Rozdział 20

Uwaga: możliwe drastyczne sceny
(Niekoniecznie, ale możliwe xD)

*******


- Czy oni naprawdę chcą zaatakować to...coś? - spytała zaskoczona Harumi, siedząca na smoku za Skylor. Wu, Garmadon i Cole lecieli obok na własnych smokach.
- To miasto mimo, że tego nie widać, to przeszło bardzo wiele - poinformował Cole - Może po prostu stwierdzili, że tu jest dość dużo ludzi. Chcą przecież siać terror.
- Nie podoba mi się to - powiedziała przerażona białowłosa - Synowie Garmadon mieli być źli, ale nigdy nikogo nie zabiliśmy. Prawie - spóściła wzrok, gdyż przypomniała sobie to co zrobiła.
- Pamiętaj, że dowodzi nimi teraz ktoś inny - powiedział Wu - Ktoś o wiele gorszy. Nawet od Garmadona.

- Ej czy to jest portal? - spytała nagle Skylor, pokazując na coś w pustym porcie.
- Tak to portal - potwierdził Garmadon - Pospieszny się. Zaraz tu będą.
- Zróbmy tak - zaczął Wu - Cole, Skylor i Harumi. Wy wylądujcie, a ja i Garmadon będziemy osłaniać z powietrza.

Po nie całej minucie wykonali polecenie. Wylądowali dwadzieścia metrów przed portalem i cierpliwie czekali.
- Cholera wiedziałam, że o czymś zapomniałam - zaklęła Harumi - Nie macie przypadkiem czerwonej farby?
- Po co Ci ona? - zapytał zdziwiony chłopak.
- Pomalowałabym twarz. Wyglądałoby to wiarygodniej - wyjaśniła dziewczyna, rozpuszczając śnieżnobiałe włosy.

- Coś się dzieje - powiedziała nagle Skylor.
Z portalu zaczęli wychodzić członkowie gangu z Killowem, Ultra Violet i Panem E na czele. Na widok czekających już osób zatrzymali się prawie natychmiast, odchodząc jedynie dwa metry od portalu i wytrzeszczyli oczy. Wszyscy oprócz Killowa.

- Co wy tutaj robicie? Skąd wy...? - Violet próbowała wydusić coś sensownego - Cisza? Ty też tutaj?
- Miło, że zauważyłaś - powiedziała sucho Harumi, a jej żołądek zaczął wywracać fikołki - Dlaczego tu jesteśmy? O to spytaj kolegę po twojej lewej.
Wszyscy momentalnie popatrzyli na Killowa, który zdawało się, że zaczyna się czerwienić.
- Killow co ty narobiłeś tym razem? - spytała z podejrzeniem w głosie Violet.
- Skoro nie daliście normalnie porozmawiać wtedy w metrze, to stwierdziłem, że teraz dacie - oznajmił.
Violet strzeliła face palma, odwracając się, a Cole i Skylor zaczęli chichotać. Harumi stała i starała się zachowywać poważnie.
- O czym to chciałeś porozmawiać mój wielki przyjacielu? - oznajmiła poważnie.
- Po pierwsze... - zawahał się - Przecież ty...
- Umarłam? - dokończyła białowłosa i się zaśmiała - Gdybyście raczyli ruszyć wtedy swoje tyłki to byście zrozumieli. Ale nie. Lepiej od razu spisać kogoś na straty.
- Przecież nas aresztowali - wtrąciła się Violet.
- Aresztowali was, kiedy ja w końcu, nie wiem po jak długim czasie, zdołałam wygrzebać się spod gruzów - Harumi podniosła głos, a na jej twarzy malował się ból i gniew.
- To dlaczego trzymasz z ninja? - rzucił lekko zdenerwowany wielkolud - Cisza nigdy by....
- CISZY NIE MA - wykrzyczała Harumi z furią na twarz, a torba, którą miała na ramieniu zaczęła się trząść - ODESZŁA. UMARŁA POD GRUZAMI BUDYNKU. To koniec. Została Harumi. Nie chcę już być zła. Zrozumiałam, że nie tędy droga. Że popełniłam błąd.
Killow zacisnął zęby. Widać było, że zaraz również wybuchnie, choć przez chwilę był zaskoczony słowami byłej już szefowej.
- Ja tu ryzykuje dla ciebie, a ty odwalasz coś takiego? - wycedził - Ciekawe co by na to powiedział Garmadon.
- Po pierwsze nie ojcuj mi tu - rzuciła poirytowana dziewczyna - A po drugie sam go możesz spytać.
Po tych słowach wskazała na smoka i osobę na nim.
Killow nie wiedział co się właśnie dzieje.
- Ty chyba sobie jaja ze mnie robisz - powiedział wielkolud - Myślisz, że Ci uwierzę?
- Nie musisz. To twoja sprawa.
- I co ja mam z wami teraz zrobić? - zmienił temat poirytowany.
- Chyba nie sądzisz, że macie jakieś szanse? - rzuciła Skylor.
- Ktoś tu chyba liczyć nie umie - zakpiła Violet - Was jest nędzna piątka, a nas ponad setka, z czego drugie tyle czeka na rozkazy.
- Przypominam, że to ja jestem szefową - powiedziała Harumi - Myślisz, że posłuchają ciebie zamiast mnie.
- Wiedzą, co się stało metrze, oszustko - powiedział Killow - A teraz stoisz z ninja. Raczej wybór jest prosty.
Tym razem Harumi zacisnęła zęby. Wiedziała, że to prawda.
I nie mogła już nic z tym zrobić.
- A teraz.... Żeby Ci to.....udowodnić - pomimo całej rozmowy Killow wciąż się wahał. Wziął wdech, zamknął oczy i dokończył - Rozpocznę atak.

