Zalecenie od lekarza +18 (Lavashipping)

Na początku chcę zaznaczyć, że ten shot to porno w najczystszej postaci. Aczkolwiek ze szczątkową fabułą. Bardzo zboczony, momentami obrzydliwy, nieodpowiedni dla młodszych czytelników (nie chcę mieć nikogo na sumieniu, tak). Więc jeśli obrzydzają Cię takie sceny, po prostu nie czytaj, a nie potem skarż mi się w komentarzach, że to było złe i czytam za dużo gejowskich opek. Ostrzegłam, że ryję psychikę? Ostrzegłam. Dziękuję za uwagę.

Shot z dedykacją dla Ninja-w-dresach. Długo się naczekałaś na to zamówienie, ale chyba było warto. Zresztą czeka Cię jeszcze niespodzianka-rekompensata za długi okres oczekiwania (na którą też sobie pewnie długo poczekasz). W każdym razie mam nadzieję, że Ci się spodoba.

Lekarz zalecił mi masturbację.

Jakkolwiek irracjonalnie to brzmi, jest to prawda.

Podobno mam problemy z prąciem, dlatego muszę je często trenować.

Znaczy tego, powinienem też uprawiać seks, ale z tym jest pewien malutki problem.

Jestem gejem.

A geje nie ruchają się z dziwkami.

Znaczy z męskimi tak, ale za chuja w tym mieście nie ma tanich męskich dziwek.

Więc zostaje mi nieśmiertelna prawa rąsia.

I zdjęcia Kaia do fapania.

Odkąd pamiętam, zawsze miałem słabość do Mistrza Ognia. Taki porywczy, seksowny, zajebisty... Co prawda ciałka miał mniej ode mnie, jednak jego klata była bardziej pociągająca, zwłaszcza dla pań (i napalonych zboczuchów, w tym mnie). Nie zazdrościłem mu powodzenia i fanek. W końcu sam należałem anonimowo do jego fanclubu. To ja na każde walentynki wysyłałem mu ulubione słodkości, żele do włosów, a raz nawet pluszowego jeża, z którym teraz sypia każdej nocy. To ja pisałem do niego setki liścików, wierszy opiewających jego odwagę i urodę oraz ballad o męstwie czerwonego ninja. I wreszcie to ja, pod osłoną nocy, podbierałem mu brudne bokserki, by potem paradować w nich dumnie po swoim pokoju, a także spuszczać się w nie podczas szczytowania.

Kai to moja obsesja. Każda rozmowa z nim jest dla mnie błogosławieństwem. Każdy jego śmiech anielską pieśnią. Każdy uśmiech ósmym cudem świata. Szaleję na jego punkcie tak bardzo, że pozwoliłbym mu być moim bezwzględnym panem. Mógłbym stać się pieskiem na smyczy, całować jego buty i jeść z miski. Wszystko, byleby tylko z nim.

Jednak to tylko wybujałe fantazje mojego mózgu. Młody bóg Smith nigdy nie spojrzałby na mnie z pożądaniem. Dla niego jestem tylko dobrym kumplem o twardych łapach, super wojownikiem i silnym ninja ziemi. A on z kolei jest dla mnie ideałem. Powodem mokrych bokserek. Sensem życia. Szaleństwem. Tak bardzo chciałbym w niego wejść...

Wyjąłem opuchniętego i nabrzmiałego penisa z bokserek. Spojrzałem na tapetę swojego telefonu. Był na niej oczywiście najseksowniejszy ninja. Cały spocony, bo zaraz po ostrym treningu. Nigdy nie używałem telefonu w towarzystwie. Nie miałem zamiaru zmieniać ów zdjęcia, ale też nie chciałem żadnych podejrzliwych uwag. Po prostu tak było wygodniej.

Przejechałem palcami po pikselach, tworzących klatę Kaia. Cichutko jęknąłem. To dopiero przedsmak... Wszedłem w galerię, w swój fapfolder, by po raz kolejny napatrzeć się na moje małe cudo, perełkę, którą zdobyłem przez przypadek: fotkę jeżowłosego zupełnie nagiego, bez bokserek, czy chociażby ręcznika. Muszę przyznać, że jego leżący kaliber był serio pokaźny.

