27 "Boję się ciebie, Oliver"

Wyjęłam z szafy piękną, śliwkową sukienkę i położyłam ją na łóżku.

Jest po godzinie piętnastej. Wczorajszego dnia, zapoznałam się z Anastasią, oraz przedstawiłam ją reszcie grupy. Przyszli do nas, do kawiarenki. Nie owijając w bawełnę, wszyscy ją polubiliśmy.

Anastasia jest przemiłą osobą. Jest sympatyczna, kulturalna, ale również nieśmiała. Musi minąć trochę czasu, aby całkowicie się przed nami otworzyła.

Chłopaki ją polubili. To było widać na pierwszy rzut oka. Jednak najlepiej dogadywała się z Dominick'iem. Zauważyłam, że mają mnóstwo wspólnych tematów.

Tak jak Oliver powiedział, tak też zrobił. Już następnego dnia, Nick dostał telefon, że będzie miał dzisiaj pierwszą lekcję gitary. Blondyn mówił, że o nic się nie musimy martwić, bo on wszystko zafunduje.

Nie chcę go wykorzystywać.

Wczorajszego wieczoru, dzwoniła do mnie Anette. Dowiedziała się o przesunięciu balu maturalnego. Była cholernie zła.

Zdaję sobie sprawę, że studniówka bez Anette to nie studniówka. Od początku roku była taka podekscytowana. Czekała na to, a teraz program jej to zabierze. Wiem, że jest szczęśliwa, będąc tam. Ale tęsknię za nią. I nie chcę tam iść bez niej. Na moim pierwszym i ostatnim balu maturalnym chcę być z moją najlepszą przyjaciółką. To jest moje marzenie.

- Kochanie?

Odwróciłam głowę, kiedy usłyszałam głos rodzicielki. Mama weszła do mojego pokoju z jakimś pakunkiem, uśmiechając się lekko.

- Cześć, mamo. - Powiedziałam cicho.

Nie chcę tam iść. Nie chcę tam iść z Erick'iem. Chłopcy o wszystkim wiedzą. Oczywiście, nie licząc Oliver'a. Zadawałby pytania, a ja musiałabym kłamać.

Nie mam wyboru. Muszę to zrobić.

Dla Anette.

- Mam coś dla ciebie. - Mruknęła tajemniczo i podała mi prostokątne, czarne pudełko.

Spojrzałam na nią niepewnie, odbierając pakunek.

- Co to jest? - Zapytałam.

- Moja sukienka na bal maturalny. - Powiedziała, spuszczając wzrok i rumieniąc się lekko. - Twój tata mi ją kupił.

Uśmiechnęłam się i z błyszczącymi oczami, otworzyłam je.

Położyłam pudełko na łóżku i wyjęłam z niego piękną, granatowo-białą sukienkę. Była bez ramiączek i miała dekolt w kształcie serca. Nad pępkiem, była mała dziura, która pokazywała skórę. Jej góra była granatowa. Dół, również, ale zmieniał się w biel. Z przodu, sięgała na oko, do połowy ud, a z tyłu, pewnie, do kolan. Wokół dekoltu i dolnego szwu, biegł rząd małych diamencików, które dodawały całego uroku.

Zjawiskowa.

- J-ja nie mogę. - Zająknęłam się, odkładając ją na łóżko.

Pokręciłam głową, cofając się o krok.

- Kochanie, chcę, żebyś ją założyła. - Mruknęła rodzicielka, kładąc dłoń na moim ramieniu. Odwróciłam wzrok w jej kierunku i zauważyłam, że jej oczy były zaszklone. - Być może, ona nie jest taka, o jakiej marzyłaś, ale...

- Mamo. - Przerwałam jej. - To jest najpiękniejsza sukienka, jaką kiedykolwiek widziałam. Ale ona jest twoja.

Rodzicielka pocałowała mnie w czoło.

- Teraz, jest twoja. Chodź, pomogę ci się przyszykować.

Oczywiście, jak Mia Moore coś postanowi, to już nikt nie ma nic do powiedzenia.

Poddałam się i przytuliłam kobietę.

- Dziękuję. - Szepnęłam jej do ucha.

