10 "Nigdy nie pokocham żadnej dziewczyny"

- Dziewczyny, ruszcie swoje cztery litery! Idziemy nad jezioro!

Dobiegł nas krzyk z korytarza, a po chwili w naszym pokoju pojawiła się blond głowa Oliver'a.

- Zaraz przyjdziemy. - Powiedziała Anette i zamknęła chłopakowi drzwi przed nosem.

Kulturalna jak zawsze.

- Zbieraj się, laska. Trzeba założyć kostiumy. - Mruknęła blondynka, na co pokiwałam głową. - Pójdę pierwsza, okej?

- Tak, nie ma sprawy. - Odparłam, bawiąc się rękoma.

Wstałam niechętnie z łóżka i wyciągnęłam z torby kostium kąpielowy, ręcznik i płyn do opalania.

Anette zniknęła za drzwiami od łazienki.

Przesunęłam palcami po moich czarnych włosach. Jak ja im wytłumaczę to, że nie chcę pokazywać swojego ciała?

A może będę udawać, że boli mnie brzuch?

Nie, to jest głupi pomysł. Nienawidzę kłamać.

Nim się spostrzegłam, blondynka wyszła z łazienki w letniej, fioletowej sukience, gestem mówiąc, że moja kolej.

Ze spuszczoną głową zamknęłam drzwi i położyłam kostium na umywalce, po czym zaczęłam zdejmować z siebie ubrania. Gdy byłam już kompletnie naga, popatrzyłam na siebie w ogromnym lustrze, a moje oczy się zaszkliły.

A najgorsze jest to, że nawet ćwicząc nic nie dałabym radę zrobić.

Czym prędzej założyłam niebiesko-czarny kostium, który złapałam na jakiejś wyprzedaży i włożyłam czarne, krótkie spodenki, oraz białą koszulkę z napisem "smile".

Pokręciłam głową, znów patrząc w swoje odbicie i wyszłam z łazienki.

- Możemy iść. - Powiedziałam i posłałam Anette słaby uśmiech.

Dziewczyna pokiwała głową i ruszyła w stronę drzwi. Szybko przeszłyśmy przez dom i wyszłyśmy tarasem z daleka słysząc głosy chłopaków.

Blondynka ruszyła przodem, a ja niepewnym krokiem szłam za nią. Gdy byłyśmy wystarczająco blisko, doszedł nas krzyk Victor'a, który już znajdował się w wodzie.

- Dłużej się nie dało?!

- Dało się, dało. Jeśli chcesz, to możemy wrócić do pokoju i przyjść za pół godziny! - Odkrzyknęła dziewczyna i zdjęła z siebie sukienkę, pozostając w samym kostiumie kąpielowym.

Najlepsze przyjaciółki - piękny łabędź i brzydkie kaczątko.

Rozłożyłam swój ręcznik i usiadłam na nim, wpatrując się w resztę. James próbował utopić Victor'a, co zbytnio mu się nie udawało i co chwilę wybuchali śmiechem, Dominick wrzucił Anette do wody i śmiał się wniebogłosy, kiedy blondynka zaczęła na niego wrzeszczeć, jakim to on nie jest gburem.

Brakowało tylko Oliver'a.

Nagle, czyjeś wielkie ręce zakryły mi oczy.

- Zgadnij kto to. - Usłyszałam szept, przez co na moje usta wpłynął uśmiech.

- Tylko jednej osoby nie ma w zasięgu mojego wzroku... - Mruknęłam. - ...Oliver.

Blondyn zabrał swoje ręce i usiadł obok mnie. Śmiem dodać, że był w samych kąpielówkach, więc mogłam patrzeć na jego umięśniony brzuch i dwa tatuaże, które są po prostu magiczne.

Niby proste, ale mają w sobie to coś.

- Wcale nie czuję tego, że obczajasz mnie wzrokiem. - Mruknął, spoglądając na mnie od niechcenia.

Zarumieniłam się lekko i odwróciłam wzrok, na co blondyn parsknął śmiechem.

- Rozbieraj się i idziemy do wody. - Powiedział Oliver, wstając na równe nogi.

Pokręciłam głową.

- Ja nie idę.

- Sue, powiedz, że nie idziesz dlatego, ze po prostu teraz nie chcesz pływać, a nie dlatego, że wstydzisz się swojego ciała.

