Czy miłość to też choroba? (GreenFlame, elementy +18)
Po naszej ostatniej misji, w Ninjago chwilowo zapanował pokój. Czas biegł monotonnie. Nic ciekawego się u nas nie działo. Dzień leciał za dniem i nawet ja, Zielony Ninja, nie miałem nic do roboty. Co innego Nya, która wiecznie wybywała z domu by pomóc policji lub straży pożarnej. Wtedy głównie trenowałem z jej bratem lub oglądałem telewizję z resztą drużyny.
Kai był dla mnie kimś więcej niż tylko przyjacielem. Czułem się w jego towarzystwie lekko spięty i nerwowy, ale mimo to i tak uwielbiałem się z nim droczyć, bić na żarty i po prostu przebywać w jego towarzystwie. Jeśli miałbym nazwać, jaka relacja nas łączy - po prostu nie umiałbym. To zbyt skomplikowane.
Dziś zostałem sam w domu. Sensei i Misako, moja mama, pojechali do miasta na otwarcie muzeum; reszta ninja razem z nimi. Ja wolałem nie jechać, bo od kilku dni trochę źle się czułem, a nie chciałem sobie dowalić choróbska w razie ewentualnej misji. Bo jak bym wtedy wlaczył? Zakichał przeciwnika na śmierć?
Wziąłem z kuchni popcorn i usadowiłem się na kanapie przed telewizorem. Maraton filmowy jeszcze nikomu nie zaszkodził. Przykryłem się kocem, po czym zacząłem skakać po kanałach.
- Nuda, nuda, to widziałem, nuda, widziałem, widziałem, to dla dzieci - wyliczałem po kolei przełączając inne programy. W końcu zrezygnowany włączyłem jakiś film przyrodniczy o żółwiach. Nie chcę wyjść na nudziarza, ale serio mnie to wciągnęło.
Cały w nerwach patrzyłem w ekran, kiedy małe żółwie próbowały dostać się do morza. Z kilku setek tylko niewielu się udało. To było takie smutne! Biedne żółwiki...
W końcu jednak program o tych gadach się skończył, a po reklamach zaczęła lecieć jakaś głupawa komedia romantyczna. Fabuła wyglądała mniej więcej tak: dziewczyna ubzdurała sobie, że w Irladnii jest taka tradycja, która pozwala oświadczyć się kobiecie dnia 29 lutego, dlatego postanowiła tam wyruszyć, by oświadczyć się swojemu ukochanemu. Po drodze miała wiele przygód i spotkała fajnego facia, który jej pomógł. Nawet ciekawe to było i postanowiłem obejrzeć całe.
W trakcie seansu zaczęła mnie boleć głowa. Obraz się rozmazywał i ledwo widziałem postaci. Chyba mam gorączkę. Nie chciało mi się iść na górę po termometr, więc tylko wyłączyłem telewizor i położyłem się wzdłuż kanapy. Momentalnie zasnąłem.
Obudziłem się w środku nocy. Cały byłem rozpalony i przepocony. Chyba faktycznie się przeziębiłem. I po co ja trzy dni temu byłem z Zane'm na tej lodowej pustyni? Było zostać z resztą!
Wstałem niepewnie i spostrzegłem, że jestem w swoim pokoju. Zamroczona głowa przeszkadzała w rozumowaniu, ale udało mi się skojarzyć fakty, że zasnąłem w salonie. Ktoś musiał mnie przenieść. I przy okazji przebrać, bo zamiast dresu miałem na sobie piżamę.
Chwiejnym krokiem poszedłem do łazienki. Spojrzałem w lustro. Policzki jak dojrzały pomidor, zamglone i podpuchnięte oczy. Na pewno byłem chory.
Wyjąłem z szafki termometr i postanowiłem zmierzyć gorączkę. 38,5 stopnia. Świetnie. No cudownie. Schowałem przedmiot i powlokłem się do pokoju. Jedyne o czym teraz marzyłem, to o ciepłej pościeli. Może jutro mi minie...
♥
- Wstawaj śpiochu, ruchy, ruchy! - zawołał ktoś radosnym głosem.
- Zostaw mnie - zamruczałem jeszcze mocniej przyciskając się do poduszki.
- Lloyd, no chodź! Dziś mieliśmy urządzić mini turniej! - powiedział z entuzjazmem Kai, bo to on był właśnie.
Przekręciłem się na drugi bok. Głowa dalej mnie bolała, nawet bardziej niż wczoraj. Nie miałem ochoty wstawać z łóżka, a tym bardziej brać udziału w jakimś głupim turnieju.