Podobnie jak mój. Podnieciłem się. Poczułem nieprzyjemny ból w okolicy lewego jądra, dlatego to tam zacząłem masować najpierw. Z początku wolne, dokładne ruchy kciukiem, masaż nasady i podbrzusza. Potem delikatnie ściskanie moszny, przelewanie jej między palcami. Ważenie każdego woreczka z osobno. Ściskanie ukrytych w środku jąder, pobudzanie ich do pracy, do produkcji spermy.

Mruczałem z zadowolenia, rozkoszując się tymi grzesznymi czynnościami. Uwielbiałem się masturbować, choć często wiązało się to z bólem moich narządów rozrodczych. No ale po to lekarz zalecił mi onanizowanie się – żeby pozbyć się nieprzyjemności. Dlatego też nie szczędziłem sobie rozbudzania uśpionych komórek. Zacząłem jeździć dłonią delikatnie po idealnie zarysowanych żyłach. Każdy ruch powodował serię westchnięć.

Na chwilkę przestałem. Zmieniłem pozycję. Wcześniej siedziałem w rozkroku na skraju łóżka, teraz położyłem się na plecach. Zdecydowanie bardziej mi to odpowiadało. Podniosłem lewą rękę z telefonem, a prawą wróciłem do drażnienia trzonu mojego pokaźnego penisa. Kciukiem wciskałem lekko czubek, a resztą dłoni masowałem kojąco skórę narządu.

Nagle usłyszałem trzask. Podniosłem zaniepokojony głowę, gotów schować swojego najdroższego przyjaciela i udawać, że żaden akt przyjemnej, acz zbereźnej masturbacji nie miał tu miejsca. Jednak nawet nie zdążyłem przykryć się kołdrą, gdy do pokoju wpadł ON.

KAI SMITH. KUREWSKO PRZYSTOJNY KAI SMITH.

– Ekhm, czy mógłbyś wyjść, albo chociaż dać mi się ubrać? – spytałem niepewnie, zakrywając dłońmi stojący, nabrzmiały problem.

– Lekarz zalecił ci masturbację. A ja, jako dobry kumpel, chcę ci w tym pomóc – rzucił, jakby to była najzwyklejsza w świecie rzecz.

– Kai, ale... - jęknąłem cicho, gdy postać, o której niezliczoną ilość razy miałem erotyczne sny, usiadła obok mnie i bez słowa chwyciła za samotnego, nagiego żołnierza, stojącego pośrodku nieskończonej równiny i dwóch pagórków obok.

Poczułem okropną falę podniecenia. Jego ręce były takie ciepłe, wprost gorące, choć nie parzyły. Jeden delikatny ruch sprawił, że momentalnie wytrysnąłem białym wulkanem zalegającej w jądrach spermy. Prosto na ręce i tors czerwonego ninja, który chyba nie do końca się tym przejął. Jednak ja tak. Moja wyobraźnia wskoczyła na szósty bieg. Wyobraziłem sobie tego seksownego człowieka zlizującego spermę z mojej klatki piersiowej. Oblizującego się i napastującego mnie zaborczo. Choć przed momentem opadł, teraz mój penis znów stanął.

– Już rozumiem, czemu lekarz ci to zalecił – mruknął cicho Kai, bacznie oglądając, jak na moim przyrodzeniu wyskakują grube żyły. – Ale chyba wiem, jak sobie z tym poradzić.

Młody bóg wstał, po czym w momencie pozbawił się butów, skarpetek, bluzy, dżinsów oraz bokserek. Sparaliżowany ze zdziwienia i tego, że właśnie patrzę na striptiz mojego obiektu westchnień, nawet nie zareagowałem, gdy jeżowłosy wskoczył całkiem nagi na moje łóżko. Nasze twarze spotkały się. Dzieliło je zaledwie kilka centymetrów, po czym Kai szybko się podniósł i odwrócił do mnie tyłem.

