Rozdział 11

Wróciłem😁
I nawet udało się wypuścić rozdział o stałej porze. Jej.
Ale nie przedłużam już.

*******

POV Ukryty

Od godziny przemierzam te bagna w poszukiwaniu tych wojowników. I wciąż nikogo nie znalazłem. Zaczynam podejrzewać, że rzeczywiście nikt nie przeżył. Ale nie poddaje się.
- Moje plany muszą się spełnić - postanowiłem - Nie przegram. Nie znowu. Tym razem mi się uda.

POV Trzecioosobowy

Po 20 minutach zza horyzontu wyłoniło się kilka dziwnych budowli, a z czegoś przypominającego kominy unosił się siwy dym.
- Może jednak szczęście mi sprzyja - powiedział do siebie z uśmiechem na twarzy i ruszył w stronę zabudowań.
Po kilkunastu minutach dotarł do celu. Gdzieniegdzie dało się słyszeć sporadyczne odgłosy uderzania o siebie jakiś dwóch metalowych przedmiotów.
Ukryty nałożył kaptur i skierował się do największego budynku. Gdy wszedł do środka, usłyszał jakąś rozmowę. Ostrożnie uchylił drzwi i zajrzał do wnętrza kolejnego pomieszczenia.
Przy stole stojącym na środku pomieszczenia stały dwie postacie. Pierwsza była cała biała z nielicznymi fioletowymi "tatuażami" lub jakimiś symbolami. Nogi zastępował jej długi, również biały ogon. Biała postać znacząco górowała nad drugą, dzięki długiej szyi.
Druga postać była człowiekiem, prawdopodobnie mężczyzną, ale dziwnym. Jego skóra i bordowo-fioletowy strój i kaptur zdawały się emitować zieloną poświatę.
Nagle drzwi o które opierał się zakapturzony osobnik zaskrzypiały, na co dwójka przy stole gwałtownie się obróciła, trzymając już broń.
- Kto tam jesssst? - zasyczał biały osobnik, który jak się okazało, był wężem - Pokaż się.
Gdy po chwili nic się nie wydarzyło, mężczyzna w bordowym kapturze uniósł swoją prawą dłoń, w której pojawiła się fioletowa energia.
- I po co ta agresja - odezwał się zza drzwi niski głos, po czym drzwi zaczęły się otwierać. W wejściu ukazała się odziana w czerń postać - Ja tylko kogoś szukam.
- Mów kim jesssteś - powtórzył biały wężon i zaczął pełznąć w stronę nieznajomego, trzymając miecz przy ciele - Albo pożałujesz.
- Bardzo chętnie bym powalczył - zaczął Ukryty i ściągnął kaptur - Ale coś czuję, że możemy się dogadać. Zwą mnie Ukrytym.
- Dogadać powiadasz? - powtórzył wężon zatrzymując się w połowie drogi od stołu do nowo przybyłego - A niby po co mamy się z tobą dogadywać? Jesteś na naszym terenie.
- Mów czego tu szukasz - odezwał się mężczyzna przy stole.
- Poszukuje wojowników cynobru - odpowiedział nowo przybyły - O ile takowi jeszcze istnieją.
- Po co ci oni?
- Pytania, same pytania - rzucił Ukryty i przewrócił oczami - Ale dobrze. Pragnę stworzyć potężne, przestępcze imperium, którego nic nie zatrzyma. Dużo już zdołałem zrobić, ale wciąż jestem otwarty na nowe przyjaźnie.
Po tych słowach na jego twarzy pojawił się złowieszczy uśmiech.
Wężon i mężczyzna spojrzeli na siebie, po czym ponownie zgromadzili się przy stole i szeptem zaczęli coś omawiać.
Po chwili odwrócili się do przybysza.
- Może rzeczywiście zareagowaliśmy nieco... pochopnie - zaczął biały osobnik - Ale zrozum, my dwaj jesteśmy najbardziej poszukiwanymi przestępcami w całym Ninjago, więc wolimy się pilnować.
- Z każdą chwilą podobacie mi się coraz bardziej - odrzekł Ukryty - Rozumiem, że wy tu dowodzicie?
- Zarządzamy - poprawił mężczyzna - I próbujemy jakoś przetrwać i się zemścić.
- Z zemstą mogę pomóc - powiedział - Jeżeli wogóle chcecie.
- Rozumiem, że przybyłeś tu, w celu znalezienia ssssojuszników? - spytał wężon.
- Zgadza się - oznajmił Ukryty - Słyszałem o tych wojownikach i myślałem, że coś zdziałam.
- Kilku jeszcze przeżyło - powiedział mężczyzna - Znaleźliśmy kilka jaj. Poza tym pozostało tu mnóstwo wyposażenia. Obecnie słuchają nas.
- W jaki sposób możesz nam pomóc? - zaciekawił się wężon.
- Możemy zawrzeć sojusz i połączyć siły - powiedział Ukryty - Razem mamy większe szanse wprowadzić nasze plany w życie.
- Powiedzmy, że przyłączymy się do ciebie - zaczął mężczyzna - Co ty z tego będziesz mieć?
- Jak już powiedziałem, chcę stworzyć potężne imperium - oznajmił Ukryty z pewną iskrą w oku - Chcę pokazać wszystkim, co naprawdę znaczy strach. Że my źli potrafimy się zjednoczyć i razem siać zniszczenie. Przy okazji chcę pomóc swoim przyjaciołom w ich zemście. Bo nic tak nie dodaje siły, jak zemsta. A zatem, jaka jest wasza decyzja?
Wężon i mężczyzna ponownie spojrzeli na siebie.
- Zgoda - oznajmił wężon.
- Cieszy mnie to niezmiernie - powiedział Ukryty z uśmiechem na twarzy - Tylko jak mam się do was zwracać?
- Ja nazywam się Pythor, ostatni Anakondowiec - oznajmiła biała postać - A on to Clouse. Miszcz czarnej magii. I obecnie niestety duch.
- Czarnej magii? - zastanowił się Ukryty - Dałbyś radę nas w takim razie przenieś? W wybrane miejsce?
- Nie powinno być z tym problemu - oznajmił Clouse - Czemu pytasz?
- Ponieważ najwyższy czas rozpocząć zabawę.

