Rozdział 2 - Niechęć

- Pixal! Chodź, zobacz! 

Nya poczekała aż przyjaciółka podejdzie, po czym wystawiła dłonie nad jabłko. Obracając je powoli od środka wierzchem do góry wydobyła z jabłka cały sok, który strużką przepłynął między jej dłoń, zanim odwróciły się całkowicie. Gest był szybki i wyćwiczony, wszystko szło sprawnie, tak że jabłko było teraz suchym ogryzkiem, a nad dłońmi Nyi unosiła się złota kula cieczy, mieniąc się wesoło w promieniach słońca. 

- Wow... - szepnęła oczarowana Pixal.

Nya przełożyła prawą dłoń nad kulę soku, po czym przesuwając ją w prawą stronę przelała ciecz wąskim strumieniem do kubka. 

- Spróbuj - powiedziała, podając przyjaciółce kubek. 

Pixal skosztowała. Oczy otworzyły jej się szerzej, a na ustach zagościł uśmiech podziwu. 

- To jest pyszne! 

Nya wzięła od niej kubek i wypiła trochę. Cmoknęła głośno. 

- Dodałabym trochę cukru... 

- Nie, takie jest w sam raz. 

- Tak myślisz? 

- Mhm. Tylko schłodziłabym to trochę. Daj. 

Zabrała jej kubek, po czym objęła go dłońmi dookoła i mocno przytrzymała. Na ściankach naczynia zaczęły pojawiać się drobniutkie kropelki wody.

- Teraz spróbuj - powiedziała, oddając jej kubek. 

- Mmm.... Teraz jest idealne - mruknąła Nya, kosztując. - Pracując w teraz sposób ty, ja i Skylor robiłybyśmy sok o wiele szybciej i o wiele lepiej - dodała, odkładając kubek. - Koniec z tym wstrętnym miąższem. Koniec ze żmudnym wyciskaniem jabłek. I będziemy miały więcej czasu dla siebie. 

Zamyśliła się przez chwilę, patrząc na oszroniony kubek.

- Właściwie to jak to jest, że ty i Zane macie tą samą moc? Myślałam, że może być tylko jeden potomek, który ją dziedziczy. Po za tym ty przecież wcześniej nie miałaś mocy. I ej Zane jest Nindroidem! Jak mógł ODZIEDZICZYĆ moc? 

- Dobra, nie wszystko na raz - śmiała się Pixal. - Wiesz to dość skomplikowane. Długo by opowiadać... 

- Mamy czas - uśmiechnęła się Nya, odwracając się do blatu i kładąc na niej kolejne jabłko. - Przystaw mi kilka słoików. Ja będę je napełniać, a ty je zakręcaj i ochładzaj. I mów w między czasie, chętnie posłucham. 

Pixal mruknąła w zamyśleniu podstawiając jej słoik. 

- To może od początku... 

Nagle przerwał jej ostry trzask drzwi wejściowych. 

- Możesz za mną nie chodzić! Ty nigdy nie  potrafisz ustąpić! 

- I nie mam takiego zamiaru! Obraziłaś mnie, żądam przeprosin! 

Dziewczyny spojrzały po sobie. Te krzyki oznaczały tylko jedno: Seliel i Skylor znowu się kłócą. Pytanie tylko o co tym razem? 

- Nie mam cię za co przepraszać! 

- Owszem masz! 

- To była szczera prawda i dobrze wiesz, że tak jest! Nie będzie tu z ciebie żadnego pożytku, bo pytam się: co ty potrafisz? No?  Co potrafisz? Nic! Przyznaj się, jesteś tu tylko dlatego, że Cole cię lubi! 

- To nie prawda! 

- Dobrze wiesz, że tak! Co z ciebie za pożytek,  potrafisz tylko zbierać jabłka i ładnie wyglądać!

- A ty nawet tego nie potrafisz! Gdyby Kai w pełni sobie uświadomił, czyją córka jesteś, nawet by nie spojrzał na tę kurę od klusek! 

- Pogadamy kiedy indziej - powiedziała Pixal. - Trzeba je uspokoić zanim się pobiją.

