5. Gorączka i czekolada

Nigdy nie myślałam, że stanę się kimś, kim gardzę. Nigdy nie myślałam, że zakocham się w dziewczynie. W osobie tej samej płci.

Nawet teraz, gdy już jestem szczęśliwa z tą odmiennością, ciężko mi o tym pisać.

Zaczęło się niewinnie, na Turnieju. Zaprzyjaźniłam się ze swoją partnerką, mistrzynią toksyny, Rosaline. Miałyśmy bardzo podobne charaktery, więc szybko się dogadałyśmy.

I liczyło się dla nas tylko zwycięstwo. Naprawdę, o niczym innym nie rozmawiałyśmy.

Dopiero pod koniec, kiedy przegrałyśmy i przestałyśmy się do siebie odzywać, zauważyłam, jak piękna ona jest. Cała twarz w piegach, zielone włosy z pofarbowanymi na brązowo końcówkami i niebieskie, całkowicie pochłaniające oczy.

Gdy wróciliśmy do domów, zupełnie urwał nam się kontakt. Wciąż jednak miałam jej numer telefonu, ale bałam się zadzwonić lub chociażby napisać.

Do kogo zwróciłam się do pomoc? Na pewno nie do Lary ani Wendy, pff. Jedyną homoseksualną osobą, jaką znałam, był Nelson. I to z nim o tym porozmawiałam.

A co jakże wspaniałomyślny kolega zrobił? Haha, uwaga, teraz będzie zabawnie: wyśmiał mnie i kazał wrócić do obory.

Cholera, polubiłam tego gościa!

Kiedy jednak wpuścił mnie do pokoju, który dzielił z Peterem (nawet nie chcę wiedzieć, co oni tam robią po nocach) i zaczął gadać o homoseksualiźmie.

- Wiesz, homośkiem nie jest się z wyboru, tylko od urodzenia - poinformował mnie, bawiąc się moimi włosami.

- Jezu, weź mnie zostaw! - odskoczyłam trzy metry dalej. - Lepiej powiedz mi, jak się do niej odezwać.

- Normalnie. - Wzruszył ramionami. - Napisz zwykłego SMSa, raczej go nie zignoruje.

- Też mi coś! - prychnęłam. - Rosa jest specyficzna. Naprawdę. Podobna do mnie.

- I tu pies pogrzebany - mruknął. - W takim razie sama powinnaś wiedzieć, co jej się spodoba.

- Ale wiesz... Ona chyba nie jest lesbijką - westchnęłam. - Dobra, nieważne. Wcale jej nie potrzebuję do szczęścia!

- Ach tak? - Uśmiechnął się i spojrzał mi w oczy. - Nie wierzę ci. Gdyby to nie było ważne, nie dobijałabyś się do mnie przez godzinę.

- Ale ty i tak mi nie pomożesz - mruknęłam.

- Opisz mi ją. - Rozsiadł się na biurowym fotelu i złączył swoje dłonie.

- C-co?

- Opisz mi ją - powtórzył.

- Po co ci to? - fuknęłam, a on wzruszył ramionami.

Skończyło się na tym, że zaczęłam opisywać każdy centymetr jej twarzy, każdą najmniejszą cechę charakteru, zachowanie, wszystko.

A Nelson to wszystko zapisywał. Zastanawiałam się, po co mu to, ale nie wnikałam, on i tak był już wystarczająco dziwny.

- I co? - zapytałam na sam koniec. Nawet nie zauważyłam, kiedy znowu zaczął bawić się moimi włosami.

- Pojedź do niej - poradził, zaplatając mi warkocza.

- To tyle? - burknęłam. - I wywnioskowałeś to po tym, co ci powiedziałam?

- Nie. Tak naprawdę chciałem tylko wiedzieć, jak się zachowa. I wydaje mi się, że będzie zadowolona.

- Wal się! - Wstałam, strąciłam go z siwdzenia, a on walnął głową na podłogę. I jeszcze zaczął się bezczelnie śmiać!

- Libby, słońce, czekaj, nie powiedziałem ci najważniejszego!

- Czego chcesz? I tak wystarczająco zmarnowałeś mój czas! - warknęłam.

Nelson wstał, z trudem oparł się o biurko i nawet zaczęłam żałować, że go tak poturbowałam.

- Po prostu... Jeśli jeszcze będziesz potrzebowała pomocy, zawsze będę. - Uśmiechnął się. - Ja to mówię każdemu! - sprostował, widząc moją minę.

- W porządku, palancie. A jeśli ty będziesz mnie potrzebować, będę w oborze.

Chłopak zaśmiał się i nim wyszłam, zadał jeszcze jedno pytanie.

- Pojedziesz do niej?

- Tak sądzę. - Wzruszyłam ramionami.

No i pojechałam. Niemalże natychmiast.

Pukałam do jej domu jak szalona. A kiedy dziewczyna wreszcie do mnie wyszła, nie wyglądała najlepiej.

- Libby? - szepnęła, mrużąc na mnie oczy.

- Och, masz gorączkę? - spytałam, a ona się lekko uśmiechnęła. - W takim razie dobrze, że mam przy sobie twoją ulubioną czekoladę.

- Gorzką? - upewniła się, a ja w odpowiedzi się wyszczerzyłam.

Rosaline zaprosiła mnie do domu i cały wieczór oglądałyśmy jej ulubiony serial, którego tytułu nawet nie pamiętam.

No i zostałyśmy parą. Opisałabym jak to się stało, ale kończy mi się miejsce, które wyznaczyła mi wspaniała i cudowna Lara. Och, założę się, że ona zapisze cały nasz dziennik w tych super słodziaśnych scenkach z Jackiem. Aż mi się niedobrze robi, jak tylko o tym pomyślę.

Libby

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top