Three Red Roses 2/4

Po odejściu Krisa wszystko zaczęło się sypać. Każdy chodził podminowany a najbardziej Ty. Nie chciałem na to parzyć. Nie lubiłem patrzeć na Ciebie i twoje łzy. Nie lubiłem patrzeć na twój ból. Chciałem Cię przytulić. Pocałować w skroń. Dać poczucie bezpieczeństwa. Ale nie mogłem. Nie teraz kiedy byliśmy na wizji. I znów patrzę na Ciebie. Twoje łzy są takie prawdziwe. Choć starasz się uśmiechać ja wiem że tak wcale nie jest. Zastanawiam się ile jeszcze czasu zajmie ci przyzwyczajenie się że tak musiało być. Kris odszedł ale nadal mi jesteśmy. Własnie my jesteśmy. Nasze uczucia naprawdę się zmieniły. Może nie koniecznie powiedzieliśmy sobie że się kochamy ale staram się to ukazać na każdym możliwym kroku. Lecz kamery nie pozwalają nam na to teraz. Znów zachowujemy się tak jak przystało na gwiazdy. Uśmiechamy się i udajmy że nic nas nie rusza. Jednak tak nie jest. Boję się. Tak ja się boję. Że ciebie stracę tak samo jak starliśmy YiFana. Nie wiem co mam zrobić. Boli mnie ta myśl. Myśl że kiedyś może się tak stać. Przepraszam także za to że nie mam odwagi powiedzieć tobie co czuję. Ale mam nadzieje że powiem ci to zanim coś się stanie. A wiem że coś się stanie. Moja intuicja jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. Może mam damską intuicję? Nie, błagam. Nigdy. Jestem facetem, który lubi, nie, kocha innego faceta. I co z tego. Chcę Cię kochać. Chcę dawać ci szczęście. I dam.

Czuję jak twoje drobne ciało przytula moje. I uśmiecham się sam do siebie. Odwracam się do Ciebie.
- Co się stało Lu?- pytam widząc twoją smutną twarz. Kiedy widzę twoje oczy wiem ze coś się stało. Niestety mnie nie oklamiesz.
- Kochaj się ze mna- mówisz zamiast powiedziec mi co Cię trapi. Ale takze dobrze wiesz że ci nie odmowie. Od kad jesteśmy razem nie odmowilem ci ani razu. I tym razem też nie mam zamiaru. Jednak nie odpowiedziałem. Jedynie co uczyniłem to dałem ci znak ruchem głowy ze się zgadzam. Twoje mała dłoń chwyta moja i ciągnie mnie do mojego pokoju. Kiedy drzwi za nami się zamykają twoje dłonie w magiczny sposób znajdują się pod moja koszulka a usta na moich. Calujesz mnie mocno jakby to był nasz ostatni raz. Jesteś niecierpliwy.
Uwaga! Od tego miejsca zaczyna się smut. Jeśli nie chcesz czytać (Kogo ja oszukuje) możesz ominąć ten fragment.
Szybko zciagasz ze mnie ubrania. Ja nie zostaje ci dłużny. Twoje ubrania także zniknely. Ja też byłem zachlanny. Po chwili lezales pode mną. Twoje czerwone i opuchnięte usta były lekko rozchylone. Lsnily od mojej i twojej sliny. Oczy miałeś przymkniete i zamglone. Pocałunki zacząłem składać na twojej szyji. Czerwone ślady tworzyły ścieżkę do twoich bokserek.
- MinSeok mam problem. Tam na dole. Pomóż.- powiedziałeś słodko. Co miałem zrobić? Materiał znikł z twoich słodkich pośladków. Przejechałem palcem po twojej dumie. Jaknales wyginajac swoje plecy w łuk. Byłeś naprawdę podniecony. Chwycilem główkę Twojego penisa między swoje wargi. Zassalem się delikatnie. Jeczysz, krzyczysz, wzdychasz. Czuję jak sztywniejesz kiedy moje palce znajduje się w twoim wejsciu. Nie tylko Ty jesteś niecierpliwy. Rozciagam Cię dokładnie. Nie chce ci zranić. Przestaje męczyć twojego penisa kiedy czuje ze prawie dochodzisz. Rozciagam Cię tylko i po chwili moje palce zostają zastąpione. Jednak wiem ze ci to nie przeszkadza. Daje Cię chwilę na przyzwyczajenie i zaczynam się ruszać. Najpierw wolno później co raz szybciej aż oboje dochodzimy prawie w tym samym czasie. Opadam zmęczony obok Ciebie a Ty wtulasz się we mnie. Zasypiam trzymając największy skarb swojego życia w ramionach.
Koniec smutow.
Rano obudził mnie dźwięk kłótni i trzasksnych drzwi. Przetrlem oczy i na miejscu gdzie powinieneś być Ty zobaczyłem trzy czerwone róże. Znak mocnego uczucia jakim jest prawdziwa miłość. Jednak kłótnie które mnie obodzily nie ucichly. Zszedlem na dół.
- Co jest?- zapytałem lidera
- LuHan właśnie odszedł z zespołu.

Przepraszam za to ze to odpowiadanie ukazuje się tak rzadko ale żeby je napisać niestety muszę być w nastroju.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top