{3} Odrębne wezwania
- Jakieś nowe wiadomości? - rzucił Lloyd od progu jaskini.
Wiedział, że Pixal nie odeszła sprzed ekranu od rana, więc miał nadzieję na jakieś postępy w poszukiwaniach ich zaginionej ciężarówki (która w zasadzie nie była ich, tylko policji, ale nie bijmy się o szczegóły).
- Lloyd, powinieneś znaleźć sobie jakieś zajęcie - westchnęła, wyłączając cokolwiek, co jeszcze przed chwilą znajdowało się na wielkim monitorze. - Gdyby śledztwo w tej sprawie ruszyło do przodu, powiadomiłabym cię o tym.
Lloyd otworzył usta, by jakoś to skomentować, jednak powstrzymał się i pokręcił głową. Prawda była taka, że od kilku tygodni Ninjago City przepełniał spokój i - jak to mawiał Kai - sTrAsZnA nUdA.
Zielony obrońca cieszył się, że miasto było bezpieczne, ale z drugiej strony strasznie go nosiło.
- Dobra. To wspomożemy twoje śledztwo, wyruszając w teren - rzucił, odwracając się plecami do nindroidki, zanim ta zaprotestuje.
Głos Pixal okazał się jednak zbyt szybki. Wyglądało na to, że ninja nie zdąży się nacieszyć... Choć może sprawy miały ułożyć się wręcz przeciwnie?
- Lloyd, zanim wyjdziesz, musisz rzucić okiem na pewne wezwanie.
- Dostaliśmy wezwanie? - Zapytał entuzjastycznie, stojąc już obok Pixal. Zaraz się jednak zreflektował, jak na zielonego ninję przystało. - To znaczy... wezwanie. Tak... Kiedy?
- Trzydzieści sekund temu.
~ ✫ ✫ ✫ ~
- Cole i Zane, wy zajmiecie się poszukiwaniami ciężarówki osobiście. Przyda się do tego nindroid oraz ktoś silny, w razie niespodziewanego ataku - oznajmił Lloyd, stojąc przed lodówką i przydzielając każdemu odpowiednie zadania.
Naprzeciwko niego stał stół na tyle długi, że pozostali mogli usiąść na nim jak na wielkiej ławie, słuchając rozkazów.
Benthomaar uznał to za nieco dziwny zwyczaj - świat, w którym myślące istoty nie piją z kranów, z których leci woda, a za to siadają jak gdyby nic na stołach, na których kładą jedzenie? Nie zdawał sobie sprawy, że to był w zasadzie pierwszy raz, gdy w drużynie tak się złożyło.
- Kai i Jay zostaną w klasztorze na wszelki wypadek, gdyby ktoś zaatakował, albo zgłosił się do nas po pomoc - instruował dalej Lloyd. - Dostaliśmy też wezwanie ze szpitala. Nie jestem pewien, czego od nas oczekują, ale razem z Nyą i Pixal sprawdzimy, czy możemy coś zaradzić.
- No to powodzenia ponownie-chwilowo-pełniący-obowiązki-mistrza i reszto - powiedział Cole, przepychając się z Jay'em, by ten nie wyprzedził go w wyścigu do drzwi.
Wszyscy znający kontekst sytuacji (sięgający aż dziewięciu sezonów ich życia wstecz) zaśmiali się na to wspomnienie. Choć na szczęście sytuacja nie była aż tak poważna, jak podczas ataku Braci Czasu.
Gdy wszyscy ruszali w swoich zespołach do akcji (albo lenili się niczym mistrzowie ognia i piorunów) Benthomaar zatrzymał Lloyda, rzucając mu niepewne spojrzenie.
- Nie przydzieliłeś mi żadnego zadania - upomniał się.
Lloyd skinął głową.
- Zane wspomniał, że chciałeś odwiedzić swoje miasto. Jeśli okaże się, że któraś z tych spraw, to coś grubszego, możesz nie mieć lepszej okazji niż ta.
- Wiem, ale chcę się na coś przydać - zaprotestował bez wahania. - Moje sprawy mogą poczekać.
Tym razem Lloyd poczuł się lekko skołowany. Nie spodziewał się, że Bentho odrzuci propozycję wizyty w domu, jednak z drugiej strony nie mógł powiedzieć, że go nie rozumie. Niektóre sprawy bywają ważniejsze nawet od takiej, jak ta.
