Rozdział 5
Siedziałam na dziedzińcu. Mieliśmy właśnie rozmawiać o tym, co się ze mną stało w programie, ale powiedziałam im, że najpierw muszę koniecznie sprawdzić jedną rzecz i wyszłam. Prawda jest taka, że stchórzyłam. Bałam się jak nigdy. No bo to nie jest normalne. Dlaczego nagle mam moc? I to jedną z tych gorszych.
Moje serce biło jak szalone, a po głowie chodziły przeróżne myśli. Najbardziej bałam się tego, jak zareaguje reszta. Jak zareaguje Lloyd.
Siedziałam i patrzyłam na moje dłonie. Skupiłam się i po chwili pojawiła się energia. Czyli to jednak prawda. Tu też mam moc. Zacisłam palce w pięści i kulka zniknęła.
- Nawet dobrze Ci poszło - usłyszałam za sobą głos blondyna i podskoczyłam ze strachu - Rumi co się dzieje? Wiesz, że możesz mi powiedzieć.
- N-nic się nie dzieje - skłamałam łamiącym się głosem.
- Przecież widzę, że coś jest nie tak. Już w programie dziwnie się zachowywałaś, nie wliczając tej mocy. Widzę, że coś Cię dręczy. Chcę Ci pomóc.
Usiadł obok mnie, gdy po mojej twarzy zaczęły spływać łzy. Objął mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w jego ciepłe ciało. Nie wiem co, ale coś sprawiało, że czułam się przy nim bezpieczna. Czułam, że przy nim nic mi nie grozi.
Przesiedzieliśmy tak dłuższą chwilę. Następnie puściłam go i wstałam, przecierając twarz rękawem.
- Miejmy to już za sobą - powiedziałam i wraz z Lloydem ruszyłam do klasztoru.
- Dowiedziałam się o tym w programie - zaczęłam opowiadać. Siedziałam w fotelu w salonie, a cała reszta siedziała to na sofie, to na krzesłach - Po tym całym skanowaniu zobaczyłam tą informację w wynikach. Pisało, że mam moc Oni. Później gdy wszystko się zaczęło znalazłam się w jakimś mrocznym miejscu. Dotarłam do wioski Oni, w której generał nazwał mnie królową, dał koronę i zaprowadził do tronu. Spytałam się go o moje, ściemniając, że po części straciłam pamięć. Wyjawił mi kilka z nich, ale nie wszystko. Gdy zaczęła się walka opuściłam wioskę w celu znalezienia was. W trakcie tego spróbowałam użyć mocy. Udało się, ale spowodowało to zmianę mojego wyglądu. Chyba na wersję Oni.
- Bardzo to dziwne - stwierdził Wu.
- Widziałaś jak ja i Lloyd używamy mocy - zaczął Garmadon - Czy działo się u ciebie coś takiego? Kiedykolwiek?
- Nie przypominam sobie - oznajmiłam - A to raczej bym pamiętała.
- No to skąd ta moc? - spytał Lloyd - No bo chyba nie jest Oni?
Popatrzyłam na niego jak na wariata.
- Co proszę? - wydusiłam z siebie.
- Napewno jest jakieś sensowne wyjaśnienie - stwierdził Wu.
- I chyba wiem jakie - powiedziałam Misako i wyszła z salonu. Po chwili wróciła z kilkoma zwojami - Pamiętacie jak z Lloydem się coś działo i szukałam zwojów?
- Ja pamiętam - oznajmiła Vania - Ale nic nie znalazłyśmy.
- Owszem - zgodziła się Misako - Ale później w wolnym czasie pogrzebałam w innym miejscu i znalazłam coś ciekawego. Otóż znalazłam zwoje o Przywrócicielu równowagi oraz Władcy mroku i światła. Pierwszy da się przeczytać lecz drugi jest bardzo zniszczony i zapisany w jakimś nieznanym mi dialekcie.
- Przywróciciel równowagi to zapewne Lloyd - zauważył Wu.
- Zapewne - zgodziła się kobieta - Są na nim zapisane umiejętności Lloyda. I jedna z nich może nam wszystko wyjaśnić. Otóż przy umiejętności uzdrawiania pisze, że użytkownik dzieli się mocą, żeby uratować tego drugiego.
- Co to znaczy, że się dzieli? - zapytał mocno zdezorientowany blondyn - Przecież kontroluję i złotą energię i moc Oni.
Po tych słowach wytworzył dwie kule energii.
