Rozdział 37


Pov.Delaine

Przeczytałam wiadomość jeszcze raz. Czego mógł dowiedzieć się lekarz? Oprócz tego,że ostatnio mam jakieś niepokojące objawy wszystko ze mną w porządku. Nie musi być to od razu przewidywanie przyszłości czy zatrzymywanie regeneracji. Uniosłam wzrok z nad telefonu i utkwiłam go w rogu pokoju zastanawiając się nad całą sprawą. Do czego to wszystko nas doprowadzi? Przecież to jakieś szaleństwo,jeśli bycie wilkołakiem do niego nie należy to, to z pewnością.

-Del?-Shawn zerwał się z łóżka i podszedł do mnie szybko obejmując mnie w talii i patrząc mi w oczy.-Coś się stało?-Zapytał i nie przerywając kontaktu wzrokowego zabrał mi telefon z dłoni głaszcząc ją delikatnie. Czego by nie robił,na każdym kroku okazuje mi czułość i miłość. Każdym małym gestem,prawie przy każdej czynności. 

Shawn omiótł szybko wiadomość wzrokiem i rzucił telefon na łóżko. Przyciągnął mnie bliżej siebie i dwoma palcami uniósł mój podbródek do góry.

-Nie martw się tym. To nie będą żadne złe wiadomości.-Powiedział całując mnie w czoło. Przymknęłam oczy w momencie,w którym jego ciepłe wargi zetknęły się z moją skórą.

-Tego nie wiesz.-Powiedziałam pewnie.

-Wiem,bo cokolwiek nam powie nie zmieni tego,że kocham cie cholernie mocno,a to znaczy,że nie będzie to nic złego.-Uśmiechnęłam się na jego słowa. Shawn wbrew pozorom moim zdaniem był typem wrażliwego romantyka. Kochałam go takiego. Był cały mój,a ja cała jego i pasował mi taki układ.

Pokiwałam lekko głową na zgodę,której i tak pewnie nie potrzebował. Czy z nią czy bez niej i tak poszedł by do tego gabinetu,choćby miał mnie tam zaciągnąć siłą. Brzmi co najmniej tak jak wizyta u dentysty. Wzdrygnęłam się na tą myśl. Należałam do zdecydowanej większości osób,które nienawidziły i bały się dentysty. Zabawne,wilkołak,który teoretycznie zabija innych zmiennokształtnych i widział rzeczy,które nie dzieją się na co dzień boi się dentysty.


***

Shawn zapukał do gabinetu ściskając mnie za rękę i uśmiechając się dodając otuchy. Objął mnie w talii i razem naciskając klamkę weszliśmy do gabinetu lekarza,który miał powiedzieć...co jest ze mną nie tak. Średniego wzrostu mężczyzna obrócił się w naszą stronę z wyraźną ulgą,ale i zdenerwowaniem.

-Dobrze,że już jesteście. Wiem już co się dzieje,poprosiłem was o przyjście, bo to bardziej skomplikowane niż nam się wydawało.-Powiedział pospiesznie i jednym ruchem wyciągnął plik kartek. Ted usiadł za biurkiem. Poszliśmy w jego ślady i już trzymałam w ręku papiery,które miały mi wszystko wyjaśnić.

-Luno...

-Proszę,przejdźmy na "ty".-Przerwałam lekarzowi i podałam mu rękę,jednak Shawn mnie wyprzedził i pociągnął do siebie warcząc na lekarza.

-Na początek.-Powiedział zakłopotany lekarz wskazując na kartki,które cały czas skanowałam spojrzeniem.-Powiedz mi kiedy ostatnio rozmawiałaś ze swoim wilkiem?

-Mam rozumieć,tym wewnętrznym?

-Dokładnie tak.-Stwierdził i splótł ręce na biurku. Zastanowiłam się chwile i doszłam do wniosku,że ostatnią rozmowę z moją wilczycą odbyłam wieki temu. Ostatni raz gdy zaczęłam  ''poznawać'' Shawna.

-To było z dobry miesiąc temu. Zaraz po pełni.-Pamiętam,że strasznie cieszyłam się,gdy Shawn "objawił" mi się dopiero po tej "seksualnej gorączce",inaczej mogłabym mieć problem...a raczej on miałby problem.

-I nie zmartwiło cię to?-Jak na pstryknięcie palca poczułam się głupio. Wewnętrzny wilk to jak u człowiek jedna noga i ręka,a ja tak po prostu o niej zapomniałam.

