4. "O ty chuju"
W medii rysunek autorstwa Lotka305 (moja młodsza siostra) przedstawiający jej wyobrażenie Aarona, dedykowany mi i xXCzekoladowaXx. Możecie mi wysłać własne wyobrażenia bohaterów, z chęcią wkleję, któreś nad następnym rozdziałem. Może wyjdzie z tego mała tradycja? ;)
AARON
-Dobranoc- słyszę cichy głos Erin. Co się stało? Jeszcze przed chwilą groziła mi impotencją, a teraz życzy dobrej nocy?
- Odpowiedz jej, debilu! - krzyczy na mnie mój wilk.
Ale ja nie chcę. Boję się jej. Więc tylko prycham.
- BOISZ SIĘ????!!! To twoja mate! - wydziera się ten kundel.
- Tak, boję. To nie jest normalna dziewczyna.
Myślałem, że znam się na dziewczynach. Myślałem, że kojarzę każdy typ, bo z wieloma miałem do czynienia. Jednak każda z nich, na niektóre rzeczy reagowała tak samo (nie tylko wobec mnie, ale ogólnie).
Każda się choć odrobinę malowała. Erin jedyne, co ma, to ochronną pomadkę. Skąd wiem? Bo jej twarz wyglądała identycznie zarówno przed, jak i po wyjściu z łazienki. Plus zajrzałem do jej kosmetyczki, gdy była w środku.
Żadna nie pozostawiłaby zdrady bez afery. Erin tylko przerwała, zwróciła uwagę i olała sprawę. Poczułem się wtedy jak gówniarz.
Każda dałaby mi w twarz za nazwanie jej "chuchrem". Erin nawet nie zareagowała. Jakby miała zaniżoną samoocenę równocześnie będąc pewną siebie.
Każda po tak nieprzyjemnym dniu nie zmusiłaby się do żadnej uprzejmości. Erin powiedziała mi dobranoc. Znów poczułem się jak gówniarz.
Każda chcąc nie chcąc nie powstrzymałaby się i zamarła widząc mnie nago. Erin nawet nie spojrzała. I to wcale nie dlatego, że się wstydziła, ale dlatego, że NIE CHCIAŁA.
Każda ma w szafie przynajmniej jedną spódnicę i jedną kieckę. Erin nie ma ani tego ani tego. Przyznaję się, zaglądałem do jej walizki.
Żadna nie połorzyłaby się na podłodze zostawiając mi łóżko. Erin to zrobiła. A ja czuję się jak padalec sam wylegując się w łóżku, gdy ona śpi na podłodze. Teoretycznie to ona powinna się czuć poniżona, a nie ja.
Żadna nie czyta tak dużo. Erin, owszem. Wiem, bo w walizce miała "Listę przeczytanych książek", która kończyła się na 258 miejscu. A Cage ma tylko 16 lat!!!
Nie byłem przygotowany na dziewczynę, która wydaje się być nikim, równocześnie będąc tak nietypowa i głęboka. Ale najważniejsze jest to, że Erin jest po prostu NIEPRZEWIDYWALNA, a ja wolałbym jednak wiedzieć czego mogę się po niej spodziewać.
O kurwa! Uśmiecham się pod nosem. Ona chrapie. Siadam i wpatruję się w śpiącą Cage. Dziewczyna leży na brzuchu obejmując i wtulając się w poduszkę.
- Kiedyś wtuli się tak w nas - mruczy mój wilk. Chcąc nie chcąc wyobrażam sobie tą scenę. - Powąchaj jej koszulkę z dzisiaj! - krzyczy ten durny pies jakby to był genialny pomysł.
- Ochujałeś?! - drę się na niego.
- Nawet nie wiemy jak ona pachnie... - skomli ta przerośnięta wiewiórka.
Nie myśląc nawet co robię wyciągam z walizki wilczycy jej bluzę i zatapiam twarz w kapturze. Erin pachnie sianem oraz jeziorem z mleczną, malinową i leśną nutą. Podoba mi się. A może...
Nie, Moon. Pamiętasz czemu ją tak dzisiaj traktowałeś? Właśnie. Masz być Alfą, a nie zauroczonym szczeniakiem.
