Rozdział 2
Przepraszam, że rozdział tak późno, ale coś mi wypadło i musiałem przerwać pisanie.
**********
POV Harumi
Jak codzień obudził mnie budzik w telefonie. Dzisiaj jednak nie musieliśmy tak wcześnie wstawać, ponieważ trening mamy zaplanowany na później. Ponoć u tego całego Borga. Nie wiem o co dokładnie chodzi i troszkę się boję.
Przeleżałam jeszcze chwilę, po czym uznałam, że pora się ogarnąć. Wstałam i podeszłam do szafy, z której wyciągłam czarne spodnie dresowe i zielony podkoszulek. Zaczęłam się zastanawiać nad bluzą, ale jak zawsze biała bluza Lloyda wygrała.
Tak dalej ją mam. Jak powiedziałam on już jej nie odzyska.
Zabrałam jeszcze bieliznę, szczotkę i gumkę do włosów, po czym wesoła udałam się do łazienki.
Zastanawiało mnie jednak cały czas, czy tamta dziewczyna żyje. Czy wszystko już jest w porządku. Mam nadzieję, że tak.
Gdy weszłam do łazienki, okazało się, że jest w niej Vania. Była już ubrana. Krótkie jeansowe spodenki i błekitna bluzka mocno kontrastowały z jej bladą skórą. Z samej twarzy tego nie widać, ale gdy odsłoni ręce i nogi, czego nawiasem mówiąc nie robi za często, wygląda jak trup. Czasem się zastanawiam, dlaczego ma aż tak bladą skórę.
Obecnie dziewczyna stała przed lustrem i rozczesywała włosy, które swoją drogą są przepiękne. Bardzo podoba mi się ich kolor.
- Hej - zawołała uśmiechnięta, gdy mnie zobaczyła.
- Hej - odpowiedziałam bardzo ochrypłym głosem, odkładając ubrania na półkę, po czym przytuliłam ją od tyłu - Jak się ma nasza świeżo upieczona pani samuraj.
Na te słowa Vania lekko się speszyła.
- W porządku, ale - zaczęła niepewnie - Jakoś nie czuję radości. Czuje się...... Dziwnie.
- Spokojnie, to minie, a satysfakcja napewno przyjdzie - uśmiechnęłam się - Zresztą będziesz miała dzisiaj szansę się wykazać.
- Ty tak samo. Chociaż głosem to ty dzisiaj nie poszalejesz - powiedziała Vania - Jak tam twoje treningi?
- No przesadziłam wczoraj - zaśmiałam się - A treningi mają się bardzo dobrze. Mam dzisiaj zamiar skopać tyłek Lloydowi.
- Zazdroszczę Ci - powiedziała złotowłosa - Tej całej relacji. Tego, że nawet jeśli się wygłupiacie to i tak jest dobrze.
- Ej spokojnie. Napewno kogoś znajdziesz. To tylko kwestia czasu.
- Tak myślisz?
- Oczywiście. Nie zadręczaj się tym. Będzie dobrze.
- Dzięki - powiedziała Vania i przytuliła mnie - Idę do nich, a ty się spokojnie ogarniaj.
Po tych słowach wyszła, a ja zaczęłam się ubierać. Następnie rozczesałam włosy i spięłam je w kucyka. Ostatnio jestem strasznym leniem i nie chce mi się włosów układać. Na szczęście nikomu to nie przeszkadza. Lloydowi chyba nawet się podoba.
Gdy byłam już gotowa wyszłam z łazienki i udałam do kuchni, gdzie byli już prawie wszyscy. Kai i Jay wyglądali jakby całą noc grali. Zapewne tak było. Zane i Skylor jak zawsze stali przy kuchence i gotowali. Nie wiem jak oni to robią, ale ich jedzenie zawsze jest przepyszne. Nya rozmawiała przy stole z Vanią i Pixal. Nigdzie nie widziałam starszyzny, Lloyda i Cole'a.
- Hej - zawołałam ledwie słyszalnym głosem, po czym podeszłam i nalałam sobie kawy. Tak kawy. Zaraz z rana. To jest najlepsze co może być - Gdzie jest reszta?
- Mistrzowie jeszcze śpią, gdyż ponoć wczoraj późno wrócili - oznajmił Zane - A Cole i Lloyd grzebią przy samochodzie. A ty chyba przesadziłaś z śpiewaniem.
Zaśmiałam się, usiadłam przy stole i zaczęłam przeglądać media społecznościowe.
