28 "Jesteś moim księciem z bajki"

- Gdzieś ty była?! - Usłyszałam wkurzony głos James'a.

Spojrzałam na niego spod byka.

- Nawet nie zauważyłeś, że gdziekolwiek poszłam, o byłeś zajęty swoim chłopakiem. - Mruknęłam. - Byłam z Oliver'em.

Chłopak odetchnął z ulgą.

Obok mnie pojawiła się Anastasia z Dominick'iem, oraz Victor.

- Jesteś. - Powiedziała dziewczyna, oddychając ciężko.

Ona i Dominick trzymali się za ręce.

Nie skomentowałam tego.

- Jestem, jestem. - Mruknęłam i zaczęłam się oddalać. - Ale już mnie nie ma. Zaraz wracam, idę do toalety.

- Suezanne!

Zignorowałam krzyk Victor'a i poszłam przed siebie, kierując się w stronę wyjścia z sali.

Po chwili, patrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Szminka mi się delikatnie rozmazała, zapewne od pocałunku, ale nawet nie mam jak jej poprawić.

No cóż, trudno.

- Myślałaś, że tego nie zauważę? - Doszedł mnie głos Lucy.

Napotkałam jej spojrzenie w ogromnym lustrze.

- O co ci chodzi? - Zapytałam, nie spuszczając jej z oczu.

- Magicznym trafem, ty i Oliver zniknęliście w tym samym czasie. Później, on wraca z czerwoną szminką na ustach. Jak myślisz, do kogo może ona należeć?

Zacisnęłam wargi i odwróciłam głowę w jej kierunku, patrząc w jej w oczy, które ciskały pioruny. Nim zdążyłam się spostrzec, uderzyła mnie z liścia w policzek. Moją głowę odrzuciło do tyłu, a ja syknęłam.

- Masz się od niego odwalić raz na zawsze, rozumiesz?!

Nie odpowiedziałam.

- Odpowiadaj, gdy cię o coś pytam, dziwko! - Krzyknęła.

-I kogo tu nazywasz dziwką?

Uniosłam gwałtownie głowę i ujrzałam Anette. Dziewczyna miała lekko rozmazany makijaż i napuchnięte policzki, zapewne od płaczu. Za nią, stał wysoki chłopak, mniej więcej w naszym wieku.

- Odpieprz się od niej, Lucy. - Powiedziała twardo, mierząc się wzrokiem z dziewczyną.

Ciemna blondynka zaśmiała się ironicznie.

- Proszę, proszę, kogo my tu mamy? - Zapytała retorycznie. - Anette Blackwell. Już cię wyrzucili z programu?

Przyjaciółka zacisnęła pięści i już miała coś odpowiedzieć, ale ubiegł ją nieznany mi chłopak.

- Dla twojej wiadomości, Anette idzie najlepiej z nas wszystkich. Pozwolili jej spełnić swoje marzenie i udać się na studniówkę. A co, ciebie zapewne nie przyjęli, prawda?

Zauważyłam, że w oczach Lucy coś mignęło.

Szatyn, wyszedł zza dziewczyny z uśmieszkiem.

- Trafiłem w czuły punkt, co? - Zapytał z charakterystycznym akcentem.

- Pieprzcie się wszyscy. - Warknęła i opuściła łazienkę.

Patrzyłam za nią, dopóki nie poczułam objęć Anette. Wtuliłam się w nią, kiedy zaczęła cicho płakać.

- Co się stało, kotku? - Szepnęłam do jej ucha.

Teraz, nie liczyły się moje problemy.

- Dominick... on całował się z jakąś dziewczyną... - Mówiła, pomiędzy szlochami.

Zamknęłam oczy.

- Z murzynką?

Dziewczyna skinęła głową.

- To jest Anastasia. - Mruknęłam. - Poznaliśmy ją wczoraj. Kochanie, widziałam, że od początku coś ich do siebie ciągnęło. Jakby miłość od pierwszego wejrzenia. Mają mnóstwo wspólnych tematów. Popatrz na to z innej strony. Dominick znalazł swoją wymarzoną dziewczynę. Będzie szczęśliwy. Być może, marna ze mnie pocieszycielka, ale widzę, że ty też znalazłaś sobie ciekawego kandydata.

Blondynka odsunęła się lekko i spojrzała na szatyna, który patrzył na nas ze smutkiem. Otarła łzy z policzków.

- Cholernie słaby z ciebie pocieszyciel. - Przytaknęła, przez co obie się zaśmiałyśmy. - Suezanne, to jest Diego. Kolega z programu.

Uśmiechnęłam się lekko.

- Suezanne Moore. - Powiedziałam, wystawiając w jego kierunku rękę, którą chętnie chwycił.

- Diego Navarrete.

- Sue, boli cię? - Zapytała z troską Anette.

