Epilog
Cztery lata później...
Dużo wydarzyło się przez cztery lata. To był bardzo ciężki,emocjonujący i pełen łez i szczęścia czas. Shawn Mendes,przywódca watahy Czarnej Doliny,nie odstępuje swojej ukochanej na krok. Delaine leży na kozetce szpitalnej,wie,że już czas. Zwija się i krzyczy z bólu jednocześnie nie móc doczekać się swojego dziecka. W domu watahy panuje kompletne zamieszanie. Luna rodzi,to nie zdarza się często i każdy chcę być świadkiem tego cudu. Są wszyscy.Zbuntowani,wataha Delaine i Shawn'a i jej brata oczywiście. Wszyscy czekają na przełomowy moment,ale,żeby wszystko było jasne,może zacznijmy od początku.
Od śmierci Jordan'a minęły cztery lata. Od tamtego momentu było już tylko lepiej. Mały Alex Hardford rósł jak na drożdżach,miał teraz trzy i pół roku.Jego dumni rodzice-Aly i James Hardford dwa lata wcześniej pobrali się wyprawiając naprawdę huczne wesele. Nadal mieszkali w rodzinnym domu Delaine. Chcieli zostać z Nathan'em jako przywódcą. Byli zadowoleni z jego rządów i na razie nie chcieli nic zmieniać,jeśli chodziło o sprawy watahy.
-Gdzie oni są?!-Krzyknęła wściekła Delaine szukając chłopców po całym domu.
-Na pewno zaraz ich znajdziemy,pewnie poszli się pobawić.-Mówiła zdenerwowana Aly szukając swojego małego synka. Obróciła się dosłownie na chwilę,a małego blondyna już nie było.
-Delaine!-Krzyknął Shawn i podbiegł do swojej ukochanej zdyszany.-Nie było ich na placu.-Widząc łzy w oczach Del,położył swoje dłonie na jej policzkach nakierowując jej wzrok na swoje oczy.-Nie wolno ci się denerwować.-Przypomniał przykładając swoją dłoń do jej dużego i "porządnie zaokrąglonego" brzuszka.
-Mam ich.-Sapnął szczęśliwy James nosząc na rękach dwóch chłopców.
-Dante!-Delaine odetchnęła zabierając z rąk przyjaciela małego chłopca o kruczoczarnych włosach i brązowych oczach. Był chodząco kopią swojego taty.-Synku nigdy więcej mi nie uciekaj!-Chłopiec zachichotał i wytłumaczył się nieudolnie składając zdania,że tylko bawił się z Alex'em. Był młodszy od Alex'a o siedem miesięcy i nie potrafił się jeszcze ładnie wysłowić,ale w oczach jego rodziców było to absolutnie urocze!
-Nie przeciążaj się.-Ostrzegł Shawn zabierając chłopca z rąk Delaine i trzymał go delikatnie jedną ręką pod pupą.-Brunetka westchnęła zirytowana,ale nie skomentowała tego. Myślała,że przy drugiej ciąży Shawn da jej więcej luzu wiedząc jak przebiega pierwsza,ale było jeszcze gorzej. Dosłownie nie odstępował jej na krok.
-Wujek nut!-Krzyknął mały Dante wyrywając się tacie. Shawn bojąc się,że go upuści postawił go szybko i ostrożnie na ziemi pozwalając synkowi przywitać się z wujkiem Nathan'em,na którego mały mówił "nut" co w tłumaczeniu oznacza "orzeszek" i jego (już) żoną-Aleshą. Tak podczas tych trzech lat odbyło się wiele głośnych wesel. Ale nie zapominajmy o najważniejszym.
