Rozdział 1
Pov.Delaine
Obudził mnie znienawidzony dźwięk budzika. Tak,pomimo tego,że jestem wilkołakiem mój brat stwierdził,że edukacja jest ważna i będe chodzić do szkoły dla zmiennokształtnych. Wyłączyłam to cholerstwo i zwlokłam się z łóżka w samej pidżamie składającej się z krótkich spodenek i bluzki na ramiączka.Zeszłam na dół. W Jaksonville prawie ciągle jest ciepło więc spanie w cienkich ciuchach nie robi różnicy. W kuchni krzątał się już mój starszy brat Nathan przygotowujący śniadanie.Był on dobrze zbudowanym ciemnym blondynem o niebieskich oczach.
-Hej braciszku. Śniadanko?-przywitałam go buziakiem w policzek.
-Cześć siostrzyczko.Zaraz będzie.Naleśniki masz ochote?
-Zawsze! Za to Cię kocham
-Za pomysłowość?
-Nie,za to,że świetnie karmisz.-zaśmialiśmy się oboje. Każdy kto jest mi bliski wie ,że kocham jeść,ale nie mam problemu z figurą. Dlatego dziękuje temu tam na górze za szybką przemianę materii. Bez tego wyglądałabym jak spasiony hipopotam.
Zaczeliśmy w spokoju jeść śniadanie,które swoją drogą było genialne Mój brat to niezły kucharz. Jego mate jest niezłą szczęściarą.Szczegóły wytłumacze wam później. Po skończonym śniadanku pobiegłam na góre wyszykować się do szkoły. Pobiegłam do łazienki przeprowadzić poranną toalete.
Ubrałam białe rurki z dziurami na kolanach świetnie opinających mój tyłek,do tego czarny crop- top z białym nadrukiem ,,love", a na to czarną ramoneskę i czarne botki. Nałożyłam delikatny makijaż,dopakowałam potrzebne książki i byłam gotowa do wyjścia.
-Łap-krzyknął Nath rzucając w moją stronę kluczyki do mojego białego Ashtona Martina.
-Dzięki bracki. Pa!
-Pa młoda!
******************************
Wchodząc do szkoły czułam wzrok samców na sobie. No tak. hello! To tylko obcisłe spodnie!
Przy szafkach zauważyłam moją przyjaciółkę Aly. Aly jest średniego wzrostu dziewczyną o rudych włosach i zielonych oczach. Jest naprawdę ładna.
-Hej kochana!
-Hej Aly!
Przytuliłyśmy sie na przywitanie i zaczęłyśmy rozmawiać.
-Właśnie! Zapomniała bym ci powiedzieć! Do naszej szkoły dołączyła nowa wataha....czekaj..."Czarnej łapy" wiedziałaś?
-Nie,a przystojni chociaż?
-Ja tam przez James'a nawet nie moge o tym myśleć.-No tak Aly ma mate. James to naprawdę niezłe ciacho i gdyby nie fakt,że to jej mate podbiła bym do niego,ale chłopak przyjaciółki jest nietyklany.
-Ja tam ci zazdroszczę. Mate to piękna więź.
-Nie zaprzeczę. To cudowne mieć kogoś kto nigdy Cię nie skrzywdzi,nie zostawi. Czasami sama niewierze w to jakie my wilkołaki mamy szczęście,że coś tak pięknego istnieje.
Zadzwonił dzwonek więc skierowałyśmy się do sali gdzie mamy pierwszą lekcje matematyki z P. Burksse'm.
Lubiłam P.Burkssa,ale matematyka to istne zło. To dla mnie jak: ,,Mam Ani kupiła sobie dom,Tata Basi zjadł 3 kawałki tortu, ile książek zostało w bibliotece."
Aż sama się zaśmiałam na moje porównanie.
Po matematyce,fizyce,biologi i muzyce nadeszła przerwa na lunch.Weszłam z Aly na stołówkę kierując się w stronę bufetu. Skusiłam się dzisiaj na sałatkę z kurczakiem a do tego sok pomarańczowy. Usiadłam z przyjaciółką przy naszym stałym miejscu.Do stolika dołączył nasz przyjaciel,Calum.
-Hej czemu Cię nie było przez 4 godziny?
-Musiałem coś załatwić
-Czy to coś było związane z Mattem?-spytała Aly. Calum jest gejem,ale nie przeszkadza nam to. Jest dla nas jak brat i kochamy go za jego poczucie humoru. Jest bardzo otwarty na świat,zawsze nas wspierał i gdyby coś sie nam działo wiemy,że on zainterweniował by jako jeden z pierwszych.Matt to jego chłopak.Są razem od jakiś dwóch miesięcy.
-Ostatnio ciągle się kłócimy ja mam dużo obowiązków,a on wychodzi gdzieś i późno wraca. Boje się,że mnie zdradza.-
Wyglądał naprawdę źle. Potargane włosy i wory pod oczami.
-Nie bój się. On Cię kocha i nigdy by ci tego nie zrobił.
-Mam taką nadzieje.
-Wyglądasz jakbyś nie spał parę dni-dodała rudowłosa
-Bo tak było...ej patrzcie to jacyś nowi?-Na stołówkę weszła trójka nawet przystojnych chłopaków. Dwóch brunetów i blondyn. Wyczułam w blondynie betę,a bruneci to omegi. Wszystkie szkolne plastiki zaczęły się wypinać z tymi swoimi tlenionymi włosami i cyckami napełnionymi botoksem.
-Boże...wkurwiają mnie te plastiki
Amber chyba to usłyszała..