Pokręciłam głową i dotknęłam policzka.

- Nie. - Mruknęłam. - Lucy nie ma za dużo siły. Tak się cieszę, że tu jesteś.

Anette zaśmiała się.

- Nie ominęłabym swojej jedynej studniówki. - Mruknęła.

- Błagała ich na kolanach. - Powiedział Diego.

- Nieprawda. - Fuknęła dziewczyna.

Szatyn uniósł brew.

- Jesteś tego pewna?

Blondynka zacisnęła usta.

- No, może tak odrobinkę ma rację. - Powiedziała, pokazując palcami, ile znaczy "odrobinkę".

Pocałowałam dziewczynę w policzek.

- Moje marzenie, aby spędzić bal maturalny z najlepszą przyjaciółką się właśnie spełniło. - Szepnęłam jej do ucha.

Anette pokiwała głową i odsunęła mnie od siebie na szerokość ramienia. Przyjrzałam jej się dokładniej. Miała na sobie długą, czerwoną sukienkę, która miała długie rękawy, obszyte koronką. Tak właściwie, to cała jej sukienka była z koronki.

- Masz niesamowitą sukienkę. - Stwierdziłam.

Blondynka pokręciła głową z promiennym uśmiechem.

- Popatrz na siebie, Suezanne. Wyglądasz tak... inaczej. Po prostu wyglądasz pięknie. Nie ma innego słowa, aby to opisać.

Oddałam uśmiech z takim samym zapałem.

- Odkładamy zmartwienia na później i idziemy się bawić? - Spytałam.

Dziewczyna skinęła i wyjęła ze swojej torebki eyeliner.

- Dajcie mi minutkę. - Mruknęła i zaczęła sobie rysować kreski.

Podeszłam do Diego.

- Proszę, nie skrzywdź jej. - Powiedziałam cicho.

Szatyn pokręcił głową, zerkając na blondynkę.

- Anette jest wyjątkowa. Nigdy jej nie skrzywdzę. A z pewnością, nie umyślnie. Znam jej historię. Wiem, z czym się borykała i podziwiam ją.

Położyłam dłoń na jego ramieniu i ścisnęłam.

- Ona zasługuje na księcia z bajki. Na kogoś, kto ją ochroni.

Chłopak patrzył mi w oczy, nieprzeniknionymi, niebieskimi tęczówkami.

- Jeśli tylko da mi szansę, nie zmarnuje jej. Oddam za nią życie. - Mruknął.

Uśmiechnęłam się.

- Anette potrzebuje kogoś takiego jak ty. - Szepnęłam.

W oczach szatyna pojawiła się iskierka szczęścia.

- Chodźcie. - Usłyszałam głos blondynki, więc odwróciłam głowę w jej stronę. - Podbijemy tą imprezę!

Chłopcy bardzo się ucieszyli, kiedy zobaczyli Anette. Nie chcieli jej wypuścić z objęć. Dominick i Anastasia gdzieś zniknęli, ale w tamtym momencie nie bardzo mnie to interesowało.

Najważniejsza była moja przyjaciółka.

Siedzę przy jednym z kilkunastu stolików i przyglądam się Diego, oraz Anette. Skoro myślałam, że blondynka pasuje do Dominick'a, to oni... Tego się nie da wyrazić słowami. Są idealni.

- Uciekłaś mi. - Usłyszałam szept przy uchu.

Wzdrygnęłam się, gdy ujrzałam postać Erick'a. Wpatrywałam się w niego i zastanawiałam co zrobić. Uciec, czy zmierzyć się z tym idiotą.

- Być może. - Mruknęłam, popijając sok pomarańczowy.

- Idziemy. - Rzucił i chwycił mnie za nadgarstek.

Odstawiłam kubeczek na stół i spojrzałam na niego z przymrużonymi oczami.

- Nigdzie z tobą nie idę. - Warknęłam.

- Owszem, idziesz. - Stwierdził, coraz bardziej wściekły.

Chłopak postawił mnie na równe nogi i zaczął ciągnąć w stronę wyjścia z sali. Ja, jak to ja, chciałam się wyrwać, ale jak ten złapie, to już nie puści.

Niestety, coś o tym wiem.

- Puść ją, Keller. - Usłyszałam głos Diego, więc spojrzałam w jego kierunku.

Stał przed nami, wraz z Anette, która wyglądała zza jego pleców. Ich palce były splecione. Spojrzenie moje i blondynki, spotkało się. Popatrzyłam na nią smutnym i błagającym wzrokiem.

- Nie wierzę. - Mruknął blondyn. - Diego Navarrete we własnej osobie. Nie sądziłem, że jeszcze kiedyś cię spotkam.

Szatyn spiął się.

- Jak widzisz, świat jest mały. Puść ją, Erick. - Warknął.

Chłopak spojrzał na mnie z ironicznym uśmieszkiem i uniósł jedną brew.

