7 "Droga rodzinko, to jest Oliver"
- Suezanne, Nick, kolacja! - Krzyknęła moja mama z kuchni, dlatego zablokowałam komórkę i ruszyłam w stronę drzwi.
Dokładnie tak samo jak mój brat.
No i się zderzyliśmy.
- Ała! - Krzyknął i złapał się za czoło, co po chwili uczyniłam również ja.
No pięknie, będę mieć siniaka na środku czoła.
- Dzięki, Nick. - Mruknęłam, rozmasowując głowę.
- Mogę powiedzieć dokładnie to samo. - Burknął brunet.
Ramię w ramię poszliśmy w stronę kuchni. Tata spojrzał na nas z nad gazety i zmarszczył nos.
- Co wam się stało? - Spytał spokojnie.
- Ta ciamajda otworzyła drzwi w tym samym czasie co ja i wpadliśmy na siebie. - Powiedział Nick.
Mama i tata parsknęli śmiechem, a ja popatrzyłam na Nick'a z oburzeniem.
- I kogo nazywasz ciamajdą?!
- Jak to kogo? No ciebie. Już problemy ze słuchem, Suezanne? - Brat popatrzył na mnie rozbawiony, a ja podeszłam do niego i zaczęłam go gilgotać.
Brunet szarpał się jak tylko mógł, jednak nic nie mógł zrobić. Już się popłakał ze śmiechu.
- Odszczekaj to, młody. - Powiedziałam groźnie, dokładnie w tym samym momencie co zadzwonił dzwonek do drzwi. - Masz szczęście.
Puściłam biednego brunetka i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Otworzyłam drzwi i uniosłam jedną brew.
- Co ty tu robisz? Jest dwudziesta. - Mruknęłam.
- Tak, ja też za tobą tęskniłem. Bla, bla, bla. Nie dokończyliśmy naszej rozmowy.
Walnęłam się w twarz, co było ogromnym błędem.
Zabiję cię, Nick.
- I nie możemy zrobić tego jutro w szkole? - Spytałam.
- Nie, nie możemy.
Westchnęłam z roztargnieniem i wpuściłam blondyna do środka.
Przeszliśmy przez salon i dotarliśmy do kuchni, przy której siedziała już cała moja rodzinka.
- Dzień dobry. - Powiedział wesoło Oliver.
Trzy pary oczy popatrzyły najpierw na chłopaka, a później na mnie.
- Droga rodzinko, to jest Oliver. Kolega ze szkoły.
Każdy po kolei się przedstawił, potem były uściski dłoni, nie licząc mojej mamy, którą blondyn oczarował tym, że pocałował ją w dłoń, na co jedynie przewróciłam oczami.
Lizus się znalazł.
- To może zjemy razem kolację. Starczy dla jeszcze jednej osoby. - Powiedziała moja mama z lekkimi rumieńcami i pełnym szczerości uśmiechem.
- Ja nie chcę być problemem...
Mama machnęła ręką.
Tak, w tej rodzinie to normalne.
- Żaden problem. Siadaj obok Sue.
Pociągnęłam chłopaka za rękę, co oczywiście zauważył mój tata, ale tego nie skomentował.
Blondyn usiadł po mojej prawej stronie.
- Jesteście razem? - Zapytał znienacka Nick, przez co zakrztusiłam się sokiem, który właśnie piłam.
- Jeszcze nie. - Odparł chłopak, a ja popatrzyłam na niego jak na kosmitę.
Nie jesteśmy i nie będziemy.
Rodzicielka weszła do kuchni i podała talerz pełen jedzenia Oliver'owi, który podziękował jej uśmiechem.
Zaczęliśmy jeść.
- Jak tam w szkole, dzieciaki? - Spytał tata.
Czy tylko ja nienawidzę tego pytania?
- Dobrze. - Mruknęłam, grzebiąc w makaronie z sosem serowym i kurczakiem.
- Okej. - Powiedział za mną brat.
