11 "Nigdy nie spotkałem takiej dziewczyny jak ty"
- Wstawać, ferajna! Jedzenie gotowe! - Wydarł się na cały głos Oliver, przez co się zaśmiałam.
Obudziłam się w łóżku tak około godziny dziewiątej i zdecydowałam, że przygotuje wszystkim śniadanie. No, a potem okazało się, że bloondyn siedział przy stole w jadalni, no więc zdecydowałam, że nauczę go robić gofry.
No i zrobił dwadzieścia.
Przy czym spalił pięć.
Przeniosłam talerze z jedzeniem na stół, następnie podałam herbatę, cukier i sztućce. Do tego jeszcze syrop klonowy, sos czekoladowy i karmelowy.
Cud miód.
- Lepiej najedzmy się, zanim oni wstaną, bo mam wrażenie, że za bardzo się tym nie najemy. - Powiedziałam do chłopaka, a ten mi przytaknął.
Usiadłam na krześle i wzięłam się za pałaszowanie pierwszego gofra. Tak na wszelki wypadek dałam na swój talerz jeszcze jednego, gdyby ktoś chciał mi zabrać.
W porównaniu do Oliver, który wcisnął na swój talerz cztery gofry, nie wzięłam tak dużo.
- One są przepyszne. - Powiedział blondyn, a z jego ust pociekła kropelka sosu czekoladowego.
Zaśmiałam się i wyciągnęłam rękę, aby mu ją zetrzeć. Nasze oczy się spotkały. I to był właśnie ten moment, który wydaje się, że trwa wiecznie, a tak naprawdę trwa jedynie kilka sekund.
Obserwowałam bacznie mimikę jego twarzy, kiedy dotknęłam jego skóry. Miałam wrażenie jakby zadrżał, ale to mi się chyba wydawało. oblizałam palec, nie spuszczając wzroku z jego oczu.
I jestem pewna, że gdyby jego oczy nie były czarne, to by pociemniały.
Oliver zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość. Nasze usta dzieliły może kilka centymetry...
Kiedy do pokoju wparowała reszta grupy.
Czym prędzej odsunęliśmy się od siebie, a ja uśmiechnęłam się zawstydzająco, wskazując na stół.
- Śniadanie podane. - Mruknęłam z czerwonymi policzkami i spuściłam wzrok, jednak obserwowałam ich kątem oka.
Popatrzyli na siebie drapieżnym wzrokiem, a następnie, jak jeden pies, wszyscy rzucili się na talerz.
Ja i Oliver wybuchliśmy śmiechem, widząc scenę rozgrywającą się przed nami. Anette zdołała chwycić jednego gofra i wydawała się być zadowolona, a reszta biła się jak nie wiem co.
Victor ciągnął rękę James'a, aby ten nie zdołał chwycić kolejnego gofra, a Dominick trzymał ramię Victor'a i sam sobie brał kolejne.
Wyglądało to przekomicznie.
- Ja chcę ciebie za żonę, Sue. Gotujesz lepiej niż moja mama. - Powiedział z pełnymi ustami Dominick.
Uśmiechnęłam się lekko, a w tym samym czasie Oliver zaczął kaszleć. Spojrzałam na niego przestraszona i poklepałam go po plecach, mówiąc:
- Rączki do góry!
Chłopak popatrzył na mnie groźnie, ale posłusznie spełnił mój rozkaz. Napił się herbaty i odetchnął, kiedy mu przeszło.
- Wybaczcie, zakrztusiłem się. - Mruknął pod nosem.
Dominick, Victor, James i Anette uśmiechnęli się tajemniczo w tym samym momencie, a ja ze zmarszczonymi brwiami patrzyłam na nich, nie rozumiejąc co w tym jest takiego zabawnego.
Machnęłam ręką.
Debila nie zrozumiesz.
Gdy skończyłam swoją porcję, odniosłam ją do kuchni i położyłam na blacie.
- Kochani, ja i Oliver zrobiliśmy wam śniadanie, a więc wydaję mi się, że będzie sprawidliwie, kiedy wy po nim posprzątacie. - Powiedziałam, patrząc na nich ze złośliwym uśmieszkiem.
Każdy wie, że lepiej jest gotować, a nie sprzątać po gotowaniu.
Wszyscy na raz, wydali z siebie niezadowolone pomruki, a blondyn wyszczerzył się.
- Zgadzam się z Suezanne. To my już pójdźiemy na plażę, a wy dołączcie, kiedy skończycie. - Powiedział, po czym wstał od stołu, chwycił mnie za rękę i poprowadził w stronę drzwi tarasowych.
