gdyby wam się coś stało.
Poczułam ciepłe dłonie po obu stronach twarzy. V uniósł moją głowę i napotkałam jego pełne determinacji spojrzenie. Byłam pewna, że nasze uczucie, pomimo wszystkich trudności, pozostało niezmienne. Że wciąż się kochamy.
— Nie możesz dalej prowadzić takich interesów. Nie, gdy masz dzieci.
— To, co powinienem zrobić? — Głos Taehyunga się podniósł, jakby tracił chłodne myślenie. Rzadko się to działo, zazwyczaj tylko w mojej obecności. — Mam porzucić całe dziedzictwo? Wybierać pomiędzy jedną rodziną a drugą?!
Przygryzłam wargę. Nie chciałam nigdy postawić go w tej sytuacji. Jednak to, co dzisiaj powróciło, sprawiło, że nie mogłam dłużej udawać, że wszystko jest okej. Kim Taehyung nie tylko był capo dei capi, ale przede wszystkim ojcem. Nasze dzieci go potrzebowały. Szczególnie Victor, który od zawsze był mocno związany z V.
— To nie jest rodzina — odpowiedziałam bezradnie.
— Jungmi! — spięłam się przez ton jego głosu. — To nie tylko biznes, dobrze o tym wiesz. Nie mogę po prostu odejść. Porzucić wszystko, na co ojciec i dziadek tak długo pracowali.
Nie lubiłam naszych kłótni. Tolerowałam mafijną rodzinę, choć nie popierałam ich działań. Wspierałam ukochanego, ale...
— Dzisiaj prawie zginęły twoje dzieci, do cholery!
Nie wytrzymałam. Chciałam wyrwać się z uścisku Taehyunga i po prostu zanieść apteczkę na swoje miejsce. Ledwo powstrzymywałam łzy, które niczym nieproszony gość, pojawiły się na linii wodnej oka. V to zauważył i westchnął głośno. Następnie jego twarz nabrała spokoju i po prostu ucałował moje czoło.
— Przepraszam — wyszeptał. — Tak bardzo przepraszam.
Czułam, jak miękkie usta zaczęły schodzić niżej. Oddech omiótł moją twarz, a pocałunki sunęły po policzkach, kąciku ust i szyi. Każda nasza kłótnia raniła oboje, aczkolwiek teraz odrzuciłam wszystko na bok. Liczył się tylko on, Kim Taehyung całujący moje niecierpliwe wargi.
Poczułam jego dłonie na talii. Jednym płynnym ruchem, uniósł mnie i położył na łóżku. Obdarowywał pocałunkami szyje i dekolt, natomiast wplątałam palce w jego ciemne włosy. Jęknęłam, gdy językiem nakreślał niewidzialną ścieżkę, którą podążał. Ciepło jego ciała, oddech, puls. Wszystko odczuwaliśmy, przygnieceni wzajemnym pożądaniem. Jego ręka ponownie przylgnęła do mojej tali. Chciałam się cofnąć i odwrócić. Taehyung jednak szybko mnie złapał, unosząc palcem mój podbródek. Spojrzał filuternie w oczy i zapytał:
— Pragniesz mnie?
Jego twarz była tak blisko, że gdybym chciała, mogłabym go pocałować. Ciepły oddech, który dotknął moich ust, zupełnie zbił mnie z tropu, gwałtownie i namiętnie, zapominając o wszystkim, co mnie dziś dręczyło. Zadowolony uśmiech i przenikliwie spojrzenie ostatecznie mnie onieśmieliło. Wpatrywałam się w niego cały czas walki, a teraz mogłam machnąć na wszystko ręką i przylgnąć do niego tak, jak od dawna chciałam, całując go chciwie w usta. Silne palce Taehyunga ścisnęły materiał spodni na moich pośladkach, przesuwając go w górę. V szybko jednak uwolnił mnie z ubrań, chcąc jak najszybciej zobaczyć mnie nago, gotową i otwartą. W pewnej chwili jednak, oderwawszy się od niego, zaprotestowałam.
— Poczekaj... Nie tak szybko.
— To ostatnia rzecz, jaką chciałbym teraz usłyszeć — odparł zamroczony przyjemnością.
