Rozdział 6
Usiedlismy na łóżku.
- Jesteś pewna, że chcesz wiedzieć co tam jest? - spytał Lloyd - Z doświadczenia wiem, że nie są to przyjemne rzeczy.
- Musisz mi psuć zabawę? - spytałam lekko oburzona - Ja muszę to wiedzieć. Niewiedza wykręca mnie od środka.
- Ale żeby nie było, że nie ostrzegałem - powiedział i rozwinął zwój. Chwyciłam papier jedną ręką, a drugą splotłam z dłonią chłopaka.
Po chwili ze zwoju i z naszych połączonych dłoni zaczęło wydobywać się złote i fioletowe światło. Po kilku sekundach na kawałku papieru zaczęły się pojawiać litery w kolorach światła.
Po dłuższej chwili światło znikło. Opadłam wycieńczona na łóżko.
- Harumi? - zaniepokoił się blondyn.
- Żyje. Jest okej - oznajmiłam cicho - Czytaj ten głupi zwój, bo drugi raz go nie otworzę. Nie ma szans.
Lloyd skupił się na tekście.
- To tak - oznajmił i zaczął czytać -
Światło i mrok razem dotąd trzymane zostaną rozdzielone. Ten, co równowagę miał utrzymywać, podzieli się zadaniem. Powstanie Władca Światła, który będzie ochraniał Władczynię Mroku, podczas jej zadania - niszczenia ciemności.
Zatkało mnie potężnie. Tak jakby ktoś przywalił mi centralnie w twarz kijem baseballowym.
- Ostrzegałem - powiedział Lloyd, gdy na mnie spojrzał - Pojdę po mistrzów bo ja nic z tego nie rozumiem.
Po tych słowach wyszedł z pokoju zostawiając zwój na łóżku. Zebrałam siły i poddźwignęłam się. W głowie kręciło mi się tak, jakbym miała tam bęben z pralki.
Spojrzałam na zwój. Oprócz tekstu był tam też rysunek dwóch postaci. Jedna z nich była złota. Trzymała tarczę i miecz. Widocznie broniła drugiej postaci. Fioletowej istoty z rogami i skrzydłami, trzymającej jakiś kostur.
Przez chwilę w mojej głowie pojawiła się myśl, że możemy to być my. Ja i Lloyd. Jednak szybko odrzuciłam ten pomysł, gdyż wydawał się wręcz absurdalny. No bo jak niby jak? To Lloyd jest tym całym władcą, nie ja. I kropka.
W końcu blondyn wrócił z rodzicami oraz z Wu i podał im zwój. Cała trójka wpatrywała się w niego przez dłuższą chwilę.
- Pierwszy raz widzę coś takiego - oznajmiła Misako.
- Rozumiecie coś z tego? - spytał Lloyd.
- Jest tu napewno mowa o mocy kreacji i zniszczenia - zaczął Wu - Wydaje mi się, że chodzi o Lloyda, który władał tymi mocami, do momentu uratowania Harumi. To by wyjaśniało moc u dziewczyny. Zastanawiam się tylko nad drugą częścią. Władca światła i władczyni mroku.
- Harumi ma teraz moc zniszczenia - powiedział Garmadon - Może o to chodzi? Lloydowi pozostała głównie złota moc. Moc Oni pomijam, ponieważ nie jest teraz ważna. Może Lloyd jest tym władcą światła, a Harumi władczynią mroku?
- Wy słyszycie samych siebie? - zapytałam, wstając z łóżka - Przecież ja nie jestem żadną władczynią. Ta moc to jakiś pieprzony żart. Ja mam nią władać, tak?
- Harumi uspokuj się - powiedział Lloyd, co rozzłościło mnie jeszcze bardziej.
- Bo co? - rzuciłam - Owszem jestem wściekła. Nie chce tego wszystkiego....
- Rumi twoje włosy - oznajmił stanowczo blondyn. Dopiero teraz zauważyłam, że cała czwórka ma lekko zestresowane miny.
Spojrzałam w lustro wiszące na ścianie, gwałtownie cofając się w tył po zobaczeniu mojego odbicia. Moje włosy stały się fioletowe. Dokładnie jak w programie. Dodatkowo twarz lekko pociemniała i wyglądała na zmęczoną.
Popatrzyłam na Lloyda przerażona.
- Spokojnie - powiedział - Nie panikuj.
- Staram się - oznajmiłam łamiącym się głosem.
- Mistrzu - chłopak zwrócił się do Wu - Czy możliwe, że dzieje się z nią to, co kiedyś ze mną?
- Jest to możliwe, zważając na to, że ma moc, której jeszcze nie rozumie.
- A-ale j-ja nie chce. Ja nie dam rady.
- Rumi - powiedział Lloyd, podszedł i położył ręce na moich ramionach - Jesteś silna. Dasz radę. Będę przy tobie.
Uśmiechnęłam się.
Nagle do pokoju wparował Jay.
- Wybaczcie, że przerywam, ale pojawiły się kłopoty. Zbiórka w centrum dowodzenia - oznajmił i zniknął za drzwiami. Wszyscy ruszyliśmy za nim.