- W takim razie dołącz do Zane'a i Cole'a. Przyda im się dodatkowa para oczu.
~ ✫ ✫ ✫ ~
- No dobra... to jaki doktor nas wzywał? - zapytał Lloyd, spuszczając jeszcze niżej daszek swojej czapki.
Żeby uniknąć reporterów i odpowiadania na sto dwadzieścia pytań na temat tego, co po raz kolejny robią w szpitalu, czy to znów jakaś akcja charytatywna i kto tym razem zostanie honorowym ninja, dwójka bohaterów postawiła na ubrania cywilne. Jedynie Pixal nie skorzystała z tego rozwiązania. Bez samurajskiego mecha nie była na tyle rozpoznawalna, tym bardziej, że na ulicach coraz częściej pojawiały się inne nindroidy, choć oczywiście nie tak zaawansowane, jak ona czy Zane.
- Doktor Atwood - przypomniała, kierując się razem z towarzyszami na recepcję.
Kilka minut po wyjaśnieniu celu wizyty stali już przed rzeczonym doktorem Atwoodem, nieróżniącym się zbytnio od każdego innego doktora w Ninjago City.
- Dobrze, że przyszliście - powiedział z poważną miną.
Lloyd wysunął się na przód trzyosobowej grupy.
- Mamy nadzieję, że uda nam się pomóc i...
- Chodźcie. Nie ma chwili do stracenia - ponaglił ich.
Przez głowę Nyi przemknęło parę niepokojących myśli. Wezwanie ninja do takiego miejsca jak szpital nie było typowe. Do tego doktor wyglądał na mocno zestresowanego całą sytuacją... Ale kiedy weszli do sali, jedynym kogo zauważyli, był śpiący chłopiec.
- Nie jesteśmy w stanie go wybudzić. - Doktor przeszedł od razu do rzeczy. - Ale nie zapadł w śpiączkę u nas. Jego matka powiedziała, że po jednej z nocy po prostu się nie obudził.
"Po prostu?". Dziewczyna patrzyła na niego uważnie. Mimo że starała się utrzymać kontakt wzrokowy, jej uwagę przykuwały nieustannie splecione ze sobą ręce doktora. Przez myśl przeleciały jej potencjalne słowa Jay'a, który szepnąłby pewnie coś o tym, że w takiej pozie raczej trudno jest wykonywać jakiekolwiek operacje.
Skarciła się w myślach, że jej skupienie powróciło dopiero wtedy, kiedy doktor zostawił ich samych. Miała nadzieję, że nie umknęło jej nic ważnego.
- Pixal, rozpocznij skan - polecił Lloyd. - Sprawdźmy, czy technologia Borga w połączeniu z twoimi ulepszeniami zda się lepiej niż to, czym tutaj dysponują.
~ ❁ ❁ ❁ ~
- Możesz powiedzieć, dlaczego od dziesięciu minut gapimy się na ulicę? - ziewnął Cole, opierając głowę na dłoniach.
Poczuł się na tyle znudzony, że położył się na dachu, licząc ludzi przechodzących przez najbliższe pasy.
- Wcale nie obserwujemy tej ulicy - odparł z największym spokojem Zane, na co czarny ninja poderwał się niczym na okrzyk bojowy.
- To co my tutaj robimy?!
- Nie jestem pewien, co wy robicie, podczas gdy ja analizuję trasę, którą pokonała fałszywa ciężarówka oraz etap, który zarejestrowały kamery śledzące tę prawdziwą - wyjaśnił nindroid. - Biorąc do tego pod uwagę skany, które wykonała Pixal...
- Oceniasz, dokąd mogła pojechać ta, której szukamy! Sprytne - skwitował Bentho, ruszając za tytanowym ninja, gdy ten znalazł jakiś trop.
Cole ruszył dwa kroki za nimi, nie mogąc do końca rozkminić, o czym mówił Zane i jak na podstawie tego ustalił, gdzie powinni się udać, ale nie zamierzał się zbytnio nad tym pochylać. Mieli plan (właściwie to Zane miał plan), więc Cole miał nadzieję, że niedługo przyjdzie czas na to, co lubił najbardziej - ostre działanie.
~ ✶ ✶ ✶ ~
- Jak to "wszystkie wskaźniki w normie"? - poruszyła się Nya.