- Ja chyba wiem - oznajmiłam i prawdopodobnie zaczęłam się robić cała blada - Co jeśli oba te zwoje dotyczyły ciebie, ale do momentu, aż mnie nie uratowałeś? Wtedy moc Oni przeszła na mnie, ale ty w wciąż możesz z niej korzystać, ponieważ jesteś w połowie Oni?
- No ale w takim razie co ze złotą mocą? - chłopak chyba miał tak wielkiego laga mózgu jak ja.
- Złota moc została wykorzystana do ożywienia Harumi - rzucił Garmadon - Nie przeszła na nią. Moc Oni przeszła. Dlatego wyszło, że ją ma i może jej używać.
- To ma sens - powiedział Wu - Lloyd ratując Harumi podzielił się z nią mocą.
- Mam pewien pomysł - oznajmiłam - Lloyd, weź ten zniszczony zwój. Ty powinieneś móc go przeczytać.
Chłopak się wahał lecz Misako podała mu zwinięty kawałek papieru. Wziął go i rozwinął.
- To nie zadziała - oznajmił po chwili i opuścił ręce - Nic z tego nie rozumiem.
Wtedy wpadłam na kolejny pomysł. Jedną ręką chwyciłam zwój, a drugą złączyłam z wolną dłonią chłopaka. Ze zwoju zaczął wydobywać się jakiś blask oraz pojawił się jakiś tekst i rysunki.
- Ale jaja - powiedział zaskoczony, po czym spojrzał na mnie i mina mu zrzedła - Rumi wszystko w porządku?
- Wiecie co? - powiedziałam, puszczając zwój i rękę chłopaka widząc mroczki przed oczami - Nie...
Po tych słowach straciłam przytomność.
Obudziłam się w swoim łóżku. Przez chwilę nie wiedziałam co tu robię, ale szybko sobie przypomniałam.
Wstałam i podeszłam do biurka. Okazało się, że leżał na nim ten stary zwój. Czemu ktoś go tu zostawił? A może zapomnieli go zabrać po tym, jak mnie tu przynieśli. Mniejsza o to. Wyszłam z pokoju i udałam się do kuchni, gdyż strasznie burczało mi w brzuchu. Było coś po szóstej, przez co zaczęłam się zastanawiać, czy to ja tyle przeleżałam, czy to przez ten program?
Chłopaki jak zawsze grali na konsoli, a wraz z nimi o dziwo również Skylor i Vania. Nigdzie nie widziałam starszyzny, Nyi, Pixal i Lloyda. Weszłam do kuchni. Na blacie leżał talerz z trzema kawałkami pizzy. Wzięłam jeden i kątem oka zobaczyłam blondyna siedzącego na schodach na zewnątrz. Zabrałam talerz, żeby się nie uświnić, podeszłam i usiadłam obok. Lloyd czytał zwój, w którym opisano jego zdolności. Gdy usłyszał, że ktoś się zbliża odwrócił się i uśmiechnął na mój widok.
- Dowiedziałeś się czegoś ciekawego? - zapytałam z pełnymi ustami.
- Nie za bardzo - oznajmił - Praktycznie wszystko z tego zwoju już wiem. Ale jest coś odnośnie tego uzdrawiania i dzielenia się mocą. Można spowrotem zabrać tę moc, którą się podzieliło, ale wszystkie obrażenia i urazy powrócą.
- C-czyli jeżeli chcielibyśmy odebrać mnie tę moc...t-to.....
- Ale nie chcemy - uciął Lloyd, zwinął zwój i objął mnie ramieniem - Jestem przy tobie i Ci pomogę z tą mocą. Damy radę. Nikt nie będzie umierał. Jesteś silna i na pewno poradzisz sobie z kontrolowaniem mocy.
Popatrzyłam na jego twarz, po czym złożyłam na jego ustach krótkiego całusa.
Spojrzał na mnie miną mówiącą: "co tak mało", po czym sam się do mnie zbliżył i pocałował bardzo namiętnie.
Posiedzieliśmy tak jeszcze jakiś czas patrząc na zachodzące słońce, aż nagle coś sobie przypomniałam.
- Nie ciekawi cię, co jest w tamtym zwoju? - spytałam.
- Ciekawi, ale wiesz jak próba jego odczytania się skończyła.
- To nie przez zwój - powiedziałam - Już wcześniej czułam się słaba. Zwój mnie po prostu dobił. Chodź przeczytamy go. Prooooszeeee.
- No dobrze - zgodził się w końcu.
Szybko odniosłam talerz i umyłam ręce, po czym ruszyliśmy do jego pokoju, wcześniej zahaczając o mój i zabierając zwój.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top