- Pięknie ich wyrolowaliśmy. - Powiedziałam z wielkim bananem na twarzy, idąc obok blondyna.
- To było po prostu cudowne. - Mruknął i spojrzał na mnie, iskrzącym się wzrokiem. Przejechał drugą dłonią po moim policzku, przez co zmrużyłam oczy. - Normalnie jak kotek.
- Mama od zawsze tak mi robiła. To mnie uspokaja. - Westchnęłam i jeszcze bardziej wtuliłam swój polik w jego dłoń.
- Nigdy nie spotkałem takiej dziewczyny jak ty. - Szepnął Oliver, przez co lekko otworzyłam oczy.
- Oczywiście, że nie. Moje oczy są jedyne takie, na całej planecie.
Chłopak pokręcił głową, nie spuszczając ze mnie wzroku. Drugą dłonią, głaskał moją rękę, jakby uspokajająco.
On na mnie za bardzo działa.
- Nie, to jest coś innego, Sue. Nie jestem pewien do końca co, ale mogę się domyślać. Wiem, że prędzej czy później znajdę na to odpowiedź. - Powiedział.
Wpatrywałam się w niego, zamglonym wzrokiem i lekko się uśmiechnęłam.
- Powiesz mi, kiedy już będziesz wiedział? - Spytałam.
- Będziesz pierwszą, która się o tym dowie.
- To jest niesprawiedliwe. - Mruknęłam, zakładając ramiona na klatkę piersiową.
Właśnie wracamy do naszego miasteczka. James, gdy tylko Oliver otworzył samochód, wpakował się na miejsce pasażera, dlatego ja muszę teraz siedzieć z tyłu.
Tak, a podobno to dziewczyny mają pierwszeństwo.
- Złość piękności szkodzi, kotku. - Mruknął brunet, przez co spiorunowałam go wzrokiem w lusterku.
- Gdybym była piękna, to by mi zaszkodziła. - Powiedziałam pod nosem, tak aby nikt nie usłyszał, jednak sądząc po zaciśniętych palcach Oliver'a na kierownicy, za bardzo mi to nie wyszło.
- Sue. - Powiedział ostrzegawczo, na co przewróciłam oczami.
Brunet spojrzał na blondyna.
- Co chcesz od Sue? - Spytał. - Wiesz, że jeśli ją skrzywdzisz, to będziesz miał ze mną do czynienia, nie?
Okej, może jednak mi wyszło, bo tylko Oliver usłyszał.
- Nie skrzywdzę jej, James. A przynajmniej nie umyślnie. - Mruknął chłopak, nie spuszczając wzroku z drogi.
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Możesz mi to obiecać? - Ciągnął brunet.
- James, nie dręcz go. Przecież ci powiedział...
- Nie, Sue. - Przerwał mi chłopak i odwrócił się w moją stronę. - Przez kilka lat, on był chłopakiem, który ranił cię najbardziej ze wszystkich. Chcę usłyszeć obietnicę z jego ust.
Patrzyłam na niego przez dłuższą chwilę i skinęłam głową.
Normalnie, mam drugiego młodszego brata, który dba za nas obu.
- Obiecasz? - James z powrotem odwrócił się do szyby i spojrzał na Oliver'a. - Potrafisz mi to obiecać?
Zapanowała kilkusekundowa cisza, podczas której, myślałam, że każdy może usłyszeć moje głośne bicie serca.
- Potrafię i obiecuję. - Powiedział stanowczo blondyn, na chwilę odwracając wzrok z drogi na James'a, tak aby ten wiedział, że nie kłamie.
I jeśli to było możliwe, to moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej.
- Dlaczego to robiłeś? Dlaczego ją obrażałeś? Dlaczego ją tak bardzo krzywdziłeś?
Zaczęłam drżeć. Boję się tej rozmowy. Tak strasznie się jej boję.
- Już wszystko sobie wyjaśniliśmy z Oliver'em. - Powiedziałam.
- Ale ja chcę usłyszeć prawdę. Z jego ust.
Spojrzałam niepewnie na blondyna, którego dłonie były aż białe od zaciskania na kierownicy.
- Ja... - Zaczął. - Ja nienawidziłem dziewczyn, odkąd mój brat zabił się przez jego dziewczynę, i odkąd kobieta, o której myślałem, że jest miłością mojego życia, nie zdradziła mnie z moim własnym kuzynem.
Zacisnęłam oczy, próbując powstrzymać łzy cisnące się do moich oczu, a James wciągnął gwałtownie powietrze, co było słychać w całym samochodzie.
- Stary, ja... nie wiedziałem. Przepraszam. - Powiedział cicho.
Uniosłam wzrok na bruneta, który patrzył ze skruchą na Oliver'a.
