Gdybym był dziewczyną... (Bruise)

Nienawidzę swoich włosów, rudych i krótkich.

Nienawidzę swoich oczu, z długimi rzęsami.

Nienawidzę swojego nosa, piegowatego i wiecznie poharatanego.

Nienawidzę swoich ust, zbyt różowych i malutkich.

Nienawidzę swojej twarzy, za mało chłopięcej.

Nienawidzę swojej klatki piersiowej, płaskiej i pokrytej bliznami.

Nienawidzę swoich ramion, wychudłych i wątłych.

Nienawidzę swojej męskości, i tak zupełnie niemęskiej.

Nienawidzę swoich nóg, krótkich i chudziutkich.

Nienawidzę swojej płci, tego, że jestem chłopakiem.

Otworzyłam okno w swoim pokoju i zaciągnęłam się świeżym powietrzem. Ono jest takie odprężające, nie to, co spaliny w NinjagoCity. Spojrzałam na niebo. Było idealnie błękitne, ani jednej chmurki. Dzień zdawał się naprawdę piękny. Zaraz jednak odwróciłam wzrok i spojrzałam na swoje blade odbicie w lustrze. Jestem potworem.

Chciałabym być dziewczyną. Moja twarz i ciało bardziej przypominają płeć piękną, tak samo jak charakter. Jestem żałosna, słaba, wątła. Zbyt delikatna. Nie umiem radzić sobie z uczuciami, długo chowam ból i urazę. Staram się być pozytywnie nastawiona, ale patrząc na resztę drużyny moja samoocena spada jeszcze bardziej. Czuję, że nie jestem sobą, a to tylko pogarsza mój stan.

– Transseksualizm – wyszeptałam dotykając tafli lustra. – Transseksualizm...

Korekta płci. Moja jedyna alternatywa. Ciągnie mnie do tego, a jednocześnie odpycha. Boję się, czy rodzina i znajomi zaakceptują taką decyzję. Ale czyż nie ważniejsze jest to, żebym ja siebie akceptowała? Czuję się jak kobieta uwięziona w męskim ciele.

- Jay? Mogę wejść? - zawołał ktoś zza drzwi.

Szybko odeszłam od lustra i w panice schowałam do szafki porozrzucane po łóżku żyletki. Naciągnęłam ciemną bluzę na pokaleczone ręce i zachrypniętym głosem mruknęłam "Proszę". Do pokoju wszedł Cole. W dłoniach trzymał dwa talerzyki z ciastem, jeden wyraźnie większy.

- Zane upiekł ciasto. Pomyślałem, że ci trochę przyniosę.

Uśmiechnął się promieniście i wręczył mi większy kawałek. Spojrzałam na niego zdziwiona. Taki żarłok dobrowolnie oddał swój cenny skarb w postaci ciasta mnie?

- Dlaczego dostałem większy kawałek? - spytałam, podnosząc brew do góry.

- Od dłuższego czasu wyglądasz na smutnego. A czekolada poprawia humor.

Zaśmiałam się cicho, ale szczerze. Cole zawsze bardzo mi imponował. Kocham go z całego serca. Jednak on jest hetero. Nigdy nie chciałby chodzić z takim żałosnym pokurczem jak ja. Gdybym była dziewczyną, może miałabym u niego jakieś szanse?...

- Jay, powiedz, co się stało? Od kilku dni jesteś jakiś taki przygaszony - przerwał moje rozważania Cole. - Możesz mi się zwierzyć, w końcu jesteśmy przyjaciółmi.

Tak, przyjaciółmi. Tylko przyjaciółmi. Ta niespełniona miłość tak bardzo boli. Spuściłam głowę. Nie byłam w stanie powiedzieć mu prawdy, nie umiałam. Jestem żałosna. Gdybym była dziewczyną, nie rzucałoby się to tak w oczy, one mają prawo do łez bezsilności, mężczyźni już nie.

