Rozdział 34
*Cole*
Władca Mroku był już u nas tydzień. Nie nosi już czarnych ubrań... i w ogóle chodzi uśmiechnięty. Dla Seliel i reszty wliczając mnie jest bardzo miły. Rana już się prawie zagoiła. Większość z naszej drużyny obdarzyła go pełnym zaufaniem, jednak ja... nie. Nadal mam co do niego wątpliwości. Codziennie znika na godzinę lub dwie, a później wraca jakby nigdy nic. Śpi on w pokoju sensei'a. Nie wiadomo jak, ale zmieściło się tam jeszcze jedno łóżko.
Zmierzałem do pokoju Kai'a i Nyi. Musiałem w końcu komuś powiedzieć o moich podejrzeniach. Zapukałem do drzwi. Po chwili otworzył mi szatyn.
- Cześć, masz chwilę? - spytałem.
- Pewnie! - uśmiechnął się. - Wchodź.
Usiadłem na łóżku Nyi.
- Gdzie twoja siostra? - spytałem.
- Poszła gdzieś z Jay'em - wywrócił oczami.
Zaśmiałem się pod nosem.
- Co się dziwisz, w końcu są razem
- powiedział.
- Ja się dziwię? Nie... zdaje ci się - prychnął.
- Słuchaj... - zacząłem.
Nie mogłem się zbytnio wysłowić.
- Noo? Co jest? - dopytywał Kai.
Westchnąłem.
- Chodzi o Jeff'a. Mówił, że niby nie jest już zły i w ogóle... ale nadal mi coś nie pasuje...
- Co masz na myśli? - ciągnął Kai opierając się o ścianę.
- Zauważyłeś może, że codziennie znika na kilka godzin? - oznajmiłem.
- No w sumie... - zastanowił się szatyn. - A później jak wraca zachowuje się jakoś dziwnie.
- Dokładnie! - przytaknąłem. - Wydaje mi się, że on coś knuję... Tylko nie za bardzo wiem co.
- A nawet gdyby... to Seliel i tak w to nie uwierzy. Uważa, że ojciec jest i zawsze był jej kochanym tatą - rzekł zamyślony Kai.
- No właśnie - złapałem się za głowę. - To wszystko moja wina... mogłem siedzieć cicho i po pożarze się nie odzywać!
- Nie mów tak - szatyn usiadł koło mnie. - Po prostu się o nią martwisz. To normalne.
- Tylko ona nie może tego pojąć - zażenowałem się.
- Ee tam, nie przesadzaj. Nie długo wszystko powinno się wyjaśnić. A tymczasem... musimy czekać. Bez dowodów niczego nie zwojujemy - złapał mnie za ramię.
- Mhm - mruknąłem.
- Idziemy do sensei'a? - spytał. - Jeżeli mamy mieć dowody, to musimy mieć go na oku.
- Okej - oznajmiłem wstając z łóżka przyjaciółki.
Razem ruszyliśmy w stronę mieszkania Wu.
***
Doszliśmy do ślepego zaułka. Rozejrzeliśmy się, czy nikt nie idzie w naszą stronę po czym Kai nacisnął guzik, który był w ścianie. Wejście się pojawiło. Weszliśmy do środka.
- Witajcie! - oznajmił sensei czytając jakiś zwój.
- Cześć wam! - pomachał nam Jeff.
My tylk się uśmiechnęliśmy.
Seliel również była w tym pokoju. Do Kai'a posłała promienny uśmiech do mnie za to... szczerze mówiąc to nawet na mnie nie spojrzała.
Ja usiadłem na krześle koło sofy, a Kai na kanapie Sensei'a Wu.
- I jak się czujesz? - spytał podejrzliwie szatyn.
- Nie jest źle. Rana nadal trochę mnie boli, ale da się żyć - zaśmiał się.
- Aha... - zacząłem. - A powiedz... - spojrzałem ukradkiem na Kai'a. On posłał mi tylko pytające spojrzenie. - Zauważyłem, że czasami znikasz w ciągu dnia na kilka godzin.
- Znika, bo czasami jeździ do lekarza - wtrąciła różowowłosa.
- Tak, albo idę się gdzieś przejść. Oczywiście nie za daleko internatu. Nie chcę, żeby córka się o mnie martwiła - spojrzał na nią dumny.
- Hejka sknerusy! - krzyknął wchodząc do pokoju Jay. - Co tak siedzicie?
- Rozmawiamy nie widać? - zażenowałem się.
- A no nie - wytknął mi język.
Za nim wszedł jeszcze Zane i Lloyd.
- O czym tak gawędzicie? - dopytywał się Zane.
- O życiu - uśmiechnąłem się sztucznie do Władcy Mroku.
- Tak sobie właśnie myśleliśmy... - Lloyd popatrzył na Zane'a. Ten wskazał mu, żeby kontynuował. - Może zrobilibyśmy dzisiaj jakąś noc filmową czy coś? Bo w końcu niedługo są egzaminy końcowe...
- No właśnie - powiedział Kai. - Dobry pomysł.
