17."Okej"

-Idź sobie - mówię do niego, a on uśmiecha się, co zaczyna mnie denerwować.

-Przecież było tak miło - dotyka mojego gołego ramienia, a ja dostaję dreszczy.

-Głuchy jesteś?!Powiedziałam, wynocha! - odskakuje od niego i wydzieram się.

Harry ciężko wzdycha i wychodzi.

Od razu idę do pokoju Alex.


Alex


Kładę się na łóżku i głaskam swój ogromny brzuch.Po chwili słyszę jak moja przyjaciółka wydziera się na Harry'ego, a potem wpada do mojego pokoju jak burza.

-To on mnie pocałował - wypala, a ja spoglądam na nią.

-Jasne - prycham. - Ja wszystko widziałam.

-Alex..proszę, chociaż ty mnie nie denerwuj - wzdycha i siada na moim łóżku.

-Wszystko ostatnio cię denerwuje, nawet to, że ptaki ćwierkają - przewracam oczami.

-Może będę miała wielki, ciężki okres?

-Vera..nie wiem, ale to nie jest normalne.

-Uważasz, że jestem jebnięta? - patrzy na mnie i widzę gniew w jej oczach.

-Nie, ale może mogłabyś pójść do jakiegoś lekarza..

-Że, co?! - wybucha. - Myślałam, że jesteś moją przyjaciółką, a ty chcesz mnie wysłać do psychiatryka?!

-Uspokój się! - teraz ja na nią wrzeszczę.Unosi swoje brwi do góry i widzę skruchę w jej oczach. - Możesz przestać się ciągle wydzierać?!Mam tego dość!Jestem w ciąży i należy mi się spokój, a nie ciągłe kłótnie!Nie mówię, żebyś od razu szła do psychiatryka, tylko po poradę do psychologa, na miłość boską!

Łapie powietrze i chwytam się kurczowo pościeli, bo kręci mi się w głowie.

-Ja..nie chciałam - mówi cicho i spuszcza wzrok na swoje palce.

-Dobra, ale proszę o jedno.Nie krzycz już na mnie, bo nie chce mieć wczesnego porodu.

Kiwa głową i wychodzi z mojego pokoju.

No tak, zatrzymujemy się na fazie "jest okej".


VERONICA


Wypijam kolejną butelkę piwa i czuję jak mój mózg robi się magicznie lekki.Nie czuję przykrości z powodu Alex, ani bólu z powodu swojej przeszłość.Nie czuję nic.

Wstaję chwiejnym krokiem z kanapy i idę do łazienki.Kiedy do niej docieram, patrzę na swoje odbicie w lustrze.Jest..okropne.

Tłuste, czarne, gęste, długie włosy i przekrwione oczy od alkoholu.Gdyby nie brak pieniędzy, zrobiłabym sobie operację plastyczną.Byłabym w końcu ładna.

Mój telefon dzwoni, a ja bez patrzenia na kontakt, odbieram.

-Halo? - burczę.

-Jak się masz?

-Świetnie, a ty?

-Też całkiem dobrze, właśnie wychodzę z domu i wybieram się do baru na kilka głębszych, może do mnie dołączysz?

-Hmm..bardzo chętnie, ale wiesz..ja już jestem wstawiona i chyba nie dam rady wyjść z domu - śmieje się. - A szkoda, bo chciałam cię na żywo przeprosić, za swoje paskudne wczorajsze zachowanie.

Słyszę głuchą ciszę, a potem Harry odchrząkuję.

-Wow, usłyszeć przeprosiny z twoich ust to coś wyjątkowego - żartuje.

-A żebyś wiedział.

-To może wpadnę do ciebie z winem?

-Całkiem dobry pomysł..ale..

-Ale..?

-Jest Alex.

-No i? - śmieje się.

-Może przyjdziesz z Liamem?Ona zajęłaby się nim, a ja..

-A ty mną.

Zagryzam wargę i wstrzymuje westchnięcie.

-Tak, ale nie w ten sposób o jakim ty myślisz.

-Skąd wiesz o czym myślę? - parska śmiechem, a ja mam ochotę się zabić.

-Okej, skończmy tą durną rozmowę, bo zaczynasz mnie drażnić, jak zwykle.

-Oho, zła Veronica się uruchamia.

-Adres znasz, wpadaj ze swoim kumplem - rozłączam się, nie czekając na jego odpowiedź.

Przemywam twarz zimną wodą i wychodzę z łazienki.Pukam do drzwi Alex, ale nie odpowiada.Wchodzę i zastaję ją czytającą książke ze słuchawkami w uszach.

Patrzy na mnie i wyciąga słuchawki z uszu.

-Liam z Harrym przyjdą.

Rozszerza swoje szare oczy i natychmiast prostuje się na swoim łóżku.

-Co?

-Nie słyszałaś?Liam z Harrym przyjdą pogadać i wypić coś.

-Umm..okej.Ale tobie chyba już wystarczy, co?

-Nie będziesz mówić mi.. - przerwam, widząc jej surową minę. - Będę piła, bo jestem młoda.Mogę robić co chcę.

-Będziesz później tego żałować.

Och, coś czuję, że moja przyjaciółka może mieć rację.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top