- Co się stało Zane? - spytał Wu siedzącego przy komputerze nindroida.
- W mieście pojawiła się czarna chmura wielkości dużej ciężarówki - zaczął wyjaśniać pokazując nam nagrania - Wyszło z niej pięciu Oni.
Wszyscy zamarli.
- Ale przecież pokonaliśmy Oni - oznajmił zdezorganizowany Jay, po czym spojrzał na mnie - Coś ty zrobiła z włosami?!?
- Czy to naprawdę jest teraz ważne? - spytałam.
- Nie wszystkich - powiedział ponuro Lloyd - Pokonaliśmy jedynie niewielki oddział. Całe legiony żyją w swojej krainie.
- Ale przecież w pierwszym wymiarze nie było żadnych Oni - zauważył Cole.
- Ale ja nie mówię o pierwszym wymiarze. Mówię o Królestwie Oni.
- Lloyd skąd ty to wszystko wiesz? - spytała Skylor.
- Podczas jednego treningu mocy - zaczął Lloyd - Wtedy, gdy walczyliśmy z Ukrytym pojawił się Oni. Ich najwyższy dowódca. Powiedział mi co nieco o Oni. Stąd wiem. Mistrzowie też zresztą wiedzą.
- No dobrze, ale co robią akurat w mieście? - zapytał zniecierpliwiony Kai - Znowu.
- Może czegoś szukają - powiedziałam - Albo......kogoś.
Wszyscy popatrzyli na mnie.
- Niby kogo? - spytała Nya.
- Zapewne Harumi - stwierdził Lloyd - Ale to nie ma sensu. Przecież Heilitamer powiedział, że nie chcą wojny.
- Skąd wiemy, że wciąż jest przy władzy? - zauważył Garmadon - Lub, że nie są to kolejni buntownicy.
- Kim jest ten Hehli...coś tam? - wydarł się Jay, przez co dostał w głowę od Kaia - Ałł...
- Jest dowódcą Oni - wyjaśnił Wu.
- Siedząc tutaj i rozmawiając nie ustalimy co oni knują - powiedział Lloyd - Proponuję tam lecieć i sprawdzić to z bliska.
- Uważajcie na siebie - powiedział Wu i wszyscy ruszyliśmy do wyjścia
- Ty zostajesz - oznajmił Lloyd, zatrzymując mnie ręką.
- No chyba cię czyści - rzuciłam zaskoczona, patrząc na niego wściekłym spojrzeniem - Lecę z wami i koniec rozmowy.
Po tych słowach ruszyłam za resztą, lekko zataczając się przy drzwiach.
Za plecami usłyszałam, że Lloyd coś mówi. Coś typu: "Boże co ja z nią mam". Zaśmiałam się.
Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Wokoło nie było nikogo. Wszyscy zapewne pouciekali. Zlokalizowaliśmy czarną chmurę i zbliżyliśmy się do niej.
Jak się okazało, stało przed nią pięciu Oni. Zatrzymaliśmy się jakieś dziesięć metrów przed nimi, a oni się odwrócili.
- Czego chcecie? - wypaliłam gwałtownie. Zbyt gwałtownie, przez co poczułam na ramieniu kogoś rękę. Zapewne Lloyda. Odziwo trochę mnie to rozluźniło.
- Przybywamy w pokoju - oznajmił największy z piątki niskim głosem.
- Wyjście z szemranego zaułka w pełni uzbrojonym to nie definicja "przybycia w pokoju" - powiedział spokojnym głosem Lloyd.
Niższy Oni szepnął coś głównemu na ucho, na co ten podniósł rękę, uciszający go. Nie wiem dlaczego, ale z szeptu wyłapałam słowo "porwać".
- Wypełnia się nasze proroctwo - oznajmił Oni, a ja im dłużej na niego patrzyłam, tym bardziej wydawało mi się, że gdzieś go już widziałam - Wolałem się upewnić, że wasza kraina nie jest zagrożona. Na szczęście nie macie się o co martwić.
- Jakie proroctwo? - wtrącił się Kai.
- To nie jest wasza sprawa - oznajmił - My się będziemy zbierać.
Po tych słowach jego przyboczni zamienili się w czarny dym, który podążył do chmury. Największy Oni pokłonił się teatralnie, patrząc na mnie, a ja uświadomiłam sobie, że cały czas patrzył tylko na mnie. Następnie wyciągnął zza pleców jakiś owalny przedmiot i z szyderczym uśmiechem rzucił mi go. Po tym zniknął tak samo jak jego towarzysze, a po nim cała czarna chmura.
Złapałam lecący przedmiot. Gdy uświadomiłam sobie czym on jest, zamarłam.
- Czego oni chcieli? - spytała Nya.
- Nie mam pojęcia i mi się to nie podoba - stwierdził Cole.
- Chcieli przekazać nam wiadomość - powiedziała gapiąc się tępo w czarny przedmiot w kształcie aureoli.
- Co to jest? - Lloyd zauważył przedmiot.
Zawahałam się oddychając niespokojnie.
- Korona królowej Oni - wydusiłam po chwil, uświadamiając sobie kim był ten Oni.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top