Chłopak popatrzył mi w oczy, w których mogłam zauważyć pewnego rodzaju smutek.

- Nie mogę ci tego powiedzieć. - Szepnęłam.

Blondyn ujął moje ręce w dłonie i podniósł mnie do pionu, nie spuszczając wzroku z moich oczu.

- Mógłbym w te bordowe tęczówki patrzyć godzinami. - Szepnął do siebie, a ja nie dałam po sobie poznać, że to usłyszałam. - Ufasz mi, Suezanne? Ufasz mi w choć małym stopniu?

Pokiwałam głową, bacznie obserwując mimikę jego twarzy, próbując zgadnąć co ma zamiar zrobić.

Oliver powoli zaczął podwijać moją bluzkę, nie spuszczając wzroku z moich oczu. Po chwili zdjął ją ze mnie całkowicie, a potem uczynił to samo ze spodniami.

I właśnie wtedy stałam przed nim w samym stroju kąpielowym, nie rumieniąc się, nic nie mówiąc, a po prostu patrząc w jego czarne tęczówki.

Zastanawiam się, czy lepiej byłoby umrzeć patrząc w jego oczy, czy umrzeć będąc w jego ramionach.

Najlepiej by by było umrzeć patrząc mu w oczy, jednocześnie będąc w jego ramionach.

Owszem, jestem genialna.

Chłopak chwycił moją rękę i zaczął nas prowadzić do wody. Żadne z osób nie patrzyło w naszą stronę, ale i tak zarumieniłam się na ten gest.

No bo co innego, gdy jesteśmy sami i robimy takie rzeczy, a co innego, gdy jesteśmy w gronie przyjaciół.

Dobrze, że tu nie ma mojej rodziny.

- Zimno. - Mruknęłam, gdy byłam zanurzona po pas w jeziorze. - Dalej nie idę.

- Wymiękasz, Moore? - Blondyn posłał mi drwiący uśmieszek, przez który mocno zacisnęłam wargi.

Dobra, ma mnie.

- Nienawidzę, gdy to robisz. - Powiedziałam, idąc w jego stronę i coraz bardziej szczękając zębami.

- Nie wiem o co ci chodzi. - Mruknął, podpływając do mnie i chwytając mnie za uda dłońmi.

Kolejny raz spojrzałam mu w oczy i utonęłam.

Tyle, że nie w jeziorze.

- Uwielbiasz mnie podpuszczać, Martinez. Dobrze wiesz, że zrobię wszystko jeśli mnie podpuścisz i to nędznie wykorzystujesz.

Oliver posłał w moją stronę uśmiech pełen dumy.

- Ty też to robisz. Podpuszczasz mnie, mimo że o tym nie wiesz. - Szepnął.

Zmarszczyłam brwi.

- O czym ty mówisz?

- No spójrz, nawet teraz nie mogę trzymać swoich rąk przy sobie. To wszystko przez ciebie.

Parsknęłam cichym śmiechem.

- Naprawdę, słabo ci wychodzi kłamanie. - Powiedziałam, opierając dłonie na jego torsie.

- Suezanne, ja nie kłamię. Jak ty możesz myśleć, że jesteś brzydka, gruba, albo cokolwiek innego? Jak ty tak możesz? - Blondyn wpatrywał się we mnie, oczekując odpowiedzi, której sama nie znałam.

- Nie oczekuj ode mnie odpowiedzi, gdy sama jej nie znam. - Szepnęłam.

Oliver przytulił mnie mocno do siebie, chowając głowę w zagłębieniu mojej szyi.

- Uwielbiam twój zapach. Wanilia. - Mruknął.

- Oliver, dlaczego ty mi to robisz? Dlaczego zdjąłeś ze mnie ubrania? Dlaczego nie patrzyłeś na mnie z odrazą, tak jak patrzyła na mnie twoja matka? Dlaczego...

- Sue, nie robię tego tobie, robię to dla ciebie. - Przerwał mi chłopak, szepcząc mi do ucha. - Chcę, żebyś siebie pokochała. Chcę, żebyś w końcu zrozumiała, że jesteś śliczna. A dlaczego nie patrzę na ciebie z odrazą? Może dlatego, że nie widzę w tobie nic co by mnie odrzucało. Może dlatego, że widzę w tobie dziewczynę, której została wyrządzona wielka krzywda, po części przeze mnie. Chcę cię naprawić, Suezanne.

