16 "Widzę to w twoich oczach, Moore"
W skupieniu przyglądałam się całej trójce, dopóki nie zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni spodni, a na wyświetlaczu widniał napis "Oliver".
- Halo?
- Gdzie jesteś?! - Usłyszałam zdyszany głos chłopaka, przez co zmarszczyłam brwi.
Czułam, że chłopacy przyglądali mi się w zaciekawieniu.
- Oliver, wszystko w porządku? - Spytałam niepewnie, marszcząc brwi.
- Odpowiedz mi, Suezanne. - Warknął.
Przewróciłam oczami.
- Jeśli będziesz na mnie warczał to nigdy się nie dowiesz. - Odpyskowałam. - A to, że mówisz do mnie pełnym imieniem, nijak na mnie działa.
- Gdzie. Jesteś. - Chłopak zaakcentował każde słowo, co wciąż nie zrobiła na mnie większej różnicy.
- Tam gdzie cię nie ma. - Mruknęłam.
Usłyszałam w słuchawce, że chłopak westchnął ciężko.
A jednorożec, James i Dominick próbowali nie wybuchnąć śmiechem na cały głos.
- Ten twój cięty języczek doprowadza mnie do szału. - Powiedział chłopak, już w miarę spokojniejszym głosem. - Sue, martwię się o ciebie. Byłam w szpitalu i nie zastałem tam ciebie. Myślałem, że coś ci się stało...
Na moje policzki wstąpiły lekkie rumieńce, co chłopaki musieli zauważyć, ponieważ popatrzyli na mnie z błyskiem w oczach.
- James wyciągnął mnie do galerii, a teraz siedzimy w kawiarence, wraz z Dominick'iem i Victorem. - Odparłam, spuszczając wzrok.
Chłopak wypuścił powietrze.
- To dobrze. To bardzo dobrze. - Mruknął, wydaję mi się, że do siebie. - Czekajcie tam na mnie.
Będę za minutę.
I się rozłączył.
Westchnęłam i zwróciłam się do chłopaków:
- Oliver za chwilę tu będzie.
- Mówiłem, że się o ciebie martwi. - Rzucił Dominick, popijając swoją kawę.
Pokiwałam głową, rysując nieznany szlaczek na kubku herbaty.
- Tak... martwi się o mnie.
- Sue, tacy chłopacy jak Oliver, zakochują się tylko raz w życiu.
Zmarszczyłam brwi, jednak nie podniosłam wzroku.
- Czemu mi to mówisz? - Spytałam cicho.
- Ponieważ będziesz tego potrzebować. - Odparł.
- Nie rozumiem.
- Wkrótce zrozumiesz.
- Co to za spotkania organizowane beze mnie?
Odwróciłam się w stronę głosu i uśmiechnęłam się na widok Oliver'a. Chłopak przystawił sobie krzesło i usiadł koło mnie.
- Spotkaliśmy się przez przypadek. - Powiedział chodzący jednorożec. - A przy okazji wyjaśniliśmy sobie co po niektóre rzeczy, więc jest świetnie.
Pokiwałam głową.
- To co? Ja i James pójdziemy szukać spodni, a wy się zwijacie? - Zapytał Victor.
- Tak. - Przytaknął Dominick. - Ja muszę jeszcze coś zrobić w domu.
- Okej, odwieźć cię? - Zwrócił się Oliver do chłopaka.
Brunet pokręcił głową.
- Jestem samochodem. To raczej ta dwójka będzie miała problem.
Dominick skinął głową na dwójkę chłopaków, pogrążonych w zaciętej rozmowie. Chyba kłócili się o to, czy lepsze są dżinsy, czy rurki takie z nie dżinsu.
Głupota poziom wysoki.
Machnęłam ręką.
- Dadzą sobie radę, prawda, James? - Zwróciłam się do chłopaka, który przekręcił głowę w moją stronę.
- Ale co?
W trójkę parsknęliśmy śmiechem i podnieśliśmy się ze swoich siedzeń. Oliver odstawił pożyczone krzesło, po czym pożegnaliśmy się z resztą i wyszliśmy z kawiarenki.
- Czy coś się zmieniło ze stanem zdrowia twojego taty? - Zapytał Dominick.
Spuściłam głowę i zacisnęłam dłonie w pięści.
Oni nie wiedzą. Nic im nie powiedziałam. Myślą, że to był tylko wypadek samochodowy, a teraz tata jest w śpiączce.
Nienawidzę kłamać, jednak z drugiej strony nie skłamałam. Po prostu nie powiedziałam całej prawdy.
- Nie. Ciągle jest nieprzytomny. - Mruknęłam pod nosem, patrząc w jakże ciekawą podłogę.
W sumie była w fajne wzorki.
