Rozdział 8
Ponownie byłam w moim pokoju. Siedziałam na łóżku, trzymając się za lewą rękę i rozmyślałam nad snem. Wróć. Nad koszmarem. Zastanawiałam się co on miał na celu. Miał mi coś pokazać? Lub mnie przestraszyć? A może było to ostrzeżenie?
Nie potrafiłam się skupić. W głowie miałam chyba całe jebane miasto. Miliard myśli na sekundę. Mimo to nie czułam praktycznie nic. Jakbym była nawaszerowana jakimiś prochami.
W końcu nie wytrzymałam. Naciągłam rękawy bluzy jeszcze bardziej, tak że teraz zasłaniały mi nawet dłonie i wyszłam z pokoju.
W klasztorze panowała zupełna cisza. Nie podobało mi się to, ponieważ zawsze coś słychać. Czy to Zane'a w kuchni, czy kłócących się chłopaków. Ale teraz było cicho.
Podeszłam do jednych drzwi i niepewnie w nie zapukałam.
- Proszę - usłyszałam głos mistrza Wu i otwarłam drzwi.
Okazało się, że w pokoju jest również Garmadon i Misako. Rozmawiali o czymś.
- Oh... Nie chciałam przeszkadzać - powiedziałam lekko zmieszana - Przyjdę później.
- Nie nie zostań - powiedział szybko Wu - Rozmawialiśmy właśnie o tobie.
Zaskoczyło mnie to nieco, ale zamknęłam drzwi i podeszłam do nich.
- Gdzie są wszyscy?
- Polecieli załatwić kilka ważnych spraw. Nie mówiliśmy Ci, gdyż nie chcieliśmy Cię niepokoić. Ale. W czym możemy Ci pomóc?
- Ja.... - zawahałam się - Czy można komuś narzucić sny? W sensie sprawić, żeby śnił o jakiejś konkretnej rzeczy?
- Na ogół jest to niemożliwe - oznajmił Wu - Lecz istnieje conajmniej jeden sposób. Wymaga on jednak dość potężnej mocy i osoba, która ma otrzymać ten sen musi być osłabiona. Dlaczego pytasz?
Nie odpowiedziałam, patrząc tępo w podłogę i zaczynając sobie coś uświadamiać.
- To przez ten koszmar? - spytał Garmadon, a ja gwałtownie podniosłam głowę.
- Tak - powiedziałam cicho i niewiadomo skąd w mojej głowie zaczęła powstawać pewna teoria.
- Czy Oni mógły to zrobić? Taki ważniejszy w hierarchii - zapytałam z szeroko otwartymi oczami - Oraz czy potępione dusze mogą ingerować w programy?
Cała trójka popatrzyła na mnie jak na wariatkę.
- Myślę, że Oni mógłby to zrobić - zgodził się Garmadon - Co do drugiego to nie mam pojęcia. Nigdy się z czymś takim nie spotkałem.
- Ja tak samo - powiedział Wu.
- Harumi co się dzieje? - spytała Misako.
- Ja... Nic - rzuciłam szybko. Chyba za szybko - Wszystko jest dobrze.
- A nie powinno - stwierdził Wu, co naprawdę mnie zaskoczyło - Usiądź proszę.
Niechętnie wykonałam polecenie, siadając na łóżku.
- Harumi nie chcemy Cię skrzywdzić - powiedział starzec z brodą - Aż boję się pomyśleć co by nam wtedy zrobił Lloyd. Chcemy Ci pomóc. Wiem, że znamy się krótko i że o pewnych rzeczach rozmawia się naprawdę trudno, ale uwierz mi, że jeśli będziesz to w sobie dusić, może się to naprawdę źle skończyć....
- Przez to, że mam moc? - rzuciłam, zaczynając tracić kontrolę. Gniew mieszał się z bólem i wyrzutami.
- Nie przez moc - powiedziała czułym głosem Misako - Tu wogóle nie chodzi o moc tylko o ciebie i co możesz sobie zrobić.
Poczułam ukłucie w sercu i gwałtownie podniosłam wzrok na kobietę. Oni zaraz mnie przejrzą i....
- Jeżeli boisz się z nami rozmawiać o tym, porozmawiaj chociaż z Lloydem - zasugerował Garmadon.
- Z Lloydem? - powiedziałam - Przecież...on.....on....
- Zostawi Cię? Odrzuci? Wyśmieje? - zaczęła wyliczać Misako - Przecież on by za ciebie życie oddał. Po części już to zrobił. Ale do czego zmierzam. Zależy mu na tobie. Zawsze jest przy tobie. Zareagował gniewem na coś, co zrobiłaś?
Ponownie nie odpowiedziałam. W moich oczach zaczęły się zbierać łzy, gdyż uświadomiłam sobie, że on jako jedyny by mnie zrozumiał. I rzeczywiście zawsze był pierwszy, żeby mi pomóc. Zawsze był przy mnie. Może oni mają rację? Może rzeczywiście powinnam mu powiedzieć?
- Mogę spytać dlaczego pytałaś o te potępione dusze? - spytała Misako po dłuższej chwili ciszy.
- Ponieważ wydaje mi się, że ktoś celowo chce mnie wykończyć - oznajmiłam - Wtedy w programie spotkałam jednego generała Oni. Potem widzieliśmy kilku w mieście i jeden z nich wyglądał tak samo. Zresztą czułam przy nich coś dziwnego. Czułam to już kiedyś. Dość niedawno. Nie mogę sobie tylko przypomnieć przy kim. Zastanawiam się czy to nie czasem jacyś Oni. No bo nagle okazało się, że jestem ich królową. Logiczne, że komuś może się to nie podobać.
