19 "Fajnie, że jesteś, Sue"
- Sue! - Doszedł mnie dziewczęcy krzyk, więc odwróciłam się.
Do mojej nogi uczepiła się pewna śliczna blondyneczka, która właśnie spojrzała na mnie iskrzącymi się ze szczęścia, niebieskimi oczkami.
- Cześć, Lily. - Powiedziałam z uśmiechem i schyliłam się, biorąc dziewczynkę na ręce i sadzając sobie na biodrze.
W naszą stronę biegła zdyszana Anna. Gdy była już przed nami, oparła dłonie na kolanach, schylając się i zaczęła głęboko wciągać. powietrze.
Zaśmiałam się, patrząc na minę Lily.
Mhm, naprawdę niewiniątko.
- Sue... przepraszam za nią... wyrwała się i... - Zaczęła blondynka, dysząc pomiędzy wyrazami, jednak czym prędzej jej przerwałam.
- Nie ma sprawy, Anno. Wejdźmy do środka i zamówmy coś, a tam odpoczniesz od tego małego urwiska.
Popatrzyłam na dziewczynkę i pstryknęłam ją w nosek, przez co go zmarszczyła. Uśmiech wkradł się na moją twarz.
- To jest świetny pomysł. - Mruknęła kobieta, po czym weszła do kawiarni, a my podążyłyśmy za nią.
Wybrałyśmy najbardziej oddalony stolik, tak aby nikt nie mógł podsłuchiwać o czym rozmawiamy.
Usiadłam na krześle, sadzając sobie wygodniej blondyneczkę na kolanach.
- Liluś, usiądź jak człowiek. Jeszcze sobie pognieciesz tą spódniczkę. - Mruknęła Anna, patrząc na córeczkę.
Lily była ubrana w niebieską bluzeczkę na ramiączkach, różową, pastelową spódniczkę i szary sweterek. Włosy miała rozpuszczone, tak że okalały jej twarz. Gdyby jeszcze dodać do tego diadem, to wyglądałaby jak istna księżniczka.
- Nie przesadzaj, mamuś. - Powiedziała dziewczynka. - Nie pognie się.
Kobieta przewróciła oczami, ale nic nie odpowiedziała córce.
Anna ubrała na siebie biały sweterek z dekoltem w serek, do tego zwykłe czarne rurki i brązowy, letni płaszczyk. Na szyi miała śliczny wisiorek z sercem.
Jaka matka, taka córka.
Szkoda, że nie zawsze to działa.
Moja mama jest piękną kobietą, o idealnych kształtach. Ma piękne, lśniące włosy, cerę bez skaz, zaokrąglenia tam gdzie potrzeba...
Dlaczego nie jestem taka jak ona?
Sama, ubrałam się w swoją bluzę z Mickey Mouse, zwykłe dżinsy i trampki. Nic szczególnego, w nieszczególnej dziewczynie.
- Jeszcze raz przepraszam za to, że tak wyszliśmy bez słowa. - Zaczęłam rozmowę, spuszczając wzrok na swoje ręce. Lily splotła nasze palce, więc zerknęłam w jej kierunku. Uśmiechała się do mnie promiennie, więc odwzajemniłam się tym samym.
- Nic się nie stało, Sue. Chcesz nam powiedzieć o co chodzi? - Spytała Anna, więc przeniosłam swój wzrok na blondynkę.
Przygryzłam wargę i niepewnie patrząc jej w oczy, kiwnęłam głową.
- Tata jest od jakiegoś czasu w szpitalu. - Mruknęłam. - Wczoraj, kiedy tak szybko wyszliśmy... miał zawał.
Ostatnie dwa słowa wyszeptałam, nie spuszczając wzroku. W oczach Anny, najpierw zobaczyłam oszołomienie, a później smutek i ból.
Kobieta już chciała coś powiedzieć, jednak nie dałam jej dojść do słowa.
- Nie chcę litości. Nie chcę słów pocieszenia. Ja po prostu chcę zapomnieć. Chociażby na dwie godziny. Ale zapomnieć.
Zauważyłam, że blondynka przełknęła ślinę, przygotowując się do pytania.
- Mogę zadać jedno pytanie? - Kiwnęłam głową. - Czy on przeżył?
- Tak. - Mruknęłam. - Jeśli przejdzie na odpowiednią dietę, to wszystko się powinno jakoś ułożyć.
Gdy skończyłam mówić to zdanie, koło naszego stolika pojawiła się szczupła brunetka o uroczym uśmiechu.
- Coś podać? - Spytała.
Anna wyprostowała się i spojrzała na córeczkę.
- Chcesz coś, Liluś?
Blondyneczka pokiwała entuzjastycznie głową.
