Rozdział 6

Lloyd wrócił do klasztoru około 16. Jego przyjaciele ćwiczyli właśnie na zewnątrz.
- Nareszcie jest... Lloyd co się stało? - spytała Nya, gdy zobaczyła jego czerwone od płaczu oczy. Chłopak zapomniał przywołać się do porządku przed wejściem do klasztoru i teraz wyglądał jak upiór. W ręce trzymał zwinięty w rulon i zmięty list.
Bez słowa przeszedł obok patrzących na niego ninja i udał się do swojego pokoju.
Rzucił się na łóżko, cały czas próbując uspokoić burzę myśli i uczuć w jego głowie. Łzy ponownie zaczęły płynąć po jego twarzy.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
Lloyd nie odpowiedział. Po chwili usłyszał głos matki - Wyjdź do nas skarbie. Albo pozwól mi wejść.
Przez dłuższą chwilę panowała cisza, w której chłopak zastanawiał się co zrobić.
Wreszcie wstał, podszedł i otworzył drzwi. Na zewnątrz stała tylko Misako. Gdy tylko go zobaczyła, podeszła i przytuliła go. Chłopak zrobił to samo.
- Zaraz przyjdę - powiedział, gdy Misako puściła go i odsunęła się nieco i udał się do łazienki, aby przemyć twarz.

Po chwili był w salonie, gdzie byli już wszyscy. Patrzył na nich przez pewien czas, nie wiedząc jak zacząć. Z pomocą przyszła mu Nya.
- Chodzi o Harumi, prawda? - spytała łagodnie.
Lloyd popatrzył na nią zszokowany.
- Borg zadzwonił i powiedział, że coś jest z tobą nie tak - zaczęła wyjaśniać - Mówił, że chcesz sprawdzić ruiny po budynku, który stał obok wierzy. Połączyłam to z informacjami, które znaleźli Zane i Pixal.
- Lloyd jeżeli coś się dzieje powiedz nam - powiedział Kai - Pomożemy Ci.
- Właśnie - odpowiedziała reszta.
- N-no dobrze - wydusił w końcu zielony ninja i opowiedział im wszystko, po czym pokazał list.
- Hmm... - zastanowił się sensei - To dość nieprzewidywane i interesujące.
- Idziemy z tobą - rzucili Jay, Kai i Cole.
- NIE - zareagował gwałtownie Lloyd, ale szybko się opamiętał - Nie. Chcę to załatwić sam. Nawet jeżeli... Jeżeli to ona.
- Lloyd jesteś pewny? - spytała Skylor - Wiesz, że to może być pułapka.
- I dlatego pójdę sam. Muszę iść sam. Pamiętajcie, że musimy jeszcze znaleźć Synów Garmadona i tego nowego kolesia.
- A ona może to wiedzieć - powiedział Zane.
- Nawet jeśli tak to skąd pewność, że powie to Lloydowi? - zauważył Jay.
- Nie mamy pewności - powiedział Lloyd - Dlatego MUSZĘ się z nią spotkać.
- Niech tak będzie - oznajmił Wu - Bierzmy się do pracy. Szkoda czasu.
Wszyscy zaczęli się rozchodzić. Lloyd chciał wrócić do pokoju, ale zatrzymała go matka - Jesteś pewien?
- Będzie dobrze - powiedział - Obiecuję.
Misako pokiwała głową i przepuściła syna.

