19. Może być całkiem okej
Gdy dojeżdżamy pod to zasrane kino, alkohol prawie opuścił mój mózg, ale jednak wciąż go czuję w mojej krwi. Ugh..nie lubię pić, ale czasami trzeba się oczyścić.
Wychodzimy z auta, a moje ciało owiewa zimny wiatr.
-Nie wzięłaś żadnej kurtki? - pyta lokowaty, a ja mam ochotę odpowiedzieć mu niemiło.
-Widocznie nie - mamroczę i wchodzę do kina, nie czekając na niego.
Nie chcę zamarznąć.
Po chwili chłopak zjawia się koło mnie, a ja przeglądam repertuar.
-Nie ma nic ciekawego, nuda - prycham.
-Jak to, a ta super bajka? - pokazuje mi ulotkę z nową częścią minionków.
Przewracam oczami.
-Co ty, kurwa, jesteś jakimś dzieckiem?
Patrzy na mnie, a po chwili na jego przystojnej twarzy pojawia się uśmiech.
Zaraz..przystojnej?
Łapie się na tym, że zbyt długo na niego patrzę.
-Wciąż mnie zadziwiasz - wzdycha.
-Cieszy mnie to ogromnie - szczerze się.
Harry wybucha śmiechem, a ja ciągne go za rękaw kurtki do stoisk, gdzie leżą łakocie.
-Kup mi żelki - spoglądam na niego i uśmiecham się najmilej na świecie.
Oblizuje swoje usta i pochyla się nade mną.
-Poproś - uśmiecha się, ukazując dołeczek w policzku.
-Nie - prycham i zakładam ręce na piersi. - Kupiłabym sobie sama, ale nie wzięłam portfela, gamoniu.
-Okej, kupię ci, tylko nie trać humoru - mówi i odchodzi, aby kupić mi żelki.
Uśmiechnięta od ucha do ucha siadam na kanapie i wyjmuje ze swojej kieszeni telefon. Zauważam sms'a.
Alex: O której będziecie?
Wzdycham głośno.
Ja: Nie wiem, jesteśmy w kinie, a co?
Po paru chwilach widzę przed sobą trampki Harrego. Spoglądam w górę i widzę jego szeroki uśmiech.
-Co? - pytam, marszcząc brwi.
-Może pojedziemy do mnie? - podaje mi żelki, a ja od razu je otwieram.
-Chyba cię pojebało - śmieje się.
-Dlaczego?
Patrzę na niego i wysyłam mu kpiącą minę.
-Nie będę się z tobą pieprzyła.
Styles parska śmiechem, a ja oblewam się rumieńcem.Kurwa, czy to się kiedyś skończy?
-Nie chce z tobą uprawiać seksu - mówi roześmiany.
-I dobrze.
-Przynajmniej nie teraz i nie tutaj - dodaje, a ja dławie się żelką, która stanęła mi w gardle.
Próbuje nabrać powietrza albo przełknąć to gówno, ale się nie da! Harry patrzy przerażony w moją stronę, a po chwili mocno klepie mnie po plecach, a ja natychmiast połykam żelka.
Próbując łapać oddech, ściskam kurczowo powieki.
-Kiedyś..cię..zabije - mówię do niego.
Harry tylko klepie mnie po plecach i szepcze mi do ucha.
-Złap mnie i to zrób.
Odchodzi, a ja patrzę za nim, oddychając już normalnie.
Gdzie ten kurwa pojeb idzie?
Znika za filarem, a ja wstaję z kanapy i idę za nim.Gdy dochodzę do filara, nie widzę go nigdzie.Ten człowiek dzisiaj umrze, wiem to.Niech tylko go znajdę.
Wyciągam telefon i wybieram jego numer.
Nie odbiera.
Robi to specjalnie, kurwiszon mały.
Idę na dwór i staję koło jego auta.Zaglądam do środka, ale nie widzę go.Auto jest puste.Ugh..
Znowu do niego dzwonię, a tym razem odbiera.
-Gdzie jesteś? - pytam.
-Gdzieś na pewno - cmoka i mogę wyobrazić sobie jego fałszywą mordę, gdy się uśmiecha.
-Jeb się, idę do domu.Na nogach.Bez ciebie.Może złapie stopa.Nara - rozłączam się i oglądam za siebie.Jednak nie widzę jego burzy loków.
Idę do głównej drogi, bez kurtki.No kurwa, ja to jestem jednak mądra w chuj.
Przeklinając pod nosem, słyszę jak mój telefon zaczyna dzwonić.
-Halo - warczę, dygocząc.
-Wróć się do auta - słyszę.
-Nie potrzebuje twojej pierdolonej łaski.
-Akurat teraz potrzebujesz, gdy stoisz i się trzęsiesz.
-Skąd ty to..- urywam, gdy jego auto podjeżdża obok mnie.
Patrze wściekle na niego, kiedy otwiera mi drzwi, żebym wsiadła do środka.
Zakładam ręce na piersi i stoję, prowokując go.
-No właź! - krzyczy.
-Poproś!
Prycha i kręci głową.Po chwili patrzy na mnie i widzę jak zabija mnie wzrokiem.
-Proszę, wejdź do środka zanim skopie ci tyłek, uparciuchu.
Po raz kolejny rumienie się.Nosz kurwa..
Wsiadam do środka i od razu moje dłonie odnajdują ciepło, które wylatuje z ogrzewania.
-Fajnie się stało? - parska chłopak.
Zaciskam szczękę i spoglądam na niego.
-Zajebiście.
-Nie zabijesz mnie?
-Nie, bo cię nie znalazłam - przewracam oczami.
-Zabrać cię już do domu? - pyta, z troską w głosie.
-Nie..po prostu pojeździj gdzieś po okolicy.Nie chce im przeszkadzać.
-Alex podoba się Liamowi - zaczyna Harry.
-Wow..naprawdę? - mówię ironicznie.
On natomiast przewraca oczami, a ja się uśmiecham.
-Fajną masz przyjaciółkę.
-Wiem, zawsze mogę na niej polegać, ale jednak, odkąd jest w ciąży strasznie mnie wkurza - przyznaję.
-Znam to.
-Liam jest w ciąży?
Harry wybucha śmiechem po raz kolejny tego wieczoru, a ja dołączam do niego.
-Nie..Vera, znosiłem moją siostrę dość długo u siebie i stąd wiem, jakie humorki mają kobiety w ciąży.
-Uhm..to okej.
Włączam radio i natrafiam na jakieś smęty.
Nie wiem dlaczego, ale od razu przypominam sobie o rodzinie.Szczerze mówiąc, pewnie o mnie zapomnieli.Zawsze mieli mnie gdzieś, tak samo jak ja ich.
-Co tak ucichłaś?
Zerkam w stronę Harrego.
-Zamyśliłam się i tyle - wzruszam ramionem.
Nagle Harry zjeżdża z drogi i staje autem na jakieś pobocznej drodze.
-Czemu zatrzymałeś auto? - marszcze brwi.
-Bo mam ochotę cię pocałować.
Przekracza odległość, która jest pomiędzy nami i wpija się w moje usta.
Cholera..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top