Kai stał chwilę nade mną, po czym momentalnie ściągnął z łóżka kołdrę jednym zamaszystym ruchem. Chwycił mnie jak pannę młodą i chciał chyba gdzieś zanieść. Wtedy nie wytrzymałem.
- Kai, jestem chory! Nigdzie nie idę! - wydarłem się na chłopaka, po czym zakaszlałem cicho.
Jeżyk momenatnie przystanął i położył mnie z powrotem na łóżku. Przyłożył rękę do czoła i aż odskoczył. Na jego twarzy malował się strach i troska.
- Lloyd! Ty masz gorączkę!
- Łał, nie zauważyłem - prychnąłem, po czym spróbowałem podnieść kołdrę. Byłem jednak u kresu sił, więc to dla mnie nie lada wyzwanie.
Na szczęście Kai mi pomógł. Przykrył mnie po czubek nosa i jeszcze raz przyłożył rękę do mojej głowy. Westchnął cicho, wstał i wyszedł z pokoju. Dość długo nie wracał, więc zacząłem panikować jak jakiś histeryk. Czyżby mnie opuścił? Dlaczego? Bo jestem chory? Kai, zostań! Wracaj!
- Kai! - zawołałem rozpaczliwie miotając się po łóżku. - Kai!
- Jestem, Mały, jestem! - czerwony ninja momentalnie przybiegł z powrotem. W ręku trzymał termometr i jakieś ziółka sensei'a.
Chłopak podał mi urządzenie, a sam usiadł na skraju łóżka i zaczął przeglądać herbatki. Nie wiem, czy to przez zamroczony mózg, ale wyglądał jak anioł z nażelowanymi włosami. Był taki piękny... Gdybym był kobietą, chciałbym się z nim umówić.
- Kai, masz dziewczynę? - spytałem lekko nietrzeźwo.
- Czemu pytasz? - zdziwił się czerwony. - No, podoba mi się Skylor, ale to nie to. Jest po prostu ładna. Mam na oku kogoś innego.
- Kogo? - zapytałem wyjmując termometr. Podałem go Kai'owi, bo sam nie dałbym rady poprawnie odczytać wyniku. Wszystko mi się rozmazywało.
- To bardzo urocza osóbka - raczął swój wywód chłopak patrząc na narzędzie. - Ma zielone oczka, blond włosy, które dodają wdzięku i nienaganną figurę. Poza tym... 41,2 stopnia?!
Momentalnie przerwał i spojrzał na mnie przerażony. Zauważyłem jeszcze jak ponownie przykłada mi rękę do czoła, po czym wybiega z pokoju. Zasnąłem.
♥
Przez bity tydzień, jak nie więcej, Kai się mną opiekował. Robił okłady, podawał tabletki i pilnował, żebym pił dużo ciepłego. Był jak starszy, troskliwy braciszek. Chociaż nie. Nie jak braciszek. Ostatnio zacząłem czuć do niego jakieś silniejsze uczucie, ale nie wiedziałem jak je nazwać. Zauroczenie? Zakochanie? Ale czemu? Przecież obaj jesteśmy tej samej płci! A on kocha jakąś zielonooką blondynkę.
Z rozmyślań wyrwał mnie Kai. Wszedł do pokoju z kubkiem i moimi tabletkami. Nie cierpię leków, ale nie mam wyboru. Muszę je zażyć.
- Lepiej się czujesz? - spytał Jeżyk podając mi naczynie z wodą.
- Zdecydowanie - odpowiedziałem popijając gorzkie lekarstwo. Skrzywiłem się. - Nie mam już gorączki, tylko trochę kaszlę.
Jakby na potwierdzenie tych słów, lekko zakaszlałem. Kai przekrzywił lekko głowę. Wyglądał przy tym tak uroczo... Kiedy ja się w nim zabujałem?!
- Skoro lepiej się czujesz, może pójdziesz się wykąpać? Cuchniesz.
- Ej! - zawołałem ze śmiechem i rzuciłem w niego poduszką w kształcie owcy. Zręcznie ją złapał i odrzucił w moją stronę.
Mimo tego, że dorosłem, dalej spałem z zastępem przytulanek. Po prostu brakowało mi czułości. Matka oddała mnie do szkoły z internatem, nigdy nie doświadczyłem ciepła drugiej osoby. Dzielnie to znosiłem, ale po kryjomu lubiłem wypłakać się w poduszkę lub w Pana Misia, jedyną zabawkę, którą dostałem od ojca. Czasem ta samotność mnie przytłacza, pomimo tego, że wujek Wu zapewniał mnie niejednokrotnie, że teraz ninja są moją rodziną.
- Ja idę przygotować kąpiel, a ty wywietrz w pokoju, okey? - powiedział brunet wychodząc.
