Rozdział II
-Musimy wytrzymać!
-Ale wszystko się wali!
-Musimy połączyć moce!
-Więc to zróbmy! Na co wzlekamy?
-Nie!!
-Dlaczego?
-Bo jeżeli to nie wypali.. zginiesz..
-To nie jest ważne! Musimy ją powstrzymać Sokka! Nie pozwolę, aby stało się to..
-Ale Sokka ma racje. Jeżeli coś nie wyjdzie, mały nadmiar energii, czy złe skoncentrowanie mocy to zginiesz.. Pamiętasz jak zostałaś Avatarem? Tego dnia zginą Aang. Nie możemy stracić też ciebie. Ciebie.. ciebie.. ciebiie..
Otwieram oczy. Mam dreszcze i jestem cała z potu z nierównym oddechem. To był tylko sen. Nie.. to nie był sen. To przeszłość. Straszna przeszłość. Gdzie ja jestem? To jakiś pokój. Co ja do psychiatryka trafiłam? Białe ściany, cementowa podłoga, jedne malutkie okienko, jedna szafeczka i łóżko. Łóżko jak z horroru. Metalowe z cienkim materacem poplamionym krwią. Łóżko do którego jestem przywiązana. Mam opatrzone rany. Rękę w gipsie, dwa szwy na brwi i chyba brzuch owinięty bandażem. Rozglądam się dokładniej. Nic nadzwyczajnego. Po chwili namysłu jak mogła bym się wydostać.. nadal nie mogłam nic wymyślić. Jestem zbyt zestresowana. Niemam pojęcia. Nie wiem. Po chwili słyszę głosy. Dochodziły z korytarza. Postanowiłam dalej udawać, że jestem nieprzytomna i wsłuchać się w rozmowę.
-Naprawdę to było konieczne?-szepcze
-Tak.. ona ma wielką moc. Kto wie jaką krzywdę może nam wyrządzić.
-Ale ona nie jest w stani..
-Jay.. weź się uspokój. Ty nie widziałeś tego co ja i Zane. To co ona robiła z Lloyd'em.. masakra. Nie wiadomo czy on z tego wyjdzie.-z czego wyjdzie? O nie.. Co ja zrobiłam.
-No co robiła?! Broniła się! Ona była wystraszona i..- podniósł głos.
-Dobra!-westchną-Dobra- powiedział ciszej.-Po prostu nie chce stracić również przyjaciela. Wystarczy, że już nie mam siostry...
-Ej chłopcy-powiedziała jakiś damski starszy głos-może tak ciszej i.. ona jeszcze śpi. Kiedy się obudzi, rozwiążecie ją i porozmawiacie.
-Dobrze Misako. Ale kiedy wróciliśmy na te miejsce Zane niedaleko znalazł jakąś laskę z jakimiś dziwnymi symbolami. Zbadałabyś ją?-no nie.. moja laska, którą dostałam od Katary.
-Oczywiście. A teraz ją obudźcie i powiedzcie, że ma posiłek w jadalni.
-Dobrze, ale dlaczego najpierw nas uciszasz, a teraz karzesz ją budzić?
-Przyzwyczajenie. Bo wiecie kiedyś..
-Eee.. wiesz to ja ide ją obudzić. Pa-chyba nie lubią słuchać różnych opowiadań.
Po rozmowie była cisza. Chwilowa cisza. Teraz było słychać tupanie. Było coraz głośniejsze. Drzwi się uchylają, a ja odwróciłam głowę i zacisnęłam mocniej oczy. Było słychać skrzypienie otwierających się drzwi. Ktoś wszedł do pokoju. Podszedł do łóżka. Zacisną delikatnie swoją dłoń na moim ramieniu i delikatnie potrząsną. Słyszałam ciche, ale i delikatne "Hej" ale puściłam to mimo uszu. Bałam się. Zacięłam jeszcze mocniej powieki w których zbierały mi się łzy. W końcu odwróciłam głowę i otwarłam mokre oczy. Niestety na razie nic nie widziałam przez ich nadmierną ilość. Mrugnęłam i od razu poczułam ich ciepło na policzkach. Usiadł koło mnie chłopak o lazurowych oczach i rudych włosach. Miał przeciętą prawą brew, a był ubrany na niebiesko. Uśmiechną się do mnie smutno. Zaczął rozwiązywać mi ręce i nogi. Po chwili pomógł mi usiąść i mnie przytulił. Troszkę się wzdrygnęłam, ale oddałam się emocjom. Rozpłakałam się na dobre wtulając się w tors chłopaka.