- W porządku, nic się nie stało - powiedziałam pociągając nosem. Pomimo grubej bluzy, zrobiło mi się zimno. Poczułam, że kręci mi się w głowie. Niedobrze...

- Jay, jesteś cały blady! - krzyknął nagle przerażony Cole zauważając mój obecny stan i przyłożył mi rękę do czoła.

- To tylko zmęczenie, naprawdę, muszę się wyspać - kłamałam jak z nut. Miałam anemię. Anemię, anoreksję, depresję i inne niszczące ciało i psychikę świństwa.

Nie zwracając uwagi na Mistrza Ziemi, odłożyłam ledwo tknięte ciasto na szafkę nocną i weszłam powoli pod kołdrę. Wiem, że było to niegrzeczne z mojej strony, ale nie chciałam, żeby Cole widział mnie w takim stanie. Pewnie by mi współczuł, a to tylko pogorszyłoby mój stan psychiczny.

Poczułam jak coś mocniej mnie otula. Czarnowłosy dokładniej rozłożył kołdrę na łóżku. Kiedy skończył, położył mi rękę na czole, po czym westchnął i wyszedł z pokoju. Gdybym była dziewczyną, natychmiast bym go zatrzymał i wymusił pocałunek. Ale nie jestem. Niestety.

💔

     Ekran komputera migał zbyt ostro pośród wszechobecnej ciemności. Jak zwykle wpisałem w wyszukiwarkę to jedno słowo: "transseksualizm" i otwarłem sprawdzane już kilkanaście razy karty. Znów poczułem ten dreszcz, gdy czytałem kolejne artykuły. Tak bardzo się z nimi zgadzam. Od dziecka byłem bardzo wrażliwy, w szkole trzymałem się z dziewczynami. Nosiłem "kobiece" ciuchy, typu luźne podkoszulki z cekinami, sweterki, rurki, przez co starsi przezywali mnie "pedał". Nigdy się nie malowałem, bo uważałem to za zbędne. Poza tym mam naturalne długie rzęsy. Jedyne co, to rodzice nie pozwalali mi zapuścić włosów. Bali się, że faktycznie się "skobiecę". Jednak moich rozterek i typu ubierania nigdy nie zauważyli. Albo udawali, że nie widzą.

     A potem stałem się ninja. Nie miałem czasu na rozważania nad płcią, za dużo się działo. Poza tym, przestała mi doskwierać samotność, a to ona powodowała takie myśli. Jednak ostatnio wróciło to do mnie ze zdwojoną siłą. Zobaczyłem Cole'a z jakąś rudowłosą laską w kawiarni i od razu moje serce pękło na pół. Czemu to nie mogę być ja?

     Spojrzałem na zegarek. Trzecia osiemnaście. Lepiej pójdę już spać, bo rano jadę do miasta po zakupy. Na razie nie jestem kobietą, ale mogę powrócić do bycia pełnoprawnym transwestytą. Niech nawet ninja się śmieją. Wiem, że mi to pomoże.

~ Cole

     Jay zachowuje się bardzo dziwnie. Żal mi go. Z żywiołowego przygłupa stał się rudo-bladą kupką nieszczęścia. Dlaczego? Co się takiego wydarzyło?

     Dziś rano widziałem go tylko przez chwilkę. Rzucił coś, że jedzie do miasta, ale kiedy zaproponowałem towarzystwo, szybko odmówił. Czyżby się na mnie obraził? Niemożliwe.

     Wszedłem do jego pokoju. Wiem, że to naruszanie prywatności, ale muszę poszukać wskazówek, dlaczego Piorunek stał się taki zamknięty w sobie. Bez zastanowienia otwarłem szafę z ubraniami i zacząłem przekopywać ciuchy, by znaleźć ewentualne narkotyki. Ale ich nie było. W środku, za normalnymi ciuchami, znalazłem śliczne bluzeczki w pastelowych kolorach, dżinsy typu rurki, dziewczęce koszule, a nawet jedną spódniczkę. Czekaj. Albo Jay ma siostrę, którą nielegalnie u nas przetrzymuje, albo bawi się w cosplay, albo... Jest transwestytą.