- Będzie dobrze. - Powiedział Oliver, masując moje ramię. Podniosłam głowę i posłałam mu słaby uśmiech.
- Musi być dobrze. - Odparłam.
Wyszliśmy z galerii, po czym Dominick poszedł w stronę swojego auta, a ja poszłam z Oliver'em.
- Nie pozwolisz mi samej wrócić do domu, prawda?
Chłopak wyszczerzył się, otwierając mi drzwi do swojego samochodu.
- Nigdy w życiu.
Przewróciłam oczami, jednak posłusznie wsiadłam i usadowiłam się wygodnie w fotelu, zapinając pas.
- Jedziemy jeszcze do spożywczaka. Tata mi kazał zrobić zakupy. - Powiedział blondyn.
Skinęłam głową.
- Mogę ci zadać jedno pytanie? - Spytałam niepewnie.
Chłopak zgodził się cichym mruknięciem.
- Dlaczego twoi rodzice nie są małżeństwem?
Oliver zacisnął dłonie na kierownicy, a zarys jego szczęki uwydatnił się.
Chyba trafiłam w czuły punkt.
Gratulacje, Suezanne!
Blondyn przeczesał dłonią swoje włosy i wypuścił powietrze z płuc.
- Tata nie kocha moje matki. - Powiedział pod nosem.
Położyłam dłoń na ręce chłopaka i ścisnęłam ją.
- Przepraszam.
Chłopak pokręcił głową posyłając mi czuły uśmiech.
- Nie przepraszaj. Prędzej, czy później i tak bym ci to powiedział. Tata od początku powtarzał mi, aby nie żenić się, jeśli się kogoś naprawdę nie kocha. On tego nie zrobił i jest szczęśliwy. Mieszka z nami, ale ma narzeczoną, z którą ma dziecko. Małą Lily. Ta dziewczynka jest moim skarbem. Kocham ją jak nikogo innego.
Uśmiechnęłam się, patrząc na mimikę twarzy Oliver'a. Widząc to szczęście moje serce, aż zatrzepotało.
- A ty mi mówiłeś, że nigdy nie pokochasz żadnej dziewczyny. Kłamałeś, Oliver. Już dawno to zrobiłeś. - Powiedziałam.
- To nie to samo... - Zaczął blondyn, ale mu przerwałam w pół zdania.
- To jest dokładnie to samo. Miłość do rodzeństwa to również miłość. Być może różni się pewnymi aspektami, ale jednak. Kochasz ją.
Zapanowała kilkusekundowa cisza. Normalnie, mogłam poczuć jak chłopak bije się ze swoimi myślami.
- Masz rację. - Stwierdził po chwili. - Kocham ją. Kocham ją najmocniej na świecie. Jutro do nich jadę. Chciałbym, abyś tam była ze mną.
Popatrzyłam na blondyna, lekko zdziwiona.
- Jesteś tego pewien? Nie będę nieproszonym gościem?
- A skąd. - Oliver od razu zaprzeczył. - Tata bardzo cię polubił, więc jestem pewien, że nie będzie miał nic przeciwko. Poza tym, Anna jest przemiłą osobą. Ona, jak i Lily, na pewno cię polubią.
- A jeśli coś się stanie tacie? Nie jestem pewna, Oliver. - Mruknęłam, spuszczając wzrok na swoje kolana.
- Zawiozę cię od razu. Obiecuję. Proszę, Sue.
Blondyn popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem i złożył ręce jak do modlitwy.
- Dłonie na kierownicy, Martinez! - Syknęłam.
- Tak jest, mamo!
Zaśmiałam się lekko, gdy zasalutował mi jak żołnierze w wojsku.
- Pojadę. - Odparłam cicho. - Chcę poznać dziewczynę, która skradła twoje serce.
- Pokochasz ją.
- Oj, nie wątpię. - Mruknęłam z uśmiechem.
Patrzyłam na słodycze rozłożone na wielkiej półce, i aż mi ślinka pociekła. Czekolady, żelki, lizaki, ciasteczka, babeczki... po prostu wszystko.
- Co chcesz?
Z zamyśleń wyrwał mnie głos blondyna, który stanął dokładnie za mną, opierając swoją dłoń na moim biodrze. Przeszedł mnie dreszcz.
- Nic. - Skłamałam.
- Sue, jeśli chcesz coś, to po prostu powiedz. - Mruknął chłopak do mojego ucha.
Pokręciłam głową.
Oliver westchnął i zaczął pakować różne słodycze do koszyka. Patrzyłam na niego zdziwiona. Jeśli on tyle je, to ja się zastanawiam jakim cudem on nie jest ani trochę gruby.
