Rozdział 1
2 miesiące po wydarzeniach z części pierwszej
- Świetnie się bawiłem - powiedział Lloyd - Jak ty zdobywasz te bilety?
- Mam swoje sekrety - zaśmiała się Skylor - Nawet Kai ich nie zna.
- Wiesz, że ja to wszystko słyszę - poinformował chłopak, idąc obok czerwonowłosej i trzymając ją za rękę - Kiedyś się dowiem.
- Możesz próbować. I tak się nie dowiesz.zielon
Lloyd szedł obok nich i w pewnym momencie poczuł duży ciężar na swoich plecach ledwie utrzymując równowagę.
- Nie chce mi się iść - oznajmiła Harumi, gdy chłopak odzyskał równowagę - Poniesiesz mnie, prawda?
- I tak oto proszę państwa wielki zielony ninja stał się tragarzem żywych istot - powiedział ironicznie i wszyscy zaczęli się śmiać.
- Wiecie wogóle co porabiają inni? - spytał Kai - Ponoć mieli jakieś plany.
- Z tego co wiem to Jay zabrał Nyę na romantyczną kolację - oznajmiła Skylor i zrobiła tą minę, którą dziewczyny zawsze robią, gdy wspominają o takich rzeczach. Harumi zrobiła to samo.
- Vania ponoć ma dzisiaj ostatni test na samuraja pod okiem Pixal - oznajmił Lloyd - Zapewne Zane i Cole są z nimi.
- A starszyzna? - zaśmiała się białowłosa.
- Ponoć pojechali do muzeum oznajmił blondyn z zniesmaczonym wyrazem twarzy.
- A właśnie skoro poruszyliśmy temat treningów. Jak tam twoje szkolenie na wojowniczkę - spytała białowłosą Skylor.
- Wiesz - przeciągła to jedno krótkie słowo, tak jakby się nad czymś zastanawiała i spojrzała na twarz blondyna - Gdyby pewien PAN Z DOŁU zechciał w końcu się ze mną zmierzyć to bym już dawno skończyła.
- Oho, czyżby szykowała się kolejna runda Lloyd kontra Harumi? - zaśmiał się brunet.
- To może być ciekawe - zgodziła się się czerwonowłosa.
- Aż tak bardzo chcesz oberwać? - spytał Lloyd - W takim razie cię zaskoczę. Jutro jedziemy do Borga. Zgodził się wynająć nam tę jego wirtualną salę. Tam zrobimy sobie trening. Wszyscy. We wnętrzu programu, tak żeby można było walczyć na poważnie, ale żeby nam się nic nie stało.
- Wiesz, że zamierzam skopać Ci tyłek? - białowłosa wyszeptała do ucha blondynowi.
- Ja też Cię kocham - oznajmił, a Harumi zmierzwiła mu włosy, na co wszyscy się zaśmiali. Brakowało mi tego stwierdziła po chwili ciszy Skylor - Cisza, spokój. Wszyscy żyją w swoim tępie. Nikt nie potrzebuje pomocy.
- Należy nam się chwila wytchnienia - skomentował Kai - Ja się cieszę, że nie jesteśmy potrzebni. Ale tak czy siak musimy być gotowi stwierdził Lloyd - Niewiado..
- Pomocy.
- Słyszeliście to? - spytała Harumi i zeskoczyła z pleców Lloyda.
- Coś słyszałem, ale nie wiem co to było - powiedział Kai.
- Pomocy - czwórka przyjaciół ponownie usłyszała ciche wołanie, dobiegające z ciemnego zaułka. Dochodzi z tamtąd - oznajmił Lloyd i ruszył w tamtym kierunku - Kai poświecisz? Blondyn i brunet powoli ruszyli w kierunku, skąd dochodziło wołanie. Harumi i Skylor szły zaraz za nimi. Nagle światło pochodzące z kuli ognia bruneta oświetliło dziewczynę leżącą na ziemi. Blondynka trzymała się za brzuch zakrwawionymi dłońmi. - Pomóżcie. Proszę. - zawołała ponownie. Była pobita i brudna od potu i pyłu.
Lloyd podszedł i przykucnął przy niej.
- Pokaż mi ranę.
Dziewczyna wahała się przez chwilę, ale w końcu odsunęła swoje ręce. Oczom Lloyda ukazała się wąska, krwawiąca rana. Nie była wielka, ale stanowiła zagrożenie dla życia dziewczyny.
- Kai zadzwoń po karetkę szybko - zawołał blondyn, szukając wzrokiem przyjaciela.
- Robi się - oznajmił brunet i wybiegł z uliczki, trzymając już telefon.
Lloyd ściągnął bluzę, którą miał na sobie i zaczął nią uciskać ranę.
- Co się stało - spytał dziewczynę.
- Wciągnęli mnie do uliczki i pobili - powiedziała z trudem dziewczyna - Na końcu jeden z nich dźgnął mnie nożem i zabrał moje rzeczy. Zostawili mnie i uciekli. Potem wy przyszliście.
- Leży spokojnie. Pomoc zaraz przyjedzie.
Po kilku minutach przyjechała karetka i zabrała dziewczynę do szpitala. Miała duże szanse na przeżycie.
- Dobrze żeśmy tędy przechodzili - odezwała się Skylor, gdy cała czwórka zaczęła wracać do klasztoru.
- Szkoda mi jej - powiedziała Harumi - Nic złego przecież nie zrobiła.
- Najważniejsze, że żyje i że będzie dobrze - rzucił Kai - Ale wracajmy do domu, bo głodny się robię.
Przyjaciele zaśmiali się, utworzyli trzy smoki i ruszyli szybszą drogą do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top