- Ciasto czekoladowe! - Powiedziała z szerokim uśmiechem, patrząc na mamę z błagającą minką. - Proszę, mamuś!
- Dobrze. - Zgodziła się Anna i spojrzała na kelnerkę. - A więc, jedno ciasto czekoladowe, kawę z mlekiem, herbatę z cytryną i dwie szarlotki.
Popatrzyłam na kobietę pytającym spojrzeniem, jednak ta nie raczyła się na mnie popatrzyć.
- Dobrze. Zaraz przyniosę. - Powiedziała dziewczyna i oddaliła się od naszego stolika.
- Mam nadzieję, że może być herbata z cytryną i szarlotka, prawda? - Zwróciła się do mnie blondynka.
Spięłam się lekko.
- Ja nie wzięłam pieniędzy. - Mruknęłam pod nosem.
A raczej ich nie mam.
Kobieta machnęła ręką.
- Ja zapłacę. - Już otwierałam usta, żeby zaprzeczyć, jednak nie dała mi dojść do głosu. - I nie ma "ale". Ja cię zaprosiła, to ja za ciebie płacę.
Kolejny raz przygryzłam wargę.
To jakiś taki nawyk.
- A pójdziemy na plac zabaw? - Odezwała się Lily, więc obie na nią spojrzałyśmy. Na moje usta wstąpił lekki uśmiech.
- Pójdziemy, kochanie, tylko najpierw skończymy tutaj, a później pójdziemy tam. - Powiedziała mama blondyneczki.
Dziewczynka kiwnęła głową i oparła się plecami o moją klatkę piersiową. Jakoś tak zrobiło mi się cieplej na serduszku.
- Długo się znacie z Oliver'em? - Spytała znikąd Anna.
- Od drugiej klasy gimnazjum, jednak zaczęliśmy ze sobą rozmawiać, tak naprawdę, to kilka tygodni temu. Od tego czasu wszystko się zmieniło.
Spuściłam wzrok, uśmiechając się do siebie.
- Co się zmieniło, Sue? - Spytała Lily.
- Poczułam, że komuś naprawdę na mnie zależy. Co prawda, mam rodzinę i najlepszą przyjaciółkę, ale z Oliver'em to jest inaczej. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Po prostu... strasznie się cieszę, że przy mnie jest.
Zerknęłam w kierunku Anny, która patrzyła na mnie z tajemniczym uśmiechem na ustach.
Zmarszczyłam brwi.
- Coś się stało?
- Nie, nie. - Zaprzeczyła. - To dobrze, że Oliver ma na kim polegać. Potrzebuje ogromnej ilości miłości, uczucia... Wreszcie znalazł się ktoś, kto może mu ją dać.
Skinęłam, dokładnie w momencie kiedy do naszego stolika podeszła ta sama kelnerka z naszymi zamówieniami.
Podziękowałyśmy jej szerokimi uśmiechami.
Lucy rzuciła się, wręcz, do kawałka ciasta, a ja wzięłam łyk gorącej herbaty.
Właśnie tego było mi trzeba.
- Tak, to prawda. Lucy jest naprawdę niesamowitą dziewczyną. Ona da mu to, na co on zasługuję. - Odparłam.
Kobieta uniosła brwi.
- Sue? O kim ty mówisz? - Spytała kobieta.
- Lucy to dziewczyna, która podoba się Olisiowi. Przynajmniej tak twierdzi Sue, ale ja myślę, że to nieprawda. - Wtrąciła się Lily. - Być może chodzę dopiero do pierwszej klasy, ale widzę jakie jest uczucie pomiędzy mamusią, a tatusiem. I według mnie, takie samo uczucie jest pomiędzy Olisiem i Suezanne.
Moje oczy, chyba, leżały gdzieś dwa metry przede mną. Ta blondyneczka na pewno chodzi dopiero do pierwszej klasy?
- Nie rób takiej miny, Suezanne. - Mruknęła Anna. - To co powiedziała Lily, to prawda. Ktoś musi cię w tym uświadomić.
Przenosiłam wzrok z jednej na drugą, w oszołomieniu.
- O czym wy mówicie? - Spytałam, lekko przerażona.
-
Zakochałaś się, Sue. - Powiedziała Lily.
- Zakochałaś się w Oliver'u. - Dopowiedziała Anna.
Zaczęłam energicznie kręcić głową.
- Nie. - Szepnęłam i zaśmiałam się bez grama wesołości. - To nie może być prawda. Nikt nie jest w stanie zakochać się w przeciągu kilu tygodni... prawda?
Nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. Mina, i Anny, i Lily wyrażała to samo. Moje oczy się zaszkliły.
- Nie. Nie, nie nie... - Powtarzałam jak w amoku.
Schowałam głowę w dłoniach, biorąc głębokie wdechy.