Gdy wziął już wszystko co chciał, skierowaliśmy się w stronę półek ze słonymi rzeczami. Nie licząc chyba z dziesięć paczek chipsów, wziął jeszcze paluszki, orzeszki i jeszcze jakieś tam opakowanie, nawet nie wiem czego.
- Chodź.
Blondyn złapał mnie za rękę i pokierował w stronę kas. Kobieta popatrzyła na nas dziwnie, kiedy zauważyła ile jedzenia kupiliśmy.
- Coś pani nie pasuje? - Spytałam, patrząc na kobietę groźnie.
W tym kraju chyba nie ma ludzi, którzy nie są wścibscy.
Brunetka pokręciła głową, spakowała wszystko, po czym Oliver zapłacił i wyszliśmy ze sklepu.
Po wsadzeniu siatek na tylne siedzenie, chłopak odwiózł mnie do domu.
- Co ty robisz? - Spytałam, widząc jak wyciąga zakupy z bagażnika.
- Idę. - Mruknął, ruszając w kierunku drzwi wejściowych.
Niepewnie, podążyłam za nim i otworzyłam drzwi. Przepuściłam blondyna przodem, a ten od razu skierował się w stronę kuchni. Położył siatki na blacie i odwrócił się w moją stronę.
- Jest ktoś w domu? - Zapytał, na co pokręciłam głową.
- Mama jest pewnie w pracy, a Nick późno dzisiaj kończy lekcje. - Odparłam. - Oliver, po co wniosłeś tutaj zakupy?
- Bo są one twoje. - Mruknął.
- Słucham?
- Już problemy ze słuchem, Moore?
Blondyn uśmiechnął się półgębkiem, unosząc jedną brew do góry.
- Nie przyjmę tego, rozumiesz? Ty zapłaciłeś za te zakupy, więc są twoje.
Chłopak przewrócił oczami, po czym złapał mnie za rękę i przyciągnął w swoją stronę. Przygwoździł mnie do blatu i oparł dłonie po obu stronach mojego ciała, zagradzając mi drogę ucieczki.
- Sue, nie masz nic w lodówce. Nawet nie muszę jej otwierać, aby to wiedzieć. Do szkoły często nie masz żadnych kanapek. Jeśli jesteśmy w jakiejś kawiarni, czy restauracji, zawsze zamawiasz najtańsze danie, nawet jeśli wiesz, że nie są one dobre. Musisz się zacząć normalnie odżywiać.
Pokręciłam głową, patrząc na niego hardo.
- Nie przyjmę tych zakupów. - Zaakcentowałam każde słowo, które wyszło z moich ust.
- Jesteś tego pewna?
Chłopak zbliżył swoją twarz do mojej i przejechał nosem po moim policzku. Zadrżałam.
- T-tak. - Zająknęłam się.
Cholera jasna.
- Na sto procent?
Blondyn złożył pocałunek na mojej szyi, przez co zacisnęłam dłonie na blacie. Odchyliłam głowę, domagając się więcej pieszczot.
- Oliver. - Szepnęłam.
- Słucham cię, Suezanne. - Odparł, nie odrywając ust od mojej skóry.
- Prz-przestań.
- Dlaczego?
Oliver oparł swoje czoło o moje, a ja zatonęłam w jego czarnych tęczówkach.
- Ponieważ tego nie chcę.
- Chcesz. - Mruknął, patrząc w moje tęczówki. - Widzę to w twoich oczach, Moore. Widzę pragnienie.
Pokręciłam głowy i odsunęłam go od siebie. Odwróciłam się tyłem do chłopaka.
- Czego się boisz? - Zapytał, obejmując mnie rękami w pasie.
- Zranienia, odrzucenia, wyśmiania...- Zaczęłam wymieniać, ale blondyn mi przerwał.
- Nigdy bym cię nie wyśmiał, Suezanne. - Powiedział twardo.
Wypuściłam drżący oddech.
- Wierzę ci, Oliver. - Szepnęłam. - Jednak nie rozumiem. Dlaczego to robisz? Dlaczego to robisz, skoro masz Lucy?
Blondyn odwrócił mnie do siebie przodem i potarł dłonią mój policzek. Spojrzałam mu prosto w oczy, domagając się odpowiedzi.
- Chciałbym ci odpowiedzieć, Sue. Ale sam nie znam odpowiedzi.
Skinęłam głową i uśmiechnęłam się lekko, po czym wtuliłam twarz w zagłębienie szyi chłopaka.
- Spędzamy ze sobą czas dopiero do kilku tygodni, a czuję, że gdybyś znowu mnie zostawił to bym tego nie przeżyła.
Poczułam jak ciało blondyna się spina.
- Nie zostawię cię. Nigdy więcej cię nie zostawię, Suezanne.
+!+
xoxo
Ewoxxx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top