Temat zakończony.
- Wy to normalnie jesteście rozmowni. Pewnie was jadaczki bolą od tego gadania. - Powiedziała mama, na co wszyscy się zaśmialiśmy.
- Oliver, jeśli mogę wiedzieć, to co chcesz robić w życiu?
Oho, zaczyna się przesłuchanie.
Chłopak położył swoją dłoń na moim udzie i zaczął je lekko masować. Oczywiście, chciałam ją strzepnąć, ale ten chłopak jest uparty jak osioł.
Albo jeszcze bardziej od osioła.
- Chcę zostać architektem. - Odparł z lekkim uśmiechem.
Tata popatrzył na niego z podziwem.
- Podziwiam cię, chłopcze. Architekt to bardzo trudny zawód. - Powiedział. - Suezanne chce pójść w moje ślady i zostać prawnikiem.
Oliver zwrócił na chwilę swój wzrok na mnie, jednak po chwili przeniósł go znów na mojego ojca.
- Oj, ona idealnie nadaje się do tej roli. Jest strasznie pyskata. - Wszyscy się zaśmiali, oczywiście prócz mnie. Ode mnie ten pajac dostał kuksańca w bok.
- Po tatusiu. - Mruknął mężczyzna, na co on również dostał kuksańca jednak od mojej mamy.
- Co ty mówisz, Alexander, przecież to po mnie nasza córka ma charakter! - Zbulwersowała się moja mama.
- No tak, jednak z drugiej strony nie ma takiej drugiej jędzy jak ty. - Powiedział tata z rozbawieniem.
- Tak, i takiego samego pajaca jak ty. - Kobieta powiedziała pod nosem, ale tak żeby każdy to usłyszał.
- Gdyby nie ja, nie miałabyś teraz takich dwóch cudownych dzieci. - Odparł.
- Gdyby nie ja, nie miałbyś z kim zrobić te dzieci. - Odpyskowała mama.
- Okej, skończcie. Nie chcę słuchać tego jak tata mówi, że będzie się z tobą pieprzył tak, że nie będziesz mogła jutro stanąć na nogach, jeśli tego nie odszczekasz. - Powiedział Nick, przez co rodzice się zaczerwienili, a cała młodzież wybuchła śmiechem.
- Nicholas'ie Moore, słownictwo. - Powiedziała mama ze stoickim spokojem, jednak na jej ustach czaił się nikły uśmiech.
- Dzięki, Nick. Wprost wyjąłeś mi to z ust.
Tata rzucił porozumiewawcze spojrzenie mojej mamie, na co ona jeszcze bardziej się zaczerwieniła.
- Dziękuję, jedzenie było naprawdę pyszne. - Powiedział Oliver.
Wstałam od stołu, również dziękując i zaniosłam nasze talerze do zlewu.
- To my... idziemy do mojego pokoju. - Mruknęłam, po czym pociągnęłam blondyna wzdłuż korytarza.
- Tylko, ja nie chcę zostać babcią w tak młodym wieku! - Krzyknęła za nami mama.
Chłopak zaśmiał się.
- Mamo! - Odparłam z oburzeniem i otworzyłam drzwi do mojego pokoju. - Oto moje skromne progi.
Usiadłam na małym łóżku, gdy chłopak ciągle stał w progu i przyglądał się pomieszczeniu. Po chwili jego spojrzenie padła na mnie, po czym ruszył w moim kierunku i usiadł naprzeciwko mnie.
Jego spojrzenie wypalało dziurę w moich oczach.
Ja chcę, żeby one tak jeszcze działały przez kilkadziesiąt lat, więc spokojnie człowieku!
- Masz cudownych rodziców, Sue. - Powiedział Oliver, na co się uśmiechnęłam.
- Wiem. Kocham ich najbardziej na świecie.
- Nie wiedziałem, że twój tata jest prawnikiem. - Odparł.
Popatrzyłam na niego smutno.