-Ostatnio nie miałam czasu o tym myśleć.-Odparłam przygnębiona patrząc znacząco na Shawna,który widząc mój wzrok ścisnął mocniej moją dłoń.

-W takim razie to już trzecia rzecz,która może potwierdzić moją teorie.-Odparł pewny opierając się o krzesło. Trzymanie mnie w niepewności wcale nie pomaga.

-Czy możesz mówić zwięźlej?-Spytał już poirytowany Shawn,on chyba czyta mi w myślach. Mam nadzieję,że nie...-Tu chodzi o moją kobietę,a ty budujesz filmowe napięcie,które naprawdę jest zbędne. Ted.-Warknął ostrzegawczo przysuwając się bliżej mnie. Z grzeczności nie chciałam przerywać lekarzowi,ale cieszę się,że  brunet to zrobił. Już naprawdę nie mam ochoty bawić się w te gierki,chce wiedzieć co mi dolega.

-Oczywiście.-Lekarz wyprostował się i nerwowo podrapał się po karku. Skąd ja to znam...-Od dłuższego czasu nie komunikujesz się ze swoim wilkiem,co znaczy,że twój wilk musi teraz z czymś się zmagać,a to zabiera mu wiele energii. Twój wilk przystosowuje się do zmian.

-Jakich zmian?-Spytałam niespokojna i coraz bardziej zaciekawiona. Shawn spojrzał na mnie ze zmartwieniem i znów spojrzał na lekarza ponaglając go wzrokiem.

-Zmianach w organizmie.-Oparłam się o krzesło wydychając powietrze. To robiło się coraz dziwniejsze.

-Mówiłeś o trzech rzeczach.-Przypomniał Shawn patrząc uważnie na lekarza.

-Tak,dzień,w którym dostałaś...ataku? Sam właściwie nie wiem jak to nazwać,ale słyszałaś krzyki,których nikt inny nie słyszał. Twoje ucho zaczęło krwawić,a nawet nie miałaś najmniejszego skaleczenia,a to z kolei oznacza,że odebranie tych krzyków przez ciebie jest niemożliwe. To nie działo się w twojej wyobraźni,te krzyki na pewno były prawdziwe. Problem w tym,że ty nie powinnaś mieć do nich dostępu.

-Chcesz powiedzieć,że te krzyki były kogoś prawdziwego, dla nas zupełnie obcego? -Spytał Shawn marszczą brwi w niezrozumieniu.Lekarz potwierdził skinieniem głowy i mówił dalej:

-Komuś musiała dziać się prawdziwa krzywda skoro potrafiłaś odebrać te dźwięki.

-Ale...jak?-Spytałam zbita z tropu.

-Tak jak mówiłem,posiadasz dar. Trzecią rzeczą jest twoje nieregularne gojenie. Raz prawidłowe,raz się nie goi,a raz za szybko prawda?-Pokiwałam twierdząco głową wsłuchując się w każde słowo lekarza.

-Wygląda na to,że potrafisz kontrolować regeneracje.-Uśmiechnęłam się na jego słowa.

-Doktorze,to potrafi każdy wilk. Gdy nie możemy się goić musimy się bardzo skupić. Całym ciałem i umysłem. To wie każdy zmiennokształtny.-Stwierdził Shawn patrząc na mnie z uśmiechem,jakby to był koniec. Jakby wszystko było jasne i wyjaśnione.


Oj chciałabym,żeby tak było...


-Nie to miałem na myśli.-Stwierdził z coraz większym uśmiechem Ted. Czy tylko ja w tym pomieszczeniu mam problemy z umysłem?

Shawn pochylił się bardziej w stronę lekarza patrząc na niego uważnie.

-Kiedy u mnie byliście dużo czytałem i szukałem rzeczy,które mogłyby nam to wyjaśnić. Teraz wiem.-Powiedział coraz bardziej niepewnie,a uśmiech już dawno z szedł mu z twarzy.

-Co ci mówiłem o budowaniu napięcia?-Warknął z niecierpliwiony Shawn.

-Luno,potrafisz zatrzymywać regeneracje,potrafisz ją spowolnić i przyspieszyć. Potrafisz ją komuś odebrać,a nawet ją komuś przekazać. Nie rozmawiasz ze swoim wilkiem,ponieważ próbuje to kontrolować co pochłania bardzo dużo energii.-Powiedział powoli obserwując naszą reakcje.

-Kurwa.-Skomentował krótko Shawn.

No teraz to mnie zagiął...



Zaskoczeni?

Do przeczytania!

Słów:933

~Saszka5628~

<3 <3 <3


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top