13. Subtelna rozmowa
OTO
PRZED WAMI
3/5!!!!
**************
Wpatruję się w Alfę buntowników. Sekundę temu wszedł do mojego więzienia i właśnie zamyka drzwi. Zaczynam się stresować. Jesteśmy sami.
- A więc, Zoe - mówi do mnie - Porozmawiajmy.
Staje nade mną.
- Jesteś dość ciekawym więźniem. Śpiewasz, gadasz sama do siebie...
- Tak, tak, mam nie po kolei. To już przerabiałam i to z masą ludzi.
- Gadasz przez sen - kontynuuje unosząc brwi.
- Kiedyś weszłam w ubraniu do jeziora i jak z niego wyszłam tak poszłam po mleko na drugi koniec wsi ( true story ).
Nagle do pokoju wchodzi Gabe, rzuca mi mordercze spojrzenie i stawia przed swoim Alfą krzesło, które przyniósł po czym wychodzi. Brunet siada na nim i patrzy mi się w oczy, a ja hardo odwzajemniam spojrzenie.
- Wiesz, gdzie jest twoja Luna?
Kręcę głową. W tym momencie przestaję sobie samej ufać.
- Znaleźliśmy ją - wytrzeszczam gały - I wiesz co z nią zrobimy?
Z jednej strony mam ochotę wybuchnąć mu śmiechem prosto w twarz i zakończyć tą szopkę. Gość chyba chce zanirzyć mi i reszcie dziewczyn morale. Z drugiej zaś chcę wiedzieć co mnie czeka.
Kręcę głową.
- Powoli odcinam jej drobne kawałeczki ciała. Gdy mi się znudzi wytnę na całym jej ciele mój podpis, zgwałcę ją najpierw tradycyjnie, a później srebrnym drągiem czyniąc ją bezpłodną, odkroję nos, uszy, język, piersi, ręce i nogi a na koniec oślepię ją na jedno oko. Wtedy wszyję jej w serce srebrny łańcuszek i wyślę umierającą swojemu kochanemu mate.
Jedno słowo: zawał.
Ogarnia mnie takie przerażenie, że przed oczami tańczą mi mroczki. Całym ciałem opieram się na krześle i gdyby nie fakt iż w żołądku mam komletnie nic to ozdobiłabym podłogę. Serce boksuje moją pierś.
- Jesteś chory - to jedyne, co jestem w stanie wydusić. Nawet moja wilczyca jest zbyt przerażona by choć zaskomleć.
Alfa wybucha śmiechem.
Potrząsam głową starając się ogarnąć.
- Gościu, to naprawdę nie jest zabawne. Co by było gdyby ktoś tak urządził twoją mate?
Śmiech cichnie. Niebieskie oczy lodowacieją.
- Jestem przeklęty. Ja nie mam mate.
- Współczuć - mruczę zastanawiając się, czy dam radę przecisnąć się przez okno i kraty jeśli połamię sobie parę kości.
- Mam wrażenie, że mnie nie słuchasz.
- Ciut się boję, że jeśli zacznę to ten dzień wyryje się w mojej pamięci do końca życia.
- Grasz w otwarte karty?
- Tak.
- Przedstawisz mi się?
- Zoe Black. Teraz ty.
Unosi brwi.
- Czemu miałbym się tobie przedstawić?
- Bo tego wymaga podstawowa etykieta?
- Ethan Moon - mówi z tajemniczym uśmiechem.
Ja się chyba przesłyszałam. Jakie "chyba"!? Na pewno! Nic mi nie wiadomo o tym żeby Aaron miał... Dobra, wiem o nim tylko tyle, że jest osłem, który ma moje uczucia gdzieś. Mówiąc delikatnie. I to baaaaardzo delikatnie.
- Moon?
- Zaskoczona? A nie powinnaś. Ten zapatrzony w siebie idiota, Aaron, ma przed swoim stadem wiele, wiele tajemnic. Między innymi to iż jego ojciec zdradził matkę z pewną banitką, córką Alfy. Była zakładniczką porwaną podczas przebieżki po lesie. Z powodu zdrady sparowanego samca, ja, nie mam mate. Ale stanowisko Alfy wywalczyłem, a Lunę znajdę. Mam całkowitą dowolność.
Wow. Idealnie opisał Aarona w wersji light.
No i nieźle. Nasze Alfy mają więcej brudów niż się spodziewałam. Przynajmniej wiem po kim złotooki ma ten paskudny charakter.
- A co chcesz zrobić z nami? - to, że się boję zapytać raczej nie jest dziwne.
- Moje wilki potrzebują się czasami wyszaleć - odpowiada lekko.
- Człowieku, ty nie mówisz o pogodzie, ale o gwałtach! - warczę wkurzona jego obojętnym tonem.
- Cóż. Jedna z was będzie miała szczęście i zostanie moją osobistą dziwką.
- Kurwa, ale zaszczyt. Nie wiem, czy jakakolwiek kobieta jest godna pieprzenia przez egoistę, któremu bardziej leży na sercu to czy będzie padać aniżeli gwałty na niewinnych dziewczynach.
