Rozdział VI
Angiel
-Angiel. Mistrzyni jak ja to nazywam... Białej Energii.
-Białej Energii?-zdziwił się, a po chwili uśmiechną zadziornie-Co potrafisz dzięki swojej mocy?
-Ja... jeszcze.. nie-niewiem. To znaczy.. Trochę wiem, ale dowiesz się w przyszłości.-Również się uśmiechnęłam.
Zgrabnie i szybko przemknęłam obok niego i poszłam się przewietrzyć. Wyszłam tylnym wyjściem, prowadzącym do ogrodu. Gdy otworzyłam drzwi przed oczami ukazał mi się piękny ogród. Właśnie wtedy, dokładnie w tym momencie doznałam bardzo wielkiego bólu głowy. Przed oczami ukazywały mi się najróżniejsze zamazane obrazy, a w uszach miałam krzyki. Zaczęłam się rozglądać. Po chwili mój wzrok spoczoł na kamieniu w samym środku oczka z karpiami Koi. Postanowiłam trochę pomedytować. Może to mi pomoże. Przypomne sobie kim byłam. Może to wypęłni mi czarną dziurę, którą posiadam w głowie...
Jay
Eh.. coś mnie uwiera.. Otwieram oczy. Muszę przyznać, jak na krzesło do bardzo wygodne łóżko. Uśmiechnięty spoglądam w stronę łóżka Quu i.. ono jest PUSTE! Gdzie? Kiedy? Która godzina?! Musze szybko ją znaleźć zanim trafi na chłopaków. Będą ją pytaniami zasypywać -,- Patrze na zegarek i.. 8:13. No to sobie pospałem... ale teraz nie czas przejmować się głupim zegarkiem. Gdzie się mogła podziać? KUCHNIA! No tak... Gwałtownie wstaje i kończy to się ryjem na podłodze... [przypomniało mi się jak ja z przyjaciółką wołamy do kolegi: OSKAR! RYJE W ZIEMI XD on tez wtedy sie śmieje]. Eh..Czy zawsze muszą mnie spotykać najgorsze złe rzeczy? Teraz szybko się ogarniam i schodzę na dół do kuchni. Może, tak jak wcześniej myślałam tam ją spotkam... Szybko schodze po schodach i kieruję się ku drzwi. Otwieram, a tam Kai, jedzący płatki owsiane i patrzący maślanymi oczami na okno.
-Hej Kai.. ee.. może widziałeś gdzieś Quu?-odwrócił się do mnie
-Nie Jay.. nie widziałem niebieskowłosego paskudztwa... a co?-dodał z wrednym uśmieszkiem.
-Po pierwsze nie jest paskudztwem-wykrzyczałem na co on przewrócił oczami-po drugie nie ma już niebieskich włosów tylko Białe-podkreśliłem ostatnie słowo. On w tym momencie zadławił się pładkami. Zaczą się dusić i kaszleć. Po chwili, gdy był cały czerwony przeszło mu.
-Co?*kaszle* Ale, że białe?! Ale białe, białe?!
-Tak-przedłużyłem wyraz patrząc na niego jak na idiote...
-Ta.. Ta.. Ta głupia dziewczyna mnie okłamała... Eh..-wstał i zaczą chodzić w kółko trzymając się za głowę
-Okłamała?-nie wiedziałem o co chodzi...
-Ta.. przedstawiła się jako Angiel... Mistrzyni białej energii.
-Łoo.. naprawdę?-byłem zszokowany.
-Tak.. i.. mówiła to-zaczą nad czymś porządnie rozmyślać..-jakby nic sprzed kilku dni, co ja mówie sprzed kilku lat nic nie pamiętała-powiedział to z takim uczuciem... skąd u niego taka nagła zmiana?
-Hym... Wiesz gdzie jest Sensei?-zapytałem. Może on będzie coś wiedział.
-Niestety nie ma go.. wróci dopiero wieczorem. W ostateczności jutro. Razem z Misako pojechali do Nowego Ninjago City po jakieś zwoje.
-HEJ CZEŚĆ I CZOŁEM!-usłyszeliśmy głosy przy wejściu do kuchni.
-Hej. Gdzie Lloyd?
-Nasza śpiąca królewna jeszcze śpi.-wytrzeszczyliśmy oczy na Zane'a.
-Od kiedy to nindroidy żartują-spytał się Cole.
-Od dzisiaj. W przeciwieństwie do was nie potrzebuje snu, więc tę noc poświęciłem na ulepszaniu się. Jeszcze trochę i będę taki jak wy!-wypiął klate do przodu i powiedział to z dumą i szczęściem.