W tym momencie czas jakby spowolnił. Do Harumi dochodziły jedynie przytłumione krzyki i wołania. Stała zdezorientowana, gdy wrogowie ruszyli do ataku.

Cole szybko wskoczył i wywołał niewielkie trzęsienie, pozwalając na chwilę znaczną część przeciwników, a resztę wraz z Skylor związał walką. Nie mieli jednak żadnych szans.

- Harumi, musimy się wycofać - zawołał po chwili Wu, wyrywając dziewczynę ze stanu zamyślenia - Nie mamy szans.
Dziewczyna widocznie wahała się.
- Nie - oznajmiła i wyciągnęła z torby pewien przedmiot - Ja się nimi zajmę.

Harumi popatrzyła na czarną maskę i po chwili założyła ją. Ból i ogromną moc przeszły po jej ciele, sprawiając, że upadła i zaczęła krzyczeć. Wszyscy popatrzyli w jej stronę.
Po kilku sekundach ból minął, a dziewczyna wstała dysząc złowrogo.

(Tutaj wam dam, jak wygląda Harumi w tej potrójnej masce oni)


Wszyscy Synowie Garmadona cofnęli się z przerażenia.
- I dlatego trzeba było mnie słuchać - powiedziała mocno zniekształconym, tak jakby nie jej głosem, akcentując każdy wyraz, po czym rzuciła się na wojowników.

Nastąpił totalny chaos.
Harumi siała spustoszenie, mordując, rozczłonkowywując każdego, kto jej się nawinął pod miecz. Krew bryzgała na wszystkie strony i już po chwili dziewczyna i wszyscy najbliżej niej byli od niej cali czerwoni. Killow z pozostałymi dowódcami wycofali się przerażeni, porzucając zadanie. Uciec z nimi udało się jedynie kilku Synom. Reszta, albo postanowiła uciec gdzieś indziej lub została brutalnie rozszarpana przez dziewczynę, która zdawało się, że już dawno straciła kontrolę w krwawym szale.

Po następnych kilkunastu minutach walka dobiegła końca.
Harumi, z wciąż założoną maską, stała pośrodku ogromnej kałuży krwi, a wszędzie wokół leżały zmasakrowane, rozczłonkowane ciała. Około setka ciał, z których nie dało się wywnioskować, czy był to mężczyzna, czy kobieta. Nawet, czy był to człowiek.

Wu i Garmadon wylądowali i razem z Colem i Skylor stali jakieś dwadzieścia metrów od dziewczyny.
- Nie podoba mi się to - stwierdził szeptem przerażony Cole, a białowłosa jak na zawołanie odwróciła się w ich stronę. Wiedzieli, że to ich koniec.

Dziewczyna zaczęła bardzo powoli do nich podchodzić, a oni przyjęli pozycje obronne. Nagle rozległ się ryk jakiejś bestii. Wszyscy spojrzeli w tym kierunku i zobaczyli dość dziwny widok - zielonego smoka z fioletowymi skrzydłami i złotą głową. Na nim leciał Lloyd, który gdy tylko znalazł się nad przyjaciółmi zeskoczył odwołując smoka i wylądował pomiędzy członkami rodziny i przyjaciółmi, a dziewczyną.

- Lloyd uważaj ona... - zaczęła Skylor, ale chłopak jej przerwał.
- Wiem co jej jest - oznajmił krótko i odwrócił się do czterorękiego potwora - I to już nie jest Harumi.
- Ahh wielki zielony ninja postanowił jednak przybyć - odezwał się niski i mroczny głos - Nie łódź się, że ich uratujesz.
- Przychodzę uratować dziewczynę - oznajmił pewny siebie - Oddaj ją albo pożałujesz.
Potwór zaśmiał się.
- Ty chyba naprawdę nie sądzisz, że masz jakieś szanse? - zakpił.
- Chodź i się przekonaj - oznajmił Lloyd.

Potwór momentalnie rzucił się w stronę chłopaka, który wyciągnął jedynie rękę i powiedział cicho:
- Dasz radę Lloyd.
Oczy i włosy chłopaka zapłonęły fioletowym i zielonym ogniem, a jego żyły zmieniły kolor na złoty.
Potwór zatrzymał się nagle dwa metry od chłopaka unieruchomiony. Wokół zaczęły pojawiać się złote cząsteczki.
- Aaa.. Puszczaj. Ona jest moja.
- Nie. A teraz wynoś się - oznajmił z mocą Lloyd, po czym wystrzelił w potwora złotym strumieniem energii.
Potwór zaczął krzyczeć i wierzgać i po chwili maska spadła z jego twarzy. Harumi powróciła lecz była nieprzytomna. Upadła na ziemię.

Lloyd opóścił rękę, zabrał i schował maskę, po czym podszedł do Harumi i wziął ją na ręce.
Przyjaciele stojący z tyłu nie mogli uwierzyć w to co właśnie zobaczyli.
- Lloyd jak ty.. ? Co się...? - starał się wydusić Cole.
- Skąd wiedziałeś? - spytała czerwonowłosa.
- Miałem wizję. Widziałem dokładnie co się stanie - wyjaśnił - Wracajmy do klasztoru. Jest z nią źle. Jeżeli nie będzie pamiętać co się stało to jej nie mówcie. Boję się pomyśleć jak bardzo się załamie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top