5.Dziecko was zbliży do siebie,zobaczysz

-O której idziesz na to spotkanie? - pytam i patrzę na Alex, która szykuje sobie kanapkę.

-Za dwie godziny.

-Mogłabym iść z tobą i tak nie mam nic do roboty - proponuje.

-Nie - kręci głową. - dam sobie radę, ale dzięki za chęci - uśmiecha się.

-No dobrze, ale jak coś się będzie działo to masz dzwonić.

-Tak, mamo - śmieje się.

Po chwili razem śmiejemy się.


Alex


Siedzę już w kawiarni i czekam na Liama.Strasznie się denerwuje, ale nie mogę mu tego pokazać.Po chwili widzę jak idzie w moją stronę.Wpuszczam gwałtownie powietrze i uśmiecham się do niego.

-Witaj - siada naprzeciwko mnie.

-Cześć.

-Jak się czujesz? - pyta i patrzy na mnie.

-Umm..dobrze - uśmiecham się.

-Och, to dobrze.Może coś zjemy?Jestem strasznie głodny - proponuje.

Wzruszam ramionami, ale tak naprawdę też jestem głodna.Rano zjadłam tylko kanapkę.

-Szarlotka wystarczy? - pyta i wstaje.

-Tak - uśmiecham się.

Liam odchodzi zamówić posiłek, a ja wyjmuje telefon z torebki i wykręcam telefon mojej przyjaciółki.

-Alex?!Co się stało?! - pyta wystraszona.

-Nic - śmieje się. - denerwuje się jak cholera.

-Boże!Myślałam, że coś się stało!Nie strasz mnie!

-Okej, okej.Zapamiętam.

-Już jest z tobą?

-Tak, poszedł zamówić szarlotkę.

-Masz wrócić dzisiaj do domu!Bo jak nie to go zabije! - ostrzega mnie.

Ja zaśmiałam się i spostrzegłam, że Liam zbliża się z dwoma szarlotkami.

-Muszę kończyć.Pa!

-Aha?!Nara!

Rozłączam się i chowam telefon do torebki.Patrzę na szatyna, który kładzie talerzyk z ciastem.Tylko żebym się nie zakochała, proszę.On ma takie zabójcze spojrzenie.Boże i jeszcze ten uśmiech!

-Może chcesz coś do picia? - pyta.

Kręcę głową i biorę widelec do ręki.Biorę kęs ciasta i patrzę na Liama.

-Umm..więc, myślałeś o..

-Tak - przerywa mi.

-I?

-Chcę zrobić po urodzeniu test na ojcostwo - spojrzał na mnie. - ale do tego czasu będę się tobą opiekował.

Marszczę brwi i odkładam widelec.

-Nie musisz.Jestem dorosłą kobietą i dam sobie radę.

-Będę chodził z tobą do ginekologa.

Zrobiło mi się cholernie smutno.Zależy mu tylko na dziecku, fakt to dobrze, ale myślałam, że chcę też spędzić ze mną trochę czasu.Tak jak para znajomych, lepiej się poznać i w ogóle.

-Okej.

-Będę za wszystko płacił.

Kręce głową i patrzę na niego.Mogę dostrzec w jego oczach taki niepokój?

-Nie.Nie możesz.Jeżeli nie masz pewności, że to twoje dziecko..

-Jak na razie ci wierzę, ale chcę zrobić testy tak na wszelki wypadek - przerywa mi.

Unoszę jeden kącik ust i powracam do jedzenia szarlotki.


Veronica


Alex nie ma już trzy godziny, a ja się martwię.Boże, jeżeli jej się coś stanie to ja tego Liama zabiję.Może jestem przewrażliwiona, ale ona jest w ciąży...

Kiedy słyszę jak drzwi od mieszkania się otwierają, wstaje szybko z kanapy.Po chwili widzę szczęśliwą Alex.

-Ja pierdole, kobieto!Gdzieś ty była?!

-Nic mi nie jest - śmieje się.

-Widzę.Gdzie byłaś?

-Zabrał mnie do siebie i...pogadaliśmy - uśmiecha się.

-To w kawiarnii nie gadaliście? - pyta i unoszę jedną brew.

-Gadaliśmy tak strasznie poważnie, ale zaproponował, żebyśmy poszli do niego więc się zgodziłam.

-Ach, okej.I jak było?

Moja przyjaciółka ściąga swoje buty i podchodzi do mnie.Przytula mnie i śmieje się.

-Co cię tak śmieszy?

-Nie wiem.Jestem taka szczęśliwa.

-Piłaś? - pytam ją i odsuwam się od niej.

-Nie.Nie mogę - wskazuje na swój brzuch

-To dobrze, bo byś dostała w łeb - uśmiecham się.

Alex wybucha śmiechem, a ja przewrcam oczami.

-Jesteś głodna? - pytam i podchodzę do lodówki. - jest już po 17.

-Nie, Liam zrobił u siebie spaghetti i zjedliśmy - uśmiecha się.

Na jej twarzy zauważam rumieńce.

-Czekaj!On ci się podoba! - krzyczę.

Alex kiwa głową, zgadzając się ze mną.

-Na nic nie liczę, tylko mi się podoba - mówi smutno.

-Dziecko was zbliży do siebie, zobaczysz.

-Tak myślisz?

-Mhm,jestem pewna - uśmiecham się, a ona kładzie się na kanapie.

-O Boże!Jaka ja jestem zmęczona.

-Co dzisiaj robimy wieczorem? - pytam i staje koło niej.

-Nie wiem, ja chyba zaraz idę do siebie się położyć.

-Okej.Ja jutro idę do biura pracy.

Alex podnosi się i patrzy na mnie.

-To wspaniale!Ja jutro też muszę iść do pracy.

Westchnęłam i usiadłam koło niej.

-Do 7 miesiąca ciąży mogę pracować - mówi i łapie się za brzuch.

-Jak ty tak możesz.Ja bym nie mogła być taka fałszywie miła.Uśmiechasz się do tych wszystkich ludzi, których obsługujesz...

-Taka praca.Lubię ją.

-Nie mogłabym być recepcjonistką w hotelu - przyznaje i śmieje się.

-Przesadzasz.

Wzruszam ramionami.



_______

Mam ogroomnąąą proooośbęęę!!

Jeżeli to ktoś czyta zostawiajcie jakieś ślady, PROSZĘ

Miłego dnia!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top