-To.. Fajnie-powiedziałem prubując udawać entuzjazm. Odwróciłem się spowrotem do Kai'a.-To idziesz ją szukać? Albo powiesz gdzie ona może być?
-Kogo szukać?-usłyszeliśmy pytanie. To był Lloyd.
-Poszła chyba do ogrodu-powiedział kompletnie ignorując go. Powiedział to z taką... troską? Nie.. Kai do nikogo się tak nie odzywa odkąd Nya.. Eh.. To był dla nas wielki cios. Głównie dla mnie i Kai'a.
-KTOŚ MI WYJAŚNI O CO KAMAN?!-widocznie nie lubi gdy się go ignoruje.
-Idziemy szukać Quu..-powiedziałem
-To lećmy!-krzykną Cole.
Podchodzimy do tylnych drzwi i je otwieramy. Wchodzimy do ogrodu. Coraz to głębiej. Wreszcie ją zauważamy. Medytuje, a wokół niej latają białe motyle.
-Ej.. kto to jest?-zapytał się Cole i Lloyd niemal równocześnie.
-Dzynk stawiasz mi colę-Lloyd był szybszy.
-Quu..-ja
-Co? Chyba nie.. ona miała inne włosy i.. inną twarz i wogóle...-powiedział zdezorientowany Zane.
Angiela
Jestem w mojej głowie. Widzę wszystkie moje wspomnienia. Wszystko, aż po śmierć Sokki. Żałuję, że wogóle przywołałam te wspomnienia. Tak. Pamiętam wszystko. Dosłownie. Nawet dzieciństwo. No prawie wszystko. Kogoś mi tu brakuje, ale kogo. Niepamiętam.. Nie pogodzę się z tym.. nie wiem jak.. widziałam prawie wszystko. Jak to się stało, że miałam niebieskie włosy. Gdy moja psycho-siostra zabija mi najbliższych.. Jak odbiera mi moc i staje się avatarem. Obudziłam się z cichym krzykiem i łzami w oczach. Białe motyle zmieniły się na czarne szerszenie. Padłam na kolana i utopiłam twarz w rękach. Łzy leciały mi mimowolnie. Nagle zza krzaków usłyszałam szmer. Płakałabym tak dalej gdybym nie zobaczyła chłopaków.
Kai
Zauważyłem jak płacze. Zrobiło. I się jej żal. Ale trzeba pamiętać, że mnie oszukała. Muszę wiedzieć dlaczego i co się stało. Postanowiłem pierwszy wykonać jakiś gest, bo tak to do jutra możemy siedzieć. Wyszedłem zza krzaków z kamienną twarzą. Czułem na sobie ich niespokojny wzrok. Wreszcie wyszli wraz ze mną. Spojrzała na nas i usiadła po turecku. Usiadłem na przeciwko niej wpatrując się w jej piękne.. ee.. co? Tak.. no poprostu oczy. Chłopcy też usiedli. Razem tworzyliśmy koło. Spuściłem głowę w dół i po chwili znów ją podniosłem.
-Czemu mnie oszukałaś-powiedziałem najdelikatniej jak tylko mogłem, a chłopacy przeszywali mnie wzrokiem gdyby myśleli, że ja to nie ja.
-Chcecie znać całą prawdę?-przytakneliśmy.-A więc, tak naprawdę nazywam się Angiela. Urodziłam się tu w Ninjago, choć tego nie pamiętałam. Kiedy miałam około 6 lat zostałam porwana do świata avatara, a wszystkie wspomnienia zwiącane z tym miejscem zostały głęboko ukryte. Tam dorastałam z moim "Tatą". Pewnego dnia do nas do domu przyjechała dziwna kobieta. Okazało się, że jest moją matką. Dowiedziałam się, że zaraz po bracie [Zuko] jestem prawowitym następcą tronu. Siostra nie mogła stać w kolejce, gdyż ją zaślepiała pycha, a ta cech nie przystoi władcy. Kiedy dowiedziałam się, że jest koniec świata dołączyłam do drużyny avatara. Podróżowaliśmy razem, aż w końcu postanowiliśmy zaatakować odbite nam królestwo narodu ognia. Niestety otoczyli nas.. było ich zbyt wielu. Wkońcu udało się im nas złapać. Na całe szczęście nie było tam Aanga. Kiedy miałam zostać zabita przez błyskawice on staną w mojej obronie. Przeją atak na siebie. Kiedy upadł to go złapałam, a on zaczą szeptać niezrozumiałe słowa. Nad nami pojawiła się więdnąca róża. Ostatni płatek spadł na moje włosy. W tej właśnie chwili umarł Aang, a ja stałam się Nowym Avatarem, lecz za jaką cenę? W sobie miałam jego cząstkę. Dlatego zmienił się mój wygląd. To koniec historii..