- Może mieć to sens - zgodził się Wu - Tylko jak wytypujemy o kogo chodzi?
- Ja sobie przypomnę, przysięg... - nagle uświadomiłam sobie coś - Chwila. Lloyd mówił coś o jakimś generale Oni. Że z nim rozmawiał.
- Zgadza się.
- Co jeśli on jest wporządku? Co jeśli zaczął się tworzyć jakiś bunt i to ja mam go powstrzymać? Może o to chodzi w przepowiedni?
- To po co by był ten sen? - zapytał Garmadon.
- Może chcą się mnie pozbyć - zastanowiłam się - Może chcą to zrobić bez brudzenia sobie rąk. Na przykład załamując mnie, niszcząc psychicznie w nadziei, że sama ze sobą skończę. No bo popatrzmy na to tak. Chcą wszcząć bunt i przejąć władzę. Ale pojawiłam się ja. Mnie też będą musieli sprzątnąć w takim wypadku.
- Teraz wszystko nabiera sensu - powiedział Wu - Ty masz ich zniszczyć, a Lloyd ma Ci w tym pomóc. Ma Cię chronić.
- Zastanawiam się jeszcze tylko, po co dał mi koronę skoro teraz chce mnie zniszczyć?
- Może nie chciał ściągnąć na siebie uwagi albo nie wie do czego korona jest zdolna, o ile coś potrafi - zasugerował Wu.
- Właśnie - kolejny raz dzisiaj mnie oświeciło. Wybiegłam z pokoju, ignorując wołania.
Weszłam do swojego pokoju, wyciągłam dwie, drewniane skrzynki i rzuciłam je na łóżko, po czym otwarłam je. W tym momencie do pokoju wbiegli mistrzowie i Misako.
- Harumi co się dzieje? - spytał mocno zaskoczony brodacz.
- Wiem po co jest korona - oznajmiłam i wyciągłam maskę i czarny przedmiot w kształcie aureoli ze skrzyń.
- Spokojnie - zawołał Garmadon - Nie chcemy, żeby coś się stało.
- Ale nic się nie stanie - zaprzeczyłam - We śnie miałam założoną koronę. Później założyłam również maskę. Kiedyś maska od razu zamieniała mnie za pomocą swojej mocy. Ale we śnie nic się nie stało. Po prostu moc zaczęła przeze mnie przepływać.
- Chcesz to sprawdzić? - upewnił się Wu, a ja pokiwałam głową.
Cała trójka wycofała się pod same drzwi, a ja odłożyłam przedmioty na łóżko. Skupiłam się przywołując moc. Chciałam się najpierw zamienić w Oni, gdyż we śnie byłam właśnie w tej formie.
Nagle poczułam ten sam ból co w programie. Upadłam starając się wytrzymać.
Po chwili było już po wszystkim. Otworzyłam oczy, wstając i zerknęłam w lustro. Udało się. Moja skóra stała się czarna, oczy i włosy fioletowe oraz wyrosły mi rogi i skrzydła.
- Narazie idzie dobrze - pomyślałam i sięgnęłam po koronę. Założyłam ją i poczułam jak energia zaczyna przeze mnie przepływać. Zabrałam maskę i ją również założyłam. Energii pojawiło się jeszcze więcej lecz odziwo panowałam nad nią.
- Harumi? - zawołał niepewnie Wu.
- To działa - wykrzyczałam podniecona - Udało się.
- Zaskakujące, że tak łatwo idzie jej posługiwanie się mocą - zauważył Garmadon, a ja postanowiłam sprawdzić jeszcze jedną rzecz. Odwróciłam się do lustra i użyłam mocy myśląc o mocy maski nienawiści. Po chwili moje ciało pokrył niezniszczalny pancerz.
- Hmmm... - zastanowiłam się, wyciągłam miecz z szafy i rzuciłam go zestresowanemu Garmadonowi - Przywal mi.
- Że co?
- No przywal - powtórzyłam - Chcę się upewnić. Byle mocno.
Mężczyzna podszedł i wziął zamach. Uderzył w mój lewy bok. Nic nie poczułam, ale za to miecz połamał się na kawałki.
- TAKKK - ponownie się wydarłam - W KOŃCU MI COŚ WYSZŁO.
- Co tu się dzi.... RUMI?? - w drzwiach niewiadomo skąd pojawił się Lloyd. Miał przerażoną minę.
Szybko zdjęłam maskę, koronę i użyłam mocy, aby wrócić do mojego ludzkiego wyglądu.
- Lloyd ja... - podbiegłam do niego.
- Wu? Mama? - chłopak zauważył, że nie byłam w pokoju sama z Garmadonem - Można wiedzieć co tu się odwala?!?
- Uspokój się skarbie - powiedziała spokojnym głosem Misako - Wszystko było pod kontrolą. Harumi sama chciała oswoić się z mocą. Zaraz ci wszystko opowiemy.
- Czyli... Czyli, że... Wy tu nie próbowaliście się pozabijać? - wydusił blondyn.
- Nie głuptasku - zaśmiałam się, przytulając go - Wszystko było pod kontrolą. Chyba.
- To my was zostawimy. Wyjaśnijcie sobie wszystko - oznajmiła kobieta, patrząc na mnie i kiwiąc głową. Wiedziałam o co jej chodzi - Później porozmawiamy o tym co, robić dalej.
Po tych słowach wyszli, a ja zostałam z Lloydem sama.
Zaczęłam lekko panikować.
- Rumi co się stało? - spytał, gdy zauważył moją ponurą minę.
- Lloyd... - potwornie się bałam - Muszę ci coś powiedzieć....
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top