     Zakręciło mi się od tego w głowie. Cofnąłem się kilka kroków do tyłu i usiadłem na łóżku. Jay? Nasz mały Jay jest transwestytą? Niemożliwe! Przecież przy nas zawsze ubierał się normalnie... Stop. Jednak nie. Niedawno zauważyłem, że jego dżinsy są strasznie obcisłe, innym razem miał na sobie koszulę w kratkę łudząco podobną do tych dziewczęcych, często nosił jakąś skromną biżuterię, typu bransoletka czy pierścionek na palcu.

     Ponownie podszedłem do szafy i jeszcze raz przyjrzałem się tym ubraniom. Spróbowałem wyobrazić sobie Jay'a w takiej bluzeczce na ramiączkach i spódniczce. Automatycznie się zaczerwieniłem. Z hukiem zamknąłem drzwi i skierowałem się w stronę biurka.

- Spokój, Cole, spokój - próbowałem się opanować, jednak obraz rudzielca nie mógł mi wylecieć z głowy. W końcu potrząsnąłem głową i spojrzałem na uśpiony laptop. Światełko uporczywie migało, więc zaciekawiony włączyłem urządzenie.

     Przed oczami stanęła mi tapeta z... moim zdjęciem! Jay zrobił je podczas wakacji. Byliśmy nad jeziorkiem. Znalazłem wtedy takiego fajnego kamyka w kształcie serca. Podniosłem go tryumfalnie i w tym momencie rudzielec pstryknął mi fotkę. Długo goniłem go, by oddał aparat lub skasował zdjęcie po dobroci, jednak udało mu się je zachować. Teraz jednak muszę przyznać, że wyszło całkiem ładne.

     Patrzyłem na pulpit dość długo, po czym włączyłem przeglądarkę. Wjechałem w historię przeglądania, po czym zdębiałem. Wszystkie otwierane karty dotyczyły jednej tylko rzeczy: transseksualizmu.

- Nie - szepnąłem do siebie. - Niemożliwe. Jay, czemu?

     Kliknąłem w pierwszy lepszy odnośnik i zacząłem czytać treść artykułu. Z każdym akapitem miałem coraz większą gęsią skórkę. Czy Jay na prawdę chce poddać się zmianie płci? Ale dlaczego?

     Wyszedłem z przeglądarki i zamknąłem laptopa. Nadal byłem w szoku. Zataczając się lekko, skierowałem się w stronę drzwi. Przemknąłem do swojego pokoju i padłem na miękkie łóżko. Muszę sobie to przemyśleć.

~ Jay

     Wróciłem z zakupów trochę później niż miałem w planach, bo po drodze napadły mnie napalone fanki. Zaczęły prosić o zdjęcie lub autograf. To było straszne. Gdybym był dziewczyną, nie miałbym takiego orszaku rozwrzeszczanych lasek. Jedynie to napalonych facetów, ale oni przynajmniej nie piszczą.

     Usiadłem po turecku na łóżku i postanowiłem przejrzeć swoje zdobycze. Miętowa bluzeczka, brokatowy sweterek w gwiazdki, leginsy z motywem galaxy (choć już takie miałem), obcisłe dżinsy oraz czarna kolia na szyję. Przepiękne ubrania. Otwarłem na oścież swoją szafę, by móc skomponować strój na dziś. Wyjąłem wszystkie "dziewczęce" ciuchy na łóżko.

     Dość długo przyglądałem się moim skarbom. W końcu ubrałem błękitny sweterek, czarne leginsy, nową kolię i do tego dwie bransoletki. Podszedłem do lustra. O to mi chodziło. Przepiękna rudowłosa dziewczyna.