Calutkie moje beznadziejne życie przeleciało mi przed oczami, gdy ujrzałem jego idealną dziurkę, dosłownie stworzoną do tego, by ją odwiedzać kutasem-agresorem, i to jak najczęściej. Złapałem zachłannie dłońmi za oba jego pośladki. Maksymalnie je rozszerzyłem i zanurkowałem nosem w odbycie gorącego Mistrza Ognia. Ten tylko prychnął, co miało być chyba chichotem. Zignorowałem to, by zanurzyć się głębiej. Moje ciało oszalało. Ogarnęła je żądza seksu, żądza Kaia. Żądza seksu z Kaiem.

Odsunąłem twarz od jego idealnej dupci. Puściłem jędrne pośladki. Jeżowłosy natychmiast skorzystał z okazji. Przeciągnął się jak kot na moich nogach, po czym oślinił sobie palce i zaczął po kolei wkładać je sobie do dziureczki. Wydawał z siebie przy tym okropnie podniecające jęki. Nie szczędził również pełnych ekstazy ruchów. Na jego ciele pojawiły się błyszczące kropelki potu.

Pierwszy palec wszedł nad wyraz gładko. Ciało młodego bóstwa stało się gorętsze, a on sam bardziej się podniecił.

Drugi palec długo przymierzał się do wejścia, ale w końcu również dostał się do środka. Z ust chłopaka posypał się deszcz jęków i pomrukiwań.

Z trzecim palcem był już większy problem, jednak zgrabne ruchy poprzednich ułatwiły mu wejście. Kai przeklął cicho, a jego penis postanowił wreszcie się obudzić i wstać.

Czwarty palec po prostu wślizgnął się z przeciągłym jękiem ze strony właściciela. Ciało Mistrza Ognia rozpaliło się do czerwoności, wygięło w łuk, a wcześniejszy pot w momencie wyparował.

– Wyruchaj mnie, ale tak porządnie – usłyszałem. Bez zbędnych ceregieli podniosłem jeżowłosego, by odwrócić go do siebie twarzą. Na jego buźce malowało się upojenie. Chłopak jeszcze chwilę się rozciągał, po czym położyłem go dokładnie nad moim stojącym, twardym jak skała kumplem.

– Nie mam żadnego lubrykantu – stwierdziłem.

– Wiem.

– Ani nawilżenia.

– Wiem.

– Nawet wazeliny.

– Wiem.

– Będzie bardzo sucho.

– Wiem.

– I boleśnie.

– To też wiem.

Wziąłem głęboki oddech. Powolutku wsunąłem ciało Kaia prosto na wystający ze mnie drążek. Usłyszałem serię pisków, jęków i przekleństw. Jednak nie miałem zamiaru przestać. To było cudowne. Centymetr po centymetrze penetrowałem ciało najprzystojniejszego chłopaka w całym Ninjago. Doskonale czułem, jak oblewa go fala gorąca, która, przy okazji, zalewała i mnie. Każdy jego najmniejszy ruch powodował, że wchodziłem coraz głębiej. Aż do samych jąder.

Moje ciało stało się teraz dzikie. Po raz pierwszy czułem na sobie innego człowieka, tak dokładnie, tak doskonale. Ogarnęła mnie żądza. Chciałem więcej. Chwyciłem brutalnie Kaia za ramiona i począłem ruszać nim w piekielnym tempie w górę i w dół. Słyszałem jego krzyki, jednak nie miałem zamiaru przestać. Z każdym wbiciem uderzałem o jego prostatę, dochodziłem prosto do jelit. Czułem jego wnętrze i zewnętrze tak bardzo, jak nigdy przedtem. Zlałem się z nim w całość.

Doszedł. Krzyki zmieniły się w przekleństwa i jęki. Ale ja pieprzyłem go dalej. Niemiłosiernie obijałem się o jego narządy. Poruszałem nim coraz szybciej. Czułem, jak słabnie, jak traci zapał do walki z moim żelaznym uściskiem oraz miażdżącym go agresorem. W pewnym momencie wyjąłem go z siebie. Bardzo szybko i boleśnie. Pociągnąłem za sobą kawałek jelita, który ułożył się w różyczkę. Przybliżyłem do niej swojego penisa i doszedłem idealnie na sam jej środek. Sperma polała się po pośladkach. Okrutny ze mnie brutal.