Nya skinęła głową. Obie wybiegły z kuchni. 

- Co się znowu dzieje? - Miriam wyprzedziła je w drzwiach. - Dziewczyny, nie możecie wytrzymać chociaż pięciu minut, nie gryząc się nawzajem? 

Miriam była potomkinią Toxine. I miała charakter, jak każda z tu obecnych. Ale, trzeba jej to przyznać, miała dobre serce. Zawsze gdy dziewczyny się kłóciły, była pierwsza na miejscu i próbowała za wszelką cenę je uspokoić. Dzisiaj chyba jej się nie uda...

- To ona zaczęła! - wrzasnęła Seliel. 

- Nie musiałam, ona sama się nakręciła, katarynka - stwierdziła Skylor, krzyżując ręce na klatce. 

- Po pierwsze, nie musicie się drzeć - odezwała się Miriam. - A po drugie...

- Gdzie jest Misako? - spytała Pixal. 

- W ogrodzie, została zbierać jabłka - odparła Skylor. 

- I zostawiłyście ją tam, żeby sama odwalała za was całą robotę?! - wkurzyła się Miriam. - Nie wstyd wam?! 

- Ona sama kazała nam tu przyjść, żebyśmy się uspokoiły - odrzekła Seliel. 

- Ale ona wolała się jeszcze trochę nawydzierać na mnie - dodała Skylor. 

Seliel zrobiła się czerwona ze złości. Już miała coś odwrzasnąć, gdy Nya postanowiła wreszcie wkroczyć do akcji. 

- Stop! Dość! Razem się nie uspokoicie! Skylor idzie z nami do kuchni, a Seliel wraca do Misako. 

- Skończyłam już układać słoiki w piwnicy, mogę pomóc - zaproponowała Miriam. 

- Świetnie - ciągnąła dalej Nya. - To pójdziesz z Selien i pomożesz jej się uspokoić, zbierając jabłka z Misako. Macie przemyśleć to wszystko, ogarnąć się i przeprosić. Czy wyrażam się jasno? 

- Nie - powiedziały obie. 

- To świetnie. Zatem do roboty - ucięła krótko Nya, zaciągając Skylor do kuchni. - Chodź, Pixal. 

Nindroidka posłusznie podążała za przyjaciółką. Reszta dziewczyn wyszła na dwór. 

Gdy były już w kuchni, Nya stanęła naprzeciw Skylor i wydarła jej się w twarz: 

- Musicie się wiecznie kłócić o takie bzdety?! 

- Nie o bzdety. Po prostu uważam, że nie powinno jej tu być. 

- Bo co? Bo nie ma mocy? 

- Dokładnie. 

Nya westchnąła. 

- Skoro tu jest... - zaczęła nieśmiało Pixal. - Skoro trenuje razem z nami, to chyba znaczy, że ma moc, tylko jej jeszcze nie odkryła. Może z Roninem jest podobnie? 

- Nie wiem - przyznała Skylor, wzdychając. - Może tak... Ale nawet jeśli nie, to i tak nie powinnam na nią krzyczeć... 

- O, idziemy w dobrym kierunku - rzekła Nya, uśmiechając się krzywo. 

- Wiem, ale... - Skylor przetarła sobie twarz dłonią, namyślając się. - Nie wiem co się ze mną dzieje. To nie w moim stylu. To nie jestem ja. Może Selien ma rację? Może naprawdę mam coś z ojca... 

- Nie mów tak - powiedziała Pixal, przytulając ją. - Wiesz, że to nie prawda. 

- Ale jeśli jednak tak... Zobacz, jak ją skrzywiłam. Jestem potworem... 

Samotna łza spłynęła po jej policzku i rozbiła się o podłogę. Za oknem, kilka metrów od domu, pod rozłożystą jabłonią, Miriam przytulała płaczacą dziewczynę o różowych włosach, a stojąca nad nimi Misako patrzyła na nich, a przez jej głowę przeszła ta sama ponura myśl, która dręczyła teraz Nyę w kuchni: 

Mrok nadchodzi. Przenika przez nas i robi się coraz silniejszy. 

Jak z tym walczyć? 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top