Mama zaśmiała się.

- Nie ma za co. Chodź, bo za niedługo się spóźnisz. - Mruknęła.

Skinęłam głową i odsunęłam się.

Mama usadowiła mnie na łóżku i poszła po jakieś rzeczy. Po chwili, wróciła z całą swoją kosmetyczką, która nie była duża, ale co się dziwić.

- Masz się nie ruszać, zrozumiano? - Spytała, unosząc obie brwi.

Pokiwałam posłusznie głową.

Kobieta pofalowała mi włosy prostownicą, ponieważ nie mamy lokówki, ale dla chcącego nic trudnego.

Potem, zaczęła mi robić makijaż. Czułam tylko pędzelek, który smyrał moją skórę, przez co raz na jakiś czas, chciałam wybuchnąć śmiechem.

Strasznie zabawne uczucie.

Gdy skończyła z powiekami, nałożyła tusz do rzęs, a na koniec krwistoczerwoną szminkę.

- Mogę?...

- Nie. - Zaoponowała od razu. - Zobaczysz, dopiero efekt końcowy.

- Ale... - Znów zaczęłam.

- Ne, Sue. - Powiedziała i odsunęła się ode mnie na metr. W jej oczach zauważyłam szczęście i podziw. - Wyglądasz pięknie.

Zmrużyłam oczy.

- Chciałabym coś powiedzieć na temat mojego wyglądu, ale pewna osoba mi to uniemożliwia. - Mruknęłam, patrząc na nią znaczącym wzrokiem.

Kobieta przewróciła oczami.

- Ubierasz rajtuzy? - Spytała, ignorując moją wypowiedź.

Popatrzyłam na nią, jakby była kosmitą.

- Żartujesz, prawda?

Mama wzniosła oczy do nieba.

- Ubieraj sukienkę. - Mruknęła.

Zaśmiałam się, widząc, że za chwilę straci cierpliwość.

Wstałam i zrzuciłam z siebie ubrania, po czym założyłam sukienkę, należącą o mamy. Niestety, musiałam zrezygnować z biustonosza.

Odwróciłam się do niej tyłem i odgarnęłam włosy. Rodzicielka dopięła suwak. O dziwo, pasowała idealnie.

- I jak wyglądam? - Zapytałam cicho, z powrotem, odwracając się w stronę rodzicielki.

Spojrzałam na kobietę i zauważyłam w jej oczach łzy.

- Wyglądasz cudownie, kochanie. - Zachlipała. - Jak księżniczka.

Zadrżałam i objęłam mamę ramionami.

- Nie, nie i jeszcze raz nie. - Zaoponowała. - Pognie się.

- Mamo. - Jęknęłam.

- Suezanne. - Powiedziała twardo i chwyciła mnie za rękę.

Rodzicielka poprowadziła mnie w stronę lustra. Uniosłam głowę i zamarłam, patrząc na swoje odbicie.

Makijaż był widoczny, podkreślał moje bordowe oczy, ale zarazem delikatny. Wzrok, przykuwały usta. Dalej, sukienka ładnie uwydatniała mój biust, oraz podkreślała moje krągłości. Tak jak myślałam, tylna część sięgała mi do kolan, a przednia do połowy ud.

Pierwszy raz muszę przyznać, że wyglądam pięknie.

- Mój Boże. - Szepnęłam.

- Jesteś piękna, Suezanne.

Pokiwałam głową, nie odwracając wzroku od swojego odbicia. Byłam jak zahipnotyzowana.

- Oliver po ciebie przyjedzie? - Zapytała.

To pytanie wyrwało mnie z zamyślenia. Przełknęłam ślinę.

- Nie. - Szepnęłam. - Oliver idzie z Lucy, mamo. Przyjedzie po mnie... kolega.

Odwróciłam wzrok i podeszłam do okna, opierając na parapecie dłonie.

- Kochanie... czy to coś o niego czujesz?

Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech.

- Tak, mamo.

Poczułam na moim ramieniu ciepłą dłoń rodzicielki.

- Wszystko się ułoży, Sue. - Mruknęła.

Pokiwałam głową.

- Wszystko się ułoży. - Powtórzyłam za nią.