- Jay? Jesteś tam? Mogę wejść? - moją błogą chwilę radości przerwało pukanie do drzwi i wołanie Cole'a.

     Rzuciłem okiem na porozrzucane po łóżku ciuchy. No tak. Zaczną się pytania. Jestem głupi, że nie pomyślałem o tym wcześniej. To na nic. Zaczną się pytania, kazania i inne takie. Już wolałbym być obiektem kpin i żartów.

     Usiadłem bezwiednie na podłodze. Przysunąłem się do łóżka. Dlaczego to tak boli? Dlaczego nie mogę być jak normalni nastolatkowie w moim wieku? Nie musieć bić się z myślami, że tworząc mnie natura popełniła ogromny błąd... Nie wstydzić się własnego ciała i stref intymnych przed samym sobą... Chciałbym być kobietą. Wtedy naprawdę byłbym sobą.

- Jay, wchodzę – usłyszałem jeszcze i do mojego pokoju wparował Cole. Nie widziałem jego twarzy, bo siedziałem do niego tyłem. Odgradzało nas łóżko.

     Czarnowłosy szybko przez nie przelazł i usiadł naprzeciw mnie. Chwycił mój podbródek, podniósł go nieznacznie do góry. Spojrzeliśmy sobie w oczy. W jego kryła się troska, a w moich strach i bezsilność.

- Piorunku, co się stało? - spytał łagodnie. Zaczął gładzić mnie po włosach.

- Nic – mruknąłem odwracając głowę.

- Nie kłam, doskonale wiem, że coś jest na rzeczy.

- Serio, wszystko jest okey.

     Nastała niezręczna cisza. On dalej błądził palcami po moich rudych kędziorach, ale wydawał się być nieobecny. Ja jedynie patrzyłem w jego piękne ślepia. Chłopak usilnie nad czymś rozmyślał, było to po nim widać. W końcu jednak przemógł się i niepewnie zaczął:

- Jay... Czy ty naprawdę chcesz zmienić płeć?

     Momentalnie mnie zamurowało. Zrobiłem się strasznie blady i wybałuszyłem oczy. Skąd on o tym wie?... Jakim cudem?!...
- Cole... Ja...

- Maluchu, rozumiem to, że możesz źle się czuć w swoim ciele. Jednak czy aż na tyle, by podjąć się takiej operacji?

- Tak, Cole. Nie radzę sobie z sobą. Nie wiesz, co się dzieje w mojej głowie, mojej psychice...

     Niepewnie podwinąłem rękaw swojego sweterka. Oczom mojego przyjaciela ukazał się szereg blizn i kilka świeżych ran ciętych. Chłopak nie mógł w to uwierzyć, patrzył to na moją twarz, to na rękę. Bez słowa chwycił moją dłoń i przyłożył ją do swojego serca.

- Jay... Kochany... Dlaczego nigdy nam o tym nie powiedziałeś? Przecież ja i chłopcy z chęcią byśmy ci pomogli... Jak mogłeś doprowadzić się do takiego stanu? - zaczął do mnie przemawiać tym swoim głębokim, troskliwym głosem.

- To jest dla mnie trudne. Bałem się wam powiedzieć, bałem się tego, że mnie wyśmiejecie. W szkole często byłem ofiarą żartów przez mój styl ubierania. Rodzice nigdy nie zwracali na to uwagi. Kocham ich, ale nie rozumieją moich problemów, nie starają się mi pomóc.

- I co teraz? Co zamierzasz zrobić?

- Dalej będę spotykać się z moim psychologiem i seksuologiem... I uprzedzając twoje pytanie: tak, zapisałem się do niego na własną rękę, pod koniec gimnazjum. Rodzice nic nie wiedzą. A potem podejmę się operacji zmiany płci.