- Nie jest. Był na pierwszym roku studiów, kiedy dowiedział się, że moja mama zaszła w ciążę. Ja chcę, żeby byli ze mnie dumni, żeby nie żałowali. - Powiedziałam, patrząc na pościel z Mickey Mouse.
W środku ciągle jestem dzieckiem.
- Sue. - Oliver chwycił mój podbródek i uniósł moją głowę, abym patrzyła mu w oczy. - Czy ty... obwiniasz siebie?
Otworzyłam usta ze zdziwienia. Nie sądziłam, że ktokolwiek może mnie tak szybko przejrzeć.
- A nie sądzisz, że to moja wina? - Odpowiedziałam pytaniem na pytanie. - Spójrz. Gdyby nie ja, to mój tata byłby znanym prawnikiem, a moja mama poszłaby na studia dziennikarskie. Mieliby wykształcenie. Mieliby pieniądze...
- Ale oni zamiast pieniędzy, wybrali ciebie. - Powiedział chłopak. - Masz cudowną rodzinę, która cię kocha. Atmosfera w tym mieszkaniu jest niesamowita. Poza tym, widzę, że twoi rodzice są bardzo szczęśliwi z tego powodu, że cię mają.
W moich oczach pojawiły się łzy.
- To przeze mnie nie mamy dużo pieniędzy. Gdyby nie ja...
- Być może, gdyby nie ty, twoi rodzice nie byliby teraz razem. Gdy tak na nich patrzę, to widzę co to jest miłość. Już wiem jak to wygląda i nawet nie wiesz jak bardzo szczęśliwy jestem z tego powodu. Powiedziałem ci, że jeśli będziesz potrzebować pieniędzy, to ja ci je pożyczę. I mówię poważnie.
- Nigdy nie pożyczę od ciebie pieniędzy, Oliver. - Powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. - Ja nawet nie miałabym jak ci ich oddać.
- W takim razie, dam ci je. Nie będziesz musiała oddawać. Ale, kiedy będziesz ich potrzebować, masz mi powiedzieć, jasne?
Pokręciłam głową.
Blondyn zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość, przez co zaczęłam się powoli cofać, aż upadłam plecami na poduszki. Chłopak znalazł się nade mną i uśmiechnął łobuzersko, pochylając się w moją stronę.
Przyłożył usta do mojej szyi, przez co zadrżałam i przymknęłam oczy. Zaczął posuwać się w górę pocałunkami, aż nie dotarł do mojego czułego punkt za uchem. Przygryzł skórę i zaczął ją ssać, przez wydałam z siebie cichy jęk.
- Powiesz mi?
Wygięłam moje ciało w łuk i pokręciłam przecząco głową, na co chłopak przygryzł mocniej moją skórę.
- Powiesz? - Powtórzył pytanie. - Jeśli nie, to zrobię ci kilkanaście malinek, obiecuję.
Mój oddech był niewyobrażalnie ciężki, a ja patrzyłam na chłopaka jak przez mgłę.
Przymknęłam oczy, gdy znów poczułam jego usta.
- Powiem. - Szepnęłam, na co chłopak uśmiechnął się przy mojej szyi, po czym złożył pocałunek na moim czole.
- Grzeczna dziewczynka. - Mruknął.
***
Dzień w szkole minął jak z bicza strzelił. Właśnie myłam ręce w łazience i miałam już zamiar iść do domu, jednak przerwał mi czyjś głos.
- Odpieprz się od Oliver'a.
Odwróciłam się w stronę najmilszej osoby jaką stworzył świat.
Wyczujcie ten sarkazm.
- Jesteś zazdrosna, Jessica? - Zapytałam, patrząc na blondynę z drwiącym uśmieszkiem.
- Nie wiem co on w tobie widzi. - Dziewczyna zmierzyła mnie spojrzeniem od stóp do głów i skrzywiła się. - Masz strasznie brzydki kolor oczy, a do tego jesteś gruba. Co w tobie jest takiego wyjątkowego?
