⁉️🤦 news dnia 🙁🤬


Dla jednych ta noc minęła bardzo przyjemnie mimo, że nie zmrużyli wcale oka. Jak na przykład Hao, który wciąż wspominał spotkanie oraz Mingyu, który próbując zdobyć przyjaźń Puszka zyskał kolejne zadrapania, ale i tak był więcej niż szczęśliwy, że nie musi spać w parku. Toteż siedział i raz za razem podejmował się wyzwania, jakim było ujarzmienie tej małej bestyjki.

Dla Jeonghana natomiast ta noc była czymś magicznym, to co widział... Wciąż nie potrafił zrozumieć czy to była jawa czy też sen. Przecież to było niemożliwe. A jednocześnie była koszmarem do którego nie chciał wracać. Myślał, że pewien rozdział, że te konkretne drzwi zamknął na klucz już na zawsze, ale ten dziwak sprawił, że ponownie stały otworem, a on za cholerę nie umiał sobie z tym poradzić.

No i był jeszcze Boo, który przepłakał część nocy, jednocześnie uświadamiając sobie jak mało obchodzi innych. Jak wszyscy mają gdzieś jego osobę oraz uczucia. Nie chciał być wredny, ale bycie miłym dla innych to tak jakby odsłonić gardło, jak wystawienie się na pożarcie, pokazanie swojej uległości. A on nie chciał, by ktokolwiek widział go jako człowieka pełnego słabości.

Kai początkowo także nie mógł zmrużyć oka, zastanawiając się czy Seungkwan bardzo się na niego wkurwi. Ostatecznie jednak doszedł do wniosku, że raczej będzie mu to bez różnicy, bo i tak młodszy przez większość czasu chodzi wkurwiony na wszystkich. I z tą myślą spokojnie oddał się w objęcia Morfeusza.

W nocy Minghao był pilnowany przez innych ochroniarzy, którzy o szóstej rano zostali wymienieni przez Chana, Vernona, Wonwoo oraz Kyungsoo. Ponieważ praca ochroniarzy wymagała od nich żeby zawsze byli wypoczęci, w pełni sił i gotowi na wszystko. Dlatego w nocy, gdy pracę wykonywał inny zespół, oni odpoczywali.

Lee jak zwykle pojawił się w domu Chińczyka jako ostatni, a dziś nawet pięć minut po czasie. Jednak wyjątkowo nikomu to nie przeszkadzało, ponieważ dopiero o ósmej Hao miał się zjawić na planie swojej najnowszej dramy pod tytułem „Bracia,” więc mogli sobie na spokojnie wypić ulubioną kawę jak robił to aktualnie Do, albo zjeść śniadanie tak jak Vernon, wcinający kanapkę z kurczakiem na ostro.

— Ej, słyszeliście już nowinę?! — Dino piszczał z radości już od progu, ponieważ chwilę wcześniej natknął się w korytarzu na Parka, który właśnie sprzedał mu news dnia. Chłopak nadal nie mógł uwierzyć w to co usłyszał, no bo niektóre rzeczy są stałe i nic nie jest w stanie tego zmienić, a tu proszę, taka niespodzianka.

— Ale co? — zainteresował się Vernon, przełykając kolejny kęs kanapki.

— Czy ty zawsze musisz być taki głośny? — skrzywił się Wonwoo, który łyknął akurat tabletkę od bólu głowy i niemal na jeden raz wypił pół butelki wody, żeby ją popić. Następnie podszedł do sofy i opadł na nią.

Od razu było po nim widać, że jest "wczorajszy," ale jak zwykle nikt nie ośmielił się tego w żaden sposób skomentować, co było znakiem dla Dino iż w plotkach, które krążyły na temat Xu i Jeon'a, było jednak ziarno prawdy. Niestety kiedy próbował podpytać kolegów o to, ci zbywali go tekstami typu "jesteś za młody, więc nie zrozumiesz" albo "nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz." Toteż nie miał innego wyjścia jak dać sobie spokój i czekać aż ktoś sam się wygada albo ewentualnie powrócić do swojego hobby, jakim było podsłuchiwanie innych. W ten sposób dowiedział się chociażby, że Vernona oraz Kyungsoo łączy romantyczna relacja. I to na własne uszy słyszał jak Vernon chwalił "sprzęt" Kyungsoo. Chciał też coś tam podpatrzeć, żeby przekonać się na własne oczy czy faktycznie jest czym się zachwycać, ale dziurka od klucza była zbyt mała i w efekcie gówno wielkie widział, więc pozostało mu jedynie słuchanie. Ehh... A szkoda, bo wtedy wiedziałby, że Hansol miał na myśli sprzęt, ale do paintballu, który zakupił ostatnio Do.