-Ej.. już... ciii.. nie płacz. Jestem Jay(ten pan na zdjęciu :3-dop. aut.). A ty?
-Qu.. Qum. Qumell*...-powiedziałam, a raczej wyszlochałam cicho.
-A więc Quu. Widzę, że wiele przeszłaś. Opowiesz o tym?-nic nie odpowiedziałam. Wtuliłam się w niego mocniej i jeszcze bardziej zaczęłam płakać.-Wiesz jak nie chcesz to nie mów.
-A-ale j-ja c-chce-e..-znów wyszlochałam.-C-chce t-to z sieb-bie wyrzuc-cić.
-Dobrze, ale może najpierw zaprowadzę cie do innego pokoju. Przytulniejszego. I coś zjesz.
Podniosłam głowę i spojrzałam się na jego twarz, na której był uśmiech. Ten uśmiech.. Ten jeden, jedyny uśmiech spowodował, że i ja się uśmiechnęłam przez łzy. On wstał pierwszy. Ja druga, ale byłam osłabiona i się miałam przewrócić gdyby nie Jay. Złapał mnie w ostatniej chwili i wziął mnie na ręce jakbym ważyła 5 kilo, a nie 50. Zaniósł mnie do pokoju w kolorach wiśni i błękitu. Był śliczny.
-Możesz tu mieszkać. I wziąć ubrania z szafy. Właścicielka i tak nigdy nie wróci, więc-Spuścił głowę. Widać było, że ta osoba była dla niego ważna. Kiedy się otrząsną podszedł do łóżka i mnie posadził.-Tam jest łazienka. Kiedy wypoczniesz, będziesz mogła się obmyć i przebrać.
Kiedy się obrócił i podszedł do drzwi, ja od razu wstałam. Znów leciałam na twarz, a on to zauważył. Gwałtownie się obrócił do mnie i chciał podbiec, ale zamiast tego stał jak wryty. Kiedy leciałam, skrzyżowałam szybko ręce, z których wydobyło się powietrze. Wyprostowałam ręce i stałam już na równych nogach. Nadal się we mnie wpatrywał. Wysłałam mu pytające spojrzenie.
-Jak ty.. Jak to.. Ale jak?
-Znowu.. Przecież mówiłam.. na pewno każdy tak potrafi..
-Skąd ty pochodzisz? Albo.. nie.. nie mów.. powiesz wszystko przy kolacji. I jakbyś czegoś potrzebowała, mój pokój znajduje się na przeciwko.-I wyszedł.
Ja rozejrzałam się po nowym pokoju. Czułam się już lepiej i trzymałam się na nogach, ale ledwo chodziłam. Może czułam się lepiej psychicznie, ale fizycznie.. nie za bardzo. Podeszłam powoli do szafy. Wyciągnęłam z niej czarne leginsy trzy-czwarte, czerwoną tunikę podobną jaką noszą w chinach i czerwono-czarne baleriny. Odzież położyłam na łóżku i poszłam do łazienki. Najpierw o umywalkę uderzyłam gips. Poczułam ból w ręce, a gips nie pękną. Zamiast tego obiłam umywalkę. Mam nadzieję, że nie będą źli. Chwilę pomyślałam i skapnęłam się, że mogę użyć magii ziemi. Ale jestem nie kumata.. Zapomniałam, że jestem Avatarem, ale jestem nim od niedawna, więc chyba nic się nie stało? Tak też zrobiłam. Po gipsie został tylko gruz. Ściągnęłam bluzkę i odwinęłam bandaż z brzucha. Odwinęłam również bandaże z innych ran. Oparłam się o kran i wpatrywałam w moje odbicie. Po chwili namysłu spięłam swoje długie niebieskie włosy w kok i przemyłam twarz. Wzięłam bąbelek wody i przyłożyłam do brzucha. Od razu woda rozlała się na mój cały brzuch i zaczęła świecić. Poczułam ból, a po nim ulgę. Żebra już nie bolały, mnie tak bardzo. Nie miałam już złamanych żeber, ale siniaki i naciągnięte ścięgna były nadal. Potem moc skierowałam na złamaną rękę, a później poparzoną. Nie miałam już poważnych uszkodzeń ciała, ale obola wciąż nie mam. Nie opanowałam magii wody do końca, gdyż uczyłam się czterech żywiołów na raz. Więc nie umiałam się do końca uzdrowić. Kiedy podchodziłam do drzwi usłyszałam, a raczej poczułam, że