Nie dałam po sobie poznać, że jakkolwiek poruszyły mnie jej komentarze. Jedynie uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
- Chcesz wiedzieć? - Nie czekałam na jej odpowiedź, tylko od razu kontynuowałam. - Cudowny charakterek.
Blondi parsknęła najbardziej udawanym śmiechem jaki słyszałam, a do tego tak piskliwym, że chyba kolejny bębenek mi pękł.
- Oj, proszę cię. To wiadome, że faceci lecą najpierw na wygląd, a dopiero później na charakter. - Owinęła wokół swojego palca pukiel doczepianych włosów, próbując wyglądać seksownie.
Właśnie.
Próbując.
- Masz rację, jednak oni umieją rozróżnić piękno od gówna. - Powiedziałam z szyderczym uśmieszkiem i ruszyłam w stronę wyjścia.
Poczułam na swoim nadgarstku długie paznokcie tej lalki Barbie, przez co się skrzywiłam i wyszarpnęłam nadgarstek.
- Czego ty, do cholery chcesz, Jessica? - Spytałam, będąc na skraju wybuchu.
- Już powiedziałam ci czego chcę. - Powiedziała, patrząc na mnie groźnym spojrzeniem, które bardziej było zabawne niż groźne.
- W takim razie, myślę, że powinnaś porozmawiać z Oliver'em, a nie ze mną.
- Ale nie rozmawiam z nim, tylko z tobą. - Syknęła.
- W takim razie, to nic ci nie da, ponieważ zakumplowaliśmy się, a ja nie mam jak na razie zamiaru rezygnować z tej znajomości, więc się łaskawie odwal.
Patrzyłam na nią i naprawdę rozważałam propozycję, aby wyrwać jej te doczepiane kłaki.
- Ja tak łatwo nie odpuszczam. Moore. zobaczysz, Oliver będzie jeszcze mój. - Powiedziała, po czym dumnym krokiem w kilkunastocentymetrowych szpilkach, wyszła z łazienki.
- Potknij się po drodze. - Mruknęłam do siebie.
Rozejrzałam się dookoła, będąc przed szkołą i uśmiechnęłam się na widok machającej mi Anette.
Podeszłam do całej grupki, która składała się z James'a, Victor'a, Oliver'a, Dominick'a, i Anette, po czym przywitałam się ze wszystkimi.
- Fajnie, że czekaliście. - Powiedziałam, na co dostałam od każdego szczery uśmiech.
- Chłopaki wymyślili, żeby jechać na weekend nad jezioro. Oliver ma domek sto kilometrów stąd. Co ty na to?
Na moje usta wpełzł szeroki grymas szczęścia.
- Jeśli mnie tam chcecie, to pewnie, że pojadę.
- Oczywiście, że cię chcemy. Musimy naprawić te kilka lat. - Powiedział Victor i puścił mi oczko.
- No to tak. - Zaczął Dominick, więc wszyscy na niego popatrzyli. - Wyjeżdżamy jutro rano, o siódmej godzinie, aby być tam, mniej więcej, na ósmą trzydzieści. Bierzemy po jednej torbie.
Brunet spojrzał na damską część ferajny, przez co dostał jęk żalu od Anette.
- Ja się nie zmieszczę do jednej torby. - Powiedziała rozżalona i przybrała smutną minkę.
- Dobra, możesz wziąć dwie. Jedziemy dwoma samochodami. Ja jadę z Vicor'em i Anette, a Oliver z Suezanne i James'em, pasuje?
Wszyscy zgodnie pokiwali głowami.
- No to ustalone. Widzimy się jutro!
Pożegnaliśmy się i każdy ruszył w swoją stronę, myśląc o jutrzejszym wyjeździe.
+!+
Tysiąc obserwujących! Jesteście mega mega meeeeegaaaa!!!
Dziękuję! xoxo
A tak poza tym, to powoli zbliżamy się do pierwszej dziesiątki!
Ewoxxx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top