Okazało się, że Lloyd i Kai powrzucali na facebooka zdjęcia z wczorajszego koncertu. Wspomnienia w momencie wróciły i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że cholernie bolą mnie nogi. Trzeba było nie tańczyć tyle z Lloydem.
Mimowolnie popatrzyłam na Kaia i Jaya. Spali właśnie na stole.
- Nie przejmuj się nimi - powiedziała Nya - Zabalowali w nocy no i mają za swoje.
Zaśmiałam się i zrobiłam im zdjęcie, żeby ich później nieco pomęczyć.
- Jebany złom - usłyszałam nagle głos blondyna i chichot Cole'a. Weszli właśnie do środka i nie zwracając na nikogo uwagi szli w głąb klasztoru. Lloyd wycierał ubrudzoną od oleju twarz jakąś szmatą.
- Oni się kompali w tym oleju czy co? - zapytałam resztę ledwo powstrzymując śmiech, gdy tamci się oddalili.
- Nie mam pojęcia, ale Lloyd rzeczywiście wygląda jakby nurkował - powiedziała Nya.
Wszyscy wybuchli śmiechem, przez co Kai i Jay gwałtownie się obudzili.
Po kilku minutach Zane i Skylor zaczęli nakrywać do stołu w czym im pomogliśmy. W trakcie wrócił Cole.
- Lloyd mówi, że mamy na nie go nie czekać, bo musi się umyć - oznajmił powstrzymując śmiech.
- Co wyście zrobili? - zapytała Skylor.
- Mówiłem mu, żeby nie grzebał przy przewodach olejowych. Ten nie słuchał i nagle jeden z przewodów się przerwał, tworząc na twarzy Lloyda tłustą abstrakcję.
Ponownie wszyscy wybuchli śmiechem.
- Śniadanie gotowe - oznajmił po chwili Zane - Siadajcie.
Zaczęliśmy jeść.
- Dobra - powiedziałam w pewnym momencie nie mogąc już wytrzymać - Wie ktoś cokolwiek na temat tego treningu?
- Coś taka ciekawska - powiedział Lloyd stojący nagle za mną, przez co się zakrztusiłam. Nachylił się od tyłu i pocałował w policzek, po czym usiadł na wolnym miejscu obok - Będziemy testować nową wirtualną rzeczywistość Borga. Wejdziemy do programu, w którym możemy się nawet pozabijać, a i tak w prawdziwym świecie wyjdziemy praktycznie bez szwanku.
- CO?! - rzuciła Nya, Vania, Jay i Cole.
- Praktycznie bez szwanku? - powtórzyłam - Jaki jest haczyk?
- Nie ma haczyka - powiedział blondyn - Program jest bardzo dobrze przystosowany, ale jeżeli ktoś bardzo przesadzi, może zostać brutalnie wyrzucony. To zaś może spowodować mocny ból głowy i wymioty. Ale to tylko jeśli się przesadzi. Zresztą Borg nam to wszystko wyjaśni.
- Czyli - zaczął Kai, wciąż chyba skacowany - Jeżeli mamy do kogoś jakieś wąty, to będziemy je mogli tam..... A moja głowa.
- Tak będziesz się mógł tam na kimś wyrzyć - zaśmiał się Lloyd i zaczął jeść.
Mój żołądek wywinął fikołka. Niezłą sobie zabawę znaleźli.
- A i jeszcze jedno - powiedział blondyn - Wracamy do pierwotnego planu. Auto nie działa, więc lecimy na smokach. A jak wrócimy, osoby które je tak zajechały się nim zajmą.
Spojrzał wymownie na Kaia i Jaya, po czym wrócił do konsumpcji śniadania.
- Lloyd daj spokój - rzucił Kai - Dlaczego my?
- Trzeba było pomyśleć, a nie kręcić nim bączki na placu. Teraz będziecie naprawiać.
Kai stękną, ale nic nie dodał.
- Kogo jest dzisiaj kolej na zmywanie? - zapytał Jay, gdy wszyscy zjedli.
- Twoja i Cole'a - poinformowała z uśmiechem Nya.
- Nieeeee - jękną chłopak, waląc głową o stół.
- O 13 mamy być u Borga więc się przygotować. Macie dwie godziny - rzucił Lloyd, gdy wszyscy zaczęli się rozchodzić - W programie będzie można stworzyć swój wygląd więc nie trzeba się stroić.