ERIN
-Powitajcie Lunę!
Głos Alfy niesie się po sali, a ja stoję sztywno i się uśmiecham. Nie mogę teraz wyjść tchórza mimo, że w środku się cała trzęsę.
-Mam nadzieję, że będziecie ją traktować z należytym szacunkiem!
Nachylam się do Aarona i szepczę:
-Mogę się... przedstawić?
Mruga zdziwiony nie wiem czym, ale szybko odzyskuje surową minę Alfy.
-Jak chcesz.
Odwracam się do tłumu i biorę wdech.
-Cześć. Skoro mam być waszą Luną to powinnam się chyba przedstawić? Jestem Erin Cage, mam 16 lat i jestem, a właściwie byłam, Gammą. Wiem, że mogę się wydawać za młoda i bez doświadczenia, ale chyba trzeba je jakoś zdobyć?
Wciąż się uśmiechając siadam. Aaron ogłosił otwarcie (?) śniadania. Myślałam, że nic nie przełknę, ale gdy do mojego nosa dociera zapach jajecznicy zapominam o wlepionych we mnie spojrzeniach i poddaję się apetytowi.
W pewnym momencie zdaję sobie sprawę, że Moon mi się przypatruje. Odwracam głowę, przełykam kiełbasę i posyłam mu ciepły uśmiech. Może wczoraj zachowywał się jak ostatni cham, ale ja nie będę obrażalską księżniczką. Jestem tym typem osoby, która nie potrafi nienawidzić, szybko wybacza, łatwo zapomina i do każdego z góry czuje sympatię. Czasami przeklinam tą cechę, bo wiem, że tym samym jestem naiwna, ale... to po prostu ja. Poza tym Aaron jest moim m m mate (ALLELUJA!!! UDAŁO SIĘ!!!!), więc któreś z nas musi w końcu wyciągnąć rękę, bo jesteśmy na siebie skazani i nic na to nie poradzimy.
Złotooki marszczy brwi i wraca do pochłaniania góry twarogu. Eh, to będzie trudniejsze niż myślałam.
Po jakiejś godzinie Moon wstaje. Na ten ruch cała sala odsuwa talerze patrząc na nie tęsknie i staje w pozycji pionowej, łącznie ze mną.
Aaron szepcze mi na ucho dwa zdania i rusza do wyjścia, a ja tuż za nim. Przy końcu stołu zauwarzam, że jacyś rodzice nie pozwalają dwójce maluchów poczęstować się ciastkami, ponieważ (jak słyszę) "gdy Alfa kończy posiłek my również". Wywracam oczami, chwytam dwa ciastka, podaję je dzieciakom i puszczam do nich oko.
Po wyjściu z jadalni stalowowłosy rusza do windy totalnie mnie olewając. Ta, jeśli istniałby koleś odpowiedzialny za więzi mate, to odwiedziłabym go i poprosiła aby odstawił leki. Albo przynajmniej zmniejszył dawkę. Bo to jakiś czarny humor.
Gdy mój przeznaczony znika w windzie ja ruszam na dziedziniec przed budynkiem. Wychodząc z głównego holu rozglądam się za "ogniskiem na głowie w zielonych dresach", jak to powiedział Alfa.
-Hej! - odwracam głowę w stronę dziewczęcego głosu.
W moją stronę idzie dziewczyna, której włosy... cóż, nazwanie ich ogniskiem na głowie jest strzałem w dziesiątkę. I, faktycznie, ma na sobie jaskrawo zielony dres.
-Jestem Chloe! - wyciąga do mnie rękę uśmiechając się przy tym tak szeroko, że aż bolała mnie szczęka gdy na nią patrzyłam. Ogniowłosa miała krzywą prawą górną jedynkę, co dodawało jej uroku.
-Erin- ściskam jej dłoń.
-Wiem- kiwa głową.
-Serio? Nie widziałam cię na śniadaniu, a trudno cię nie zauważyć - wskazuję brodą jej włosy.
-Jestem kuzynką Aarona. Przyszywaną- dorzuca. No, to wyjaśnia, czemu w ogóle go nie przypomina. Rude, kręcone włosy, czekoladowe włosy, drobna sylwetka...
