35. Stół, ściana, czy podłoga?
Chciałam jutro, ale dodaję dzisiaj. Tytuł jest chyba idealną zapowiedzią.
PS: Szantażowanie urodzinami nie jest fair!
************************
Zły pomysł. Bardzo zły. Cholernie bardzo zły.
- Najlepszy na jakikolwiek i kiedykolwiek wpadłaś.
Moja wilczyca jest podekscytowana jak szczeniak po pięciu kawach. Czyli jest NAPRAWDĘ źle.
- No bez przesady! Nie ufasz mi?
Gdybym ci zaufała już dawno bym nie żyła.
- No wiesz!
Jasne, że wiem. Nie powiedziałabym tego gdybym nie była pewna w stu procentach.
- W każdym razie za późno na zmianę planu.
Jesteś... czekaj, co?
Rozległ się dzwonek do drzwi. Moje serce właśnie bije rekord świata. Zaraz tu umrę. Co ja sobie myślałam!? Ochujałam!?
Idę na miękkich nogach do drzwi i je otwieram. Stoi za nimi Aaron. Czemu? Czemu nie mógł zaspać? Albo zapomnieć? Albo, kurwa, przyjebać autem w słup na skrzyżowaniu, samemu przeżyć, ale samochód idzie na złom? Czemu?
Bo ty masz szczęście. Tyle, że zawsze w nieszczęściu.
Zapraszam go do środka. Wiesza kurtkę w przedpokoju i idzie za mną do salonu. Ma na sobie szaroniebieską koszulę. Świetnie podkreśla jego potężną klatkę piersiową.
Chwila. Co?
To się robi niebezpieczne. Moje myśl nie powinny iść w tą stronę. Ta strona jest be.
- Aaron... - nie wiem, jak zacząć.
- Erin - moje imię w jego ustach zabrzmiało tak... intymnie. Oj.
Zaczynam nerwowo bawić się moją koszulką. W co ja się wpakowałam? To przecież można zaliczyć do kategorii "samobójstwo".
Jeszcze usiłuję coś z siebie wymusić, ale krztuszę tylko:
- Usiądź na fotelu.
Wykonuje moje polecenie. Nie ma odwrotu. A mogłam wymyśleć jakieś wyjście ewakuacyjne.
- Jak w końcu zaczniesz, to później będzie z górki, tchórzofretko.
Zamknij się.
Podchodzę do Moona i... siadam mu okrakiem na kolanach. Złotooki gwałtownie wciąga powietrze, a ja myślę, że nawet ognie piekielne nie są tak gorące jak mój wstyd. Patrzę Aaronowi w oczy i mówię.
- Nie dotykasz mnie.
Po czym kładę mu głowę na ramieniu. Wyciągam jego zapach i delikatnie się rozluźniam. Bądź, co bądź to mój mate.
Całuję jego szyję. Skóra stalowowłosego ma słony i metaliczny posmak, jest zaskakująco gładka. Kładę dłoń na jego piersi i czuję pod palcami szalejące serce. Czyli jest nas dwoje. Wycałowuję ścieżkę do jego ucha.
- Mam zamiar cię ciut pomęczyć - szepczę w przypływie odwagi.
Warczy cicho w odpowiedzi, ale nie rusza rąk z oparć.
Sięgam dłońmi do pierwszego od góry guzika koszuli. Patrzę jak jego jabłko Adama wędruje w górę i w dół gdy rozpinam guzik. Muskam je wargami. Aaron napina mięśnie tak mocno, że zaczynam podejrzewać, że mam do czynienia ze skałą.
Odpinam drugi guzik. Przejeżdżam palcem wskazującym po jego obojczykach i spoglądam mu w oczy. Płoną pożądaniem, co sprawia, że przechodzi mnie dreszcz, na co on się uśmiecha. Zaraz przestaniesz się tak szczerzyć.
Kolejny guzik jest tuż pod mostkiem. Rozpinam go i patrzę na praktycznie jego nagą pierś. Ile on treningów na dzień zalicza? Wygląda jak grecka rzeźba!