Kiwnąłem głową i podszedłem do okna. Lekko je uchyliłem i zaciągnąłem się świeżym powietrzem. Było takie przyjemne... Potrząsnąłem głową i zacząłem przygotowywać poszwę do przebrania. Ledwo jednak ją wyciągnąłem, gdy wrócił Kai.
- Gotowe, chodź - zachęcił mnie gestem i bezwiednie poszedłem za nim. Miał lekko ochlapaną koszulkę i mokre ręce. Wyglądał tak seksownie...
- Ściągaj ciuchy i właź. Umyję ci głowę - zarządził, po czym zaczął się rozbierać.
- Eee, co? - odpowiedziałem zdziwiony. Chyba się przesłyszałem.
- No. Ściągaj ciuchy i wskakuj do wanny. Umyję ci głowę. W sumie plecki też mogę.
Czekaj. Czekaj. Co? Czyżby Kai chciał się ze mną kąpać? Nie. Niemożliwe. Nie. Przesłyszałem się.
- Mam ci wysłać specjalne zaproszenie? - zaśmiał się chłopak, po czym bez uprzedzenia rozpiął moją koszulę i rzucił na podłogę.
- Kai, przestań! - zawołałem. Poczułem, jak policzki znowu mnie pieką. Tym razem jednak nie z powodu choroby.
- No, mamy tu chyba jakąś wstydliwą dziewicę, co się mężczyzn boi jak ognia!
Kai i jego cięte poczucie humoru. Zawsze myślałem, że to Jay jest głównym prowoderem do wszelkich kawałów i psikusów, ale czerwony ninja również miał troszkę za długi język w tych sprawach. Tylko on umiał się powstrzymywać, a Piorunek już niekoniecznie.
- Lloyd, błagam. Oboje mamy to samo. No weź, mnie się wstydzisz? Jesteśmy przyjaciółmi!
- No właśnie, przyjaciółmi - mruknąłem cicho pod nosem i zacząłem zdejmować spodnie i bieliznę. Zaraz potem stałem cały nagusieński zakrywając krocze.
Kai również się rozebrał, ale widocznie nie miał za grosz wstydu, bo nawet nie starał się "go" zakryć. Chłopak podszedł do mnie, po czym momentalnie chwycił za tyłek i wrzucił do wanny, przy okazji wszędzie rozchlapując wodę. Zaraz po tym on również wszedł.
- Strasznie mała ta wanna - stwierdził. - Musimy się zcieśnić.
Nie. Kai przybliżył się do mnie. Prawie czułem, jak jego przyrodzenie mnie dotyka. Nie. Objął mnie rękami w pasie i przybliżył głowę do mojego karku. Nie. Jedna ręka powędrowała niżej.
- Kai, co ty robisz? - zawołałem zduszonym głosem. Chłopak nic nie odpowiedział, tylko zaczął delikatnie miziać palcem po moim penisie.
Byłem przerażony. Czemu on to robi? On chce mnie zgwałcić w wannie? Kai? Mój najlepszy kump... Wróć. Właśnie. Kim on dla mnie jest? Bo chyba już nie przyjacielem, skoro ma odwagę robić takie rzeczy.
- Kai, przestań - powiedziałem cichutko. - Dlaczego to robisz?
Zamiast odpowiedzi, chłopak przestał przytulać. Dalej jeździł paluchem po moim kumplu, ale druga ręka nie zgniatała mnie już wpół. Jak to dobrze, że on nie ma takiej siły jak Cole. Współczuję jego przyszłej dziewczynie.
Nagle poczułem nieprzyjemne uczucie, jakby coś, a raczej ktoś, zaczął rozciągać mi pośladki. Nie, nie, nie. Kai, powiedz, że nie chcesz tego zrobić... Ale zrobił. Najpierw wpakował jednego palca. Stopniowo dokładał kolejne. Ja w całym tym szoku nic nie czułem, jednak kiedy zorientowałem się, że to już nie jego ręka, z moich ust wydał się krzyk połączony z jękiem.
- Spokojnie, Mały, nie skrzywdzę cię - powiedział uwodzicielskim tonem. - Zresztą sam tego chcesz.
Zdziwiłem się. "Sam tego chcę"? Przecież nigdy nic takiego nie powiedziałem! Zajęczałem znowu cicho, gdy Kai zaczął wykonywać gwałtowniejsze ruchy we mnie i z moim kolegą. Czułem, że nie wytrzymam dłużej.
- Kai... Zaraz dojdę - szepnąłem cicho i spuściłem głowę. Zauważyłem swoje odbicie w tafli wody. Wyglądałem jeszcze żałośniej niż podczas choroby.