Na filmach często zdarzały się takie akcje, że wszystkie badania wychodziły poprawnie, choć pacjent leżał jak zabity. Ale nie w prawdziwym życiu!
- Wszystkie, oprócz jednego - uściśliła Pixal.
Nya i Lloyd odruchowo się do niej zbliżyli, jakby ten ruch miał przyspieszyć napływ informacji do ich głów.
- Jego organizm produkuje hormon odpowiadający za sen o mniejszym stężeniu...
- Mniejszym? - wybuchnął Lloyd, nie mogąc połączyć tych informacji.
- Niższym niż powinen w szczytowych godzinach snu, jednak wyższym niż w czasie czuwania. Do tego, patrząc na badania, robi to nieprzerwanie - dokończyła Pixal.
No cóż, te informacje rzucały nieco światła na stan chłopca (Tylko dlaczego nie odkryli tego lekarze, a ninja...?), jednak pozostawało pytanie, dlaczego tak się dzieje.
- Dlaczego tak się dzieje? - zapytał Lloyd, rozkładając ręce.
Liczył, że wszechstronnie obeznana nindroidka udzieli mu odpowiedzi, ale zapomniał o pewnym istotnym czynniku... że ich misje nie mogą być przecież tak proste.
~ ✫ ✫ ✫ ~
- To o wiele ciekawsze niż korzystanie z waszych pojazdów - powiedział Benthomaar, lądując na dachu białego vana dokładnie między ninja lodu a ziemi.
- Oczywiście - zaśmiał się Cole, przekrzykując się z wiatrem. - Bo jedyne, co jest fajniejsze od korzystania z naszych pojazdów... to korzystanie z cudzych pojazdów!
Na samym początku Zane nie był przekonany co do tego sposobu przemieszczania się, ale po jakimś czasie - gdy ninja zrobili sobie z tego okazję do kolejnych zawodów - polubił go. (A jego zdolność przewidywania, na którą maszynę wskoczyć, by skrócić trasę do minimum nie miała z tym nic wspólnego...)
- Ta będzie następna. - Wskazał na zieloną taksówkę nadjeżdżającą z naprzeciwka.
- Ale ona jedzie w drugą stronę - zdziwił się Cole.
Zane posłał mu chytry uśmiech, który oznaczał, że dla białego ninjy zabawa dopiero się rozkręca.
- Zaufaj mi.
I tak właśnie - pasożytując na cudzym paliwie i przestrzeni osobistej - trójka bohaterów dotarła do punktu, który wyznaczył im Zane. Czy to było miejsce, którego się spodziewali? Nie. Czy było tym, czego potrzebowali? O tym mieli dopiero się przekonać...
- Otwarty basen Ninjago City? - Zawód w głosie Cole'a był tak namacalny, że tabliczka obwieszczająca turystom gdzie zawędrowali, prawie urwała się nad ich głowami... A przynajmniej groźnie zaskrzypiała, gdy drużyna przechodziła tuż pod nią.
- Nawet nie skończyli go budować - ciągnął Cole, spoglądając na Zane'a.
- To czyniłoby go idealnym miejscem, żeby coś ukryć. - Ninja lodu był całkiem przekonany co do tych słów.
Wjechanie ciężarówką na niezbyt monitorowamy teren publiczny, przystosowany do wjazdu aut o większych gabarytach aż do zakończenia budowy, wydawał się prawdopodobny.
- Teren jest dość spory. Rozdzielmy się - powiedział Benthomaar, mimo wszystko czekając na decyzję reszty. Gdy Zane skinął głową, natychmiast ruszył na zwiad wschodniego skrzydła.
Znajdowały się tam największe baseny, jeszcze puste. Bez przeszkód - choć w jego przypadku woda i tak nie stanowiłaby najmniejszego problemu - wszedł do każdego z nich i przyjrzał się dowolnemu podejrzanemu z wyżłobionych w kolorowych dnach i ścianach kwadratów.
- Macie coś? - spytał Cole, gdy po pół godzinie spotkali się z powrotem przed wejściem do obiektu, by omówić postępy misji.
- Żadnego ładunku - oznajmił Zane, który zajął się przeszukiwaniem budynków pracowniczych.
Bentho również pokręcił głową.
- I żadnej ciężarówki.
- Tia - weschnął Cole, drapiąc się po głowie. - To z omawiania postępów byłoby na tyle.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top