-Mówiłaś coś suko?! -
No tak jako alfa miałam więcej możliwości i umiejętności niż inni zmiennokształtni. Dlatego nie wyczuła ode mnie alfy i tak potraktowała,zamaskowałam swój zapach. Ale plastik mnie wkurzył.
-Jak ty się odzywasz do alfy, nic nie warta omego!- nie lubiłam się tym chwalić,ale czasem trzeba.Po tych słowach uwolniłam swój zapach a ona z przerażeniem w oczach zaczęła się wycofywać. Przez okna zaczęły wchodzić inne wilkołaki,czując moje zdenerwowanie. Już wam tłumacze...Otóż mój brat ma mate Aleshe,więc logiczne jest, że nie mogłam być dłużej luną. A skoro ja jestem Alfą postanowiłam z tego skorzystać. Urodziłam się w 2000 noc księżyca w czasie pełni. Przeżyłam to tylko ja.Z czasem w moją stronę zaczęły schodzić się wilki. Zostałam ich alfą. Bez przywódcy zwariowaliby co mogło by się skończyć śmiercią wielu ludzi jak i wilkołaków. Dlatego jestem alfą zbuntowanych. Oni wiedzą,że jestem wyjątkowa i chcą mnie chronić choćby ceną życia.Jestem ich alfą,ich matką. Przyrzekli mi lojalność i wierność. Ochronę dla mnie i mojego potomstwa. Jestem dla nich wszystkim.
-Kto śmiał podnieść głos na naszą Królową?!-głos mojego bety rozniósł się po całej stołówce,a reszta watahy zawtórowała donośnym warczeniem.Wszyscy byli przestraszeni ,a w oczach blond-tapety widziałam przerażenie,wstyd i żal.Nawet ci wielcy twardziele z obcej watahy byli zdezorientowani.Biło od nich zaciekawienie,szacunek jak i zdziwienie moją osobą.
-Spokojnie kochani, to tylko omega koni...-nie dali mi skończyć
-Omega?!-wataha wyglądała na kurewsko wkurzonych. No tak no bo dla nich to niemożliwe,żeby tak niska ranga podnosiła na mnie głos.
-Jay,ona niewiedziała,że jestem alfą. Chłopcy wszystko w porządku.-mrugnełam do nich a ci z radości zamruczeli.Blondi patrzała na mnie błagalnym wzrokiem,a moja przyjaciółak cicho się śmiała z moim przyjacielem.Miałam Amber ( tapeciare) gdzieś. Wkurzyła moją wilczyce,która powoli przejmowała nade mną kontrole.
~I co zabijesz ją?~-moja wilczyca się odezwała. Ostatni raz ją słyszałam kiedy się kłóciłyśmy.
~Nie, nie jestem mordercą~
~Może ty nie,ale spójrz na nich. Dla nich jesteśmy całym ich życiem ich powietrzem. Myśl ,że ktoś nas zlekceważył lub skrzywdził ich zabija.~
Rozejrzałam się. Wszystkim członkom z mojej watahy ślina kapała z pyska. Pazury były wysunięte,a głowa dumnie uniesiona. To pozycja bojowa.
Wataha otoczyła mnie z każdej strony robiąc mur. Zawsze robią tak przygotowując się do ataku. Tworząc mur jednocześnie mnie chronią chociaż mówiłam im już trochę na ten temat.
-Ha twoja wataha chyba jednak woli mnie! Nie dziwie sie. Szkoda takiego ideału jak ja.-powiedziła poprawiając włosy.Ona naprawde jest taka głupia. O kurde ona nie udaje. Cała wataha zaczęła warczeć z jadem i mordem w oczach.
-Czy ty głupia szmato pierdolona myślałaś,że my skrzywdzimy naszego przywódce dla takiej dziwki jak ty?!-blondi przegieła i nie tylko ja sie wkurwiłam. Teraz watahe powstrzymywałam już tylko ja.
-Ja sie zerwe z ostatnich lekcji nie mam siły tu dłużej siedzieć jak słysze co ona wygaduje odechcewa mi się żyć- Powiedziałam patrząc na nią z kpiną i w tym samym czasie podchodząc do Aly i Cala.
-Idziecie ze mną? nie chce mi sie tu siedzieć.
-Nieźle ją załatwiłaś stara
-Dzięki Aly. Czasami boje się, że ich straca. Oni naprawdę po tym co się stało są dla mnie jak rodzina.Czuje się przy nich bezpieczna.
-Oni kochają cie jak matke. W życiu cię nie zostawią chyba,że zginą dla ciebie.
-Tego sie boje Calum.
******************************
Razem z Calumem,Jamesem i Aly szliśmy do mojego domu. Zerwaliśmy się z ostatnich trzech lekcji.
-Ktoś nas chyba śledzi-powiedział James gotowy do ataku. Wraca razem z nami ,bo nie chciał puścić Aly "samej".
-Nie zwracaj na to uwagi to z mojej watahy czasami mnie odprowadzają.
Resztę wieczoru spedziliśmy oglądając filmy,rozmawiając i śmiejąc się. Po jakiś pięciu godzinach porozchodzili się do swoich pokoi. Posprzątałam bałagan jaki po sobie zostawili i odrobiłam lekcje. Spojrzałam na zegarek. 02:07. Kurde późno już. Dobrze,że jutro sobota. Wziełam szybki prysznic,umyłam zęby i załatwiłam swoje potrzeby fizjologiczne. Przebrałam się w pidżame i położyłam do łóżka. Chwile leżałam i nawet niewiem kiedy zasnęłam.
No i jest pierwszy rodział to moja pierwsza książka i mam nadzieje,że się spodoba.
Do następnego kochani.
Słów:1348
❤❤❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top