3. Wspólna noc
"Pomogę ci". Te dwa słowa krążyły w głowie Michaela przez okrągły tydzień. Nie wiedział tak naprawdę co one znaczą, ani nie znał intencji Ashtona. Właśnie, Ashton. Obcy mu mężczyzna, który dosłownie dwa razy zaczepił go w klubie.
Michael miał mętlik w głowie. Pomimo tego, że tak naprawdę nie znał Irwina, ani w sumie nie wierzył w jego słowa, to jednak one rozpaliły małą nadzieję w nim.
Westchnąłem ciężko i zaczął pakować wszystkie dokumenty i projekty z firmy do jednej z teczek. Gdy już to zrobił, wstał z fotela i zaczął jeszcze ogarniać biurko. Nie lubił zostawiać syfu w pracy, a zwłaszcza na weekend.
Po jakimś czasie mógł już wyjść z pracy. Skierował się do windy, a potem prosto do samochodu.
Wsiadł ciężko do auta. Wyjął telefon z kieszeni i jak zwykle napisał Crystal, że będzie później.
Crystal: Przecież miałeś być na czas w domu...
Crystal: Zrobiłam kolację, liczyłam, że przyjdziesz
Michael poczuł się cholernie źle. Znowu olewał Crystal dla tego jednego klubu.
Wiedział jak dziewczyna się starała, by umilić im czas. I w ogóle, żeby razem spędzili trochę czasu. Clifford naprawdę to doceniał.
Michael: Przepraszam, obiecuję, że jutro gdzieś wyjdziemy.
Odpisał szybko i wyłączył telefon. Położył go na tylnym siedzeniu. Zapiął pas i zaczął jechać w dobrze znanym mu kierunku.
***
Pomimo, że nie brał Ashtona słów na poważnie, zawiódł się. Siedział już przy barze drugą godzinę i nadal nie zobaczył ani nie usłyszał Irwina. Z trudem dopił swoje piwo, którego nawet nie lubi i powoli wstał z krzesła barowego.
Już chciał kierować się do wyjścia, ale dłoń na jego nadgarstku, skutecznie go zatrzymała.
- Już idziesz? - usłyszał głos Ashtona, na który zadrżał. - Zabawa się rozkręca, Mikey.
Pierwszy raz usłyszał jak ktoś oprócz rodziców nazywa go "Mikey". Osobiście tego nie lubił. Czuł się wtedy jak mały, zagubiony chłopiec, który w rzeczywistości był. Od dawna był zagubiony i nieszczęśliwy w swoim życiu. Desperacko szukał jakieś alternatywnej ucieczki. Niestety jedyną taką dotychczasową ucieczką było Night Stras, którego szczerze nienawidził, ale i tak tu przychodził.
- T-tak... właśnie wychodziłem. - wymamrotał niepewnie. - A ty mi przeszkodziłeś. - Ashton zaśmiał się cicho przy jego uchu.
- Oh, Mikey... zostań jeszcze chwilę. Obiecuję, że nie pożałujesz. - przygryzł płatek jego ucha. Przez całe ciało Michaela przeszedł dreszcz. Powinien od razu wyrwać się mężczyźnie i iść d auta (co i tak byłoby nieodpowiedzialne, bo wypił alkohol). Jednak to było dziwne uczucie i Michael naprawdę zastanawiał się czy jednak nie zostać.
Dla Ashtona jednak, proces myślowy Michaela trwał zbyt długo. Bez żadnego komentarza blondyna, pociągnął go na parkiet i odwrócił do siebie tyłem. Położył dłonie na jego biodrach i przyciągnął go stanowczo do siebie.