ktoś uciekał z mojego pokoju. Toph nauczyła mnie słuchać ziemi. Jak? Była niewidoma, ale nie do końca. Ona widziała dzięki drgań ziemi. Dobra koniec z rozpamiętywaniem z przeszłości. Kiedy poczułam, że podbiega do drzwi to zrobiłam energiczny ruch nogą, a przed drzwiami wyrosła skała. Wychodzę z łazienki i widzę jakiegoś chłopaka. Wyglądał jak emo.. Czarne włosy przysłaniające oczy, zakrył jak mnie zobaczył i odzież też na czarno.. Popatrzałam na niego i się zorientowałam, że jestem w samym staniku, więc się zakryłam ręcznikiem i sprawiłam, że kamień schował się i odsłonił drzwi.. Usłyszał dźwięk i się powoli wycofał. Ostatecznie uciekł. Szybko zamknęłam drzwi. Nie był sam. Poczułam, że było tam jeszcze trzech innych. Postanowiłam się ubrać. Kiedy wykonałam już zadanie, znów poszłam do łazienki pomalować się i uczesać. Gdy nałożyłam już tusz do rzęs i pomalowałam usta na płomienną czerwień, to zabrałam się za włosy. Rozpuściłam je i rozczesałam. Kiedy byłam gotowa, postanowiłam zejść wreszcie na kolacje. Wyszłam na korytarz, na którym było siedem drzwi, każdy w innym kolorze. Na samym początku, drzwi koloru złoto-białego. Na bocznych ścianach było po trzy pokoje na przeciwko siebie. Na ścianie, gdzie znajdowały się moje wiśniowo-niebieskie drzwi, były również białe i zielono-złote drzwi. Na przeciwko mojego pokoju był pokój Jay'a, którego drzwi były niebieskie, obok były czarne i czerwone. Po chwili namysłu zauważyłam, że na każdych drzwiach znajduje się lew w wirze. Nie zastanawiając się dłużej poszłam na sam koniec korytarza i zeszłam po schodach. Starałam się po cichu, ale nie wyszło, bo schody ze mną nie współpracowały. Ile one mają lat? 80? Kiedy zeszłam wszystkie twarze były wrzucone na mnie. Tylko Jay się uśmiechną, podszedł do mnie i zaprowadził mnie do stołu. Usiadłam pomiędzy Jay'em, a Lloyd'em. Czułam na sobie gniewne spojrzenie Kai'a. Wiem, że był zły.
-Przepraszam-powiedziałam cicho w stronę Lloyd'a
-Nie szkodzi.. rozumiem, że byłaś wystraszona-powiedział równie cicho-ale i tak to boli.
-Co ja ci zrobiłam?-zapytałam się i spojrzałam na niego zaszklonymi oczami.-Jestem potworem..
-Nie, nie jesteś. Tylko się broniłaś. Niepotrzebnie na ciebie krzyczałem. Nie pochodzisz stąd. Po prostu przez to boli mnie klatka piersiowa i żebra, ale to naprawdę nic..
-Wiem..! MAM POMYSŁ! Ale nie jestem pewna czy to zadziała... mogłabym znów użyć tej magii na tobie, ale w odwrotny sposób. Wtedy serce.. Tak mi się wydaje, że tu chodzi o serce.. W końcu to magia krwi-dodałam już ciszej-Mogłoby normalnie pracować...
-Trochę się boję, ale zgoda.-uśmiechną się. Odwzajemniłam ten uśmiech.
W tej chwili Jay podłożył mi gulasz przed nos, na który przyznam, ślinka mi ciekła.
-Dziś gotował Zane, więc nie martw się. Nie otrujesz się. -Kiwnęłam głową.
-Szczerze.. To nawet nie podejrzewałam, że moglibyście mnie otruć, bo wam ufam.. ale ok-Uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił uśmiech. Zaczęłam zajadać.
-Widzę, że się już zaprzyjaźniłaś z Lloyd'em i Jay'em. Lepiej już się czujesz?-zapytał starszy pan z siwą brodą w białej szacie.
-To jest nasz Sensei. Sensei Wu, a to-Zane wskazał na kobietę podobnego wieku do sensei'a.-jest Misako. Mama Lloyd'a.-Czyli się na mnie już nie gniewa.-Tamten w czarnym to Cole. Jeszcze go nie poznałaś.
