Rozdział 4 Tylko Jedną?
Godzina ósma trzydzieści, w klasztorze Spinjitzu powinno trwać spokojne śniadanie. Zmęczeni treningiem ninja byliby mniej chętnie do rozmów. Wyjątkiem był Jay, który był wyraźnie wściekły. Poprzedniego dnia, kiedy on wyszedł ze swojego pokoju do toalety, ktoś napisał kilka niezbyt miłych wiadomości do jego znajomego, który okazał się dziewczyną. Jay'owi było przez to przykro i czuł się głupio, mimo że to nie jego wina. Nie sądził, że któryś z jego przyjaciół mógł to zrobić, ale tylko oni byli w klasztorze. Zawsze zostawiał włączoną kamerę na swoim komputerze żeby wiedzieć czy ktoś mu nie grzebie nim podczas jego nieobecności, ale teraz dawał im szansę na przyznanie się, zanim obejrzy nagranie.
-Przyznać się, kto wczoraj grzebał przy moim komputerze i napisał wiadomość do mojego znajomego. Daję mu szanse na przyznanie się teraz!
-Jay, daruj sobie - odezwał się Kai. - Pewnie sam to napisałeś i teraz szukasz winnego.
-To nie mogłem być ja. Wyszedłem do toalety, a kiedy wróciłem byłem już zablokowany przez niego, znaczy nią. Okazało się, że mój internetowy przyjaciel to dziewczyna.
-Jay, kochanie. Nie rozpaczaj tak - Nya spojrzała na swojego chłopaka ze, według niej, słodkim uśmiechem.
-Przyznać się, bo nie będę miły kiedy w końcu przejrzę nagranie.
-Jakie nagranie? - zainteresowała się Pixal.
-Nie zostawiam swojego komputera bez nadzoru - odpowiedział z zagadkowym uśmiechem i uciekł do swojego pokoju. Włączył swój komputer i zaczął przeglądać nagrania.
-Jay'uś - Nya weszła do pokoju swojego chłopaka. - Kochanie, daj sobie z tym spokój to na pewno był wypadek.
-Acha - mruknął, szukając nagrania. W końcu je znalazł je i odpalił. Z szokiem oglądał nagranie na którym JEGO dziewczyna zasiada przed JEGO komputerem i zaczyna coś pisać ze złośliwym uśmiechem.
-Ty? - zdziwił i spojrzał na Nyę, która stała obok, zagryzając nerwowo wargę.
-To lepiej. Za mało mi czasu poświęcałeś! Więc to twoja wina i ty powinieneś mnie przeprosić - spojrzała niego obrażona.
-Ja? Przeprosić ciebie? Wiesz jak trudno znaleźć stałego partnera do gry? I to dobrego? - oburzył się.
-Wielkie mi halo i tak cię oszukał. Wiedziałam, że to dziewczyna, to widać było po wiadomościach - przewróciła oczami.
-To była prywatna korespondencja! Nie miałaś prawa jej czytać! - wstał z krzesła.
-Miałam, jestem twoją dziewczyną!
Jay spojrzał w szoku na Nyę. To było szybka decyzja. Zabrał swój portfel i telefon. Postanowił znaleźć osobę, którą obraziła Mistrzyni Wody. Minął ją bez słowa i wyszedł szybkim krokiem na dziedziniec klasztoru.
-Gdzie idziesz? - Nya pobiegła za Mistrzem Piorunów.
-Byle jak najdalej od ciebie, wariatko - mruknął pod nosem.
-Masz mnie przeprosić!
-Ja ciebie?! Czy ty siebie słyszysz!? Wiesz co? Mam dość! To koniec Nya! Zrywam z tobą! Ostatnio zrobiła się z ciebie okropna szmata!
-Ty zrywasz ze mną? - zdziwiła się. Jej twarz przybrała wyraz smutku, ale Jay'a to już nie obchodziło.
-Tak! Bo mam już dość!O wszystko problemy i wiecznie to ja mam cię przepraszać! Dość tego! - Jay wytworzył smoka i wsiadł na niego. - Nie wiem kiedy wrócę!
Mistrz Piorunów wzniósł się w powietrze i poleciał w kierunku Ninjago City.
***
Victoria weszła do budynku Borg Industries z uśmiechem. Pracowała tu. Naprawdę mogła w końcu to zrobić. Miała obawy czy sobie poradzi, ale zepchnęła je w głąb umysłu. Z uśmiechem weszła do środka. Od razu podeszła do niej jej wczorajsza rekruterka.
-Jesteś już. Świetnie. Mniej więcej cię wprowadzę - uśmiechnęła się.
-Dziękuję pani Reynolds.
-Możesz mówić mi Grace - uniosła delikatnie kąciki ust, by następnie krzyknąć do ochroniarza. - Jake, identyfikator! Ile razy mam ci to jeszcze przypominać!?