Nawet nie wiem kiedy z moich oczu popłynęły łzy. Chłopak, który zawsze mnie obrażał, teraz mówi, że jestem piękna. Chłopak, który śmiał się ze mnie przy każdej okazji, teraz mówi, że nie ma we mnie nic co byłoby odrzucające.

A co najważniejsze:

Chłopak, który mnie zniszczył, teraz chce mnie naprawić.

- Napraw mnie, Oliver. - Szepnęłam w jego tors. - Napraw mnie.

- Obiecuję ci, że to zrobię.

Odsunęłam się lekko od chłopaka, aby popatrzeć mu w oczy. Blondyn dotknął mojego policzka i starł z niego resztki łez.

- Ale pod jednym warunkiem.

- Zgodzę się na wszystko. - Powiedział od razu.

- Pozwolę ci sprawić, abym czuła się piękna, jeśli ty pozwolisz mi sprawić, że możesz zostać przez kogoś pokochany. I nie mam pojęcia jak to zrobię. - Zaśmiałam się smutno. - Ale zgodzę się tylko wtedy.

Oliver przełknął nerwowo ślinę, patrząc w moje oczy, z których nie spuściłam wzroku ani na sekundę. Chcę, żeby wiedział, że mówię całkiem poważnie.

- Nigdy ci się to nie uda. - Mruknął.

- Skąd możesz to wiedzieć?

- Ponieważ ja nigdy nie pokocham żadnej dziewczyny.

Wiedziałam, że mówi prawdę. Być może nie patrzył mi w oczy, jednak wiedziałam to. Nie mam pojęcia skąd. Może czułam to gdzieś w sobie. W moim sercu, a może w mojej duszy.

Już miałam coś odpowiedzieć, ale poczułam, że dostałam czymś w plecy.

- Ej, zakochańce! Chodźcie tu z nami pograć! - Krzyknął do nas James, na co przewróciłam oczami.

Oliver od razu podążył w jego stronę, jednak w ostatniej chwili złapałam go za ramię. Odwrócił się, patrząc na mnie obojętnie.

Aż zakuło mnie w piersi.

- Nie myśl sobie, że ta rozmowa jest skończona. - Powiedziałam, po czym go wyprzedziłam i poszłam w stronę reszty przyjaciół.

***

- To jest trochę głupie, że dopiero co tutaj przyjechaliśmy, a już jutro musimy wyjeżdżać. - Powiedziała Anette, gdy siedzieliśmy przy ognisku.

Cały dzień zszedł nam na gadaniu i wiecznej zabawie. W tamtych momentach nie obchodziło nas, że powoli powinniśmy zaczynać się uczyć do egzaminów. I właśnie takie momenty są najlepsze. Gdy zapominasz o całym Bożym świecie. A zapominasz tylko kiedy są koło ciebie wartościowi ludzie. Teraz, gdy patrzę po twarzach oświetlonych przez ogień i księżyc, wiem, że oni są właśnie takimi osobami. Są moimi przyjaciółmi. Prawdziwymi przyjaciółmi. I zdaję sobie sprawę, że mało kto ma takie osoby w swoim życiu.

Jestem tak wielką farciarą.

- Może, gdy już zaczną się wakacje, przyjedziemy tutaj? Na przykład na tydzień, lub dwa? - Zaproponował Oliver, na co wszyscy się ochoczo zgodzili.

- Jeśli zdam maturę i dostanę się na jakieś dobre studia, czyli prościej mówiąc: jeśli rodzice mnie nie zabiją to jestem za. - Powiedział James.

Wszyscy zaśmiali się cicho.

- A wcześniej jeszcze czeka nas bal maturalny... - Zaczęła Anette, przez co jęknęłam niezadowolona. - Mówcie, chłopaki. Zaprosiliście już jakieś dziewczyny?

- Nie i tego nie zrobię. - Mruknął James, przez co parsknęłam śmiechem, a blondynka posłała mu wrogie spojrzenie.

- Nie mówię do ciebie, idioto.

- Mówisz do chłopaków, a wyobraź sobie, że też jestem chłopakiem.

