🐲🐒 współlokator z przypadku🐉😂


★|retrospekcji ciąg dalszy|★


Jeonghan był chyba bardziej niż tylko zaskoczony, gdy po otwarciu drzwi ujrzał Minghao w towarzystwie nastolatka. Myślał, że mówiąc „przyjaciel" mężczyźnie chodziło raczej o jakiegoś kolegę po fachu, a nie o... prawie dziecko?

- Czyś ty do reszty zdurniał?! - krzyknął Yoon gdy, zaraz po zaproszeniu swoich gości do mieszkania, zabrał Xu do jednego z pokoi by porozmawiać z nim w cztery oczy.

- Ciszej, może nas usłyszeć - skrzywił się Chińczyk, siadając na zasłanym łóżku Hana.

- Kurwa, nie uciszaj mnie! - odparł na tyle głośno, że pewnie na drugim piętrze go usłyszeli. Jednak potem spojrzał na zamknięte drzwi i uznał, że faktycznie lepiej będzie przyciszyć głos, więc zaczął na aktora krzyczeć tyle, że po cichu
- Przecież on wygląda na młodszego ode mnie! A co jeśli rodzice zaczną go szukać? Ja pierdolę przecież oni mogą zawiadomić policję, a nawet oskarżyć cię o porwanie... Idiota! Kompletny idiota!

Minghao z rozbawieniem obserwował jak Yoon się nakręcił i przewiduje tylko te najczarniejsze scenariusze. Słowa lotem błyskawicy opuszczały jego usta muśnięte bezbarwną pomadką.

- Usta cię nie bolą?

- Nawet mnie nie wkurwiaj! - warknął Yoon ciskając błyskawicami. - Myślisz, że skoro jesteś starszy to znaczy, że cię nie opierdolę, hę? - dopytywał podpierając się pod boki. - Czy ty wiesz jakie szambo może się z tego zrobić?

- No teraz to już zupełnie jesteś jak taka matka kwoka.

- Bardzo śmieszne. Ty się nabijasz, kiedy ja próbuję ci uświadomić, że przez ten twój akt dobroci mogą być wielkie kłopoty.


- Jeonghan posłuchaj... Znalazłem go bosego, głodnego i bez dachu nad głową, a co mówi Biblia?

Wywracając oczami Yoon odparł - nagich przyodziać, głodnych nakarmić i tak dalej.

- No właśnie.

- Ale ja myślałem, że to Bóg powiedział, a nie Biblia.

- Ja pierdolę - westchnął Hao, kiedy Han zaczął łapać go za słówka. - Weź już chodź, przedstawię was sobie, bo tak długo nas nie ma, że jeszcze chłopak pomyśli sobie Bóg wie co.

- Od kiedy to niby interesuje cię to, co ktoś o tobie myśli? - długowłosy chłopak spojrzał na aktora z uniesioną brwią, zaplatając ręce na klatce piersiowej. - Bo jakoś ja i moje słowa prawie na pewno jednym uchem wleciały, a drugim spierdoliły w siną dal.

- Oj, no już już. Nie bądź zły - Hao wstał i zaczął popychać młodszego w stronę wyjścia, chcąc zakończyć już tę rozmowę, kiedy przypomniał sobie pewien incydent z rana. - Jeonghan poczekaj.

- Co znowu?

- Czemu mi nie powiedziałeś, że Boo jest coraz gorszy?

- Dino znowu ci doniósł? Już ja sobie z nim porozmawiam - dodał Han, w myślach wyobrażając już sobie jak zadaje prawy sierpowy niewiele starszemu od siebie koledze. - Także lepiej znajdź na jakiś czas zastępstwo za niego, bo ja nie będę się hamować.

- Przestań. Przecież tak nie może być. Jesteś moim przyjacielem i chcę aby każdy cię szanował i odpowiednio traktował bez względu na wszystko.

- Och daj spokój! Właśnie dlatego nie chciałem żebyś mi pomagał. Bo teraz wszyscy myślą, że tylko o jedno mi chodzi. O kasę.

