18.Sekrety
Po długich, męczących i cichych 20 minutach w pokoju Alex, słyszę dzwonek do drzwi.Wstaję z łóżka, ale okazuję się to błędem, bo zaczynam tracić grunt pod nogami.
-Siadaj, ja po nich pójdę - blondynka wstaje ze swojego łóżka i idzie otworzyć drzwi.
Łapie się za głowę, czując, że mózg przypomina o swoim istnieniu.Robi się nagle taki ciężki..
-..może odpoczniesz, a my po prostu pójdziemy sami się napić? - słyszę głos Harrego.
Prycham i wychodzę z pokoju przyjaciółki, kierując się do korytarza.
Widzę lokowatego i szatyna, którzy zawzięcie dyskutują między sobą.
-Gdzie Alex?
-W łazience - Harry pożera mnie wzrokiem.
Nie dziwię mu się, jestem ubrana w same legginsy i koszulkę na ramiączkach..która odsłania moje cycki.
-Cześć - Liam wita się.
-Hej - kiwam głową w jego stronę. - Zostajecie?
-Chyba jednak nie.
-Och..a dlaczego? - próbuję zamaskować uczucie..smutku.
-Alex źle się czuję, nie chcę żeby niepotrzebnie się denerwowała - szatyn uśmiecha się lekko.
-Jasne, a wiedząc, że jesteś w jakimś klubie i podrywają cię jakieś półnagie dziwki, nie będzie zdenerwowana? - ripostuję.
Liam patrzy na mnie zdezorientowany, nie wiedząc co odpowiedzieć, a Harry próbuje się nie roześmiać.
-Nikt nie będzie mnie podrywał.
-A ja wierzę w krasnoludki - przewracam oczami.
-Dobra, dobra..może jednak zostaniemy? - lokowaty pyta szatyna.
-Sam nie wiem..
-Wolałbyś pewnie zaliczyć, niż siedzieć z moją przyjaciółką, co nie?
Tym razem Harry nie śmieje się, wręcz przeciwnie.Zabija mnie wzrokiem.
-Nie mów tak.
-Bo co? - prycham.
-Nie znasz go, nie jest taki.
-Jasne, właśnie widzę to u Alex, że taki nie jest - uśmiecham się fałszywie.
-Oboje byli pijani.
-To go nie tłumaczy.
-Okej, uspokójcie się - wtrąca się Liam.
Przewracam oczami i odchodzę od nich, na korytarzu mijam się z przyjaciółką.
-Przekonaj ich, żeby zostali - mówię.
-Nie chce ich tutaj - Alex robi naburmuszoną minę.
-Wolisz, żeby Liam zrobił dzieciaka jakieś drugiej lasce?
Alex otwiera usta, ale po chwili je zamyka.Podchodzi do mnie bliżej.
-Nie, po prostu nie chce tutaj ciebie i Harrego - kipi ze złości.
-To sobie, kurwa, pójdziemy, a wy róbcie co chcecie, ja pierdole.
-Możesz przestać? - warczy.
-Niby co? - marszczę brwi.
-Tyle przeklinać.I mówić do mnie takimi słowami.Rozmawiałyśmy już o tym, do jasnej cholery! - syczy.
Biorę się pod boki i wzdycham głęboko.
-Okej, zapominam się.Sorry.
-Tylko sorry? - znów warczy.
-Przepraszam - mówię cicho.
-Lepiej.
Łapie się za brzuch i robi grymas na twarzy.
-Kopie? - pytam.
-Nie, żongluje.
Prycham.
-Co im powiesz?
-Liam może zostać, chętnie z nim pogadam - uśmiecha się. - Ale ty z Harrym gdzieś idziecie.
-Aha, więc to już postanowione..
-Tak - przerywa. - Mówiłam mu już.
-Jasne - przymykam powieki.
Ukartowała wszystko za moim plecami.Zajebiście.
-Dobra, to my jednak musimy gdzieś wyjść - zwracam się do Harrego, gdy pojawiam się koło nich z Alex.
-Gdzie? - uśmiecha się lekko.
-To już twoja sprawa, byle gdzie.