-Przepraszam! - odkrzyknął jej.
-Możesz uznać to za paranoję, ale do pewnych części budynku wstęp mają wyłącznie pracownicy. Bez identyfikatora włącza się alarm - wyjaśniła.
-Rozumiem.
Grace zaprowadziła Victorię do swojego gabinetu. Nie był duży. Dwie szafy na dokumenty, wieszak na kurtki i biurko z nowoczesnym komputerem. Na nim stało kilka ramek ze zdjęciami. Zapewne ze zdjęciami rodziny.
-Po kolei. Identyfikator - podała jej plakietkę z klipsem, a po chwili coś co jej przypominało tablet. - Elektroniczny kalendarz. Zapisujesz wszelkie spotkania pana Borga. Najważniejsza zasada. Żadnych spotkań w czwartki.
-Dlaczego? - zdziwiła się.
-Nie wiem- wzruszyła ramionami. - W głównej mierze wykonujesz polecenia Pana Borga. Jeśli ma podpisać jakieś dokumenty to pilnuj żeby zrobił to od razu. Tak samo z listami, otwieraj od razu i streszczaj mu co w nich jest. Nie lubi papierowych listów. Dlatego na jego biurku zazwyczaj zalega kupa papierów. Dalej, na piętrze minus pierwszym mamy kantynę pracowniczą, ale przychodzą tam też nie raz pracownicy szpitala, a właściwie codziennie. Wszelkie posiłki masz wliczone w cenę. Pokazuj tylko identyfikator. I tu prośba ode mnie. Przynoś proszę Panu Borgowi obiad do gabinetu. Jeśli wciągnie się w swoją pracę to wtedy czas dla niego nie istnieje. Będzie ci wdzięczny za to. Naprawdę.
-Rozumiem.
-Firmowy smartphone - Grace podała Victorii zapakowany telefon. - Jesteś pośrednikiem pana Borga. Ty dbasz o jego grafik. Janis z recepcji będzie przełączała do ciebie rozmowy.
-Czy powinnam wiedzieć coś jeszcze?
-Jeśli masz z czymś problem z chęcią ci pomogę - uśmiechnęła się. - Liczę jednak, że sobie poradzisz.
-Postaram się.
W pomieszczeniu rozległ się dźwięk połączenia przychodzącego z telefonu Grace. Kobieta szybko odebrała.
-Z kim się pobił? - spytała do słuchawki. - Christiane się pobiła? Będę za kwadrans.
Rozłączyła się i spojrzała na Victorię.
-Powodzenia życzę - powiedziała, ubierając swój płaszcz.
Victoria wyszła z gabinetu kobiety i skierowała się do windy. Odpakowała w niej telefon. Ze zdziwieniem stwierdziła, że to jeden z lepszych modeli. Wsadziła go z powrotem do torebki. Sprawdziła też działanie elektronicznego kalendarza, który dołączył po chwili do telefonu. Drzwi windy otworzyły się i zauważyła jak Cyrus Borg odkleja z okna karteczki biurowe przyczepione tak aby imitowały kształt męskiego przyrodzenia, rozmawiał przy tym przez telefon.
-I z czego się śmiejesz? Sądzisz, że to takie zabawne? Dorośnij w końcu - pokręcił głową. - Kiedy to zrobiłeś?
Victoria odchrząknęła, zwracając tym samym jego uwagę.
-Dzień dobry panie Borg - przywitała się z uśmiechem.
Wynalazca spojrzał w jej kierunku.
-Nie zamierzam grać w twoją grę. Odezwę się później - rozłączył się i odłożył telefon na swoje kolana.
-Jest już moja nowa asystentka - uśmiechnął się do niej. - Grace już cię wprowadziła?
-Mniej więcej.
-Świetnie - ucieszył się. - Oszczędziła mi tej nudniejszej części.
Inżynier podjechał do niej na wózku. Zauważył, że obserwowała karteczki przyklejone na oknie.
- To dzieło ordynatora oddziału onkologicznego w szpitalu na przeciwko - wyjaśnił. - Nie chcę wiedzieć kiedy i po co to zrobił. Ty zapewne też nie.
-Niekoniecznie - pokręciła głową.
- To twoje biurko - pokazał na mebel ustawiony niemal przy samym oknie.
Z widokiem na ciebie - pomyślała już uradowana perspektywą obserwowania Borg'a przy pracy.
-Przepraszam nie miałam okazji pracować jako asystentka i nie do końca wiem co robić - przyznała.
-Wiem, czytałem twoje CV. Zdaję też sobie sprawę, że nie masz dużo doświadczenia, mimo kursów, ale jednak ty mi się najbardziej spodobałaś. Nie masz czym się stresować - posłał jej uśmiech.