- Ja jeszcze raz z nim porozmawiam.

- Hao... Nie wydaje mi się, aby to cokolwiek pomogło. On... Podejrzewam, że Boo robi to wszystko z zazdrości o ciebie.

- O mnie?

- On się boi, że go zostawisz pewnego dnia.

- Dlaczego miałbym?

- Czy ty naprawdę tego nie widzisz? Ciebie uwielbiają miliony, masz wielu przyjaciół, którzy są z tobą ze względu na ciebie, a nie przez ilość zer na koncie w banku. Tymczasem Seungkwan... jego nikt nie lubi. Każdego od siebie odpycha i w rezultacie ma tylko ciebie, nikogo więcej. I myślę, że to właśnie w tym tkwi źródło problemu, tej jego niechęci do mnie.

- Poczekaj, bo chyba nie bardzo rozumiem.

- Minghao... W domu dziecka żeby zaznać choć odrobiny miłości trzeba najpierw stoczyć walkę o nią z innymi dziećmi. A to wcale nie jest przyjemne. I myślę, że on znowu się czuje jakby wrócił tam i ponownie musiał żebrać o każde dobre słowo czy nawet najmniejszy gest czułości.

- Owszem on mnie czasami tak wkurwia, że mam ochotę go zwolnić. Ale to nie zmienia faktu, że mimo wszystko kocham go. Was obu kocham jak młodszych braci i nie mam zamiaru wybierać, który z was jest dla mnie ważniejszy. A z Boo chyba będę musiał przeprowadzić nieco dłuższą rozmowę.

- Hao ja nie chcę wchodzić między was...

- Dobra dobra, coś czuję, że może mi się bardzo nie spodobać to co chcesz jeszcze powiedzieć, dlatego natychmiast stąd wychodzimy - dodał na siłę wypychając Jeonghana z pokoju.

Gdy Mingyu został sam, po tym jak ta dwójka zamknęła się w innym pomieszczeniu, wcale mu to jakoś nie przeszkadzało. Albowiem znalazł sobie zajęcie. Zaczął chodzić po salonie oraz kuchni, a także zwiedził łazienkę. Wszystkiego dotykał, oglądał z każdej możliwej strony, wąchał, a czasami nawet polizał. Aż wreszcie natrafił na coś, co nie bardzo wiedział jak nazwać. No bo nie był to człowiek, ale chodził, oddychał, ruszał się, a nawet zaczął spierdalać przed nim, kiedy Mingyu postanowił ów "cosia" złapać.

I udało mu się to w łazience, ponieważ nie domknął drzwi „dziwne coś" właśnie wbiegło tam, a zaraz za nim Kim, który o mało nie wyrżnął orła wpadając w mały poślizg na zakręcie.

- Ej dziwniak, coś ty za jeden? - dopytywał,  trzymając stworzenie w jednej ręce, podczas gdy palca wskazującego drugiej wycelował prosto w jego pyszczek. - Czekaj, już wiem. Widziałem cię chyba w sklepie - zaczął sobie przypominać. - Powinieneś mieć tu gdzieś miejsce na baterie i taki guzik - mruczał sam do siebie obracając zwierzaka w rękach.

Jednak nie znajdując żadnej z tych rzeczy uznał, że musi być ona pewnie jakoś schowana. Najpierw sprawdził uszy, a nic tam nie znajdując przeniósł się do nosa oraz pyszczka.

- Łooo matko, ale ci wali - Mingyu aż musiał powachlować sobie ręką tuż przed nosem, kiedy do jego nozdrzy dotarł zapach ryby.