- Tylko i wyłącznie, jeśli Suezanne będzie tego chciała. - Powiedział.

Zaschło mi w gardle, kiedy spojrzał na Anette,  a następnie znów przeniósł swój wzrok na mnie. Uniósł jedną brew. Przełknęłam ciężko ślinę.

- Przecież to logiczne, że...

- Nie. - Szepnęłam i spuściłam wzrok. - Pójdę z nim.

Erick zaśmiał się.

- Tak myślałem. - Mruknął i ominął tamtą dwójkę.

Anette chwyciła mnie za drugą rękę.

- Co ty robisz, Sue? - Spytała, patrząc mi prosto w oczy.

Moje oczy się zaszkliły.

- Kocham cię, Anette. Zrobiłabym dla ciebie wszystko. - Powiedziałam cicho i wyszarpnęłam się z uścisku blondynki, idąc za Erick'iem.

Chłopak wyszedł z zatłoczonej sali i wepchnął mnie do jednej z pustych sal. Nie spojrzałam na niego ani przez moment. Nie chcę patrzyć w te oczy.

- Czego chcesz? - Zapytałam cicho, ze słyszalnym strachem.

Nie mam siły udawać. Nie mamy siły udawać, że wszystko jest w porządku, że się nie boję. To jest jedno, wielkie kłamstwo. Jestem przerażona.

Tak bardzo chciałabym, żeby ktoś mi pomógł.

- Chcę dokończyć to, co zacząłem. - Powiedział.

Spięłam się, a wydarzenia stanęły przed moimi oczami. Zaczęłam się trząść, a następnie cofać.

- Nie. - Wyszeptałam i osunęłam się po ścianie, chowając twarz w dłoniach.

- Tak, Sue. Tak. - Mruknął.

Usłyszałam, że zbliża się do mnie. Podniosłam głowę, ale wzrok przysłoniły mi łzy. Moje serce biło mocno i bardzo szybko. Zaczęło mi dzwonić w uszach, a po chwili poczułam dłonie na moim ciele.

Krzyknęłam.

Zaczęłam się szarpać, dopóki nie straciłam sił. Łzy poleciały po mojej twarzy, gdy poczułam, że chłopak rozpina mi sukienkę. Już nic nie widzę. Ciemność, ciemność i jeszcze raz ciemność.

Zatkałam uszy dłońmi, gdy już nie potrafiłam wytrzymać tego dźwięku. Chciałam się skulić, ale czyjeś ręce mnie powstrzymały. Nawet nie zauważyłam, gdy jedyne co pozostało na moim ciele to bielizna.

W moich żyłach zapłonęła adrenalina. Otworzyłam gwałtownie oczy i wyszarpnęłam rękę z uścisku Erick'a. Uderzyłam go pięścią w policzek, tak że spadł z mojego ciała. Czym prędzej podniosłam się, dokładnie w momencie, w którym drzwi do sali się otworzyły. Wszedł nauczyciel od geografii, a za nim Oliver.

Jeszcze bardziej się rozpłakałam i rzuciłam w ramiona Oliver'a. Blondyn przycisnął mnie do siebie, szepcąc do ucha pocieszające słówka.

- Suezanne, czy Erick Keller chciał...? - Pan Smith nie dokończył.

- A co, pan myśli? Że płakała dlatego, że bawili się w chowanego?! - Warknął Oliver.

Odnalazłam dłoń chłopaka i ścisnęłam ją.
- Tak, proszę pana. - Szepnęłam i odwróciłam wzrok.

Blondyn odsunął się ode mnie i zdjął marynarkę, zakładając ją na moje ramiona. Nie popatrzyłam mu w oczy. Jedynie się nią okryłam.

- Chodź, Sue. - Powiedział, po czym chwycił moją rękę i wyprowadził mnie z sali.

Po moim policzku spłynęła samotna łza. Zadrżałam, gdy kapnęła na mój dekolt. On chciał to znowu zrobić. On by to zrobił. Nie dałabym mu rady w pojedynkę. Jestem za słaba.

- Jak? - Zapytałam szeptem, idąc za blondynem.

- Anette powiedziała mi o wszystkim. - Powiedział, a następnie objął mnie ręką w talii. Przylgnęłam do jego boku.

- Dziękuję. - Wyszeptałam i spojrzałam na twarz chłopaka.

Nasze oczy się spotkały. Czerń spotkała się z bordo.

Niewiele myśląc, powiedziałam:

- Jesteś moim księciem z bajki.

Zarumieniłam się lekko, ale nie spuściłam wzroku. Oliver uśmiechnął się czule i pocałował mnie w czoło.

- A ty moją księżniczką z baśni.

+!+

Nowinki!

Wczoraj skończyłam "W Objęciach Ciemności"! xoxo

Ewoxxx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top