— Ała! Za co?! — krzyknął nagle Lee Chan, zaskoczony gdy poczuł, tak dobrze już znany, dotyk na swoim uchu. I to bynajmniej przyjemny.

— ZA CO?! Smarku, ile razy mam powtarzać żebyś przyciszył jadaczkę o pół tonu, co?

— No, ale Kyungsoo! — zawył dwudziestoczterolatek.

— Kyungsoo?! Coś mnie ominęło?

— Nuuu.... Przepraszam panie Do — odparł Chan trochę grzeczniej z obawy o utratę swego cennego narządu.

Pracując tutaj od roku niby człowiek miał czas przyzwyczaić się do dziwnego zachowania "staruszka,"jak Chan miewał w zwyczaju nazywać w myślach Kyungsoo, ale jego uszy nadal nie potrafiły tego zrobić.

Czemu Chan pozwalał sobie tylko bezgłośnie nazywać Do staruszkiem? Ponieważ jak raz mu się, przez zupełny przypadek, wymsknęło ów słówko to starszy mężczyzna wyzwał go na pojedynek, aby udowodnić mu, że mimo czterdziestki na karku wciąż jest tak samo szybki i silny jak młodsi koledzy, a co za tym idzie nie bez powodu tak długo pracuje dla Xu. Tak mu udowodnił, że później przez dwa tygodnie nie był w stanie siedzieć i raczej nie chciał mieć powtórki z rozrywki.

Poza tym i tak co najmniej dwa razy w tygodniu zdarzało się, że Kyungsoo go targał za jedno z uszu, gdy coś mu się nie spodobało, tłumacząc to jako nawyk, który pozostał mu po poprzedniej pracy. Młodszy Koreańczyk do dziś pamiętał jak z ciekawości zapytał co to była za praca, wtedy Soo bardzo się nie spodobała ciekawość chłopaka i tak mu wytargał ucho, iż ten myślał, że mu je urwie całkowicie. Dobrze, że Minghao go wtedy w porę powstrzymał. Także można uznać, że zawdzięcza Xu swoje życie.

— No widzisz? Tak znacznie lepiej, prawda? — odparł czterdziestolatek.

— Ciekawe dla kogo — burknął Lee pod nosem, pocierając obolałe ucho, które teraz było wściekle czerwone.

— Czy mam cię wytargać również za drugie? — zapytał mężczyzna wracając na swój fotel.

— Nie.

— Teraz mów co takiego się dzieje, że niemal orgazmu nam tu dostałeś — poprosił Kyungsoo, wrednie się przy tym uśmiechając kiedy zauważył, że młodszy na samo słowo "orgazm" zaczerwienił się, a nawet odrobinkę zawstydził.

— Boo odchodzi — w końcu wyjaśnił Dino.

— CO?! — krzyknęli wszyscy chórem, oprócz Wonwoo, który aktualnie siedział z przymkniętymi powiekami. Sprawiał wrażenie jakby wszyscy oraz wszystko, co się dzieje wokół niego, było mu zupełnie obojętne.

Kyungsoo aż wypluł kawę, której wziął akurat łyk, a Vernon omal nie udławił spożywaną w tamtym momencie kanapką.

— Żartujesz? — zapytał podejrzliwie najstarszy z grona i mrużąc oczy bacznie przyglądał się młodszemu, ponieważ dobrze już znał Lee Chana i doskonale wiedział, że ten uwielbia ich podpuszczać.

— Nie! Park mi powiedział, że... Hahaha heheheHihihihi!!! — nie mógł się powstrzymać i zaczął rechotać jak wariat. — Zamknął Seungkwana w aucie na całą noc, a ten się wkurwił na maksa i napisał do Hao, żeby szukał sobie nowego menadżera.

— I to ma być śmieszne? Spędzenie nocy w aucie? Wow, aż mi kapcie spadły z wrażenia, a jelita ze śmiechu wywróciło na drugą stronę — skomentował Jeon, który nawet nie uniósł kąciku ust. Nic, żadnego uśmiechu, nawet na kilka milimetrów. Lee po raz kolejny musiał przyznać, że poniósł porażkę. Doprawdy już nie miał pomysłów co mogłoby rozśmieszyć tego ponuraka. Nawet pierdząca poduszka okazała się klapą.

— Nie mogę! Serio Park się posunął do tego?!— dopytywał Hansol, będąc zaskoczony zachowaniem kierowcy.

— Tak. Przed chwilą z nim gadałem, zanim Xu go zabrał do siebie na rozmowę. Mówił, że Minghao zadzwonił i kazał mu przytargać tutaj swoje dupsko z samego rana, po części wyjaśniając co się stało.

— No no. Kto by pomyślał, że Parkowi tak szybko się uda go wykurzyć stąd — Do nie mógł się nadziwić, albowiem mało kto potrafił doprowadzić Seungkwana do takiego stopnia wkurwienia, by ten chciał się zwolnić. — Nie no, normalnie szacun — dodał, biorąc z trzymanego w dłoniach kubka łyk kawy.