     Cole uśmiechnął się smutno, po czym od tak po prostu mnie przytulił. Jego ciało było takie ciepłe. Dosłownie biło energią. Życiodajną energią. Poczułem, jakby nagle wszystkie troski ze mnie uszły. Byliśmy tylko ja i on.

- Maluchu – zaczął bardzo poważnym tonem, gdy się rozdzieliliśmy. - Cokolwiek postanowisz, pamiętaj: ja zawsze będę z tobą. Będę cię wspierał i nigdy nie wyśmieję. Pomogę ci. Wysłucham, doradzę, pozwolę wypłakać... Nawet mogę ci towarzyszyć przy wizycie u psychologa. Masz we mnie przyjaciela. Już nigdy nie pozwolę ci być samemu. Nie tnij się, proszę. Nie niszcz się.

- Cole, kocham cię.

💔

     Minęło już jakieś pół roku odkąd staram się o operację, która pozwoliłaby mi zmienić płeć. Cole i ja oficjalnie staliśmy się parą. Nadal nie mam pojęcia, co mnie wtedy podkusiło, by tak po prostu powiedzieć mu, że go kocham. Czy żałuję swojej porywczości? Zdecydowanie nie. Kamyczek bardzo mi pomógł w trudnych chwilach, cały czas mnie wspiera. Nie wyobrażam sobie teraz życia bez niego.

     W końcu jednak nadszedł ten upragniony dzień. Dzień mojej pierwszej operacji. Cały byłem zestresowany. Moje życie diametralnie się odmieni... Mam nadzieję, że na lepsze.

     Cole zawiózł mnie do szpitala. Nawet odprowadził pod odpowiednią salę. Stwierdził, że chce pożegnać mnie jako ostatni i przywitać jako pierwszy. Bardzo mnie to wzruszyło. Jak go tu nie kochać? Taki chłopak to skarb.

     Wszedłem niepewnie na salę operacyjną. Już wcześniej wyściskałem i wycałowałem się z Cole'm. Pomachałem mu tylko na pożegnanie i posłałem delikatny uśmiech. Nareszcie...

~ Cole

     Mój mały Jay... Moja mała Kruszynka... Tak się o niego martwiłem przez cały ten czas... Ale uszanowałem jego zdanie. Doskonale rozumiałem to, że nie akceptował siebie. Mój tata wychowywał mnie w duchu tolerancji dla wszystkich ludzi. Nigdy w życiu nie byłbym w stanie śmiać się z osoby transseksualnej czy kogokolwiek innego.

     Inna sprawa z resztą drużyny. Kai, gdy mu o tym powiedziałem, bardzo głośno i dosadnie wyraził swoje zdanie. Uważał, że to nieludzkie i Jay powinien zostać taki jaki jest. Próbowałem go przekonać, że transseksualizm nie jest wcale zły i zakazany, ale jedyne co osiągnąłem to osmalone brwi oraz lekkie poparzenie na rękach. Takiego awanturnika nie przegada.

     Zane był bardzo obojętny w tej sprawie. Powiedział, że nie ważne czy Jay będzie chłopakiem czy dziewczyną – i tak będzie go lubił jako kumpla. Oczywiście Kai wyjechał na niego z mordą, ale dość szybko się uciszył, gdy Blaszak prawie mu przyłożył. Lloyd natomiast jedynie wzruszył ramionami i powiedział, że trochę szkoda takiego fajnego ziomka, ale nie ma nic przeciwko.

     Za to reakcja Nyi była chyba najgorsza. Czarnowłosa po prostu wstała i oznajmiła, że ona nie będzie spała pod jednym dachem z tym 'dziwolągiem'. I wyszła trzaskając drzwiami. A gdzie poszła? Do pokoju Jay'a. Dała mu z liścia w twarz, po czym wyniosłym tonem stwierdziła, że z nimi koniec, bo ona jest w stu procentach hetero. A najśmieszniejsze jest to, że oni nigdy nie byli razem. Współczuję jednak Jay'owi, bo biedny rudzielec nawet nie wiedział za co dostał.