- Nie ma sprawy, James. Rozumiem. - Odparł chłopak.
- Oliver, naprawdę przepraszam.
Blondyn pokręcił głową i posłał brunetowi uśmiech pełen smutku, który roztrzaskał moje serce na milion kawałków.
Uśmiech powinien być, wtedy kiedy jest się szczęśliwym.
"Ludzie złamani, najczęściej się uśmiechają"
Nie wiem, kogo są to słowa, jednak kiedy patrzę na tego chłopaka, wiem, że jest to dokładnie o nim.
W moich oczach narodziła się nagła determinacja.
Jeśli nie naprawię Oliver'a, to wiem, że nigdy sama nie zostanę naprawiona, ponieważ on jest jedyną osobą, która może to zrobić.
I niektórym może się wydawać, że jestem egoistką, jednak to jest nieprawda. Nie obchodzi mnie, czy uwierzę w siebie, czy nie.
Ja po prostu chcę, aby ten chłopak był szczęśliwy.
***
- Cześć, rodzinko! - Krzyknęłam na cały dom, zostawiając torbę w korytarzu i zdejmując buty.
Mama wyszła zza rogu w rękach całych z mąki i uśmiechnęła się do mnie promiennie.
- Witaj w domu, kochanie. - Powiedziała łagodnie, po czym uściskała mnie i pocałowała w czubek głowy.
- Cześć, Suzi! - Krzyknął mój brat, wpadając do korytarza, przez co się zaśmiałam.
Owszem wywinął orła.
- Cześć, Nicki. - Powiedziałam i pomogłam bratu wstać. - Ty to zawsze masz najlepsze wejście.
- No pewka. - Powiedział z uśmiechem od ucha do ucha i przytulił się do mnie. - Tęskniłem za tobą. Musimy zrobić sobie jakiś wieczór tylko dla nas. Dawno takiego nie było.
Skinęłam głową.
- Musimy, i to koniecznie. Może jutro? Clara dała mi wolne do poniedziałku, więc pracę zaczynam dopiero od wtorku.
- Okej, tylko że kończę pracę o szesnastej. - Powiedział brunet, po czym się ode mnie odsunął i patrzył na mnie, zagryzając wargę.
Po chwili skapnęłam się, że również to robię.
Strasznie dużo rzeczy nas łączy.
- Nie ma sprawy, poczekam na ciebie. Kończę szkołę o trzynastej, ale mam jeszcze karę w bibliotece, jednak powinnam się wyrobić do szesnastej.
Brat pokiwał głową, po czy uśmiechnął się promiennie i wyciągnął w moją stronę swój mały palec.
- Czyli jesteśmy umówieni?
Oddałam uśmiech, po czym złączyłam nasze małe palce.
- Jesteśmy umówieni. - Potwierdziłam i poczochrałam go po włosach.
- Nienawidzę, jak mi tak robisz. - Powiedział pod nosem, patrząc na mnie spod byka.
- A ja uwielbiam ci to robić, ponieważ tak fajnie wyglądasz, gdy próbujesz być na mnie zły.
Brunet fuknął.
- Kocham was. - Odezwała się nagle mama, przez co odwróciłam się w jej stronę.
W jej oczach majaczyły łzy.
- Mamo. - Powiedziałam ze wzruszeniem i wtuliłam się w ciało rodzicielki, co po chwili uczynił również Nick. - My też cię kochamy.
- Najbardziej na świecie. - Dodał chłopak.
- No jak to tak? Grupowy przytulas, a wy nic nie mówicie? - Usłyszałam głos taty, przez co od razu uśmiechnęłam się, a po chwili i on do nas dołączył.
- Cześć, tato. - Powiedziałam, patrząc na mężczyznę.
- Cześć, córeczko.
Tata pocałował mnie w czoło, a następnie mamę i Nick'a.
- Jesteście moimi skarbami. - Powiedział, patrząc na nas z miłością. - Jeśli by mi się coś stało, to pamiętajcie, że kocham was najmocniej na świecie.
Zmarszczyłam brwi.
- O czym ty mówisz, ojcze? - Odezwał się brunet, który wprost wyjął mi to pytanie z ust.
Mężczyzna uśmiechnął się, jednak w tym uśmiechu była masa smutku.
- O niczym, Nick.
Nie uwierzyłam mu. Chyba nikt na moim miejscu nie uwierzyłby swojemu tacie. To logiczne, że jeśli zaczyna się taki temat, to jest coś na rzeczy.
Jednak nie jestem pewna, czy chcę znać prawdę.
+!+
Może ktoś się coś domyśla???
Będzie ciekawie!
Ewoxxx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top