Ramię w ramię z Erick'iem, weszłam do, pięknie urządzonej, sali. Dekoracje były utrzymane w czerni i bieli. Wszystko wyglądało zjawiskowo.

Blondyn chwycił mnie za rękę i poprowadził w stronę stoiska z napojami. Czując jego dotyk, zachciałam wyrwać rękę, ale on trzymał ją za mocno. Musiałam za nim iść.

- Na co masz ochotę? - Zapytał, gdy zatrzymaliśmy się.

Nie spojrzałam na niego ani na chwilę.

- Na nic. - Mruknęłam, rozglądając się.

Chłopak objął mnie ręką w talii i przyciągnął moje ciało do swojego. Uniosłam na niego wzrok ze złością i obrzydzeniem, mrużąc wściekle brwi.

- Grzeczniej, Suezanne. - Warknął.

Wyszarpnęłam się.

- Lucy powiedziała tylko, że mam się z tobą udać na bal. Nic nie mówiła o tym, jak się mam w stosunku do ciebie zachowywać, więc się odwal.

Blondyn zacisnął wargi.

- Zachowuj się dalej tak, jak to robisz, a się przekonamy czy było warto. - Mruknął i wziął łyk jakiejś substancji z plastikowego kubeczka.

- Sue? - Doszedł mnie czyjś głos.

Spięłam się, gdy zrozumiałam do kogo on należy. Odwróciłam się i napotkałam zdziwione spojrzenie Oliver'a. Chłopak był ubrany w czarny garnitur, a do tego granatową koszulę i czarny krawat.

Wyglądał cholernie przystojnie.

Poczułam, że Erick przyciąga mnie do siebie.

Przełknęłam ślinę.

- Cześć, Oliver. - Szepnęłam, jednak byłam pewna, że tego nie usłyszał, bo właśnie zaczęła lecieć pierwsza piosenka tego wieczoru.

W jego oczach zaczęła narastać wściekłość. Widziałam, że już ma ruszać w naszą stronę, jednak przeszkodziła mu pewna blondynka, która splotła ich palce razem.

Moje oczy się zaszkliły.

- Cześć, kochanie. - Powiedziała mu do ucha, jednak wszyscy wokół doskonale mogli to usłyszeć.

Sprzeczne emocje. Walczy. Widzę to. Walczy sam ze sobą. Zastanawia się, co wybrać.

Ostatecznie, patrzy na mnie przepraszająco.

- Cześć, Lucy. - Mruczy pod nosem.

Dziewczyna spojrzała w naszą stronę i uśmiechnęła się złośliwie.

- Witaj, Suezanne. - Powiedziała udawanym, miłym głosem.

Zacisnęłam wargi w cienką linię.

- Cześć, Lucy. - Powiedziałam obojętnie.

-Sue! - Usłyszałam czyjś krzyk, a po chwili poczułam na moim nadgarstku czyjąś dłoń.

Odwróciłam głowę i napotkałam wzrok James'a.

- Idziemy. - Powiedział, wyrywając mnie z uścisku Erick'a.

Syknęłam, ale nic nie powiedziałam, bo cholernie chciałam stamtąd zniknąć.

W oddali, zauważyłam rozmawiających Anastasię, Dominick'a i Victor'a. Chłopcy byli ubrani w czarne garnitury, ale Victor miał śliwkową koszulę i Dominick czarną. Wyglądali niesamowicie.

Anastasia miała na sobie czarną sukienkę, która sięgała jej do samej ziemi. Była bez ramion z długimi rękawami. W górnej części było mnóstwo małych diamencików.

Wyglądała bajecznie.

- Cześć, wszystkim. - Mruknęłam, kiedy byłam już wystarczająco blisko nich.

Spojrzeli na mnie w tym samym czasie, a ich oczy wyszły z orbit. Anastasia otworzyła usta.

- Wyglądasz ślicznie. - Powiedziała i przytuliła mnie do siebie.

Zaśmiałam się.

- A ty pięknie. - Odpowiedziałam z promiennym uśmiechem.

- Później się wymienicie komplementami. - Warknął James. - Nie możemy dopuszczać Jessici, Lucy i Erick'a do Sue, jasne? Nie możemy jej spuścić z oczu. Ani na sekundkę.