Dziewczyna zignorowała to i zaczęła się bacznie wpatrywać, na przemian, na Oliver'a, Dominick'a i Victor'a.

- Ja już kogoś zaprosiłem, będąc szczerym. - Powiedział Dominick.

Zerknęłam na Anette, której mina jakby zrzedła, ale po chwili uśmiechnęła się lekko.

Ja cię znam, kochana i wiem, że zależy ci na tym gościu.

- Tak? Jakoś się nie chwaliłeś. - Mruknął chodzący jednorożec.

Brunet wzruszył ramionami.

- Jak na razie to nic pewnego. Nie dała mi jeszcze odpowiedzi. - Powiedział chłopak, patrząc w ziemię.

Albo kłamie, albo jest zawstydzony.

Dlaczego mam wrażenie, że kłamie?

- Ja od początku wiedziałem, że na bal pójdę z Lucy. - Odezwał się Oliver.

Spojrzałam na niego zaskoczona, jednak od razu odwróciłam wzrok. Przełknęłam ślinę. To pewnie dlatego, Jessica chciała, żebym odwaliła się od Oliver'a. Dziewczyna z jej świty ma pójść z blondynem na bal i pewnie nie chciała, abym odbiła jej chłopaka.
Niemożliwe, ta lalka Barbie, jednak ma jakieś uczucia.

- Lucy Allen? - Spytała Anette, więc spojrzałam w jej kierunku. Bacznie wpatrywała się w Oliver'a.

- Tak. - Przytaknął chłopak. - Jest najmilsza i najładniejsza z ich wszystkich.

Skinęłam głową, czego pewnie nikt nie zauważył.

- W drugiej klasie siedziałam z nią w ławce na chemii. Ta dziewczyna jest naprawdę cudowna. Pomagała mi, kiedy nie rozumiałam jakichś zadań, nigdy nie powiedziała o mnie złego słowa, nigdy się ze mnie nie nabijała. Masz dobry gust, Oliver.

Posłałam chłopakowi lekki uśmiech, którego on nie odwzajemnił.

Lucy ma szczęście. Jest piękna, mądra, a do tego interesuje się nią najbardziej znany chłopak w szkole. Czego chcieć więcej?

- Jestem zmęczona. - Powiedziałam po kilkuminutowej ciszy. - Pójdę już spać. Do jutra.

Pożegnałam się i ruszyłam w kierunku domu ze spuszczoną głową.

Zdaję sobie sprawę, że nigdy nie będę taka jak Lucy. Nigdy nie będę miała markowych, drogich ubrań; nigdy nie będę miała idealnej figury; nigdy nie będzie się mną interesował przystojny chłopak... I tak można by było wymieniać dłużej.

Jednak z drugiej strony, mam cudowną rodzinę, cudownych przyjaciół, więc czego potrzeba mi więcej do życia?

No tak, może jakiegoś chłopaka, który pokochał by mnie taką jaką jestem. Który chciałby mnie naprawić tak, jak chce to zrobić Oliver.

Jednak wciąż nie wiem, dlaczego on chce to zrobić.

Czym prędzej weszłam do pokoju, który dzielę z Anette i zaczęłam szukać w mojej torbie piżamy.

Przeklęłam pod nosem.

No po prostu wiedziałam, że czegoś zapomniałam.

Wzięłam do rąk moją bluzę z Mickey Mouse i poszłam do łazienki, gdzie wykonałam wszystkie wieczorne czynności.

Myjąc zęby, już wykąpana i ubrana w "piżamę", spojrzałam na siebie w lustrze. Mimo że wszyscy mi mówią, jakie to ja mam brzydkie oczy, to mimo wszystko je lubię w jakimś stopniu. Nikt inny takich nie ma. Na całym świecie. To jest niesamowite.

Gdy wszystko skończyłam, wzięłam swoje ubrania pod pachę i wróciłam do pokoju, w którym ciągle nie było Anette. Włożyłam ciuchy do torby i położyłam się po swojej stronie łóżka.
Nie minęła nawet minuta, a już zasnęłam.

Nawet nie wiem przez co, ale się obudziłam. Przekręciłam się na drugi bok, odwracając się od Anette i znów próbowałam zasnąć.

Po jakichś dziesięciu minutach straciłam nadzieję.