-Tak, oczywiście. Dziękuję za zrozumienie panie Borg - odetchnęła głęboko i odstawiła swoją torbę na biurko.
- Skoro mamy to za sobą to pomóż mi zrywać te kartki zanim ktoś zwróci na to uwagę i zrobi zdjęcie.
-Oczywiście - zdjęła płaszcz i powiesiła go na oparciu krzesła. Pomogła swojemu szefowi w zrywaniu kartek. Następnie, zajęła się dokumentami zalegającymi na biurku jej szefa.
***
Jay ze znudzeniem spacerował po Ninjago City. W pierwszej chwili chciał odnaleźć osobę, którą obraziła jego, na szczęście, była dziewczyna, ale przypomniał sobie, że miał za mało informacji. Nawet na komisariat policji nie mógł iść. Jedyna co wiedział to to, że pracowała w sklepie z używanymi grami Dragon, ale czy to wystarczyło?
Powinno - pomyślał z entuzjazmem. Miał szczęście, że akurat był niedaleko. Wszedł do sklepu i rozejrzał się za jakimś pracownikiem. Dostrzegł dwójkę rozmawiającą za ladą. Zapewne studenci. Dziewczyna, która piłowała paznokcie i chłopak, który rozmawiał z nią, grając w tym samym czasie na telefonie.
-Przepraszam, czy nie pracowała tu może Valtor... - urwał nagle.
-Valtoria? - spytała dziewczyna. - Kilka lat temu. Z tego co wiem pracuje teraz jako tester gier.
-A wiecie gdzie mogę ją znaleźć?
-Spróbuj w kawiarni Coffee's Ninja. Bywała tam codziennie. Pewnie dalej tam chodzi, bo mieszka niedaleko. Jeśli nic się zmieniło - dodał chłopak.
Jay podziękował i pobiegł na poszukiwanie tej kawiarni. Znalazł ją po kilku minutach. Wydawało mu się, że to będzie znacznie trudniejsze. Podszedł do baristy i zapytał o Valtorię.
-Ta latynoska? Właśnie wyszła. Skórzana kurtka i szara czapka.
-Dzięki - Jay wybiegł przed lokal i rozejrzał się wokół. Na chodniku dostrzegł tylko jedną osobę. Jak mówił barista, skórzana kurtka i szara czapka. Mistrz Piorunów podbiegł za nią.
-Poczekaj! - krzyknął, dobiegając.
-Znamy się? - spytała, unosząc jedną brew.
-Fajne to.
-Co? - zdziwiła się.
-Jak unosisz jedną brew. Świetnie to wygląda.
-W porządku? - odezwała się zmieszana, patrząc na Jay'a jak na wariata. - Ja muszę wracać do domu. Utopić rybkę w akwarium czy coś takiego.
-Czekaj. Źle zaczęliśmy. Jestem Jay Walker.
- Wiem, ten ninja - upiła łyk kawy. - Czego chcesz?
- Poznaliśmy się przez internet. Graliśmy w lol'a.
-Mylisz mnie z kimś.
-Jesteś Valtoria, tak?
-Nie, to moja siostra - zaprzeczyła.
-Napis na twoim kubku mówi co innego - zauważył.
-Dobra, masz mnie. Jestem Valtoria. Gratuluję. Mów czego chcesz i nie denerwuj mnie.
-Obraziłem cię. Znaczy nie ja. To moja dziewczyna, właściwie już była. Jest mi przykro, bo w życiu bym nie napisał, że słabo grasz.
- Dobra, wyluzuj. Byłam zła na początku i miło, że przepraszasz, ale nie musiałeś fatygować się aż tutaj żeby mnie przeprosić.
-Wolałem to niż zostać w klasztorze z tą szmatą.
-Szmatą? - dopytała.
-Mistrzynią wody. Obecnie moją byłą. Jest teraz spora szansa, że jej brat zechce mnie zabić, a kiedy Kai jest wściekły to lepiej być daleko - spojrzał na nią poważnie.
-Boisz się, że spali ci brwi? - zaśmiała się.
-Powiedzmy.
- Pogadałabym jeszcze, ale jest trochę za zimno, żeby stać tak na dworze.
-Więc chodźmy na drinka - zaproponował.
-Nie odczepisz się, prawda?
-Nie - pokręcił głową z uśmiechem.
-Niech ci będzie.
***
Pół godziny później siedzieli w jakiejś spelunie przy barze, pijąc drinki.
-Odblokujesz mnie w LOL'u? - spytał z nadzieją.
-Niech ci będzie - uśmiechnęła się.
-A powiedz często to robisz?
- Co robię?
-Udajesz faceta w sieci - wyjaśnił.
-Nie. Metodą prób i błędów doszłam do tego, że tak jest lepiej. Chociaż częściej pozostaję neutralna płciowo.