Lloyd popatrzył na zegar. Była 16:40.
Przebrał się w czarne joggery, zieloną podkoszulkę i ciemnozieloną bluzę z kapturem oraz ubrał zwykłe czarne tenisówki. Odłożył list, rzekomo od Harumi na biurko i wyszedł z pokoju.
Udał się do centrum dowodzenia gdzie byli prawie wszyscy. Tylko Skylor i Kai byli w kuchni i szykowali posiłek.
Gdy go zobaczyli od razu spytali - Lepiej już?
Lloyd posłał im niepewny uśmiech i powiedział - Tak. Dzięki.
Na dole Zane i Pixal robili coś przy komputerze, Cole i Jay pomagali Nyi przy pojazdach, a sensei rozmawiał z Misako.
Chłopak podszedł do jednego z komputerów, zauważony przez matkę i Wu.
Zaczął przeszukiwać system w celu znalezienia nagrań z kamer w mieście i w więzieniu.
- I jak Lloyd? Wszystko dobrze? - zapytała Misako będąc już przy nim.
- Tak. Lepiej - odpowiedział.
- Czego szukasz? - spytał stojący obok sensei.
- Nagrań z monitoringu z więzienia. Mam nadzieję, że coś zarejestrowały - oznajmił chłopak - Może uda się znaleźć jakieś informacje. Jest.
Na ekranie wyświetliło się kilka okien z widokiem na więzienie. Pierwsze pokazywało pustynną drogę, dwa następne - zewnętrzny dziedziniec, a trzy ostatnie - korytarz i pomieszczenie z celami.
Nagle na pierwszym ekranie pojawiła się postać w czerni. Po chwili znikła i nastąpił wybuch.
Lloyd, Wu i Misako obserwowali poczynania postaci.

- Łoooo... - zawołał chłopak, gdy postać ściągnęła kaptur - Z nim to napewno się nie spotkaliśmy.
- Ja też niestety nie kojarzę kogoś takiego - oznajmił Wu.
- I w bazie danych całego Ninjago nic o nim nie ma - dorzucił siedzący nieco dalej Zane - Zupełnie jakby nie istniał.
- A co jeśli on nie pochodzi z Ninjago? - zauważyła Misako - Co jeśli pochodzi z innej krainy i jakoś się tutaj przedostał? Lub co gorsza, jeśli pochodzi z pierwszego wymiaru i ma jakiś związek z Oni?
Wszyscy popatrzyli na nią że zdziwieniem.
- Nie twórzmy niepotrzebnych teori - uspokoił wszystkich Wu - Przeszukam stare księgi. Może coś znajdę.
Jay już miał powiedzieć coś głupiego lecz w porę w drzwiach pojawił się Kai.
- Zapraszamy do stołu - oznajmił z uśmiechem, a po pomieszczeniu rozniósł się zapach posiłku.

Pięć minut później wszyscy siedzieli już przy stole. Jak zawsze panowała radosna atmosfera. Wszyscy rozmawiali i śmiali się. Tym razem wszyscy oprócz Lloyda. Gapił się w miskę makaronu i rozmyślał nad tym co się ma wydarzyć.
- Czy jest cała? Czy mi wybaczy to, że jej nie uratowałem? - głowę chłopaka zalewała masa pytań - A może to podstęp? I tak naprawdę przyjdzie tam pół gangu, żeby mnie złapać i kontynuować zemstę? Albo....
- Lloyd - zawołał z przeciwnej strony stołu Kai, wyrywając chłopaka z zamyślenia tak gwałtownie, że ten aż podskoczył. Wszyscy patrzyli w jego stronę, a on czuł, że robi się cały czerwony.
- Sensei, jak możemy pomóc Lloydowi? Przecież on się zamęczy - spytał Jay.
- Obawiam się, że jeśli nie potrafisz wyczyścić komuś pamięci, to nic nie możemy zrobić - wtrącił mechanicznym głosem Zane - Lloyd musi przejść przez to sam. My możemy tylko go wspierać w gorszych chwilach.
- Dam radę - powiedział zmęczonym głosem Lloyd - Naprawdę. Ale.... cieszę się, że jesteście.
- Zawszę będziemy - powiedzieli ninja, Pixal i Skylor, na co chłopak wreszcie się uśmiechnął.