Ruszyłam do pokoju. Zamknęłam drzwi i stanęłam przed łóżkiem zastanawiając się co zrobić. Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę - zawołałam wciąż zachrypnietym głosem, ściągając bluzę, gdyż było mi za ciepło. Do mojego pokoju wszedł Lloyd.
- Co Cię tak bawi? - spytałam.
- Twój głos - powiedział - Trzeba było się tak wczoraj nie drzeć.
- Cicho być. Fajnie było. Trzeba to powtórzyć.
- Zdecydowanie.
- Chcesz coś? - spytałam, krzyżując ręce na piersi - Bo miałam zamiar się położyć.
- Owszem chcę. Ciebie - powiedział, podszedł do mnie i złączył swoje usta z moimi w namiętnym pocałunku.
Zaczęłam błądzić rękami po jego torsie. On położył swoje na moich plecach i zaczął powoli zjeżdżać nimi w dół. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, gdy zbliżył się pośladków.
Gdy dotarł do ud, oplotłam rękami jego szyję, a on uniósł mnie, trzymając za uda i pośladki, po czym przyparł do ściany.
Po chwili zaczął mnie całować po szyi, a ja cicho jękłam. Przejechał z lewej strony do prawej i ponownie wrócił do ust, na co czekałam.
Nagle poczułam mocny ból głowy, przez co jęknęłam z bólu. Lloyd natychmiast przestał mnie całować.
- Coś się stało - spytał czułym głosem.
- Zaraz mi głowę rozsadzi - wyjąkałam - Ale na pewno zaraz mi przejdzie.... Ahhhh....
Blondyn nie zważając na moje wymówki, wciąż mnie trzymając zaniósł mnie i posadził na łóżku.
- Poczekaj chwilę, przyniosę jakieś leki - oznajmił i wyszedł z pokoju szybkim krokiem.
Siedziałam na łóżku z zamkniętymi oczami i zwieszoną głową za którą się trzymałam. Gdy otwarłam oczy, wydawało mi się, że wszystko było w odcieniach fioletu lecz to wrażenie znikło, gdy zamrugałam.
- Już jestem - powiedział Lloyd, wchodząc do pokoju z kubkiem - Weź to.
Podał mi kubek z wodą i małą, okrągłą tabletkę. Wzięłam ją i popiłam, po czym oddałam kubek.
- Połóż się - powiedział - I tak nie trzeba nic robić. Potem przyjdę cię obudzić, gdy będziemy się zbierać.
- Niech ci będzie - zgodziłam się niechętnie, bo ból był nie do zniesienia.
- Jakby coś się działo to zadzwoń. Będę miał telefon przy sobie - powiedział i wyszedł, a ja położyłam się zawiedziona, że głupi ból głowy nam przerwał.
Leżałam starając się nie myśleć o ostrym, pulsującym bólu. Po pewnym czasie wszystko powoli zaczęło się uspokajać, a ja odpłynęłam.
Obudziło mnie jakieś szturchanie. Leniwie otworzyłam oczy i zobaczyłam twarz Lloyda. Przetarłam oczy i powoli, z pomocą chłopaka, zmieniłam pozycję z leżącej na siedzącą.
- I jak, lepiej? - spytał.
- Lepiej, ale nie ustało.
- Może zostaniesz? Wiem, że to może być jakiś drobiazg...
- Dam radę - powiedziałam i wstałam, ale zakręciło mi się w głowie, przez co poleciałam prosto na Lloyda.
- Harumi....
- Dam radę - powtórzyłam - Wiem, że się martwisz, ale będzie dobrze.
Gdy wszystko się uspokoiło zabrałam bluzę i przeglądłam się w lustrze. Nie było źle.
- Ile mamy czasu? - spytałam.
- Z dziesięć minut - odpowiedział.
- To zdążę - powiedziałam i sięgnęłam po kosmetyki. Lloyd usiadł na łóżku i obserwował, gdy robiłam delikatny makijaż.
Po pięciu minutach byłam gotowa. Założyłam bluzę i odwróciłam się do chłopaka.
- Jak wyglądam? - spytałam.
- Jak anioł - powiedział i wstał - Mój anioł.
Po tych słowach pocałował mnie.
- Idziemy? - spytał.
- Yhym - zgodziłam się i ruszyliśmy do kuchni.
**********
Mała informacja
Z racji, że piszę dwie książki, będę rozdziały wstawiał na zmianę: raz z jednej, raz z drugiej, no chyba, że mnie weźmie wena na jedną, ale to wtedy was poinformuję.
Miłego wieczoru :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top