Państwo Mendes. Pobrali się zaledwie miesiąc po urodzeniu się małego Dante'go. Poza tym,w ich zachowaniu i podejściu nie zmieniło się nic. Kochali się z dnia na dzień coraz bardziej zapominając o świecie. Dla nich najważniejsze było szczęście ich rodziny i przyjaciół. O niczym bardziej nie marzyli niż zapewnienie swoim dzieciom miłości i bezpieczeństwa. Gdy mały Alex i Dante zaczęli dorastać i się poznawać,od razu się zaprzyjaźnili. Są łobuzami i nie mogą długo bez siebie usiedzieć. Są jak dwa akumulatorki ładujące się nawzajem i chociaż to cieszy ich rodziców,czasem męczy ich wieczna energia,która podwaja się gdy są razem. Mimo to ich rodzice dbają o to by spędzali ze sobą dużo czasu. Delaine przemknęła myśl,że być może to właśnie pokolenie ich synów zjednoczy ich watahy.To nie tak,że Zbuntowani nie byli zgodni z watahą Shawn'a,oni byli zgodni ze swoim alfą,to stanowiło różnicę i nie zapowiadało się by miało to ulec zmianie.
Nastąpiły jednak inne małe zmiany.Matt Gedrees,nowo poznany kolega Delaine,po długich rozmowach i przysięgach został przyłączony do watahy,chciał on jednak znaleźć się w szeregach Zbuntowanych,a zważając na fakt,że nie posiadał wcześniej alfy i stada,było to jak najbardziej możliwe.
Callum wyleczył się z pierwszej miłości i znalazł mężczyznę,z którym planuje związać się na stałe,ma na imię Brand i jest naprawdę porządnym facetem.Należy dodać,że jest człowiekiem.
Do domu watahy Czarnej Doliny zjeżdżała się rodzina i przyjaciele na grilla w ogrodzie. Shawn chciał by Delaine odpoczęła w gronie przyjaciół. Swoją drogą dostała się na studia psychologiczne tak jak zawsze o tym marzyła. Chodziła tam do szóstego miesiąca,Shawn na dłużej podczas ciąży jej nie pozwolił. Dostała zwolnienie lekarskie i będzie chodzić na zajęcia zaoczne. Jeśli chodzi o jej umiejętności słowo ciężko było by niewystarczające. To była walka z samym sobą. Ze swoimi słabościami i najmocniejszymi cechami charakteru. Dar widzenia przyszłości,który wcześniej objawiał się spontanicznie w najbardziej niebezpiecznych momentach, był teraz w pełni kontrolowany przez Delaine. Potrafiła przywoływać wizję,a nawet uczyła się pokazywać je innym. Próbowała,ponieważ,by to zrobić musiała łączyć się myślami z osobą,której chciała pokazać obraz,a było to bolesne.Jeśli chodzi o regeneracje,nauczyła się ją "obsługiwać" o wiele wcześniej,ale zrobiła więcej. Rozwinęła ją. Potrafiła przenosić ją z uczuć na ciało promieniując swoją mocą z dłoni. Jednym ruchem ręki potrafiła pozbawić regeneracji trzydziestu wilków,lub podarować ją trzydziestu osobom.
-W prawo.-Szepnęła z zamkniętymi oczami stojąc na samym środku lasu. Otoczona była Zbuntowanymi i watahą Shawn'a. Na jej znak połowa z watahy Czarnej Doliny pobiegła w las kierując się prawą stroną. Dziewczyna wzdrygnęła się niespokojnie,otworzyła oczy i szybko się obracając wystawiła rękę powalając wilka,który zamierzał wbić pazury w plecy Henry'ego. Rana,która wcześniej zasklepiała się przeciwnikowi zaczynała się rozrywać. Nienawidziła okrutnego działania swojej mocy,ale jeśli ktoś miał skrzywdzić jej rodzinę,rozumiała jej bezlitosny sposób działania.
-Dziękuje alfo.-Skinęła głową na słowa przyjaciela i ponownie zamknęła oczy. Po chwili znów je otwierając.
-Teraz było wyraźniej. Za mną.
Tak wyglądały ich polowania,ataki i obrona. Delaine była nie tylko niebezpiecznym drapieżnikiem jak każdy wilkołak. Stała się najbardziej pożądaną bronią na świecie. Kto wiedział o jej umiejętnościach,wiedział jak szukać i skutecznie znaleźć jej właściciela miał wielkie szczęście. Luna była bardzo rygorystycznie chroniona,podchodzono do tego śmiertelnie poważnie. Shawn nigdy nie pozwolił by jej odejść,tym bardziej komuś zabrać. Więc gdy stała się nie tylko ważnym przywódcą,ale też rodzajem broni,nie przebierał w środkach. Obiecał sobie,że zawsze będzie ją chronić bez względu na wszystko i miał dotrzymać słowa.