-Jeju.. ale dużo przeszedłaś..-Jay chwycił płaczącą An i przytulił. Poczułem przypływ zazdrości, ale dlaczego? Przecież jej nie kochasz.. NIE KOCHASZ!! Nie! Eh.. kogo próbuję oszukać? Zakochałem się -,-
-Mam p-pytanie..-powiedziała An
-Jakie?-spytałem
-Czy..-nie dokończyła..
-Czy?-chciałem, aby dokończyła
-Czy będę mogła u was zostać? Ale tak.. na-na dobre??-ściszyła ton
-Pewnie, ale to.. to ty już nie chcesz uratować swojej krainy?-zapytał się Zane
-Nie.. nie ma już czego ratować-opuściła głowę..
-Jak to? Dlaczego?-zapytał się Cole
-Byłam tam tamtej nocy. Azula zabiła wszystkich moich przyjaciół i nie tylko. Stała się Avatarem zła.. nie da się jej powstrzymać.
-Zostaniesz tu ile tylko będziesz chciała-wstałem-poza tym czas na kolacje. Trochę się zasiedzieliśmy..
-To już 3 dzień z rzędu kiedy nie jemy O B I A D U! Pamięta ktoś jeszcze co to jest? Bo ja nie ><-wykrzyczał Cole
-No to chodźmy. Może ciasto zrobimy!-krzyknąłem
-Ciasto?!-cole
-Tak ciasto..-podeszłem do Angiel, podałem jej ręke i uśmiechnąłem się zadziornie. Zarumieniła się, ale chwyciła moją dłoń. Wstała, a ja opatuliłem ją ręką [wiecie o co chodzi.. coś takiego jak chłopcy próbują w kinie przytulić się do dziewczyny xd] ostatnie co zobaczyłem przed wejściem do klasztoru to czerwonego ze złości Jay'a i zdezorientowany wzrok przyjaciół mówiący "Kim ty jesteś i co zrobiłeś z Kai'em?!"
*później*
Kolacja gotowa, czyli krewetki z sosem słodko-kwaśnym z granatem i sushi, do tego na deser ciasto. Nagle słyszymy, że ktoś wchodzi do środka. Po chwili przed wejściem do jadalni stał Wu. Uśmiechał się i spoglądał na nas.
-Misako wróci dopiero za tydzień. Nie mogła..-te ostatnie słowa wymawiał wolniej. Jego wyraz twarzy zmienił się z szczęścia na zdziwienie. Spoglądał właśnie na An. Obróciłem się i ona też zdziwienia nie kryła..-Angiel?-zapytał się.
-Wujku?-ŻE CO?!
«««««««««««««««
D: WTF? Wujku? xD chce widzieć wasze twarze xd
O:Daniel! Kto cie ty zaprosił?! Spadaj!
D:Nie xd chce patrzeć jak się na ziemi tarzają!
O:Zaraz ty się będziesz tarzał, ale z bólu! Spadaj!
D:Dobra, dobra, siostra.. wyluzuj bo ci żyłka pęknie.. xD
O:Wejście go bo mu przyj**ie!!
D:Oj.. nie ładnie tak przeklinać.
O:Chcesz kopa? Bo moja noga już wierzga!
D:Wio koniku! :D
O:Eh.. no tak.. dziękuję za przeczytanie tego rozdziału i..
D:Przeproś!!
O:I przepraszam za to, że nie było rozdziału. Tak wiem obiecałam, ale nie miałam czasu. Konkurs biologiczny i..
D:PRZESZŁA DO FINAŁU!! Brawa!
O:Dziękuję, ale aplauzu nie potrzebuje. Jestem poprostu z siebie dumna, że dałam rade.. nie moge się doczekać wakacji. Napewno będzie więcej rozdziałów.
D:I nie będziecie się bulwersować :)
O:Ostatnio z bratem oglądamy pokemony xd tak wiem, ale ja lubie takie klimaty.. wiecie magia, przyjazn, poswiecenie. Może zrobie książkę na ich podstawie? No wiecie ninja w krainie pokemon.. HYY!! Mam pomysł na drugą część tego opowiadania. Na na razie pozdrawiamy!
D:fajnie.. ninjago na podstawie anime :)
Dziękujemy i żegnamy :)
Papa :*
#Lisica
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top