38. Prawdziwy konflikt tragiczny.

Dość szybko dodaję kolejny, bo mam napad weny.

************************

ERIN

Wróciłam już do domu. Teraz gapię się w lustro, na malinkę, którą zrobił mi ten idiota i kombinuję jak mu dać solidną nauczkę.

Włączam telefon. Angus powinien być za parę minut. Patrzę na swoje odbicie. Przefarbowałam włosy na mój stary brąz, bo odrosty tego koloru rzucałyby się w oczy na zielonym tle, kolczyki zniknęły. Znów prawie wyglądam jak dawna ja. Właśnie. "Prawie". Moja dłoń jest wytatuowana, a blizny wyraźnie się odznaczają.

Znowu nachodzi mnie refleksja. Czy to nie jest totalny debilizm, że tak po prostu... przestałam potępiać Aarona? Tak, za każdym razem, gdy widzę swoje odbicie coś we mnie się zwija w kulkę, ale powoli przestaje mi to przeszkadzać. Chcę być wściekła na Moona, chcę robić mu wyrzuty, ale gdy widzę jego spojrzenie... Zdanie wszystkich innych traci znaczenie. Przestaję się zastanawiać nad tym, czy będę się podobać, bo starczy mi, że podobam się Aaronowi, a to jest, co najmniej, niepokojące.

A co z Ethanem?

To pytanie od czasu do czasu rozbrzmiewa gdzieś z tyłu mojej głowy. Aaron ma jego krew na rękach. Powinnam się go bać, brzydzić się nim, ale wiem, że on jest Alfą. Zabicie Ethana było naturalną koleją rzeczy. Szkoda mi go. Z tego, czego się dowiedziałam od mojego mate, stracił najbliższą mu osobę i dziadka, potem matkę, a na koniec został zabity po torturach. Jak wrócę będę musiała wybić Aaronowi z głowy tak bestialskie metody...

Zaraz! Chwila, moment! Czy ja właśnie pomyślałam "jak" zamiast "jeśli"?

Rozległ się dzwonek do drzwi. Wychodzę z pokoju i otwieram drzwi. Angus uśmiecha się do mnie nerwowo.

- Już nie masz zielonych włosów.

Może i gej, ale spostrzegawczy jak każdy facet.

- Wchodzisz? Chcesz coś do picia? - pytam wpuszczając go do mieszkania. Od wczoraj mieszkam sama. Wciąż czuję się zdradzona po tym jak Holly przeprowadziła się do Iana do domu watahy. No cóż, przynajmniej mam ciszę i spokój.

- Nie dzięki - wchodzi do salonu i siada na kanapie, a ja obok niego.

- O co chodzi?

- Wiesz... Trzy dni temu miałem dziwną sytuację - jest zdenerwowany. Wzrok ma rozbiegany i język mu się plącze, nie wspominając już o dłoniach, których palce wyginają się we wszystkie możliwe strony. - Byłem na imprezie. No i... spotkałem tam jedną dziewczynę. Byłem upity i jakoś... nie wiem jak... przespaliśmy się ze sobą. Najdziwniejsze jest to..., że nawet mi się podobało...

O nie. To idzie w złą stronę. Jest jednak bi. Więc może... Nie. Nikt nie może mieć aż tyle posranych sytuacji. NIKT.

- No i jak się obudziłem... i zrozumiałem co się stało... to uznałem, że warto ci powiedzieć... - Uf. - No i tak zacząłem o tobie myśleć... - Nie. - Zdałem sobie sprawę, że mi się podobasz... - Nie, kurwa. - Lexie, ja się chyba w tobie zadurzyłem.

Ok, tutaj proszę o czas. JAK? Przez całe życie prawie nikt się mną nie interesował. Potem moim mate okazał się Alfa od siedmiu boleści. Dobra, przeżyłam. Potem "pragnął" mnie jego przyrodni brat i największy wróg. Ok... spoko... Potem zakochała się we mnie lesbijka. To już przesada. A teraz? Teraz podobnam się facetowi, który pół życia myślał, że jest gejem, a teraz okazuje się bi! No, ja się pytam, kto to, do cholery, wymyślił!? JAK mogło to spotkać jedną osobę!? Stałam się nagle ulubioną postacią w kabarecie świata, czy jak!?

- No bez jaj - mówię, choć mam ochotę powiedzieć coś cięższego.

- Naprawdę, Lexie! Jesteś miła, łagodna, ładna, zabawna i odrobinę szalona. Poza tym nie ubierasz się jak zdecydowana większość kobiet i się nie malujesz. Jesteś kobieca, ale w ten sposób nie związany ze strojem i wyglądem - uśmiecha się do mnie lekko speszony.

Rety, on jest serio uroczy.

- Mam to gdzieś! Jesteśmy mate Aarona!