- Sue. - Usłyszałam głos blondyneczki, a po chwili poczułam na ramieniu lekki dotyk. - To nie jest nic złego.
Pokręciłam głową.
One mają rację. Dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę. Ale jak to możliwe? Jak mogłam się w kimś zakochać, w dodatku w tak krótkim czasie? W chłopaku, któremu podoba się inna dziewczyna?
Jestem taka beznadziejna.
- Nie mów tak. - Powiedziała Anna, twardym głosem.
Zadrżałam. Nie wiedziałam, że powiedziałam moje myśli na głos.
- Ale to prawda. - Wyszeptałam. - Oliver'owi podoba się Lucy. widać to gołym okiem. Ja jestem jego przyjaciółką.
- Jesteś tego pewna, Sue? W stu procentach pewna? - Dopytywała Anna.
- Tak. - Powiedziałam od razu. - Jestem tego pewna.
Kobieta pokręciła głową.
- Dlaczego dzisiejsza młodzież jest taka trudna? - Spytała samej siebie.
- Na huśtawki! - Krzyknęła Lily, wyrywając się mamie. Dziewczynka pognała w skierunku placu zabaw, który był oddalony o jakieś sto metrów.
- Lily, pocze...
- Zostaw ją, Anno. - Usłyszałyśmy głos zza pleców, więc obie odwróciłyśmy się w daną stronę.
A no, mówił, że się zjawi.
Oliver był ubrany w czarną, nierozpinaną bluzę i w czarne rurki. Niby nic nadzwyczajnego, a jednak wyglądał niesamowicie.
Gdy tak na niego patrzyłam, zrozumiałam, że Anna i Lily miały rację. Moje dziwne zachowanie, gdy mówił o Lucy. To szczęście, gdy był blisko. To ciepło na serduchu, kiedy mnie do siebie przytulał, kiedy szeptał kojące słówka do mojego ucha, kiedy łapał mnie za rękę...
Zakochałam się w Oliver'u Martinez'ie.
- Co ty tu robisz? - Mruknęła kobieta, z podejrzliwością w głosie. - Nie wmówisz mi, że to był czysty przypadek. Znam cię, Oliver.
Chłopak wzruszył ramionami i posłał jej uśmiech niewiniątka.
- No, tak jakoś wyszło, że się tu znalazłem. - Powiedział blondyn, po czym podszedł bliżej i pocałował mnie w czoło. - Cześć, malutka.
Me serce zaczęło bić tysiąc razy szybciej. Zamknęłam oczy.
To jest prawda.
- Cześć, Oliver. - Wyszeptałam.
Chłopak spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem, jednak kiedy posłałam mu uspokajający uśmiech, widocznie się rozluźnił.
- Chodźmy za tą łobuziarą, zanim czegoś nie spsoci. - Powiedział chłopak.
W trójkę, ruszyliśmy w stronę placu zabaw. Blondyn splótł moją dłoń razem ze swoją, głaszcząc kciukiem moją rękę.
Właśnie w tych gestach się zakochałam.
- To miał być babski dzień. - Mruknęła Anna.
Oliver zrobił przepraszającą minę, jednak nie zdołał się odezwać, ponieważ ja go ubiegłam.
- Przepraszam, Anno, ale po południu muszę być już w szpitalu. Lekarz powiedział, że wtedy mogę odwiedzić tatę.
Kobieta machnęła ręką.
- Do popołudnia mamy jeszcze dużo czasu.
- Nie chcecie mnie?
Kobieta posłała Oliver'owi mordercze spojrzenie, przez co się zaśmiałam.
- Oliś! - Doszedł nas krzyk Lily.
Anna jęknęła.
- To teraz się go nie pozbędziemy.
Parsknęłam śmiechem.
Blondyn puścił moją dłoń i wziął na ręce małą blondyneczkę, która rzuciła się w jego objęcia. Dostał od niej całusa w policzek, przez co wyszczerzył się od ucha do ucha.
- Jak ma się moja ulubiona kobieta? - Zapytał, patrząc z miłością na dziewczynkę.
Za to ta, zrobiła naburmuszoną minę.
- Czemu się na mnie patrzysz, skoro twoją ulubioną kobietą jest Sue?
Zarumieniłam się i spuściłam głowę w dół, chcąc uniknąć spojrzenia chłopaka. Po chwili, poczułam, jak obejmuje mnie jedną ręką i całuje w zaczerwieniony policzek.
- Obie jesteście moimi ulubionymi kobietami. No i może jeszcze pewna osóbka. - Mruknął.
Spojrzałam na niego pytająco, jednak zanim zdążył odpowiedzieć, odezwała się Lily:
- Kierunek, plac zabaw! - Krzyknęła.