-Witajcie. Ja jestem Qumell. Skąd.. pana w czerni nigdy nie spotkałam-Cole nie wiedział jak się zachować, ale po chwili się uspokoił.. Chyba dlatego, że przecież wcześniej widział mnie półnago [xD]
-Quu! -wykrzykną Jay. Po chwili się uspokoił. Popatrzałam na niego z ukosa.-To skrót z twojego imienia!- Wykrzyczał z radością!
-Mamy nadzieję, że już ci lepiej..-powiedział czarnuszek
-Dziękuję za troskę. Tak już mi o wiele lepiej. Oprócz siniaków i naciągniętych ścięgn jest dobrze.
-Ale jak ty to..
-Jutro będziemy o tym rozmawiać, a teraz szorujcie do łóżek. A ty Qumell..
-Quu!! -znów krzykną Jay.
-A ty Quu-zaakcentował specjalnie mój skrót z imienia-proszę. Zostań na chwilę.
Wszyscy wyszli, a ja zostałam z Misako i Sensei'em Wu.
-O co chodzi Sensei?
-Skąd pochodzisz?
-Na pewno nie z tego wymiaru. Więcej zdradzić nie mogę.
-Ach.. tak.. oczywiście. Rozumiem.
-Mam pytanie?
-Jakie?
-Oni zawsze tak podsłuchują?
-Niestety tak.. Mogłabyś przyjść jutro do mnie? Porozmawiamy o twoich mocach i wyjaśnię ci z Misako co i jak jest w naszym świecie.
-Tak Sensei-wstałam i ukłoniłam się jedną dłoń złożoną w pięść, którą przyłożyłam do drugiej wyprostowanej dłoni.
Po cichu podeszłam do drzwi i je gwałtownie otwarłam. Wszyscy chłopacy wlecieli do środka z wielkim hukiem. Szybko wstali i uciekli przed gniewnym spojrzeniem Sensei'a, a ja wyszłam za drzwi, jeszcze raz się ukłoniłam i zasunęłam je za sobą. Weszłam po schodach na górę i do "mojego" pokoju. Wykąpałam się, ubrałam się szybko w piżamę. Kiedy miałam się już kłaść, ktoś szarpną drzwi. Był to Kai.
-Jeden wybryk.. Jeden z którego będą cierpieć moi bliscy.. a nie żyjesz-powiedział przez zęby.
-Nie ładnie tak kobiet zaczepiać Kai-Był to Jay.
-Ja tylko jej przyszedłem powiedzieć dobranoc.
-Dobra, dobra, a teraz spadaj.
Kai wyszedł nerwowo. Jay do mnie podszedł i się zapytał:
-Nic ci nie zrobił? On to często wybucha. Przynajmniej tak jest po stracie siostry. Nie przejmuj się nim.
-Skoro tak uważasz.. ale to był jej pokój.. tak?
-Tak-powiedział smutno-No to to słodkich snów.-Pomachał mi na dobranoc i posłał uśmiech. Po cichu zamkną drzwi.
Położyłam się spać. Mimo, iż wcześniej spałam.. sama nie wiem ile to i tak czułam zmęczenie. Zamknęłam oczy i bez słowa oddałam się w ramiona Morfeusza.
««««««««««««««««««««««
Qumell*-Wymyślone prze zemnie imię i jednocześnie moje przezwisko. (czyt. Kjumell) a Quu to skrót (czyt.Kjuu)
Hey :3 kolejny rozdział i znów bije rekordy! dokładnie 1970 słów!! Wow.. no to oceńcie jak się podoba.. takie tam gadu gadu, ale na początku zawsze jest jakieś gadu gadu. Więc wam na dobranoc daję rozdzialik. No to komentujcie, gdyż zależy mi na waszych komentarzach jak i ocenach. Ja idę w kimono.. Miłych snów życzę :3 I na koniec zdjęcie jak mniej więcej wygląda Quu. Nasza niebiesko włosa piękność. A jak tam się Jay podoba :3 Ja myślę, że ciacho ^_^ Jak myślicie.. kogo wybierze wpośród chłopców, czy uda się wrócić dobru do tamtego świata, albo zło wejdzie do tego? A może Kai się chce na niej zemścić? swoje teorie piszcie w komentarzach :3 Miłych snów ^^
#Lisica
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top