Doszedłem dość gwałtownie, tak samo jak Kai, niemal w tym samym momencie. Błagam, niech to nie będzie prawda... Miałem w sobie... Uh, to mi nie chce przejść przez gardło.
Chłopak z zadowoleniem ze mnie wyszedł, a ja czułem się upokorzony jak nigdy. Zostałem zgwałcony w wannie przez osobę, którą kocham, ale ta osoba woli kogoś innego. Już wolałbym chodzić w samych bokserkach po mieście niż to przeżyć.
- Dlaczego to zrobiłeś? - spytałem nagle bliski płaczu. - Chciałeś się na mnie wyżyć? Coś mi udowodnić? A może tylko się zabawić?
- Lloyd - zamurowało go. - Czemu tak twierdzisz?
- Doskonale pamiętam, jak mówiłeś, że podoba ci się zielonooka blondynka o nienagannej figurze. Jeszcze wtedy kontaktowałem!
- Lloyd - zaśmiał się Kai. - Pamięć masz świetną, ale ja nie mówiłem o dziewczynie. Ja mówiłem o tobie.
Nie. Czekaj. Podobam się Kai'owi? Jak to możliwe? Jest gejem? Jak?! No w sumie ja też chyba jestem, bo się w nim zakochałem, ale że Kai?...
- Co? - tylko na tyle było stać mój mały móżdżek, który chyba wyjechał na wakacje.
- No tak wyszło - powiedział i wylał mi na głowę dzbanek lodowatej wody, po czym nałożył szamponu i zaczął myć włosy. Moje włosy. Zupełnie jakby nie obchodziła go obecność naszej spermy w wannie. - Pokochałem cię tak właściwie, już wtedy, kiedy osiągnąłem Pełnię Możliwości, ale wtedy była to bardziej taka braterska miłość. Stopniowo przeradzała się w miłość partnerską. A kiedy dowiedziałem się, że ty też coś do mnie czujesz, to nie mogłem się powstrzymać.
- Czekaj, kiedy ja powiedziałem, że coś do ciebie czuję? - spytałem mocno przerażony. - Nie przypominam sobie, żebym coś takiego mówił.
- Maluchu, prawdę od ludzi można wyciągnąć w trzech przypadkach: kiedy są małymi dziećmi, kiedy są nietrzeźwi i kiedy mają wysoką gorączkę - zaśmiał się Jeżyk i zabrał się za szorowanie moich pleców. - Majaczyłeś w gorącze. Gadałeś coś o ojcu, Pythorze i cały czas powtarzałeś dwa słowa: "Kai" i "kocham".
Moje policzki stały się jeszcze czerwieńsze o ile to możliwe. Najchętniej zapadłbym się pod ziemię. Jak mogłem bezwiednie mówić takie rzeczy? Co prawda nie byłem wtedy do końca trzeźwy umysłowo, ale i tak to jest okropne.
- Co cię tak zamurowało? - zaśmiał się ponownie Kai. Cała ta sytuacja widocznie bardzo go bawiła.
- No bo... - tak właściwie sam nie wiedziałem co odpowiedzieć. W sumie nie ważne JAK się dowiedział, ważne, ŻE się dowiedział.
Chłopak zaczął spłukiwać ze mnie pianę, po czym wyszedł z wanny. Okręcił się ręcznikiem. Poszedłem w jego ślady i zrobiłem to samo. Głowa pękała mi od nadmiaru emocji. Lekko się zachwiałem i wpadłem prosto w objęcia Kai'a. Ten nie odepchnął mnie, a mocno przytulił.
- Więc na prawdę ty też mnie kochasz? - spytałem cichutko wtulając się w jego mokre, nagie ciało. To było znacznie przyjemniejsze od wszystkich przytulanek. Od niego biło prawdziwe ciepło.
- Tak, Maluchu - Kai lekko cmoknął mnie w czoło. - To kiedy nasz drugi raz?
Ze śmiechem oderwałem się od niego i lekko szturchnąłem. Chłopak położył mi rękę na głowie.
- Kiedy tylko zechcesz - odpowiedziałem delikatnie całując go w policzek.
I taki mały, uroczy GreenFlame za nami 😊 Ten film, który oglądał Lloyd to "Oświadczyny po Irlandzku", czyli jedna z niewielu komedii romantycznych, które jakoś trawię. Zna ktoś?
Na prośbę Czarna_roza, następny one shot będzie o shipie Kai x Jay, a potem... Mam dla Was wielką niespodziankę z Nyą i P.I.X.A.L. w roli głównej. Do następnego, Wen ♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top