     Senesei'owi te wieści przekazałem na osobności. Tak jak się spodziewałem – staruszek zaczął mi truć, że to złe i powinienem odciągnąć rudzielca od tego pomysłu. Przedstawiłem mu te same argumentu co Kai'owi, ale on także pozostał uparcie przy swoim zdaniu. No cóż, ja ich na siłę nie przegadam.

     A co ze mną? Od tamtego czasu, gdy Jay wyznał, że mnie kocha wiele się między nami zmieniło. Staliśmy się oficjalnie parą. Nigdy tego publicznie nie rozgłaszałem, ale ja też byłem po uszy zakochany w rudzielcu. Po prostu nie miałem odwagi mu tego powiedzieć w twarz, bo bałem się jak zareaguje. O tym związku wiemy tylko my. Nie mówiliśmy tego drużynie, woleliśmy poczekać, aż Jay stanie się dziewczyną.

     Mijała kolejna godzina tego strasznego oczekiwania w napięciu. Co rusz łaziłem tam i z powrotem, bo nie mogłem sobie znaleźć miejsca w poczekalni. Zdążyłem nawet opróżnić tutejszy automat ze wszystkich batoników czekoladowych, kakao i oczywiście kawy. Strasznie martwiłem się o moją Kruszynkę. No i bardzo byłem ciekawy nowego wyglądu mojego chłopaka, a raczej – przyszłej dziewczyny.

     Z nudów udałem się do szpitalnego sklepiku, gdzie wykupiłem pozostałe batoniki, długopis i jakąś krzyżówkę. Sprzedawca patrzył na mnie jak na kosmitę, gdy wynosiłem w torbie ten zapas słodyczy. Zawsze jem gdy się martwię. Czekolada działa na mnie kojąco.

     Wróciłem do poczekalni pod odpowiednią salę. Szybko pochłonąłem trzy bomby kaloryczne (które i tak wcale mi nie szkodziły), po czym zabrałem się za rozwiązywanie krzyżówek. Dość sprawnie mi to szło. Zupełnie straciłem poczucie czasu. Byłem już na dwudziestej stronie, gdy usłyszałem skrzypienie drzwi. Momentalnie podniosłem głowę. Moim oczom ukazał się przecudny rudowłosy anioł.

- Jay! Ty masz cycki! - zawołałem i czym prędzej pobiegłem go... Znaczy ją... Przytulić.

- Cole, kochany. Jednak czekałeś – powiedział uradowany Jay. Głos miał nieznacznie wyższy.

     Momentalnie go, ją puściłem i zacząłem dokładnie przyglądać się temu pięknemu ciałku. Oprócz piersi miał nieco szersze biodra i takie jakby bardziej dziewczęce rysy twarzy. Poza tym nic więcej. W sumie zawsze miał dziewczęcą urodę, więc zmiana nie była aż tak widoczna. Ale on się zmienił. Widać było, że stał się weselszy. Nosz kurde... Ciągle mylę zaimki. Muszę się przyzwyczaić, że to jest ona.

     Wraz z moją nową dziewczyną załatwiliśmy jeszcze papierkowe sprawy. To był dopiero początek ganiania po sądach i urzędach, żeby Jay pełnoprawnie stał się kobietą. Ale ja byłem na to gotowy. Kochałem go. Teraz będę kochać ją. Płeć nie ma znaczenia. Ważne, że jest mój.

💗

     Minął dokładnie rok odkąd Jay jest dziewczyną. Muszę przyznać, że niezła była z tym afera. Przez bite trzy miesiące łaziliśmy po wszelkich urzędach, sądach, zakładach i innych takich placówkach, by pozmieniać dokumenty. Nie skarżyłem się, choć Jay niejednokrotnie pytała mnie, czy aby na pewno to dla mnie nie kłopot. Strasznie się o mnie martwiła.