-A Valtoria wzięło się od twojego imienia?
-To jest moje imię - odpowiedziała rozbawiona.
-Serio? - zdziwił się. - Rodzice cię skrzywdzili.
-Nie znam ich - upiła łyk drinka. - A ty? Twoje pełne imię to Jay?
-Właściwie Jason, ale i tak wszyscy mówią Jay.
-Uwaga! Rozpoczynamy Happy Hour! - wykrzyknął barman.
-Zamówimy kolejkę - zaproponował Jay.
-Tylko jedną? - upewniła się.
-Tylko - potwierdził.
***
Na jednej kolejce nie skończyło się. Oboje wypili więcej niż zamierzali. Mistrz Piorunów stwierdził, że to co zrobił to problem jutrzejszego Jay'a, teraz zamierzał się bawić.
- Pijesz jak dziewczyna - zadrwiła Valtoria, widząc skrzywioną minę Jay'a po kolejnym shot'cie.
-Wcale nie. Założę się, że cię przepiję.
-Oj żebyś się nie zdziwił. Mam mocną głową.
-Barman! Cztery butelki wódki.
Barman postawił butelki przy Jay'u i Valtorii oraz podał im dwie szklanki. Mistrz piorunów zapłacił mu.
-Możesz sędziować? - spytał go zanim odszedł. - Ktoś musi stwierdzić kto wygrał.
-Oczywiście. Znacie zasady?
-Tak - potwierdzili. Odkręcili butelki i zaczęli wlewać je do szklanek. Jay już wiedział, że to nie może się dobrze skończyć. Valtoria jednak była nieugięta. Pili równo szklanka za szklanką. Skończyli po czwartej butelce. Oboje mieli już wyraźnie dość.
-Pas - powiedzieli w tym samym momencie i odwrócili szklanki do góry dnem.
-No i macie remis. Zaraz zamykamy. Traficie do wyjścia?- upewnił się barman.
-Pewnie, że tak - odpowiedział z werwą Jay i czknął.
Wyszedł z Valtorią na zewnątrz. Szli powoli opierając się o siebie nawzajem.
-Czekaj, będę rzygać - Valtoria zatrzymała się przy koszu na śmieci i zwróciła zawartość żołądka. Podniosła się i spojrzała na Jay'a.
-Czemu się zgodziłam na to? - odgarnęła włosy z twarzy.
-Bo mnie lubisz - Jay podszedł do Valtori. - W tym świetle masz piękne oczy.
-Zebrało ci się nad flirty? - zadrwiła.
Odsunęła się od kosza. Jay stanął przed nią, patrzył jej w oczy. Nachylił się żeby ją pocałować, ale ona go odepchnęła.
-Dopiero wymiotowałam, a ty chcesz się ze mną całować?
-Lepsze to od całowania Nyi, poza tym w momencie jest mi wszystko jedno.
-Wypiłam trochę, ale jakoś nie mam durnych pomysłów.
-Będziesz mogła się pochwalić, że całowałaś Ninję - Jay poruszył sugestywnie brwiami i nie dając dziewczynie więcej czasu do namysłu objął ją, przyciągając do siebie, a następnie przycisnął swoje usta do jej. Spodziewał się, że za chwile zostanie spoliczkowany, ale zamiast tego czarnowłosa pogłębiła pocałunek. Mistrz Piorunów stwierdził, że to musi być sen, bo nic co się wydarzyło tego dnia nie mogło być realne. Brakowało logiki. Jednak skoro to był tylko wymysł jego wyobraźni postanowił zrobić wszystko by było jeszcze lepiej.
Jay oderwał się od Valtorii, a ona patrzyła w jego niebieskie oczy, on w jej miedzianie. Zabarwienie tęczówki przypominało mu, że już gdzieś takie widział. Nie potrafił sobie przypomnieć gdzie. Być może u jakiegoś wroga z którym walczył. Nadakhan? A może u kogoś z synów Garmadona?
-Chcesz mnie spoliczkować? - spytał niepewnie.
-Rozważam to, ale skoro jesteś singlem, możemy pójść o krok dalej, a nawet kilka - przygryzła delikatnie wargę.
-Pocałunek z języczkiem?
-Miałam na myśli seks.
-Wiedziałem. Chciałem żebyś to powiedziała.
-To chodź - pociągnęła go za rękę w stronę budynku w którym mieszkała.
Jeszcze nie chcę się budzić - pomyślał zadowolony, wciąż przekonany, że to wszystko to tylko sen.
------
Rozdział miał być wieki temu, ale pojawiły się pewne przeszkody, które uniemożliwiły mi dokończenie go. Od następnego rozdziału powracamy do Borga, moja wena już się na to cieszy.
Adiós
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top