- Masz strasznie swawolmy język - krzywi się.
- Mówię co myślę.
- Powszechnie wiadomo, że ci, którzy głośno wyrażają swoje zdanie idą na pierwszy ogień.
- Nie widzę żebyś trzymał zapałki.
- Dość trywialne poczucie humoru.
- Grunt, że jest.
Zapada cisza. Ethan wpatruje się we mnie, a ja w niego. Usiłuje mnie zawstydzić, zmusić bym spuściła wzrok. Czuję to. O nie, nie kochany. Nie jestem jakąś strachliwą dziewczynką. Mimo, że mam niezłego stracha. Kto by nie miał zważywszy na to, że jestem porwana, a w perspektywie na najbliższą przyszłość mam śmierć w męczarniach? I tak nieźle sobie radzę.
Unosi brew.
- Ta brew ci skacze jak byk na rodeo. W górę, w dół, w górę...
Przerywa mi wybuchem śmiechu.
- Co się śmiejesz? Czysta prawda.
- Jeszcze nie spotkałem tak nietypowej osoby.
- Dzięki.
- Jestem ciekaw, - Ethan nachyla się w moją stronę, a jego głos przybiera niepokojącą barwę - czy równie intrygująca jesteś w łóżku.
Musiałaś tyle gadać!? Normalnie moja gadka zniechęca. Super, pierwszy raz w życiu trafiam na żywą istotę, której mój charakter leży. Szkoda tylko, że jest nią psychopata.
- Zapewniam, że... O! Jak późno! Chyba musisz lecieć? - no co? Jestem zdesperowana!
- Na nic lepszego cię nie stać? - odchyla się na krześle.
- Miałam w zanadrzu "Oczywiście, że tak. Zapytaj absolutnie nikogo o wrażenia", ale zrezygnowałam z wiadomych powodów.
- Nie jesteś sparowana?
Kiwam głową.
- Jesteś dziewicą?
- To gościu, sprawa intymna.
- Czyli jesteś - chwila krępującej ciszy - A to, że nie zaprzeczasz tylko to potwierdza.
- Nawet jeśli to co?
- A to, że moja osobista dziwka powinna być w stu procentach moja.
Fuj.
- Jeśli mnie choć dotkniesz to masz sto procent szans na ku-ku.
- Ach tak? - nie lubię tego uśmiechu.
Ethan wyciąga dłoń i dotyka mojego policzka ciągle susząc zęby. Jeśli myśli, że były to puste pogróżki to się grubo myli. Wgryzam się w jego dłoń. Słyszę jego cichy krzyk i czuję szarpnięcie, więc puszczam. Wypluwam krew, która nawiasem mówiąc nie przypadła mi do gustu, i posyłam mu czerwony uśmiech.
- NIGDY nie rzucam słów na wiatr.
Lodowato niebieskie oczy drugiego Moona wpatrują się we mnie z furią po czym patrzą na zakrwawioną rękę, która już zaczyna się goić. Czyli jest w niezłej formie.
~~~~~~~~~~~~~
Znowu siedzę w bezruchu. Sama. Nudzi mi się.
Po tym jak ugryzłam jakże subtelnego Alfę zaszczycił mnie nieodgadnionym spojrzeniem i wyszedł. Tak po prostu. Przez pierwsze pół godziny panikowałam. Myślałam, że do pokoju wejdzie Brudnołapy Gabe i... uh. Później tylko gadałam do pleśni, pęknięć w ścianie oraz promyków słońca. Trochę też sobie pośpiewałam, ale nie kojarzyłam połowy tekstu 70 % piosenek. Ostatecznie usiłowałam wstać z krzesła, ignorować głód i ból spowodowany kajdankami, które "zapomnieli" mi zdjąć. Tak, ten dzień należy do wyjątkowo udanych.
Ogólnie od paru godzin umieram z nudów. Tyle że nie potrafię zignorować wrażenia iż to tylko cisza przed burzą. A ja oberwę piorunem.
To napięcie zaczyna być nieznośne. UGRYZŁAM Alfę banitów. Raczej nie ujdzie mi to płazem. Kurcze, odkąd osiągnęłam dorosłość ( u wilkołaków to szesnaste urodziny) stałam się ciut brutalna. Wcześniej nikogo bym nie ugryzła! Choć jednak musiałam dotrzymać słowa. NIKT nie będzie podwarzał mojej uczciwości. Ostrzegłam, nie posłuchał i ma konsekwencje.
Drzwi się otwierają. Do środka wchodzi Gabe i 3. Napinam wszystkie mięśnie. Podchodzą i rozwiązują parę supłów po czym wyszarpują mnie na korytarz.
- Nie wiem, co zrobiłaś, ale Alfa cię wzywa - mówi 3.
Przełykam ślinę. W uszach szumi mi krew. Doczekałam się.
********************
He? He?
Jak wam się podoba postać Ethana?
Jesteście ciekawi co się dzieje z Aaronem?
No i czy damy radę osiągnąć #1 miejsce!?
Zapraszam do komentowania i dawania gwiazdek.
Tulę i do przeczytania!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top