- Ooo jak nocowanie to na pewno nie beze mnie - zaśmiał się Wu.
Popatrzeliśmy na niego zdziwieni.
- No co? Staruszek nie może się zabawić? - popatrzał na nas.
Wybuchnęliśmy śmiechem. Jay tarzał się po podłodze *Jay tarzan haha*.
- D-dobrze - Lloyd otarł łzy z twarzy. *łzy po się popłakał ze śmiechu, żeby nie było xd*
- Niech będzie - zaśmiał się znowu Jay.
- Ja też mogę się dołączyć? - spytał Jeff.
- Pewnie - rozpromieniła się Seliel.
Jaka ona jest śliczna, kiedy się uśmiecha...
- To dzisiaj? - dopytywał się Zane.
- Możecie spać tutaj. Nie będziemy przecież przemęczać Jeff'a - rzekł Wu.
- Dobrze, to w takim razie dzisiaj około dwudziestej tutaj - uśmiechnął się Zane.
- Zaprosicie też resztę dziewczyn? - spytał Kai.
- No ba, jasne - prychnął Lloyd.
- To w takim razie zbierajcie się i szykujcie kołdry - zaśmiał się Sensei. - Bo w końcu jest już 18.
Wszyscy oprócz Seliel na zawołanie wyszliśmy z pokoju.
- A wy od kiedy lubicie gdzieś nocować? - zdziwił się Kai.
- Nie lubimy - wtrącił Jay. - Ale to część planu.
- Jakiego planu? - coraz bardziej wszystko mnie dziwiło.
- Wydaje nam się, że Jeff nadal jest zły - szepnął do nas Zane.
- Nam tak samo - oznajmiłem równocześnie z Kai'em.
- Ale co to nam da? - spytał mistrz ognia.
- To, że będziemy go mieli na oku. Nie zamierzamy spali. Po prostu dopilnujemy, aby nikomu się nic nie stało - rzekł Zane.
- Ale równie dobrze mógłby i wczoraj kogoś zabić - powiedziałem.
- Uwierz zielonemu ninjy - oznajmił poważnie Lloyd. - Mam po prostu takie przeczucie.
- A co z dziewczynami? - wtrącił z innej beczki Jay.
- Skylor, Nya i Pixal będą w pogotowiu w pokoju rudowłosej - ponownie szepnął Zane.
- A Seliel? Co z nią? - byłem lekko wzburzony.
- Ona nie opuści go na krok. Musi tam zostać - westchnął Lloyd.
- Dobra, to za 2 godziny u sensei'a - oznajmił Kai oddalając się od naszej grupki.
Reszta uczyniła to samo.
2 godziny później...
*Kai*
- Wszystko gotowe? - spytałem dziewczyn.
Byłem w pokoju mojego bursztynka. Nya i Pixal też już tam były.
- Tak - oznajmiła Nya. - Mamy telefony, więc jak coś to dzwońcie.
- To super - rzekłem wychodząc z pokoju.
- Kai... - usłyszałem przed wyjściem głos Skylor.
- Tak? - spytałem uśmiechając się.
- Uważaj na siebie - dokończyła za nią Nya.
- Będę moje panie - zaśmiałem się i wyszedłem z pokoju.
***
Wszyscy zebrali się już w mieszkaniu sensei'a.
- Cześć - powiedziałem wchodząc.
- Hej - odpowiedzieli mi chłopacy.
- A gdzie dziewczyny? - spytał Jeff.
- Nie chciały przyjść - odpowiedziałem obojętnie.
Zauważyłem że Seliel lekko się zasmuciła.
Sensei i Jeff siedzieli na swoich łóżkach. Cole zajął miejsce na krześle. Reszta rozłożyła się na podłodze. Również tak uczyniłem.
- Too co oglądamy? - spytałem.
- Horrory! - krzyknął Jay.
- Wszyscy się zgadzają? - Wu popatrzał na wszystkich po kolei.
Pokiwaliśmy twierdząco głowami.
***
*Cole*
Jest około drugiej nad ranem.
Wszyscy powoli przysypiają. Mieliśmy pilnować Jeff'a, a już Jay odpadł.
Za moment Zane także uśnie. Postanowiłem wyłączyć film. Usiadłem na krześle. Było one osunięte w róg pokoju, także w ogóle nie było mnie widać.
***
Wszyscy już posnęli. Najdłużej trzymał się o dziwo Sensei i Zane z Kai'em.
W ogóle nie chciało mi się spać. Praktycznie rzadko kiedy mrugałem.
Kiedy poczułem zmęczenie coś się poruszyło. Usłyszałem czyjeś kroki. Była to sylwetka dziewczyny. Seliel. Nagle upadła z hukiem. Chciałem jej pomóc, ale zapomniałem, że ja normalnie powinienem teraz spać.
- Ssss - syknęła.
Patrzyła na swoją rękę.
Może sobie ją rozcięła?
