2031
Znowu to samo.
Znowu tu jestem.
Kobieta rozglądała się wokoło, jednak wszędzie była ciemność.
Znowu tutaj.
Powtarzała. Ruszyła biegiem przed siebie. Ściana.
Próbowała coś zrobić. Gdzieś uciec, ale w ciemności ciągle natrafiała na niewidzialne ściany. Zaczęła wołać o pomoc, ale to nic nie dawało.
Wtedy pojawili się Oni. Te dziwne, straszne istoty. Były całe czarne, jednak doskonale widoczne w ciemności.
Cienie na początku odsuwały się od niej, jednak po wymianie kilku niezrozumiałych dla kobiety dźwięków trzy z nich rzuciły się na nią.
Zabrały ją gdzieś rozmawiając ze sobą w tym dziwnym języku.
Kobieta ciągle wołała o pomoc. Nie da się im porwać. Nie pozwoli na to.
Wyciągnęła nóż, który nosiła w kieszeni. Nosiła go odkąd to stało się poraz pierwszy.
Wbiła nóż w swoją klatkę piersiową zagłębiając go aż po rękojeść.
Przeciągnęła ostrzem przez cały brzuch.
Krew tryskała wszędzie dookoła.
Cienie zniknęły.
Zobaczyła wnętrze karetki, oraz trójkę przerażonych mężczyzn w pomarańczowych strojach.
Potem była już tylko ciemność.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top