Wstałam cicho z łóżka, aby nie obudzić blondynki i wyszłam z pokoju, a po chwili również z domu. Usiadłam na schodkach, na tarasie i zaczęłam się wpatrywać we wschodzące słońce.

Zachody i wschody słońca są najpiękniejszymi widokami jakie można zobaczyć. większość z nas oglądała jedynie zachody, nie wschody. I to jest ich największy błąd. Patrzenie, jak słońce wyławia się znad horyzontu jest niesamowite. Prawdziwa magia.

- Dlaczego nie śpisz? - Usłyszałam cichy głos zza pleców, więc szybko się obróciłam w tamtą stronę, napotykając wzrok Oliver'a.

Wzruszyłam ramionami i wróciłam wzrokiem na słońce. Kątem oka zauważyłam, że chłopak usiadł tuż obok mnie i również zaczął wpatrywać się w krajobraz przed nami.

- Dlaczego nigdy nie pokochasz żadnej kobiety? - Spytałam.

Usłyszałam, że blondyn westchnął cicho.

- W wakacje po pierwszej klasie gimnazjum, poznałem dziewczynę. Miała na imię Audrey. - Oliver zaczął swoją opowieść. - Zakochałem się w niej. Na zabój. Była błyskotliwa, ciekawska, śliczna... po prostu idealna. Zaczęliśmy razem chodzić. Mimo że miałem dopiero trzynaście lat, myślałem, że to jest ta osoba. Że ona jest miłością mojego życia. Nawet nie wiesz jak bardzo się myliłem.

Chłopak zaśmiał się bez cienia rozbawienia, po czym kontynuował:

- Pewnego dnia zastałem ją z moim kuzynem w kuchni. Całowali się. Patrzyłem na tą scenę jak zaczarowany. Nie mogłem się ruszyć. Nie mogłem nic powiedzieć. To uczucie było straszne. Od tamtej chwili zacząłem odpychać od siebie wszystkie dziewczyny. W tym również ciebie i Anette. Zacząłem je nienawidzić, a później wykorzystywać. Taka jest prawda, Suezanne.

Nie patrzyłam w jego kierunku. Nic nie powiedziałam. Jedynie wpatrywałam się w ten piękny wschód słońca i rozmyślałam.

To by wyjaśniało większość, ale wciąż nie wszystko. Skoro nienawidzi dziewczyn, to dlaczego jestem tu gdzie jestem? Dlaczego jest tu Anette? Nienawiść to jest bardzo potężne uczucie. Nie da się go pozbyć z dnia na dzień.

- Być może znów rozmyślasz nad tym, dlaczego nie nienawidzę cię tak, jak robiłem to jeszcze tydzień temu. I mimo że już ci odpowiedziałem na to pytanie, to odpowiem ci na nie jeszcze raz. Chcę naprawić nasze kontakty, Sue i chcę cię poznać. Nie wiem dlaczego, ani co się zmieniło. Tak po prostu. Tak po prostu chcę, żebyś była obok.

Spojrzałam na tego, zniszczonego do granic możliwości, chłopaka i położyłam głowę na jego ramieniu, a on po chwili objął mnie w talii, przyciągając mnie jeszcze bliżej swojego ciała.

- Suka z tej Audrey. - Mruknęłam.

Blondyn parsknął śmiechem.

- A ten twój kuzyn to przystojny, chociaż? - Spytałam z lekkim uśmieszkiem, przez co zostałam dźgnięta w bok.

Oboje zaśmialiśmy się.

- Ja jestem przystojniejszy. - Powiedział Oliver. - I zgadzam się. Zgadzam się, abyś sprawiła, że ktoś może mnie pokochać.

Uśmiechnęłam się do siebie.

- W takim razie mamy umowę?

- Mamy umowę. - Przytaknął blondyn.

Mając opartą głowę na ramieniu złamanego chłopaka i patrząc na wchodzące słońce, zasnęłam.


+!+

Właśnie się dowiedziałam, że idę na koncert Green Day w Krakowie, więc jeśli ktoś również by szedł, a chciałby się ze mną spotkać to pisać śmiało!

Ciągle w to nie wierzę.

Mój fangirl jest na poziomie hard.


Do następnego xoxo

Ewoxxx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top