Gdy Luna i Alfa spali już w swojej sypialni, Lunę zaczęło budzić silne ukłucie w podbrzuszu. Przewróciła się na drugi bok chcąc spróbować ponownie zasnąć,gdy ból się nasilił. Usiadła tak szybko,jak umożliwiał jej to duży brzuszek,gdy poczuła coś mokrego między nogami.
-Cholera.-Mruknęła do siebie oddychając głęboko. Wiedziała co to oznacza.Spojrzała na Shawn'a,który dalej spał spokojnie i wyciągnęła do niego dłoń układając ją na jego odkrytym ramieniu.
-Shawn.-Powiedziała potrząsając jego ramieniem i syknęła,gdy ból był coraz bardziej uciążliwy. To spędziło sen z powiek Shawn'a,który był wyczulony na takie typu odgłosy,które często słyszał w nocy już przy pierwszej ciąży.
-Co się dzieje?-Spytał wystraszony pospiesznie wstając z łóżka i obchodząc je klęknął przy swojej żonie.
-Wody mi odeszły.-Pisnęła,gdy materac robił się coraz bardziej mokry.-Jeszcze przed chwilą,było wilgotno,teraz jest już mokro.-Szepnęła wystraszona.-To inaczej wyglądało z Dante.
-Spokojnie,podeprzyj się na mnie.
Wszystko zaczęło dziać się w ekspresowym tempie. Do domu Shawn'a została przywieziona Millie,tylko jej ufała Delaine jeśli chodzi o poród. Lubiła Ted'a,ale wolała by tą sprawą zajęła się jednak kobieta. Shawn'owi było to na rękę,więc bez problemu ściągnął ją tu w środku nocy z domu Nathan'a.
Było podobnie,gdy rodziła Aly. Del trzymała ją wtedy za rękę znosząc bolesny uścisk i bluzgi skierowane do James'a. Teraz rolę się odwróciły. Shawn trzymał ją za prawą dłoń,Aly za lewą,a Callum był zajęty paniką,a James go uspokajał.
-Jeszcze chwilę,musisz wytrzymać,nie możesz jeszcze przeć.-Krzyczała Millie patrząc na Delaine wzrokiem nie znoszącym sprzeciwem.
-Nie dam rady.-Zapłakała Delaine mocniej ściskając dłoń ukochanego,któremu łamało się serce widząc ją w tym stanie.
-Musisz. Jeśli zaczniesz przeć,udusisz ją.
-To ona?-Zapłakała ze szczęścia. Do tej pory nie znali płci,chcieli mieć niespodziankę i dowiedzieć się dopiero przy porodzie.
-Tak,to dziewczynka. Tak bardzo jak chcesz ją mieć,tak bardzo nie możesz teraz przeć. Muszę ją obrócić główką do dołu,zawinęła się w pępowinę,udusi się jeśli będziesz przeć. Zaciśnij zęby i nie przyj jasne?-Młoda mama pokiwała szybko głową bojąc się o swoje nienarodzone maleństwo.
Shawn całował jej dłoń,gdy Aly odgarniała brązowe kosmyki włosów z jej spoconej twarzy. Rudowłosa także była bliska płaczu. Znała strach towarzyszący przy porodzie,w trosce o dziecko.
Delaine krzyknęła przeraźliwie,gdy lekarka włożyła dłoń zagłębiając ją w rozwarciu i jednym ruchem przekręciła dziecko.
-Wytrzymaj.-Szepnęła dalej dłonią ustawiając dziecko.-Gotowa?-Del zdecydowanie pokiwała głową chwytając się mocniej przyjaciół.
-Przyj!
Po jedenastu godzinach w końcu usłyszeli płacz dziecka. Szczęśliwa mama oparła się o poduszkę uważnie obserwując maleństwo. Widząc zdziwioną minę lekarki przestraszyła się. Coś nie tak z jej córeczką?
-Co się dzieje?-Szepnęła patrząc na Shawn'a,który wstał podchodząc do lekarki.