-

- Opowiedz nam, skąd miałaś tą herbatę - powiedział spokojnym głosem Wu.
On, Misako, Garmadon i Harumi siedzieli w pokoju Lloyda wokół łóżka, na którym leżał nieprzytomny chłopak. Lekarstwo najwyraźniej zaczęło działać, gdyż leżał spokojnie, nie jęcząc z bólu.
- Kiedy byłam mała, pewnego dnia odwiedziła moich rodziców pewna kobieta - zaczęła Harumi - Miała dokładnie taki sam kapelusz jak ty. Rozmawiała chwilę z moimi rodzicami, po czym podeszła do mnie i wręczyła mi ten słoik mówiąc: " Schowaj go i pilnuj. "
Gdy zapytałam, co to jest, powiedziała, że jak dorosnę, stanę przed trudnym wyborem. Gdy zrozumiem swoje błędy, słoik będzie potrzebny.
Po tych słowach odwróciła się i wyszła zostawiając mnie z tyloma pytaniami.
Moi rodzice uznali, że skoro jest to takie ważne, to ukryją to w piwnicy naszego domku wakacyjnego za miastem.
Gdy cesarz mnie adoptował postanowiłam, że słoik powinnam ukryć w pałacu. I tak zrobiłam. Poźniej zaczęłam szukać informacji na temat tego, co jest w środku, ale natrafiłam tylko na wzmiankę, że jest to antidotum na starożytną truciznę. Nic mi to nie mówiło, więc odpuściłam. I tak słoik leżał w ukrytym pokoju, aż do wczoraj.
Kiedy postanowiłam udać się do was, podsłuchałam rozmowę dwóch Synów Garmadona, którzy mówili o tej truciźnie. I wtedy przypomniałam sobie o słoiku. Udałam się po niego do pałacu, a potem do was. Co się działo potem, to sami wiecie.
- Interesujące - oznajmił Wu.
- Skąd ta kobieta mogła mieć tą herbatę? - spytał Garmadon.
- A co jeśli to była Mistake? - stwierdziła Misako.
- Hmm.. Bardzo możliwe - potwierdził Wu - Przybyła tu zaraz po moim ojcu...
- Ja wam mówię, że ona znowu coś knuje - zza drzwi dobiegły odgłosy kłótni.
- Ale Kai uspokój się - powiedział ktoś inny - Narazie nic złego nie zrobiła, a nawet wręcz przeciwnie. Dzięki niej Lloyd żyje.
Wu chciał wstać i iść uspokoić ninja, ale dziewczyna go zatrzymała.
- Ja to załatwie - oznajmiła - To moje brudy i sama muszę je jakoś odkręcić.
Pozostała trójka zgodziła się. Harumi podeszła do drzwi i nasłuchiwała.