— Chcę się tobą nacieszyć.
Jednym ruchem zsunęłam z niego rozpiętą koszulę. Zaraz potem pocałowałam go delikatnie w zranione miejsce. Raz, drugi, trzeci... Centymetr po centymetrze, pieściłam jego gładką, ciepłą skórę. V zdecydowanym ruchem wplótł palce w moje włosy. Miałam wrażenie, że teraz wystawiam jego cierpliwość na próbę. Ale podobało mi się to. Delektowałem się tym, jak mnie pragnął, a jego arogancja słabła, ustępując miejsca pierwotnemu pożądaniu. Dzieci spały w drugim pokoju. Teraz byliśmy tylko my i wiążące nas przyciąganie. Moje usta zaczęły wędrować w dół jego torsu, a potem jeszcze niżej. Mięśnie napięły się, gdy dotarłam do linii spodni. Patrzył na mnie z góry jak zahipnotyzowany.
— Kiedy tak przede mną siedzisz... — jęknął gardłowo. — Naga, dostępna, moja... Tracę głowę. Ale lubię, kiedy prowadzisz. Strasznie cię teraz pragnę, a ty za to masz ochotę się ze mną podrażnić.
— Może.
— Jakby to była kara.
Nie chciałam, by tak uważał. Od razu moja dłoń znalazła się na jego udzie, po czym powędrowała nieco wyżej. Przejechałam mocniej po wybrzuszeniu na jego spodniach. Po pokoju rozległo się ledwo słyszalne westchnienie. Podobała mi się jego reakcja i chciałam więcej.
Taehyung musiał pomyśleć to samo. Położył delikatnie dłoń na moich włosach, głaszcząc je, przybierając między nimi palcami. Był ciekaw, co zrobię dalej. Natomiast moje, niecierpliwe, wyszły zza ściągaczy jego spodni, zsuwając je w dół. Moim oczom ukazała się twarda i gorąca strzelistość. Wtedy coś mną szarpnęło w podbrzuszu i natychmiast zapragnęłam ponownie poczuć go w sobie. Oczekiwanie, które dręczyło nas oboje, działało niczym najmocniejszy afrodyzjak.
Opóźniając moment połączenia, tylko potęgowaliśmy wzajemne pożądanie. Na zespolenie było jednak za wcześnie. Ująwszy w dłonie nasadę penisa, zbliżyłam go do moich ust. Powoli i delikatnie przejechałam językiem po czubku, smakując jego aksamitną skórę. Zjechałam niżej, w dół żylastego pnia i spokojnie wróciłam na górę.
Taehyung nie spuszczał wzroku z mojej twarzy. Jego zamglone spojrzenie mówiło mi, że był całkowicie skupiony na mnie i własnych doznaniach. Kiedy wzięłam jego lśniące berło do ust, przygryzł wargę, tracąc nieco zimnej krwi. Przesunął biodra lekko do przodu, by wsunąć się choć trochę głębiej między moje usta.
Nie opierałam się, rozchylając się nieco szerzej.
Nie byłam w stanie zmieścić całej jego długości, ale chłonęłam z pożądliwością każdy centymetr, który mogłam. Spojrzałam w górę, ciekawa jego reakcji. Nie mogąc dłużej wytrzymać, V jęknął, rozkoszując się okazaną mu pieszczotą. Delikatnie pogłaskał mnie po twarzy, odurzony dokładnością, z jaką przesuwałam się po nim, od szerokiej nasady po sam nabrzmiały szczyt.
— Dość tych tortur... — jęknął z fascynacją. — Chodź tu.
Pociągnął mnie za ramiona i uniósł, po czym na sobie posadził. Owinęłam nogi wokół jego torsu i wtuliłam się mocno, zasysając się w jego usta, zachłannym pocałunkiem. Przycisnąwszy mnie do siebie, trzymał rękami za biodra, zaśmiał się prosto w moje usta
— Teraz ja prowadzę — zaśmiał się prosto w moje usta. — Żono.
— Lepiej się pośpiesz, bo jeszcze odzyskam kontrolę.