Podeszła do szafki znajdującej się przy drzwiach. Zaczęła czegoś szukać. Nagle znowu coś się poruszyło. To był... o nie... Władca Mroku. Podniósł się cichaczem do pozycji siedzącej. Później wstał zaczął podchodzić do dziewczyny. Wyjął coś z kieszeni. Zabłyszczało mi coś w świetle księżyca. To był nóż! Kiedy miał się zamachnąć aby prawdopodobnie zabić Seliel od tyłu rzuciłem się na różowowłosą, aby uniknęła noża.
- Niee! - krzyknąłem.
Poczułem ogromny ból. Później widziałem tylko ciemność.
*Jay*
Ktoś krzyknął. Szybko podniosłem się i pobiegłem do włącznika światła. To co zobaczyłem zamurowało mnie. Cole nieprzytomny z nożem w brzuchu. Koło niego mnóstwo krwi. Drzwi były otwarte. Brakowało jedynie Władcy Mroku! Seliel leżała z rozciętą ręką.
- Wstawajcie! - krzyknąłem. - Ten palant chciał nas wszystkich pozabijać!
Jak na zawołanie wszyscy się obudzili.
- Szybko, trzeba go gonić! - zlecił Kai wybiegając z pokoju.
- Seliel, proszę zajmij się Cole'em - powiedziałem zmartwiony do różowowłosej.
Ona lekko pokiwała głową.
*Seliel*
- Cole! - zaczęłam płakać. - To wszystko moja wina! Gdyby nie ja nic by się nie stało! P-przepraszam!
Przytuliłam go, tak aby nie wbić bardziej noża.
Zadzwoniłam po pogotowie.
- Nie mogę nic zrobić... Cole! Przepraszam!
*Zane*
Szybko wybiegliśmy na zewnątrz szkoły. Kai zadzwonił do Nyi. One też już pewnie biegły w stronę wyjścia.
Władca Mroku uciekał. Dopiero co wybiegł ze szkoły.
- Ninja Go! - krzyknęliśmy przebierając się w nasze stroje ninja.
- Ogień! - usłyszałem jak Kai strzela do niego.
- Błyskawice! - Jay również posyłał tam duże fale energii piorunów.
Staraliśmy się z nim walczyć. Nie było zbyt prosto. Znowu miał na sobie ten mroczny strój niosący za sobą postrach. W międzyczasie dołączyły do nas dziewczyny *oprócz Seliel*.
Krzyknął tak głośno, że odrzuciło nas do tyłu. Wylądowaliśmy na ścianach szkoły.
- Musimy to jakoś inaczej rozegrać - powiedziała Nya rozmasowując obolałe miejsce na głowie.
- A gdyby... - wpadł na pomysł Lloyd. - Róbcie to co ja!
Pobiegł szybko w stronę Władcy Mroku, aby być jak najbliżej jego.
- Energia! - posłał dużą falę mocy
- Ogień! - Kai zrobił to samo.
- Błyskawice!
- Lód!
- Bursztyn!
- Woda!
- Metal!
- I tak mnie nie zniszczycie! - krzyknął ochrypłym głosem. - Brakuje wam swojego przyjaciela i mojej jakże kochanej córki.
Nagle zdarzyło się to czego nikt by się nie spodziewał. Seliel stała na progu szkoły. Cała zapłakana, ale w jej oczach było widać złość i wściekłość.
- Mrok! - krzyknęła posyłając w niego największą fale mocy jaką była w stanie.
- AAAAAA! JAK TO!? - krzyczał Władca Mroku. - JESZCZE SIĘ SPOTKAMY NINJA!
Po chwili zniknął. Po prostu rozpłynął się w powietrzu.
Wszyscy polecieliśmy do tyłu. Znowu widziałem tylko ciemność.
***
*Seliel*
Poczułam jak ktoś mną trzęsie. Otworzyłam oczy. To był Jay.
- Wszystko dobrze? - spytał się troskliwie.
- Chyba - powiedziałam.
Podniosłam się chwiejnie.
- Gdzie Cole!? - wystraszyłam się.
- Zabrało go pogotowie - oznajmił zasmucony.
- A co z resztą? - dopytywałam się.
- Powierzchowne rany - stwierdził pokazując mi swoją rękę. Od zewnętrznej strony nie miała skóry. Zniesmaczyłam się.
- To przez moc - wyjaśnił. - Zbyt duże użycie spaliło nam skórę. Ty też tak pewnie masz.
Popatrzałam na swoje ręce. Rzeczywiście były pozdzierane.
- Idź do ratowników - oznajmił. - Któryś na pewno ci pomoże.
Dopiero teraz zauważyłam ile wokół znajdowało się karetek i policji.
Ucieszyłam się, gdy zauważyłam, że wszyscy żyją.
Cole... tylko żeby przeżył...
Tam tam tam! I ten polast xd Oto ostatni rozdział... został nam jeszcze epilog. Piszcie jak wam się podobał ten rozdział. I ogółem to pobiłam swój rekord!! Około 1600 słów!! Bijcie brawo!!
Biedny Cole... ale jeszcze epilog więc... coś się zmieni xd PS. Patrzcie na media :D Kocham tą piosenkę ;*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top