Westchnęłam.

- Jamie, nie jestem małym dzieckiem. - Odparłam.

Szatyn zignorował to.

- Jasne? - Powtórzył pytanie.

- Tak! - Wszyscy odpowiedzieli chórem.

Anastasia objęła mnie ramieniem.

- Będę jej pilnować, jak mojej młodszej siostrzyczki. - Powiedziała z lekkim uśmiechem.

- Pierwszą wartę pełnią Victor i James, ponieważ ja cię porywam do tańca. - Mruknął Dominick, chwytając Anastasię za rękę.

Czarnowłosa uśmiechnęła się i dała poprowadzić chłopakowi na parkiet.

Odwróciłam się w stronę reszty i ujrzałam tę dwójkę, pożerających swoje twarze.

Tak, mają mnie pilnować.

Poczułam na dłoni lekki dotyk, więc spojrzałam za siebie. Oliver patrzył na mnie nieprzeniknionym wzrokiem i skinął głową na wyjście, ruszając w danym kierunku.

Patrzyłam jak odchodzi, bijąc się z myślami.

- Zaraz wracam. - Powiedziałam do chłopaków, jednak chyba to zignorowali.

Poszłam za Oliver'em, który zniknął za rogiem. Gdy wyszłam z sali, odetchnęłam. Chwila spokoju.

Zostałam gwałtownie szarpnięta za rękę i wylądowałam w jakiejś sali. Odwróciłam się i napotkałam wściekłe spojrzenie blondyna, który powoli zmierzał w moją stronę. Z każdym jego krokiem, cofałam się.

- Dlaczego z nim przyszłaś?! - Warknął.

Zacisnęłam usta, kiedy na swojej drodze napotkałam biurko należące do któregoś z nauczycieli.

- Opanuj się, Oliver. - Powiedziałam spokojnym głosem.

Chłopak doskoczył do mnie i walnął pięścią w biurko.

- Jak mogłaś przyjść z tym sukinsynem?! On chciał cię zgwałcić, Suezanne! Nie rozumiesz tego?!

Zadrżałam, widząc go w tym stanie.

- Przestań. - Szepnęłam.

- Nie, nie przestanę! Cholera jasna, Sue! Jak mogłaś zrobić coś tak głupiego?! - Krzyczał.

Zamknęłam oczy.

- Gdyby powiedział, że masz się z nim przespać, bo inaczej coś zrobi Anette, to zrobiłabyś to?!

Zapanowała cisza. To była jednoznaczna odpowiedź.

- Boję się ciebie, Oliver.

Otworzyłam oczy, w których było widać tylko i wyłącznie strach. Patrzyłam blondynowi w tęczówki, które powoli zmieniały się.

- Suezanne, ja... przepraszam. - Szepnął i pocałował mnie w czoło.

Zadrżałam po raz kolejny, jednak nic nie powiedziałam.

Chłopak chwycił mnie za uda i podniósł, sadzając na biurku. Uniosłam głowę, a on wykorzystał to, mocno mnie całując. Zacisnęłam oczy i oddałam z taką samą żarliwością pocałunek. Wplątałam palce w jego włosy, ciągnąc za nie.

Blondyn oderwał się ode mnie i pogłaskał po policzku.

- Wybacz mi, Sue. - Powiedział.

Cmoknęłam go w sam środek ust, uśmiechając się słabo.

- Już to zrobiłam.

Dyszeliśmy cicho, patrząc sobie w oczy.

- Wyglądasz tak przepięknie. - Rzucił nagle.

Zarumieniłam się.

- Dziękuje. - Szepnęłam.

Blondyn posmyrał mój nos swoim, śmiejąc się cicho.

- Wyglądasz jeszcze piękniej, kiedy się rumienisz. - Mruknął.

- Oliver! - Jęknęłam, chowając, jeszcze bardziej czerwoną, twarz w dłoniach.

+!+

Kiedy jedyne o czym marzysz to powrót do domu, a później zdajesz sobie sprawę, że musisz się nauczyć na niemiecki i już nie chcesz do niego wracać... -,-

Ewoxxx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top