     Jak chłopcy i Nya przyjęli Jay? Całkiem nieźle. Zane i Lloyd traktowali ją jak dawniej. Kai i Nya też wkrótce się do niej przekonali. Jej nie da się nie lubić, jest zbyt słodka i kochana. Senesowi zmarło się jakiś miesiąc po operacji, ale przed śmiercią wezwał mnie i rudowłosą do siebie. Pobłogosławił i jej, i mi. Życzył nam szczęścia na nowej drodze życia.

     Po tym fakcie nasza drużyna została oficjalnie nie tyle rozbita co zamknięta. Lloyd stwierdził, że najlepszym wyjściem będzie po prostu zaczęcie normalnego życia. Jednak gdyby doszły nas słuchy o jakiś nowych wrogach – każdy miał obowiązek stawić się do walki.

     Dwa miesiące temu wzięliśmy z Jay ślub. Świadkowali nam Kai i Nya. Sami dobrowolnie wyszli z tą propozycją. Chętnie skorzystaliśmy z ich pomocy. Ogólnie nasze kontakty z tym rodzeństwem bardzo się polepszyły, a Jay i Nya zostały przyjaciółkami. Nie mam nic do ich przyjaźni, bardzo mnie ona cieszy, no ale ileż można gadać o butach?!

     Obecnie staramy się z moją małżonką o dziecko. Jest to możliwe, ale niestety niebezpieczne. Narządy mojej ukochanej są bardzo kruche. Boimy się, że możemy je uszkodzić. Lekarz kazał nam wstrzymać się jeszcze rok z potomstwem. To oczekiwanie jest bardzo żmudne i nieprzyjemne, ale cieszymy się, że w ogóle mamy na nie szansę. Co innego dzieciak z adopcji a co innego nasz z krwi i kości.

     Zamieszkaliśmy razem w dużym domu na obrzeżach miasta. Jest tu cicho i spokojnie, sąsiedzi są tolerancyjni i ułożeni. Co jakiś czas odwiedzają nas rodzice Jay. Bardzo ich podziwiam. Stracili syna, zyskali córkę, a mimo to dalej tryskają energią i optymizmem. Nie mieli nic przeciwko operacji. Znaczy... Byli trochę smutni i rozczarowani tym faktem na początku, ale teraz wszystko jest w jak najlepszym porządku.

     Przez okres całego minionego roku Jay przechodziła jeszcze wiele operacji i wizyt u psychologa. Dzielnie jej przy wszystkim towarzyszyłem. Czy ona sama żałuje swojej decyzji? Zdecydowanie nie. Jest z niej przepiękna kobieta, nie tylko z wyglądu ale i z charakteru. Wreszcie odnalazła prawdziwą siebie, a to jest najważniejsze.

Długo się przygotowywałam do napisania tego shota, zarówno psychiczne jak i fizycznie. Wiele ludzi błędnie myli pojęcia 'transseksualizmu', 'transpłciowości' oraz 'transwestytyzmu'. Wbrew pozorom to nie jest to samo.
Dlaczego Jay dziewczyna? A dlaczego nie? Na jego przykładzie chciałam pokazać co czują transseksualiści. To jest dla nich bardzo trudne. Wiele takich osób popada przez to w depresję. Cała ta droga przed, w trakcie i po operacji jest bardzo uciążliwa. Dużo z nas tego nie rozumie. Tak samo nie rozumie tego, że te trzy wymienione przeze mnie pojęcia to nie choroba ani widzimisię. To jest w psychice człowieka. Tego się nie wybiera, to nie jest kaprys czy zabawa. I musimy o tym pamiętać.
Żegnam się z Wami tą refleksyjno-filozoficzną notką. Mam nadzieję, że teraz spojrzycie na tę sprawę z nieco innej strony.

Wen ♥
Wonsz

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top