-Poprosił mnie, bym cię oprowadziła- Chloe rusza w stronę holu i macha ręką bym poszła za nią.
-Poprosił, czy kazał?- unoszę brew.
-Jasne, że kazał- odpowiadamy chórem. Patrzymy się na siebie zaskoczone po czym zaczynamy się śmiać.
-Widzę, że już poznałaś charakter mojego kuzyna.
-O tak.
-Współczuję.
-To jest nas dwie- uśmiecham się krzywo. -A ty masz swojego mate?
-Tak. Tydzień temu urodziłam trzecie dziecko.
-To ile ty masz lat!!!???
-22 - śmieje się Chloe- Mike"a urodziłam jak miałam 17, Laylę gdy byłam dziewiętnastolatką, a Kathrine tydzień temu, jak wcześniej wspomniałam.
-Kurde. ZARAZ!!!! Time-out! Czyli zaszłaś w ciążę, gdy miałaś...
-Tyle lat co ty- odpowiada kobieta jakby ciąża w wieku 16 lat, nie była czymś szokującym. Ja rozumiem, że wilkołaki szybciej dojrzewają zarówno fizycznie jak i psychicznie oraz społecznie, ale...
Myśl, która pojawia mi się w głowie sprawia, że muszę się oprzeć o ścianę. Alfa i Luna zawsze wcześnie zakładają rodzinę z powodów politycznych: dziedzic, pewność ciągłości i tym podobne. JA JESTEM LUNĄ.
Biorę wdech. No cóż. Nigdzie nie jest napisane, że MUSZĘ mieć wcześnie dzieci. Z samym macierzyństwem nie mam problemu, ale to, że miałabym się przespać z tym... uh. Prawda, mimo całej mojej niechęci do niego, drobna cząstka mojego ja pragnie jego towarzystwa i z powodu więzi mate nigdy się jej w pełni nie pozbędę, ale... to czy będzie silna, czy słaba i łatwa do zignorowania, TO zależy już od Aarona. Ja po prostu będę dla niego neutralna i pokieruję się zasadą "Kto pod kim dołki kopie, ten sam w nie wpada". Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
~~~~~~~~~~
Siedzę na foletu w pokoju Alfy. Chloe oprowadziła mnie po całym budynku i okolicach oraz zaprosiła na jutro do swojego pokoju bym pobawiła się z jej dziećmi. To ostatnie to mój pomysł. KOCHAM maluchy!
Po chwili do pokoju wchodzi nie kto inny jak Moon. Nawet nie muszę podnosić wzroku żeby się domyślić, że ma zabawowe towarzystwo. Zapach Rossmanna powoli wypełnia pokój.
Ale jednak patrzę. DSB (dziwka spod bramki) wisi na ramieniu wilkołaka przyklejona do niego wszystkimi, strategicznymi punktami.
Warczenie mojej wilczycy niesie się po moim umyśle. Patrzę na niego, rączka na rączkę i unoszę brwi.
On wzrusza ramionami i wskazuje mi głową drzwi.
O ty chuju. Opieram się na fotelu i mrużę oczy.
On również.
Uśmiecham się złośliwie i sięgam po książkę.
Aaron warczy i ponownie wskazuje głową drzwi.
Tego za wiele. Otwieram książkę na miejscu, w którym skończyłam i udając, że czytam pokazuję mu środkowy palec.
Po chwili dane mi jest się przekonać, że to był błąd. Ktoś przerzuca mnie przez ramię i wywala na korytarz. Ślę złotookiemu mordercze spojrzenie, a on zatrzaskuje drzwi.
Aha. Sam tego chciałeś. Mogę znieść babę do towarzystwa (w końcu ma 21 lat, a dla facetów to okres największej chcicy), ale wypieprzanie mnie z pokoju, bo chce mu się zaruchać?! To zdecydowanie przesada.
************
# 169 w wilkołakach... Co tu się staneło? 0_o
Normalnie, kocham was! <3 <3 <3
Zapraszam do komentowania i dawania gwiazdek!
Poza tym chcę podziękować huncwotka201 za miłe, motywujące wiadomości!
Chcecie więcej perspektywy Aarona? Piszcie!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top