Niestety tam też było pusto, a na dodatek „to coś” go upierdoliło, na szczęście nie na tyle mocno żeby leciała krew. Ani trochę niezrażony kontynuował poszukiwania natrafiając na bardzo obiecujący trop, jakim okazał się być ogon, a raczej miejsce, które zasłaniał. To też chłopak podniósł puszystą kitę do góry z zamiarem przeprowadzenia bardziej dogłębnego śledztwa, ale nie zdążył tego zrobić. Przyczyny były dwie. Pierwszą, że „dziwniak" zadrapał go bardzo mocno pazurami, chcąc jak najszybciej się ewakuować ze strachu o swoje życie, przez co Kim skończył ze zranioną ręką. Odwijając rękaw spojrzał na krwawe krechy, które przebiegały przez srebrny, błyszczący tatuaż przekształcając "N" w "M" co mimo bólu troszkę go rozśmieszyło. Natomiast drugą przyczyną było pojawienie się Hao oraz Jeonghana. Na ich widok chłopak natychmiast opuścił rękaw koszuli, dodatkowo chowając rękę za plecami.

- Puszku co się stało? - zainteresował się Han, biorąc na ręce rudego kotka, który zaczął syczeć i prychać na Mingyu. - Dokuczałeś mojemu kotu?

- To on zaczął! - Kim spojrzał oskarżycielsko w stronę zwierzaka, ale teraz przynajmniej wiedział jak się „dziwniak" nazywa.

Yoon nic nie mówiąc tylko spojrzał wymownie na Xu, jednocześnie jego mina mówiła „kogoś ty mi tu przyprowadził? Co z nim jest nie tak?"
W odpowiedzi aktor tylko spuścił wzrok i nerwowym ruchem pocierając kark zwrócił się do chłopaka: - podrapał cię czy coś?

- Nienie - natychmiast zaprzeczył, kiedy tak naprawdę miejsca zadrapania cholernie go bolały, a zwłaszcza te przechodzące przez litery. Jednak nie mógł się przyznać. Bał się, że uznają go za dziwaka i wygonią, więc równie dobrze sam to sobie opatrzy jak wszyscy pójdą spać. W końcu w nocy i tak nie spał, tylko w dzień.

- To dobrze. Także to jest Yoon Jeonghan - mój przyjaciel, który zgodził się żebyś zamieszkał tutaj na jakiś czas.

- Czy to znaczy, że jutro też nie muszę iść do parku spać?

- Na to wygląda - westchnął Han, przewidując już, że życie z tym gagatkiem pod jednym dachem może wcale nie być łatwym zadaniem. - Tylko wara od kota.

- Mingyu i Puszek nie przyjaciele?

- Zapomnij - odparł Yoon zerkając na kota, który wrogo spoglądał na Kima mimo, że ten stał kilka kroków dalej.

- Okej. Ja będę się już zbierał, a tutaj masz numer do mnie w razie gdyby coś się stało. Jak czegoś nie wiesz bądź nie umiesz pytaj Jeonghana, okej?

- Dobraaa, a jutro też przyjdziesz?

- Postaram się wpaść.

- M-i-n-g-h-a-o! — Yoon podniósł głos.

- Przyjdę jeśli Han mnie wpuści.

- Taa... zajebiście. Gdybyś jeszcze faktycznie przejmował się tym czy cię wpuszczę — dodał Yoon przy okazji głośno wzdychając.

Chwilę po wyjściu Minghao Jeonghan zwrócił się do Kima — A tobie kolego przydałaby się kąpiel. Także zapraszam pod prysznic — dokończył wskazując drzwi do łazienki.

— Ale, że razem mamy się myć? — Mingyu zmarszczył czoło i uznał, że niebardzo podoba mu się ten pomysł.

— Zwariowałeś?! Nigdy w życiu!

— Uff... Jak dobrze — westchnął Gyu przepełniony ulgą. Po czym za radą Hana udał się do łazienki, by kilka minut później wyjść czysty, zrelaksowany i pachnący brzoskwiniami, tak jak żel pod prysznic, którego użył.