- Wtedy też udawała ofiarę i jak to się skończyło? - powiedział szeptem zdenerwowany Kai.
- Kai ma trochę racji - oznajmił Cole - Nie wiemy co ona zamierza.
- Czy wy zawsze musicie być tacy? - rzuciła Nya.
- Przypominam Ci siostro, że to ty pierwsza ją znienawidziłaś - odciął Kai - Dlaczego teraz ją bronisz.
- Nie bronie, tylko staram się ją zrozumieć. Przyszła tu bo miała jakiś powód.
- Naprzykład ponowne zmieszanie nas z ziemią - powiedział Kai.
- Kai do jasnej cholery - praktycznie wykrzyczała mistrzyni wody i wszyscy ninja przez chwilę spoglądali w stronę pokoju Lloyda, a gdy nic się nie wydarzyło, kontynuowała - Akurat ty powinieneś rozumieć jej sytuację. Albo sytuację Lloyda.
Chłopak spojrzał na siostrę pytająco.
- Dlaczego akurat Kai? - spytał Jay.
- Przypomnij sobie jak było ze Skylor - przypomniała Nya, spoglądając z zakłopotaniem na twarzy na czerwonowłosą, na co ta odpowiedziała uśmiechem - Też na początku udawała przyjaciółkę, abyśmy jej zaufali. Okazało się, że pracuje dla Chena. A ty dałeś jej szansę, chciałeś jej pomóc. Wtedy nikt nie protestował. I teraz jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi.
- Ale to nie jest to samo - zaprotestował lekko zmieszany mistrz ognia.
- Na dodatek Harumi straciła rodziców będąc dzieckiem - ciągnęła Nya - Przypomina Ci to coś? Byliśmy w tej samej sytuacji.
- Ale my nie zniewoliliśmy całego miasta niszcząc przyjaciół - nie dawał za wygraną Kai.
- Bo mieliśmy siebie - przypomniała troszkę zdenerwowana Nya - Dabaliśmy o siebie nawzajem. A ona? Została sama. Sama ze swoim bólem i cierpieniem. Żeby przetrwać taki ból, potrzebny jest ktoś bliski. A ona nie miała nikogo.
Kai zwiesił głowę.
- Ja... - zaczął - Chciałem..
- Wiem Kai - powiedziała spokojnym głosem czarnowłosa - Lloyd jest naszym przyjacielem. To zrozumiałe, że chcesz go bronić, ale może warto czasem dać drugą szansę? Wiem, że to trudne, ale co jeśli warto?
Nagle drzwi do pokoju Lloyda rozsunęły się. W wejściu stała Harumi, a za nią Wu, Misako i Garmadon.
- Ja wiem, że popełniłam wiele błędów - zaczęła smutnym głosem białowłosa, patrząc w podłogę - I rozumiem waszą niechęć do mnie. Chcę tylko się upewnić, że Lloyd przeżyje. Potem zniknę z waszego życia. Obiecuję.
- Nie. Nie musisz odchodzić - powiedział ku zdziwieniu wszystkich Kai - Chcę przeprosić za moje zachowanie i za to co powiedziałem. Możesz zostać ile chcesz.
Wszyscy ninja zgodzili się z czerwonym, a mistrzowie delikatnie się uśmiechnęli.
- Dziękuję - powiedziała zaskoczona Harumi - I to ja powinnam przepraszać.
- W porządku - powiedziała Nya - Chodź ze mną.
Harumi przytaknęła i udała się za czarnowłosą. Ninja udali się do nieprzytomnego Lloyda, a Wu, Garmodon i Misako udali się w stronę salonu.