Kolejny i ostatni guzik puszcza. Posyłam Aaronowi złośliwy uśmiech i kładę ręce na jego brzuchu. Wstrzymuje odech i zaciska powieki oraz zęby. Ma taką ciepłą skórę, jest jak chodzący kaloryfer. I ten, i ten. Zaczynam padać palcami jego klatkę piersiową. Moon zaczyna drżeć pod moim dotykiem, a ja cały czas podziwiam jego muskulaturę.
Mam wrażenie, że złotooki jest jakimś przerośniętym magnesem, bo ledwo się podtrzymuję, by sama nie zdjąć koszulki i nie przylec do niego całym ciałem. Ciekawe, które z nas jest biegunem północnym, a które południowym?
Po chwili przestaję się ograniczać do samej klaty, dotykam jeszcze jego brzucha, ramion, szyi, twarzy. Mam zamiar postawić go nad przepaścią i sprawdzić, czy uda mu się utrzymać równowagę.
Słyszę trzask materiału. Trzeba kupić nowy fotel.
Do palców dołączają usta, całuję jego obojczyki, ramiona, szyję, szczękę, uszy, powieki. Aaron tak się trzęsie, że czuję się jakbym siedziała na fotelu do masażu. Biorę jego twarz w dłonie i całuję w usta.
Zaczynamy szaleć w wręcz gorączkowym pocałunku. Jego język rusza się tak, jakby chciał zrobić to, czego dłonie nie mogą.
Nie wiem ile to trwa, ale ostatecznie przerywam to piekiełko. Znowu patrzę mu w oczy. Dosłownie świecą od pożądania. Robię się naprawdę mokra i wpada mi do głowy pomysł chyba najgłupszy na jaki kiedykolwiek wpadłam. Lekko unoszę się na kolanach i przyciskami biodra do jego bioder. Coś twardego znajduje się pod moją kobiecością, a ja dosłownie płynę.
Aaron warczy i... odsłania dla mnie szyję.
Zamieram.
To jest najbardziej ufny i poddańczy gest na jaki może się zdobyć wilkołak.
Zamykam oczy i się na nim opieram. Siedzę tak kilka minut wsłuchując się w bicie serca mojego przeznaczonego. Zdał test.
Szepczę mu do ucha:
- Zapytałeś mnie, czy dam ci szansę. Odpowiedź brzmi "tak".
- Naprawdę? - wlepia we mnie te swoje hipnotyzujące oczy.
- Tak - kiwam głową. - Ale po ludzku.
- Po ludzku? - unosi brwi.
- Tak. Sama więź mate u nas nie wystarczy. Dlatego będziemy po prostu chodzić na randki jak ludzie.
Zamyśla się na chwilę.
- Jutro kino? - pyta z szerokim uśmiechem.
Schodzę z jego kolan i również się uśmiecham.
- A co obejrzymy? - cieszę się, że przyjął to bez żadnego "ale" bądź "eh".
- Co będą grali - wzrusza ramionami.
- Czyli spontan. Chętnie.
Jego uśmiech się poszerza. Lubię jak to robi.
Moon wstaje z krzesła i idzie po kurtkę.
- Wiesz, Erin, że to okrutne tak podniecić faceta i po prostu się cofnąć?
Opieram się o framugę drzwi kuchennych.
- Czyli mi się udało?
Jego spojrzenie rozlewa po moim ciele wrzątek.
- Nie wiem, jakim jebanym cudem to wytrzymałem - ton głosu nie wywiera gorszego efektu niż wzrok.
I zostaję sama w mieszkaniu.
I dociera do mnie co się stało.
I idę walić głową w obojętnie co.
**********************
Na pikantne sceny sobie poczekacie xD. Serio, dopiero ćwiczę opisywanie ehem, ehem.
Tutaj możecie sobie napisać co wróżycie w następnych rozdziałach.
JEBANY WATTPAD!!! Chcę opublikować i "Problem zapisem, coś tam, stanowi konflikt, coś tam, prosimy przywrócić, coś tam". Cisnęłam telefonem o podłogę i się popłakałam bo męczę się z tym od, kurwa, kwadransa!
Tulę i do przeczytania!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top