Clifford jakby odleciał. Nie wiedział zbytnio co się dzieje. Pierwszy raz poszedł na parkiet klubu. Odkąd tu przychodził, siedział tylko przy barze i tylko co jakiś czas zerkał na tańczące pary. Sam nigdy nie miał odwagi ani chęci tu stanąć. A teraz? Teraz "tańczy" z obcym mu mężczyzną, który przez cały tydzień był w jego głowie. Pomimo tego, że był cholernie sztywny i spięty, podobało mu się. Podobał mu się dotyk mężczyzny na swoich biodrach, jego oddech na karku i jego ciało obok siebie. To było dziwne, niezręczne, ale zarazem miłe i... inne. W dobrym tego słowa znaczeniu.
- Rozluźnij się. - wymruczał Ashton do jego ucha i przygryzł jego płatek. Michael rozchylił usta w niemym jęku.
Jeszcze przez kilka minut praktycznie się nic nie zmieniało. Michael był cholernie spięty. Ale, gdy Ashton chciał sobie już odpuścić i odejść, Clifford przytrzymał jego dłonie na swoich biodrach.
Irwin od razu uśmiechnął się chytrze i zacieśnił uścisk, przez co otrzymał ciche sapnięcie młodszego.
Zaczęli obaj powoli się kiwać w rytmie muzyki. Na początku powoli i nieśmiało. Potem ich taniec zaczął być coraz bardziej odważny. Ashton przyciągnął drugiego bardziej do siebie, przez co ocierał się o niego.
Clifford wytrzeszczył oczy, gdy usłyszał jęk Irwina. Przysięgał, że to była jedna z najseksowniejszych rzeczy jakie usłyszał w życiu.
Sam Clifford był lekko otumaniony. Nie wiedział zbytnio co właśnie się dzieje i do czego właśnie obaj dążą, chociaż się domyślał. Ba! Już wiedział, że jak nie przestaną, to bez żadnego "ale", zdradzi swoją narzeczoną. Nie wiedział czemu, ale ta myśl jednocześnie go dołowała i podniecała. A zwłaszcza wtedy, gdy dłonie czarnowłosego zjechały niżej na jego dolne partie ciała. Michael wciągnął gwałtownie powietrze i zacisnął palce na jego ramionach.
Irwin krążył rękami po jego zakrytej długości z lekkim uśmiechem. Był z siebie zadowolony jak młodszy reagował na jego dotyk.
Po chwili odsunął się. Złapał Michaela za rękę i poprowadził do baru. Zamówił im od razu po dwa shoty. W ekspresowym tempie barman pojawił się przed nimi z czterema kieliszkami.
Michael popatrzył na nie niepewnie.
- Pij. - nakazał Ash sam wypijając jednego. Clifford zerknął na niego, a potem wrócił do alkoholu. Wziąłem jednego w dłoń i powąchał. Od razu się skrzywił, gdy poczuł jak mocny jest ten alkohol. Czuł się właśnie jak nastolatek, który zaraz wypije pierwszego shota w życiu. Co z tego, że przez swoje życie zdążył wypić takich setki. - No dalej. - w końcu przystawił sobie kieliszek do ust i na raz wypił. Ponownie się skrzywił. - I jak?
- Mocne. - stwierdził odkładając kieliszek. Otarł buzie.
- Takie ma być.
***
Oczywiście na tych dwóch shotach się nie skończyło. Ashton zamawiał więcej i więcej alkoholu. Michael bez słowa pił razem z nim. Potem znów ruszyli na parkiet tańczyć. A potem... cóż, pomimo tego, że Clifford był cholernie pijany, do końca życia będzie pamiętał jak dłonie Ashtona błądziły po jego nagim ciele. Jak z ich ust wylatywały co chwilę jęki i sapnięcia, a łóżko obijało się mocno od ściany.
***
hej, hej, jak się czujecie?
miał być smut, ale jednak zrezygnowałam z tego, bo jestem leniwą dupą i nie chciało mi się tego pisać, ale mam nadzieję, że wybaczycie haha
zostały dwa rozdzialikiiii
i w ogóle to poprawiłam kartkówkę z angielskiego, więc bardzo fajnje
miłego dnia wam życie! xx
ps. insta: sosyrzyciem
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top