Zaśmialiśmy się lekko i posłusznie, zaczęliśmy kierować się w stronę placu. Kiedy już byliśmy na miejscu, Lily pognała na huśtawki, Anna i Oliver wdali się w dyskusję, więc postanowiłam, że zostawię ich samych i pójdę za blondyneczką.
- Pohuśtaj mnie, Sue. - Powiedziała dziewczynka, robiąc minkę szczeniaczka.
Uśmiechnęłam się i pstryknęłam ją w nosek.
- Już się robi, ma księżniczko.
Lily zaśmiała się, a ja zaczęłam ją lekko bujać. Czułam, że co jakiś czas Oliver i Anna patrzą na mnie, ponieważ ich spojrzenia wypalają dziurę w moich plecach, ale nie dałam tego po sobie poznać.
- Wyżej, wyżej! - Krzyczała dziewczynka.
Pokręciłam głową.
- Spadniesz, Lily. I nie rób tych swoich oczek, bo nie pozwolę, aby coś ci się stało. - Mruknęłam, kiedy zatrzymałam huśtawkę. Blondyneczka zeszła z niej i objęła mnie ramionami, przytulając się do moich nóg.
- Fajnie, że jesteś, Sue. Oliver ma szczęście, że ciebie spotkał.
Zadrżałam i kucnęłam przed dziewczynką, a następnie przytuliłam ją do siebie. Lily schowała swoją twarz w mojej szyi.
- To ja mam szczęście, że spotkałam was. - Mruknęłam do jej ucha. - To wy sprawiacie, że się uśmiecham.
- Lily, Sue, chodźcie do nas! - Dobiegł nas krzyk Anny, więc odsunęłam od siebie blondynkę.
- Na barana! - Krzyknęła.
Westchnęłam i pokręciłam głową z widocznym uśmiechem. Odwróciłam się do niej tyłem i znów kucnęłam, tym razem, aby mogła wejść na moje ramiona. Chwyciłam Lily za nóżki, a wplątała palce w moje włosy.
- Trzymasz się? - Spytałam, aby się upewnić.
- Tak. - Przytaknęła dziewczynka.
Powoli wstałam i zaczęłam zmierzać w kierunku dwójki.
- Ale fajnie. - Powiedziała blondyneczka. - Widzę wszystko z góry. To jest takie dziwne, a zarazem superaśne. Myślę, że fajnie by było być takim wysokim , ale z drugiej strony, to wsumie trochę za wysoko. Nie no, strasznie chciałabym być taka wielka!
Zaśmiałam się, słysząc jej rozkminy.
- Patrz, Oliś! Jestem od ciebie wyższa!
Mimo że nie widziałam jej twarzy, to wiedziałam, że na jej twarzy znajduję się ogromny uśmiech.
Chłopak wstał z ławeczki, na której siedział, wraz z Anną i podszedł do nas.
- No, masz rację, Lilek. Pierwszy raz jesteś ode mnie wyższa. Jednak się nie przyzwyczajaj!
- Ja chcę być właśnie taka duża!
Anna się zaśmiała.
- Kochanie, to nie ty wybierasz jak wysoka będziesz w przyszłości. - Powiedziała kobieta, patrząc z czułością na córkę.
- Zobaczysz, że taka będę! Jeszcze się przekonamy!
Pokręciłam głową. Nie no, ta dziewczynka jest niemożliwa. Co za urocze dziecko.
- Oliver! - Doszedł nas czyjś krzyk, więc odwróciłam się w stronę głosu.
W naszą stronę szła, z wielkim uśmiechem na ustach, ciemna blondynka. Była ubrana w zwiewną, zieloną sukienkę i czarny płaszczyk. Do tego miała brązowe botki i srebrny naszyjnik, a włosy zostawiła rozpuszczone.
- Kto to jest? - Szepnęła do mojego ucha Lily.
Przełknęłam ślinę.
- To jest Lucy, Liluś. - Odpowiedziałam pod nosem.
- Cześć, Oliver. - Powtórzyła dziewczyna, podchodząc do chłopaka i składając na jego ustach czuły pocałunek, który on odwzajemnił.
Nogi się pode mną ugięły, jednak w odpowiednim momencie złapałam równowagę, wiedząc, że jestem odpowiedzialna za Lily.
Odsunęli się od siebie, a Lucy posłała w moją stronę lekki uśmiech.
- Cześć, Sue. - Powiedziała.
Oddałam uśmiech, jednak nie był on do końca szczery.
Spuściłam wzrok.
Usłyszałam, że Anna odchrząknęła.
- Anno i Lily, to jest Lucy. - Zapanowała chwilowa cisza, gdy Oliver przestał mówić. - Moja dziewczyna.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top