4.Ale z niego dupek!
Patrzę na uśmiechniętą mordę tego lokowatego downa.Szczerzy się do mnie, ale kiedy widzi Alex, która rozmawiam z Liamem to widać szok na jego twarzy.Prycham i próbuję nie zwracać na niego uwagi.Ale po prostu się nie da, siada obok mnie.
-Cześć, piękna.
-Piękna to będzie twoja buźka, jak ci ją rozwale - mówię w jego stronę nie patrząc na niego.
-Widać, że humor z rana ci nie przeszedł.
Przewracam oczami i kontunuuje wsłuchiwanie się w ich rozmowę.
-Aaale jaak tooo?! - jąka się szatyn.
Alex patrzy na mnie i widać gniew na jej twarzy.
-No nie wiesz z czego powstają dzieci?Mam ci to tłumaczyć?
-Skąd mam wiedzieć czy oby na pewno ono jest moje?
Wiedziałam, że tak będzie.Dupek.Wstaje i podchodzę do nich.Moja przyjaciółka już jest tak wściekła, że aż jej ręcę chodzą aby mu dowalić.
-Jak się urodzi zrobimy testy jak jej nie wierzysz, frajerze - mówię i łapię Alex za rękę. - Wychodzimy?
Kiwa głową na tak i kierujemy się do drzwi.Gdy już mam zamiar je otworzyć słyszę tego frajera.
-Czego? - warczę.
-Ja...po prostu nie spodziewałem się takiej nowiny dzisiaj, nie bądźcie złe - mówi zakłopotany.
-Liam, jesteś naprawdę fajnym facetem i chciałabym abyś brał udział w życiu dziecka.Nie oczekuję abyś ze mną był, bo to nierealne, ale chociaż to dla niego zrób.Rozumiem, że jesteś w szoku, uwierz ja też byłam, do tej pory jestem.Dałam ci swój numer telefonu, więc jak będziesz chciał zadzwonić to po prostu to zrób - wydusiła Alex.
Jestem z niej dumna.Moja dzielna Alex.
-A i jeszcze jedno - podchodzę do niego blisko. - jeżeli dziecko okaże się twoje, to nie wymigasz się od płacenia alimentów.Widać, że srasz kasą i niczego ci nie brakuje.Mam nadzieję, że mnie zrozumiałeś.
Patrzy na mnie i marszczy brwi.W tej chwili zobaczyłam lokowatego obok nas.
-Liam?!Będziesz miał dziecko?!Łooo - przytula go.
-Muszę to przemyśleć - zwraca się do Alex. - dam ci znać, na pewno.
-Mam taką nadzieje.
-Dziękuję, że przyszłaś - uśmiecha się lekko.
-Halo,ja też tu z nią przyszłam - wtrącam się.
-A może my też zrobimy sobie dzidziusia? - pyta lokowaty.
Patrzę na niego jak na idiotę i zciskam dłonie w pięści.
-Możesz sobie pomarzyć, barani łbie.
Alex wybucha śmiechem, a potem dołącza do niej Liam i lokowaty.
-Chętnie pomarze - uśmiecha się.
-Debil - przewracam oczami.
***
Idę po zamówienie.Jestem w pracy i jest straszny ruch.Dzisiaj piątek więc się nie dziwie.Podchodzę do stolika, gdzie siedzi dwóch mężczyzn.Tak na oko daje im po 40 lat.
-Co podać? - pytam i uśmiecham się niechętnie.
-Twój numer złotko - odzywa się jeden z nich i mierzy mnie wzrokiem.
-Co podać do picia?
-Dwa piwa i twój numer - puszcza mi oczko.
Nic nie mówię.Najchętniej obiłabym mu tą mordę, ale szef byłby wściekły.Na pewno by mnie zwolnił.Podchodzę do baru i proszę barmana o dwa piwa.Po jakiś pięciu minutach spowrotem wracam do stolika i daje im piwa.Gdy już chcę odejść czuję dłoń na mojej pupie.Gwałtownie się odrwacam i widzę obrzydliwy uśmiech jednego z mężczyzn.Nerwy mi puszczają i ostatecznie facet dostaje cios w twarz.Więcej nie pozwolę się dotknąć.
-Ty dziwko! - wrzeszczy.
-Nie pozwolę się dotykać!Niech pan idzie do klubu ze striptizerkami, a nie do baru! - odchodzę wściekła. - Kutas! - wydzieram się.
Wchodzę do pokoju, gdzie znajduję się szef.Liczy kase, jak zwykle.Zamykam głośno drzwi i siadam na krześle.
-Co się stało? - pyta
-Znowu jakiś chuj mnie dotykał.
-I?
-Dostał w ryj.
Podniósł swoją głowę i spojrzał na mnie.Zilustrował moją twarz i westchnął.
-Nie możesz tak robić.
-To co mam dawać się macać?Za niedługo to mnie kurwa ktoś zgwałci!
-Jak ci ta praca nie odpowiada to możesz odejść.
-Z miłą chęcią! - wydzieram się i wychodzę.
***
Wchodzę zła do mieszkania i z hukiem zamykam drzwi.Kładę torbę na szafce i ściągam buty.Wchodzę do kuchni i otwieram lodówkę.Widzę dwa piwa.Biorę je do ręki i zamykam lodówkę.Wchodzę do salonu i widzę Alex, która siedzi na kanapie i ogląda telewizor.Siadam koło niej i otwieram piwo.Muszę odreagować to wszystko.
-Veronica?Co się stało?
Patrzę na nią i wzruszam ramionami.
-Odeszłam z roboty - mówię.
-Dlaczego? - patrzy na mnie z zaniepokojeniem.
-Jakiś chuj mnie dotykał znowu, nie wytrzymałam i dostał w ryj.Poszłam do szefa i powiedziałam mu o tym.On na to, że nie mogę tak robić, no to powiedziałam, że ja nie dam się dotykać.Zaproponował żebym odeszła i odeszłam.
-Jezu - jęczy.
-Ja dłużej tak nie mogłam, Alex.
-Rozumiem cię - przybliża się do mnie i przytula.
-A jak ty się czujesz?
-Lepiej, o wiele lepiej.
Odrywa się ode mnie i patrzy na mnie.Od wizyty u Liam'a minęły dwa tygodnie.Nie odzywał się.Rozumiem, że musi przemyśleć to i w ogóle, ale chociaż zapytałby jak Alex się czuje.
-Liam pisał.
-Co pisał?
-Pytał co u mnie i jak się czuję.
-Przemyślał to?
-No właśnie..w tej sprawie chciał się ze mną spotkać.
-Kiedy? - upijam łyk piwa.
-Jutro.
-Iść z tobą?
-Nie, poradzę sobie.
-Podoba ci się, co? - pytam.
Widzę, że Alex się rumieni.Przewracam oczami i się śmieje.
-Tak, podoba - przyznaje. - A ten drugi to kto to w ogóle był?
-Dwa razy na niego wpadłam i mogę stwierdzić, że jest to kompletny debil bez mózgu.
_____________
Komentujcie! Miłego dnia ;*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top