- Spokojnie, tylko stwierdzam fakt!

- W dupie to mam! Nie patrz na innych facetów, mamy Moona!

- Po pierwsze, nie patrzę. Po drugie, nie przesadzasz aby? Aaron zaprosił nas tylko na kolację!

Z moją wilczycą często traktujemy się "my". Nie rozumiem wilków, które dzielą to na "siebie i wilka/wilczycę". Przecież to pięćdziesiąt procent mnie! Jesteśmy tą samą osobą, ale moja ludzka część dominuje. Ludzka połowa odpowiada za moralność, logiczne myślenie, stosunki społeczne z innymi ludźmi i inne rzeczy typowo ludzkie. Wilcza połowa to instynkt​ własny jak i stadny, wszelka drapieżność oraz przywiązanie do natury.

- Wybacz, Angus, ale nie jesteś w moim typie - uśmiecham się przepraszająco. - Poza tym spotykam się z kimś.

- O - opuszcza głowę. Może i jest bi, ale patrząc na niego nabieram pewności, że lepiej mu będzie z mężczyzną.

- Ej, jak nie wypali to zadzwonię.

Kiwa głową, wstaje i nim zdążę go zatrzymać wybiega z mieszkania. Znowu czuję się źle. Ale teraz przynajmniej obyło się bez krzyku, przemocy i całowania.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Chloe niemal mnie dusi.

- Dziewczyno! Tak się za tobą stęskniłam! Mike również!

Nie znajduję żadnego logicznego zdania na te słowa.

Po Wielkim Wypytywaniu o to, co robiłam przez cały ten czas i zapewnieniu, że Aaron dostał solidne lanie, a także popatrzeniu na moją bliznę i zapowiedzi kolejnego łomotu zapytałam ją o te ciuchy. Uśmiechnęła się chytrze i wtargała do mojego pokoju trzy pokrowce, trzy kosnetyczki i trzy pudełka z butami.

- Mamy trzy możliwości. Ale najpierw, Erin, obiecaj, że ubierzesz się w jeden z tych kompletów od A do Z.

- Muszę? - wyczuwam pułapkę.

- Tak.

- Bo co?

- Bo dwa dni temu miałam urodziny. Niech to będzie prezent od ciebie - oczy szczeniaka.

- Ok - wzdycham.

- Ok, co?

- Ok, przysięgam.

Piszczy jak nastolatka, a nie matka trojga dzieci. Kładzie pokrowce na moim łóżku i je otwiera.

- Wiedziałam, że pułapka! - krzyczę widząc sukienki.

Jeszcze się okazało, że do kompletu prócz sukienki, butów, dodatków, fryzury i makijażu jest jeszcze "bielizna". W każdym razie Chloe to tak nazwała. Chyba muszę dać jej słownik by sprawdziła definicję tego słowa.

Zaczęło się przymierzanie.

Komlet numer jeden:
- koronkowa, granatowa sukienka bez ramiączek, sięgającą nad kolana
- ciemno niebieskie sandałki na wysokim, srebrnym obcasie
- perły
- włosy spięte w luźnego koka błyszczącymi spinkami
- lekkie czarne cienie na powiekach
- stringi i coś, co powinno być stanikiem, tyle że bez ramiączek

Komplet numer dwa:
- długa, ciemnoczerwona sukienka z głębokim dekoltem (do mostka) i długim wcięciem na nogę (widać pół uda)
- czerwone szpilki
- złota, gruba bransoletka
- włosy rozpuszczone
- matowa, szaro-różowa szminka
- coś co powinno być majtkami, brak stanika

Komplet numer trzy:
- czarna, opinająca sukienka falbanką, sięgająca do połowy ud
- czarne sandałki na wysokim obcasie
- czarny choker
- warkocz zarzucony na ramię
- czerwona, matowa szminka
- coś co powinno być majtkami i chyba stanik, ale bez ramiączek

Chyba nie muszę mówić, że każdy komplet jak dla mnie odsłaniał zbyt wiele. Mam talent do pakowania się bagno. Muszę wybrać najmniejsze zło.

*************************

Który komplet ma ubrać Erin? Wybór zostawiam wam.

Obejrzałam ostanio wszystkie części Jurrasic Park i mam mały stan lękowy.

Powiem tak szczerze, że Chloe ma jeszcze jeden diabelski pomysł.

Co do Angusa... jakoś musiał zejść ze sceny, ale możliwe, że jeszcze wykorzystam jego postać. Może.

Co do sukienek, nie jestem specjalistką w ich opisywaniu więc jak coś to sorry. Na początku uznałam, że wstawię zdjęcia, ale jakbym się wtedy nauczyła?

Wrócimy na #1? WRÓ-CI-MY!

Tulę i do przeczytania!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top