-To...człowiek.-Szepnęła w szoku patrząc na ludzkie paznokcie dziecka. Młode wilki po urodzeniu wysuwając pazury,dopiero po kilku minutach chowają je. Kształtują swoją przemianę szczegółowo i dopiero po narodzeniu,co nie zaszło u małej dziewczynki.
-To niemożliwe.-Szepnął Shawn patrząc w szoku na ukochaną.
-Oboje jesteśmy wilkołakami.Jak nasi rodzice i dziadkowie. Jestem pewna!-Zapłakała. Nie byli źli czy smutni,że dziecko okazało się ludzkie. Takie przypadki się zdarzały. Bardziej chodziło o rodzinę,jej bezpieczeństwo. Delaine była bezcenną bronią ,córka,która urodziła się człowiekiem stała się złotym środkiem i łatwym celem do przejęcia tej broni. Jej rodzice od razu zrozumieli,że ich dziecko jest w niebezpieczeństwie.
-Mam na to wytłumaczenie.-Szepnęła Millie przekazując niemowlę Delaine,która pomimo szoku spowodowanego nową wiadomością zapłakała ze szczęścia widząc małą dziewczynkę i delikatnie wtuliła ją w siebie.
-Jakie?-Szepnął Shawn z miłością patrząc na dwie najważniejsze kobiety w jego życiu.
-Delaine przekazała jej dar. Na pewno ten sam co ma ona sama. Nie wiem tylko,który i czy jeden,może być tak,że obydwa. Ty dostałaś go,bo urodziłaś się w dwutysięczną pełnię księżyca,a skoro ona nie,a dostała dary stała się...
-...człowiekiem.-Dokończył Shawn przykucając koło swojej żony patrząc na nowonarodzoną córkę. Wiedział już,że to będzie jego oczko w głowie. Mała,delikatna,łatwa do złamania.Wiedział,że będzie jej murem obronnym.-To możliwe?
-Skoro dary można odziedziczyć...jak najbardziej.-Powiedziała patrząc na córkę przywódców.-Jest przepiękna.-Młodzi rodzice uśmiechnęli się rozczuleni nie móc przestać patrzeć na nowego członka ich rodziny.
-Będziemy ją chronić.-Szepnął,gdy dziewczynka ścisnęła jego palce przez sen.-Za wszelką cenę.
-Za wszelką cenę.-Odszepnęła Delaine całując córkę w czółko,a pojedyncza łza spłynęła jej po policzku.
Ciąg dalszy nastąpi...
No i jest epilog...Zwlekałam z wstawaniem go,bo bardzo ciężko pożegnać mi się z tą książką,nawet jeśli będzie druga część. To moja pierwsza opublikowana praca na wattpadzie i cieszę się,że spodobało się wielu osobom to co robię i jak napisałam i poprowadziłam ich historię.
Chciałabym podziękować każdemu czytelnikowi tej książki za każdy komentarz,miłe słowo,oddany głos i to jak niektórzy z wyczekiwaniem czekali na nowe rozdziały. Wierzcie mi na słowo,wasze komentarze były dla mnie największą motywacją.Mówię tu o tych pozytywnych jak i negatywnych chociaż te drugie rzadko się zdarzały,prawie w ogóle co miło mnie zaskoczyło.
Za nim opublikuje drugą część minie parę dni. Od razu uprzedzam,że nie wstawię jej od razu po publikacji epilogu. Będzie to oddzielna książka pod tytułem uwaga...,,Ludzkie uczucie".
Teraz to będą teorie na temat drugiej części...
Dowiecie się wszystkich szczegółów oczywiście,ale nieco później. Książka będzie dostępna na moim profilu,ale każdy kto będzie chciał przeczytać drugą część musi uzbroić się w cierpliwość.
Jeśli chodzi o Delaine i Shawn'a to oczywiście będą się przewijać w drugiej części,już jako rodzice,to znaczy,że główną rolę odegrają ich dzieci.
To chyba na tyle...jeszcze raz wszystkim dziękuje z całego serduszka,ściskam cieplutko i ( mam nadzieję) widzimy się w drugiej części.
Kocham!
~Saszka5628~
<3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top