Po 20 minutach siedzę w aucie lokowatego i słucham jakiegoś popu, który kaleczy moje uszy i bębenki.W momencie trzeźwieje.Nie byłam pijana, ale trochę wstawiona.
-Proszę, przełącz to - mówię.
-Czemu?Fajna nuta.
-Widać, że totalne bezguście - mamroczę pod nosem.
-Co mówiłaś? - zerka na mnie.
-Że słyszałam lepsze kawałki - uśmiecham się fałszywie.
Załącza mi się tryb "złośliwa Vera".
-Taaa, niby jakie? - śmieje się.
-Nie będę się dzielić z tobą kawałkiem mojej duszy, którą tworzą te piosenki.
Prycha i ścisza radio.
-Czemu by nie?Może być ciekawie.
-Wiesz..dusza ludzka jest ważna i nie podzielę się nią za darmo.
-Ach, tak?Co chcesz w zamian?
Święty spokój - pomyślałam.
-Sekret za sekret - wypalam.
No chyba nie powiedziałam tego na głos..Nawet nie chcę wiedzieć nic o jego życiu..Jaka ja jestem głupia.
Widać zmieszanie na jego twarzy.Myśli.
-Umm..nie wiem.Czuję, że kiedyś możesz to wykorzystać.
-Niby jak? - parskam głośno.
-Nie wiem, nie należysz do głupich lasek, więc na pewno coś wymyślisz.
Może teraz nie należę do głupich lasek, ale kiedyś nią byłam..
-Nie zrobię nic takiego, co by ci się nie spodobało, okej?
Wzdycha.
-Dobra.Ty pierwsza.
-Nie, ty zacząłeś to dokończ.
Piorunuje mnie wzrokiem.
-Wstydzę się - mówi.
-Onanizujesz się do moich zdjęć na fejsie?
Harry gwałtownie hamuje, przez co lecę do przodu.Dobrze, że mam pasy i jedziemy spokojną drogą.
-Odbiło ci?Chcesz, żebym wyrzygała swoje wnętrzności? - atakuje go.
-Nie, to ty zadałaś bardzo..dziwne i śmieszne pytanie.
Rusza autem.
-Nie chodziło mi o..takie rzeczy.To coś..bardzo intymnego i tylko moja mama wie o tym i siostra.
Ma dwa penisy?
-Do rzeczy - pospieszam go.
-Mam trzy sutki - mówi cicho.
Byłam blisko.
Wybucham głośnym, szalonym śmiechem.
-Jasne, ale śmieszne.Wiedziałem, że tak będzie - przewraca oczami.
Nadal się śmieje.
-Bo cię zaraz wysadzę jak się nie uspokoisz - syczy.
Ogarniam się i zaciskam usta w linię.
-Przeszło ci już? - pyta po chwili.
-Jasne - odpowiadam roześmiana. - Myślałam, że masz dwa siusiaki.
Tym razem Harry się śmieje.
-Nie, bez przesady.Aż tak dziwny nie jestem.
Hmm..co by mu o sobie powiedzieć..tak, żeby jak najmniej o mnie wiedział.
-Mówiąc to, zaufałem ci, wiesz o tym, tak?
Patrzę na niego, a on na mnie.
-Tak, wiem - uśmiecham się lekko.
-To super.Teraz twoja kolej, dawaj.
Zastanawiam się.
-Jak byłam dzieckiem, miałam nadwagę - szepczę.
-Co takiego?Ty?Nie wierzę.
-A jednak.Alex mi pomogła.Gdyby nie ona, nadal byłabym grubasem.
-Nie mów tak.Alex tylko wyciągnęła do ciebie pomocną dłoń, to ty zrobiłaś najwięcej, bo stanęłaś przeciwko..nadwadze i wygrałaś.Widać wielkie efekty - uśmiecha się, a ja się rumienie.
Szlag..jeszcze tego brakowało.
-Niby tak..ale.Okej.Dość gadania o mnie.Gdzie jedziemy?
-Hmm..tak szczerze, to nie wiem.Błądze - śmieje się.
-Może jakiś bar?
-Nie, koniec alkoholu na dzisiaj.
-Kino?Cokolwiek - przewracam oczami.
-Spoko.Więc kino.
Obym nie żałowała tego wieczoru.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top