Złapałem Kaia jak pannę młodą. Był wykończony, co tylko dodawało mu uroku. Chciałem pieprzyć go jeszcze i jeszcze... Podszedłem z nim do biurka. Chłopak niezbyt wiedział, co się dzieje, cały jego tyłek pulsował i zapewne bardzo bolał. Oparłem go o blat mebla i odszedłem na moment. Mistrz Ognia wykorzystał tę chwilę, by odsapnąć, złapać oddech. Z trudem wciągnął jelito z powrotem. Z jego ust posypały się słodkie jęki...

A zaraz potem rozdzierający pozorną ciszę krzyk, gdy po raz kolejny wbiłem się w niego swoim przyrodzeniem. Nie panowałem nad sobą. Ale to jego wina! To on wybudził moje zwierzęce instynkty, niech teraz za nie pokutuje. Kiedy on odpoczywał, ja, niczym krokodyl, obserwowałem jego drżące, rozpalone do czerwoności ciało, czekając na odpowiedni moment i przygotowując swojego kumpla na ponowną penetrację tej wytrawnej i wytwornej dziurki rozkoszy.

– Cole, ty chory zwyrolu, przestań, to boli!!! – wrzeszczał, jednak ani wrzaski, ani piski nie były w stanie mnie zmusić do zaprzestania tej kojącej czynności.

– Lekarz zalecił mi masturbację. I ostre rżnięcie. Ja tylko zażywam swoją dawkę leku – odpowiedziałem zaczepnie.

W szalonym tempie wbijałem się w ciało Kaia. Obijałem się jądrami o jego pośladki, gdy dochodziłem do samego końca. Palcami błądziłem po seksownej klacie chłopaka, drażniłem jego słodkie sutki. Znów mu stanął. Zjechałem łapami niżej, by pomolestować także i tę część ciała. Mógłbym tak cały czas. Masowałem jego penisa, ruszając swoim coraz szybciej. Z ust jeżowłosego wyrywały się co jakiś czas jęki i błagania o litość, co jeszcze bardziej mnie podniecało.

W końcu jednak doszliśmy. Oboje w prawie tym samym momencie. On na moją rękę i biurko, ja prosto w jego stworzone do seksu ciało. Wyszedłem z niego w towarzystwie swojej spermy. Część skapnęła na podłogę, część polała mu się po nogach. Klęknąłem przy nich i zlizałem ją z lubością. Miał gładziutkie uda. Golił się. Nie to, co ja.

– Czy... Czy to już koniec? – szepnął nagle. Głos zdradzał, jak bardzo był wyczerpany.

Chwyciłem go ponownie niczym pannę młodą, przytuliłem do siebie i odłożyłem na łóżko. Milczałem. Patrzyłem w te jego hipnotyzujące, ogniste oczy, teraz jakby mętne, które co rusz przykrywały opadające powieki. Otuliłem go kołdrą, podsunąłem kocyk i podszedłem do drzwi swojego pokoju. Odwróciłem się w stronę łoża, by jeszcze raz z czułością spojrzeć na skarb, który w nim spoczywał.

– Tak, to koniec, Kai – odpowiedziałem po chwili.

W odpowiedzi usłyszałem westchnienie ulgi.

– Koniec na dzisiaj. Ale zaraz północ. Nowy dzień to nowa szansa, nieprawdaż?

Przekręciłem klucz w zamku. Podszedłem do okna. Wyrzuciłem przedmiot na trawnik. Zamknąłem szczelnie okiennicę i zasunąłem zasłonę. W pokoju zapanował niepokojący półmrok.

Zrozumiałem już. To nie Kai będzie moim panem.

Tylko ja jego.

Tak brzmiało moje zalecenie od lekarza.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top