— Tylko wiecie, że to jest kuzyn Hao, prawda? — Lee zastanawiał się nad pewną sprawą.

— Wow! Serio?! Normalnie kurwa odkrycie Ameryki w wykonaniu naszego dinozaura — zadrwił Hansol.

— Ile razy mam ci powtarzać żebyś mnie tak nie nazywał?! — oburzył się Chan.

— A Dino to przypadkiem nie jest zdrobnienie od dinozaura? — zdziwił się Vernon.

— NIE!

— Już, spokój! — podniósł głos Do, aby zawczasu zapobiec awanturze. — Kontynuuj dinozaurku.

Lee posłał Soo swoje najbardziej mordercze spojrzenie na jakie był w stanie się odważyć, lecz i tak wznowił przerwaną przez Hansola wypowiedź.

—  No bo Kwan to jednak rodzina Hao, więc jakby o tym pomyśleć to raczej nie wydaje mi się, aby szef chciał się go pozbyć. Owszem każdego wkurwia, ale rodzina mimo wszystko trzyma się razem, więc noo... Chyba wiecie do czego zmierzam, prawda?

— Sugerujesz, że zamiast Boo wyleci Kai? — zainteresował się Jeon, który do tej pory sprawiał wrażenie drzemiącego, kiedy tak siedział na sofie z głową na oparciu i przymkniętymi powiekami. Nawet jego oddech był spokojny jakby zapadł w sen, więc fakt, że mężczyzna wtrącił swoje trzy grosze do konwersacji odrobinę zaskoczył Dino.

— Nie wiem — Chan wzruszył ramionami w odpowiedzi. — Może?

— A ja wam powiem co zrobi Minghao — odezwał się Do, wstając ze swojego miejsca by dolać sobie kawy, którą w międzyczasie zdążył wypić. Podszedł do ekspresu, stojącego w kuchni połączonej z salonem i podczas gdy jego kubek ponownie się napełniał czarną cieczą, on kontynuował. — Nikogo nie wyrzuci. Pogada z jednym, potem z drugim, następnie wyciągnie odpowiednie wnioski, żeby z czystym sumieniem móc ich później opierdolić, a na końcu jeden i drugi dostanie jakąś karę. Nie wiem, może z pensji im coś potrąci?

— Jedną już wypiłeś. Chcesz żeby ci pikawa pierdolnęła? — odezwał się Won, kiedy usłyszał jak starszy Koreańczyk wraca na swoje miejsce, a zapach kawy staje się mocniejszy. Nawet odrobinę za mocny.

— Jak mi stanie, to liczę na ciebie młody — odpowiedział Soo, puszczając oczko w stronę Lee z diabelskim uśmiechem.

— Co?! Że ja? Dlaczego ja?! — dopytywał płaczliwym tonem. — Przecież ze stresu  to bym szybciej zszedł na zawał niż pan.

Rozmowę przerwał dźwięk komórki Vernona, który przeprosił wszystkich i natychmiast wyszedł z pomieszczenia, aby móc porozmawiać na osobności.

— Nie uważacie, że to dziwne?  — zainteresował się dwudziestoczterolatek od razu zmieniając temat rozmowy, ale jednocześnie spoglądając w ślad za oddalającym się Hansolem.

— Co? — zapytał Soo, chociaż już się  domyślał o co może chodzić młodszemu.

— No to, że wychodzi na zewnątrz żeby porozmawiać, jakby nie mógł tutaj.

— Mając za współpracownika kogoś tak wścibskiego i w dodatku z tak długim jęzorem jak ty, też bym wychodził — skomentował Do, odstawiając kubek z kawą na szklany stolik i biorąc w ręce najnowsze wydanie Vougea.

— Nieprawda! To kłamstwo! — oburzył się Chan, nadymając policzki. Jednak jego wścibska strona w końcu wygrała wewnętrzną walkę jaka w nim się toczyła od kilku sekund i już po chwili kombinował jak wyjść, żeby nie wyglądało to zbyt podejrzanie. — Wiecie co? Ja tylko skoczę do toalety i jestem z powrotem.

Do widząc zachowanie chłopaka roześmiał się tylko. Natomiast Wonwoo rzucił koledze propozycję nie do odrzucenia.

— Dziesięć tysięcy, że pójdzie go podsłuchiwać.

— Daję dwadzieścia, że Vernon go przyłapie na gorącym uczynku — Soo podbił stawkę.

— Stoi.

===

I poznaliśmy właśnie kolejnych bohaterów 😁

Więc wychodzi na to, że został nam do przedstawienia już tylko jeden pan, ale oczywiście wszystko w swoim czasie 😉

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top