- Masz jakieś ubrania? - spytała białowłosą Nya, gdy były już w pokoju czarnowłosej.
- Tylko mój czarny strój który mam na sobie plus moją zieloną kurtkę - odpowiedziała zdezorientowana Harumi - Dlaczego pytasz?
- Chyba nie chcesz non stop łazić w jednym i tym samym? - rzuciła Nya - I z tego wiem, napewno nie pogardzisz gorącą kompielą. Mam parę rzeczy, w których nie chodzę i uznałam, że mogę Ci coś pożyczyć. O ile będzie dobre.
Twarz białowłosej zrobiła się czerwona.
- Dz... Ja... Dl... - zaczęła skołowana Harumi - Dlaczego to robicie? Przecież ja na to nie zasługuje.
- Może tak, może nie - powiedziała Nya, przeszukując szafę z ubraniami - Nie zadręczaj się już tym. Zresztą ja nie pozwolę, abyś chodziła w brudnych ciuchach. Zwłaszcza przy Lloydzie.
Po tych słowach czarnowłosa odwróciła się od szafy i zaczęła chichotać na widok twarzy białowłosej. Twarz Harumi poczerwienała jeszcze bardziej i wyglądała jakby najbardziej intymny sekret wyszedł właśnie na jaw.
- Po pierwsze - kontynuowała mistrzyni wody - Lloyd powiedział co się wydarzyło, po tym jak wrócił w beznadziejnym stanie, a po drugie - myślisz, że nie widać? Dobra przymierz te spodnie.
Białowłosa bez słowa wzięła spodnie i ubrała je.
- Ej, są dobre - oznajmiła Harumi.
- Świetnie - powiedziała zadowolona Nya - Możesz je wziąć. Dostałam je od Jaya, który zapomniał, że nie przepadam za zielonym. A według mnie tobie w zielonym do twarzy - uśmiechnęła się głupio - Teraz sprawdź te dresy, a ja poszukam jakiś bluzek.
- Czy możemy przez chwilę nie wspominać o wszystkim co nawiązuje do pewnej osoby? - poprosiła dziewczyna, ubierając kolejną rzecz - Te też są dobre. I przynajmniej nie zielone.
- No dobrze, niech Ci będzie - zgodziła się Nya - Dobrze. Spodnie mamy na razie załatwione. Problem w tym, że raczej żadna moja bluzka nie będzie na ciebie pasować.
- No hej dziewczy.. No nie. Zaczęłyście bezemnie? - do pokoju weszła Skylor i przez chwilę udawała smutną - Żartuje. To tak, ze spodniami może być kiepsko, ale myślę, że te dwie bluzki będę dobre. Przymierz.
- Nya! - powiedziała Harumi, trzymając bluzki i patrząc na czarnowłosą.
- Nie narzekaj tylko przymierzaj - rzuciła Nya i zwróciła się do Skylor - Spodnie już załatwiłam. Tylko z bluzkami był problem. Spadłaś nam z nieba.
- Nie wiem jak to robicie, ale te bluzki również są dobre - oznajmiła po chwili Harumi - Jak ja wam się odwdzięczę?
- Nie zmarnuj drugiej szansy. Tyle wystarczy - odpowiedziała Skylor.
- Dobra prawie skończyłyśmy - oznajmiła czarnowłosa - Jeszcze przyda się jakaś bluza, bo wieczorem bywa chłodno. Problem w tym, że ja żadnej nie mam.
- Ja też nie mam - powiedziała czerwonowłosa i dodała z uśmiechem - Ale mam pomysł. Przy okazji załatwimy jeszcze jedną sprawę. Weźcie rzeczy i chodźcie.
Po chwili znalazły się przed drzwiami do pokoju, obok pokoju Lloyda. Z salonu dobiegały odgłosy kłótni chłopaków, prawdopodobnie grających na konsoli. Skylor otwarła drzwi i wskazała ręką na pokój.
- Proszę bardzo, twoje własne cztery ściany - powiedziała do zaskoczonej Harumi - Zapraszam do środka.
Białowłosa niepewnie weszła do pomieszczenia. Nya weszła zaraz za nią.
Pokój nie był duży. Ściany były pomalowane kremową farbą, tak jak w całym klasztorze. Na przeciwko drzwi było okno, pod którym stało podwójne łóżko. Po jego prawej stronie stała szafa na ubrania, a po lewej - biurko i regał.
Harumi położyła ubrania na łóżku i odwróciła się do czarnowłosej ze łzami w oczach.
- No już nie płacz - powiedziała Nya i podeszła do niej, przytulając ją.
- Dobra, ostatnia rzecz - do pokoju weszła Skylor - Przymierz to.
- Czy to jest...
- Cicho - przerwała czerwonowłosa Nyi.
- Ona cię zabije jak się dowie - zaśmiała się mistrzyni wody.
- Ej, ta bluza ma taki sam wzór jak moja biała bluzka w kwiaty - zauważyła Harumi, przymierzając bluzę i nie zwracając uwagi na rozmowę dwóch dziewczyn - One są identyczne. Tylko ta bluza jest trochę duża.
W tym momencie białowłosa coś sobie uświadomiła.
- O nie. Kogo jest ta bluza?!? - spytała przerażona Harumi, a jej twarz ponownie pokryła się czerwienią.
- Lloyda - ledwie wydusiła Nya pośród śmiechu - Pasuje Ci.
- Spokojnie ona nie gryzie - dodała Skylor, próbując złapać oddech.
- Skończyłyście? - spytała Harumi, gdy dziewczyny przestały się śmiać - Dlaczego was to tak bawi?
- Bo to jest takie słodkie - oznajmiła Nya - Dlaczego tak się tego wstydzisz?
Białowłosa spiorunowała ją wzrokiem.
- Spokojnie. On miał ją na sobie chyba tylko raz - wytłumaczyła Skylor - Dostał ją od nas dziewczyn na święta na poprawę humoru, ale jak sama zauważyłaś, jest praktycznie identyczna do twojej bluzki, więc jak pewnie się domyślasz, efekt nie był taki, jakiego oczekiwałyśmy.
- Teraz Cię zostawimy, żebyś mogła zająć się sobą - powiedziała Nya - Twoja torba jest chyba w pokoju Lloyda.
- Dzięki dziewczyny - powiedziała Harumi i przytuliła je - Za wszystko.
- Nie ma za co - odparła Skylor, po czym wyszła wraz z Nyą, zostawiając białowłosą samą.

*******

Mam nadzieję, że początek nie jest zbyt chaotyczny pod względem stylistycznym.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top