Oboje zasiedli przy stole na którym stała sałatka przygotowana przez Jeonghana oraz jedzenie z restauracji, które przyniósł Kim. Na początku siedzieli w dość niezręcznej ciszy. To znaczy dla wizażysty była ona niezręczna, natomiast Gyu miał to gdzieś czy rozmawiali czy też nie. Dla niego najważniejsze było jedzenie i to właśnie jemu poświęcał w tamtym momencie całą swoją uwagę. Choć nie tak dawno jadł, to wcale nie przeszkadzał mu fakt, że w niewielkim odstępie czasowym spożywa kolejny posiłek. Wręcz przeciwnie, był bardzo szczęśliwy.

W końcu dwudziestodwulatek nie wytrzymał i odezwał się — Mingyu słuchaj... Czy jak byłeś mały to mama przypadkiem nie upuściła cię czy coś? — Mimo, że zdawał sobie sprawę, iż to nie było ani trochę miłe to i tak wypowiedział na głos ów pytanie. Według niego ewidentnie z tym gościem było coś nie tak. Był bardzo dziwny i jeszcze bardziej podejrzany.

— Mama? — powtórzył, skupiając się na tym konkretnym słowie. — Nie pamiętam czy ją miałem — Kim zaprzestał jedzenia głęboko zastanawiając się nad tym. — A ty masz mamę?

— Nieważne, zapomnij o tym — odparł Yoon, poprawiając niebieskie kosmyki, które uciekły mu z kucyka i teraz wpadały prosto do oczu.

— Jesteś smutny — zauważył jego nowy współlokator. — Czy to znaczy, że ty też nie pamiętasz czy miałeś mamę? — zapytał zaciekawiony.

— Jestem zmęczony, idę się położyć — niebieskowłosy odłożył sztućce na stół uznając, że później posprząta, po czym wstał od stołu kierując się do wyjścia. Będąc tuż przy drzwiach jeszcze przystanął na chwilę. — Rób co chcesz, tylko wara od kota — nawet nie zawracał sobie głowy wskazaniem odpowiedniego pokoju dla współlokatora. Szczerze było mu wszystko jedno, ale patrząc na Mina mógł powiedzieć, że mógłby on równie dobrze zasnąć w kuchni i byłby tak samo zadowolony.

— Jesteś zły... i smutny... i boli cię serce, prawda? — Kim ani trochę nie zrażony kontynuował, a wymieniając kolejne rzeczy poczuł lekkie pieczenie oczu, gdy jego tęczówki stawały się odrobinę jaśniejsze, toteż przymknął powieki na moment.

— NIE! Powiedziałem, że jestem ZMĘCZONY! — krzyknął zdenerwowany, że jego rozmówca go nie słucha. — Hej, wszystko w porządku? — zapytał, kiedy ponownie odwrócił się i ujrzał, że ciemnowłosy siedzi z zamkniętymi oczami.

— Mingyu czuje, nie musisz kłamać — odpowiedział, ignorując pytanie.

— Posłuchaj Kim Mingyu — Yoon uniósł palec wskazujący prawej dłoni i celując nim w chłopaka kontynuował. — Jeśli chcesz tutaj spać to radzę ci w tym momencie zamknąć usta, czy to jest jasne?

— Nie lubisz mnie? — obrócił lekko głowę w stronę skąd dobiegał głos.

— Myśl sobie co chcesz tylko daj mi już spokój! UGH!

Gyu uchylił powieki i spojrzał prosto w ciemne oczy Koreańczyka stojącego kilka kroków dalej.

Jeonghan początkowo nie wiedział czy dobrze widzi. Miał wrażenie, że wyobraźnia płata mu figla.

— Przecież to niemożliwe — wyszeptał długowłosy.

— Każdego dnia zadajesz sobie pytanie. Od lat takie same — zaczął z pełną powagą. — Dlaczego mnie zostawili? Dlaczego właśnie mnie to spotkało? Czy chociaż mnie kochali?

— Skąd ty...?

— Nie pamiętasz? Przecież sam mi to powiedziałeś.

★|koniec retrospekcji|★


===

Scena z kotem jest inspirowana pewną sceną z książki pt.: „Lawless” autorstwa zelek_k00kiego ☺️❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top