Po posiłku Lloyd udał się do łazienki, aby wreszcie się umyć. Po skończonej kąpieli udał się do pokoju zmienił czarne joggery na ciemnozielone (w takim samym kolorze jak bluza).
Zerknął na zegar. Była 18:30.
- Mam jeszcze około godzinę - powiedział do siebie - Albo mniej.
Nagle uświadomił sobie jedną rzecz. Nie wiedział gdzie ma się odbyć spotkanie.
Szybko podszedł do biurka, na którym na szczęście wciąż leżał list i ponownie go przeczytał.
- Gdzie odbyła się twoja pierwsza randka z księżniczką - powtórzył na głos ostatnie zdanie, uderzając lekko pięścią w głowę - Pierwsza randka z Harumi?
Dłuższą chwilę, zastanawiał się nad tą małą zagadką.
- Biedne dzielnice - wykrzyczał w końcu - No tak.
- Czyżby ktoś nie wiedział, gdzie jest jego druga połówka? - zapytała rozbawiona Nya, stojąc w drzwiach. Lloyd aż podskoczył że strachu.
- Nya, na chwałę Pierwszego Mistrza Spinjitzu, czy ty musisz się tak skradać?!? - rzucił przerażony chłopak, próbując się uspokoić.
- Wybacz, musiałam - zachichotała dziewczyna - Zastanawiałam się czy wszystko dobrze.
- Ehhh.. Nie, nie jest dobrze. Boję się - oznajmił Lloyd i rzucił poddenerwowany - Świetnie legendarny zielony ninja się boi.
- Lloyd to normalne, że się boisz po tym co Ci zrobiła - zaczęła spokojnie dziewczyna - Ale może warto ją wysłuchać? Może rzeczywiście żałuje i chce przeprosić. Nie sprawić, że jej wybaczysz i zapomnisz. Ale pokazać, że wie, że postąpiła źle i chce to naprawić.
- Dzięki Nya - powiedział chłopak i przytulił ją -
- Nie ma za co. A i jeszcze jedno - powiedziała, gdy chłopak ją puścił i podała mu przedmiot - Weź to i załóż. Tak na wszelki wypadek. W bransoletce jest nadajnik. - chłopak popatrzył na nią zaniepokojony - Mówię na wszelki wypadek. Mam nadzieję, że się nie przyda.
- Oby - potwierdził Lloyd.
- Dobra już Ci nie przeszkadzam. Szykuj się - powiedziała Nya i ponownie się zaśmiała.

Nagle w jego głowie zrodził się pomysł. Wyszedł z pokoju i udał się do schowka.
- Mam Cię - powiedział i wyjął materiałowy worek. Był tak duży, że on sam by się do niego wmieścił. Następnie udał się do spiżarni. Było w niej mnóstwo owoców i ciastek. Załadował worek do 3/4 objętości i z uśmiechem na twarzy wyszedł z pomieszczenia.
- Ładnie to tak kraść jedzenie? - zapytała z uśmiechem na twarzy Skylor, stojąca w korytarzu. Obok niej stał Cole.
- To nie dla mnie - oznajmił Lloyd.
- Tak myślałem - rzucił czarny ninja i dodał podejrzliwym głosem i uśmiechem na twarz - Sam bym tyle nie zjadł. Czekaj czekaj, czy ty czasem nie idziesz za chwilę na ran...
- Cole - przerwał mu czerwony już Lloyd - To nie jest randka, okej? A jedzenie biorę dla biednych. Będę akurat przechodził obok dzielnicy.
- A więc tak chcesz zdobyć serce swojej damy - powiedziała dziewczyna, ledwo powstrzymując śmiech. Lloyd miał ochotę zapaść się pod ziemię.
- Ja tu umieram z przerażenia, a wy się jeszcze ze mnie nabijacie - rzucił oskarżycielskim, ale łagodnym głosem.
- Wybacz nam. Staramy się pomóc Ci się rozluźnić - oznajmił Cole.
- Doceniam, ale to niestety nie pomaga - stwierdził zielony ninja.
- Dasz radę. Już nie przeszkadzamy - powiedziała Skylor i oddaliła się wraz z Colem.
Lloyd postawił worek przy wyjściu z klasztoru i wrócił do swojego pokoju i usiadł na łóżku. W środku cały się trząsł.
- Dasz radę Lloyd - powiedział do siebie - Tyle przetrwałeś w swoim życiu. To też przetrwasz.
Kilka minut siedział w milczeniu. W końcu popatrzył na zegar. Było nieco po dziewiętnastej. Uznał, że już czas i wyszedł z pokoju. Worek o dziwo wciąż stał przy wyjściu. Za to nikogo nigdzie nie było.
- Pewnie szukają informacji - pomyślał chłopak, po czym wziął worek i wyszedł na zewnątrz. Przywołał smoka żywiołu i kątem oka zobaczył trzy dziewczyny stojące za drzwiami i przyglądając mu się z ukrycia. Zignorował je, wskoczył na smoka z workiem jedzenia i wzbił się w powietrze.
- Teraz już nie ma odwrotu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top