Nie musiałam mu tego powtarzać. Pomimo kilku lat małżeństwa, V wciąż pragnął mnie tak bardzo, jak ja pragnęłam jego. Wszedł we mnie jednym głębokim pchnięciem. Czując ten napór, wygięłam się w łuk, odrzucając głowę w tył. Wszystko w moim ciele drżało z przyjemności, której tak potrzebowałam przez cały długi wieczór. Uczucie wypełnienia i najintymniejszych bliskości porażał nasze zmysły.
Marzyłam na jawie, pragnąc, aby to doznanie nigdy nie przeminęło. Jego powolne, ale mocne uderzenia biodrami wydarły z moich ust niski jęk, który natychmiast został stłumiony gwałtownym pocałunkiem. Miałam wrażenie, że przestałam istnieć w tę noc, znajdując się ponownie w morzu rozkoszy. Wolna od wszelkich myśli, uprawiałam seks z mężczyzną, którego kochałam nad życie.
Przez lata Taehyung poznał moje ciało tak, jakby codziennie go dotykał. Nie musiałam nic mówić, doskonale wiedział, co i jak robić. Lekko przyśpieszając tempo, ścisnął w silnej dłoni jedną pierś, po czym polizał stwardniały sutek, zostawiając na nim mokry ślad. Drugą ręką mocno przetrzymywał mnie na sobie. A mi nadal było mało i w końcu zaczęłam poruszać biodrami, aby mógł uderzyć głębiej, energiczniej, szybciej.
Taehyung zauważył to i rozciągnął usta w uśmiechu. Im szybciej i mocniej się we mnie posuwał, tym bardziej narastało elektryzujące nas napięcie. Odurzające i słodkie, od którego chciałam i musiałam jak najprędzej się uwolnić. Nie wiedziałam kiedy, oboje straciliśmy kontrolę, całkowicie ulegając bezgranicznej namiętności. Z każdym kolejnym szturmem jego otwartej męskości, zbliżam się do końca przy akompaniamencie jęków, które wydostawały się z moich ust, jeden po drugim. Na chwilę przed finałem Zaczęliśmy szczytować, zatracając się w gwałtownym przypływie przyjemność. Było nam zbyt dobrze, bym mogła teraz myśleć o tym wszystkim, co się wydarzyło.
Po wszystkim, kiedy padłam obok niego, spędziliśmy kilka minut w ciszy kompletnie wyczerpani.
— Kocham to, że każdej nocy kładziemy się razem do łóżka. Że przytulam cię od tyłu i słyszysz mój oddech.
Odwróciłam twarz w jego stronę. Onyksowe tęczówki bacznie mi się przyglądał, a silna dłoń złapała mnie i przyciągnęła bliżej. Przez moment nie wiedziałam, co zrobiłabym bez niego. Gdybyśmy stracili to, co zostało nam ponownie dane.
— Masz rację — ciągnął dalej. — Powinienem odejść. Dla ciebie i dla dzieci.
— Taehyung...
— Tak bardzo skupiłem się na przeszłości — jego ton przybrał zbyt smutną barwę. Serce zaczęło się łamać. — Że zapomniałem o tym co jest tu i teraz. Popełniłem w swoim życiu zbyt wiele grzechów, abym mógł normalnie żyć.
Ponownie się podniosłam i usiadłam na nim okrakiem. Tym razem chwyciłam jego dłonie i podniosłam do góry, tak aby miał je nad głową. Czułam, jak dostaję władzę i teraz to on, wielki capo dei capi jest na mojej łasce.
— Jesteś wspaniałym ojcem i mężem — powiedziałam stanowczo. — Poradzimy sobie ze wszystkim, razem. Jednak obiecaj mi, że cokolwiek się stanie, Jimin, Victor i Hyejin będą mieli zapewnioną opiekę. Nasze dzieci muszą być bezpieczne, o nic więcej nie proszę.
Popatrzyłam w jego oczy. Onyks został zastąpiony kasztanowym brązem, a po chwili poczułam ciepłe, opuchnięte wargi. Była to niema obietnica, że Kim Taehyung już nigdy nie pozostawi swojej rodziny.
Od Autorki: A witojcie! Dzisiaj mała rocznica. Mianowicie 26 października 2023 roku Niszczyciel miał swoją premierę. Mam nadzieję, że tym bonusem sprawiłam Wam przyjemność.
Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top